Wielki klub stwierdził, że będzie grał bez bramkarza. Fatalne błędy oddalają mocarne plany

Wielki klub stwierdził, że będzie grał bez bramkarza. Fatalne błędy oddalają mocarne plany
Mark Cosgrove / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski27 Jan · 17:00
Jeśli ktoś łudził się, że Chelsea może atakować czołówkę Premier League, mając w bramce Roberta Sancheza, to w weekend dostał kolejną, dość konkretną odpowiedź. Hiszpan w swoim stylu wyszedł z bramki i dostał piłkę za kołnierz od Erlinga Haalanda, a co za tym idzie piąty raz w sezonie sprezentował rywalom gola i razem z Arijanetem Muriciem z Ipswich Town jest pod tym względem najgorszym bramkarzem w lidze. Enzo Maresca musi zareagować, jeśli chce walczyć o awans do Ligi Mistrzów.
Coś zepsuło się w drużynie ze Stamford Bridge. Jeszcze w grudniu Maresca irytował się na dziennikarzy, kiedy każdego tygodnia dostawał pytania, czy najmłodsza drużyna ligi może włączyć się do gry o mistrzostwo Anglii. Chelsea goniła Liverpool i rzadko się myliła, a jeśli już to właśnie w starciu z “The Reds”. Był czas, gdy w ciągu czterech dni potrafiła strzelić pięć goli przeciwko Southampton (5:1) i po chwili dorzucić cztery w starciu z Tottenhamem (4:3). Cały czas zwracano uwagę na kruchą defensywę, ale dopiero nowy rok uwydatnił, jak duży jest to problem.
Dalsza część tekstu pod wideo

Komedia w bramce

Chelsea nie może skorzystać z kontuzjowanego Wesleya Fofany, który tworzył podstawą parę środkowych obrońców z Levim Colwillem. Urazu doznał też Benoit Badiashile, a władze klubu w panice ściągnęły z wypożyczenia Trevoha Chalobaha. Tego samego, który latem miał zakaz treningów w ośrodku w Cobham i który był na siłę wypychany, byle tylko zwolnić miejsce w kadrze. Obrona jest więc klejona naprędce, a za jej plecami stoi bramkarz, który nie nadaje się do drużyny z górnej połówki tabeli. Sanchez od dawna wysyła niepokojące sygnały. Jest typem piłkarza, po którym można spodziewać się wszystkiego. I to właśnie wydarzyło się w hicie na Etihad przeciwko Manchesterowi City (1:3).
Chelsea przegrała dopiero pierwszy mecz w 2025 roku, ale można też spojrzeć na to inaczej, bo z siedmiu ostatnich spotkań wygrała tylko jedno, z Wolverhampton tydzień wcześniej (3:1). Zablokował się Nicolas Jackson, skuteczny na początku sezonu. Cole Palmer w meczu z City wyglądał na kogoś, kto stracił swoją niesamowitą pewność siebie. Widać po graczach Mareski, że nie fruwają tak jak jesienią, ale gdyby nie błąd Sancheza przy stanie 1:2, mogliby ciągle podgryzać Manchester i szukać wyrównania. Hiszpan już tydzień wcześniej źle zachował się przy dośrodkowaniu i podarował gola w meczu z Wolverhampton. Wtedy udało się jeszcze drużynie wydźwignąć. Teraz wyjechali z Manchesteru z niczym, a ścisk w czołówce powoduje, że awans do Ligi Mistrzów naprawdę stoi pod znakiem zapytania.

Niszczarka marzeń

Chelsea nie może pozwolić sobie, by trzeci sezon z rzędu nie grać w tych rozgrywkach. Ostatni raport Deloitte pokazuje, że spadają wpływy “The Blues” i za chwilę może ich zabraknąć w pierwszej dziesiątce najbogatszych klubów świata. W najnowszym notowaniu przeskoczył ich choćby Arsenal. Maresca opowiada, że przy rozmowach o pracę nikt nie stawiał mu takiego wymogu, ale to oczywiste, że Chelsea ze swoją bogatą przeszłością musi regularnie grać w elicie. Sanchez szansę na taki powrót oczywiście osłabia. Jose Mourinho w przeszłości lubił opowiadać, jak to Petr Cech swoimi interwencjami dodaje drużynie punktów. Dzisiaj o Sanchezie możemy powiedzieć odwrotnie. Jeśli Maresca nie dokona zmiany między słupkami, takich wpadek, jak ta z soboty na Etihad, będzie więcej.
To paradoks, że Chelsea ma notoryczny problem z bramkarzem, bo w klubie aż roi się od ludzi znających ten fach. Willy Caballero, Carlo Cudicini, czy Ross Turnbull - wszyscy kiedyś bronili, a dziś pracują na Stamford Bridge w różnych rolach. Do niedawna był też Portugalczyk Hilario, ale odszedł do sztabu Thomasa Tuchela w reprezentacji Anglii. Sanchez w Chelsea gra od dwóch sezonów i szybko stracił sympatię fanów. “The Blues” w poprzednim roku, jeszcze pod wodzą Mauricio Pochettino, najlepsze wyniki notowali wtedy, gdy Hiszpan miał problemy zdrowotne, a w bramce stał Djordje Petrović. Serb latem został wypożyczony do Strasbourga. Maresca postawił na Sancheza i dzisiaj ponosi konsekwencje.

Napięcie w powietrzu

Oczywiście Włoch co chwilę bierze w obronę swojego bramkarza. Ostatnio mówił: „Ile razy Caicedo traci piłkę w sezonie? Wiele razy. Ile razy Jackson nie wykorzystał sytuacji? Też mu się zdarza. Każdy popełnia błędy. Jeśli ryzykujesz, to popełniasz błędy”. Sanchez często bierze udział w rozgrywaniu, ale po prostu nie potrafi robić tego dobrze. Zdarzają mu się świetne interwencje na linii, to trzeba mu oddać. Przecież jeszcze niedawno, bo w październiku, dostał nagrodę za interwencję miesiącu przeciwko Nottingham Forest. Ale zwykły kibic z pewnością zamieniłby te interwencje od wielkiego dzwonu na zwykłą stabilność w tyłach. Chelsea tęskni za kimś, kto będzie wartością dodaną jak dawniej Petr Cech czy Thibaut Courtois.
Ciekawą rzecz powiedział niedawno Robert Green, były reprezentant Anglii, który oglądał Sancheza z trybun Stamford Bridge. Bacznie przypatrywał się poczynaniom Hiszpana i był zdziwiony, jak źle reagują trybuny za każdym razem, gdy ten ma piłkę. