Pożar w słynnym klubie. Gattuso na wojnie z gwiazdą, kompromitacja w Europie, wyrzucona legenda

Pożar w słynnym klubie. Gattuso na wojnie z gwiazdą, kompromitacja w Europie, wyrzucona legenda
Zvonimir Barisin / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński13 Sep · 08:29
Ściągali wielkie nazwiska, snuli ogromne plany, marzyli o powrocie na szczyt. A potem wszystko koncertowo zmarnowali. Hajduk Split przeżywa bardzo trudne miesiące. I na murawie, i przede wszystkim poza nią.
To mogła być piękna historia. Hajduk w poprzednim sezonie pewnym krokiem zmierzał po mistrzostwo Chorwacji, na które czeka od 2005 roku. Gdy nadeszła zimowa przerwa od rozgrywek, a ekipa ze Splitu była liderem, urządzono jeszcze transferową ofensywę. Włodarze klubu chcieli w ten sposób zmaksymalizować szanse na sukces.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wielkie powroty nie pomogły

Z Tottenhamu wypożyczony został więc wracający wtedy powoli do zdrowia Ivan Perisić, a po krótkim rozbracie z klubem do Hajduka ponownie zawitał też Nikola Kalinić. Obaj to wychowankowie drużyny ze Splitu, którzy potem przez lata solidnie radzili sobie w Europie. Obaj, co w tej historii wyjątkowo ciekawe, zgodzili się grać za… jedno euro. Tak bardzo chcieli pomóc ukochanemu klubowi w zdobyciu pierwszego od 19 lat tytułu mistrzowskiego.
Wśród kibiców Hajduka zapanowała wtedy prawdziwa euforia. Zanim jeszcze Perisić dołączył do drużyny, fani chcieli namówić go na taki ruch naprawdę wieloma sposobami. Wyświetlili więc m.in. na statku wycieczkowym wielki napis “vrime je” - w tłumaczeniu: już czas. Ich siła perswazji okazała się skuteczna.
Problem w tym, że Perisić wracał dopiero do formy po poważnym urazie kolana, a kiedy na siedem kolejek przed końcem sezonu mógł w końcu pomóc drużynie, było już właściwie pozamiatane. Hajduk nie tylko stracił przewagę nad rywalami, ale po kolejnych porażkach mocno oddalił się od Dinama Zagrzeb i Rijeki. Rozgrywki zakończył ostatecznie na trzecim miejscu, tracąc do mistrza… 14 punktów.
Porażka mocno zabolała włodarzy klubu, którzy jednak nie chcieli poddać się w swojej walce o powrót na krajowy szczyt. Latem poszli więc o krok dalej. Perisicia, który już pod koniec poprzedniego sezonu zaczął się rozkręcać, ściągnęli z Tottenhamu definitywnie. Zakontraktowali też Ivana Rakiticia, a nowym szkoleniowcem zespołu został nie byle kto, bo sam Gennaro Gattuso.
Znaleziono ponadto pomysł na Kalinicia, który latem zakończył piłkarską karierę. Przeniósł się on do gabinetu i rozpoczął pracę jako dyrektor sportowy Hajduka. Na nowym stanowisku nie próżnował. Nie tylko miał wkład w sprowadzenie Rakiticia, byłego przecież gwiazdora Barcelony, ale robił też zakusy pod transfer Edina Dżeko. Ta transakcja, choć miała być blisko finalizacji, ostatecznie jednak nie wypaliła.

Wygnane legendy

Wzmocniony Hajduk przystępował do obecnego sezonu z nadziejami, ale szybko pojawiły się pierwsze problemy. Gattuso nie potrafił znaleźć wspólnego języka z Perisiciem. Chorwat na starcie rozgrywek grał niewiele, a w końcu został całkowicie odsunięty od drużyny. To budziło spory niesmak i stworzyło trudną do rozwiązania sytuację. Z jednej bowiem strony klubowa legenda i piłkarz, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej wykazał się wobec klubu pięknym gestem. Z drugiej zaś trener o bardzo dużym nazwisku i mocnym charakterze, z którym wiązano duże nadzieje.
Szybko stało się jasne, że obaj nie mogą funkcjonować w jednym środowisku. W końcu Hajduk poinformował o pożegnaniu z Perisiciem.
- Żałujemy, że powstała atmosfera, która miała niezwykle negatywny wpływ na klub, ale przede wszystkim na Ivana i jego rodzinę, którzy niezasłużenie doświadczyli wielu niedogodności. Od pierwszego dnia było wiadomo, że Ivan prawdopodobnie zostanie po lecie. Niestety, w ostatnich dniach doszło do nieporozumień, które zaowocowały polubownym porozumieniem i obie strony spokojnie doszły do wniosku, że współpraca nie będzie kontynuowana - przekazał nowy dyrektor sportowy, Nikola Kalinić.
Wystarczyło kilka kolejnych tygodni, by i wspomniany Kalinić został wyrzucony za burtę. Na stanowisku wytrwał trzy miesiące. Kilka dni temu dowiedział się o zwolnieniu, po czym nie miał zamiaru gryźć się w język i solidnie uderzył w klub.
- Chciałem zrobić wiele rzeczy, ale nic nie było dozwolone. Przed każdą konferencją prasową mówili mi, co mam mówić, ale często mówiłem niezgodnie ze scenariuszem. Nie chcę być niczyim pionkiem - tłumaczył 36-latek znany z piłkarskich występów m.in. w Milanie czy Atletico Madryt.
- Kiedy zapytałem o wzmocnienia, powiedzieli mi: „Jakie wzmocnienia? Za kilka miesięcy nie będziemy mieli nawet na pensje”. Nie przyszedłem, żeby się usprawiedliwiać, tylko powiedzieć prawdę. Ludzie muszą otworzyć oczy i zobaczyć prawdziwą sytuację - dodał.
Kalinić zdradził, że również Gennaro Gattuso nie ma obecnie dobrych relacji z ludźmi odpowiedzialnymi za klub.
- Gattusso nie rozmawiał z prezydentem od miesiąca, ponieważ ten obiecał mu cztery podpisy i nie dotrzymał słowa. Wie, że to wszystko to puste gadanie - powiedział były już dyrektor sportowy Hajduka.
W klubie wybuchł więc solidny pożar. Na przestrzeni kilku tygodni bez żalu pożegnano dwie klubowe legendy, które dopiero co - z miłości do Hajduka - chciały grać niemal za darmo. Jeśli wierzyć słowom Kalinicia, znając też wybuchowy charakter Gattuso, także przyszłość Włocha w Splicie stoi pod dużym znakiem zapytania.

Kompromitacja w Europie

Chaos, jaki zapanował w Hajduku, przekłada się też bez wątpienia na sportową dyspozycję drużyny. Co prawda sezon ligowy drużyna rozpoczęła przyzwoicie, bo od trzech zwycięstw i dwóch remisów, co daje aktualnie trzecią lokatę z niewielką stratą do liderującego Dinama, ale nie obyło się bez wielkiej wpadki w Europie.
Hajduk poradził sobie jeszcze w dwumeczu eliminacji Ligi Konferencji z HB Torshavn z Wysp Owczych (2:0 i 0:0), natomiast słowacki Rużomberok okazał się dla drużyny ze Splitu przeszkodą nie do przejścia. Jeżeli masz na ławce Gattuso, w składzie choćby Rakiticia, wtedy jeszcze Perisicia, czy Livaję, to musisz ograć piątą (!) drużynę poprzedniego sezonu ligi słowackiej. Inaczej trzeba mówić o kompromitacji.
I faktycznie, Hajduk dał plamę. Najpierw na wyjeździe zremisował 0:0, ale wydawało się, że u siebie bez problemu załatwi sprawę. Tymczasem na własnym stadionie, przy 27 tysiącach kibiców, przegrał 0:1. W ten sposób pożegnał się z Europą.
Nad Splitem zawisły więc czarne chmury. Od miesięcy mówi się o mocarstwowych ambicjach klubu, które jednak póki co zdecydowanie przerastają rzeczywistość. Dziś atmosfera może się jeszcze zagęścić, bo Hajduk zagra arcytrudny mecz z Dinamem Zagrzeb. I zdecydowanie nie jest jego faworytem.

Przeczytaj również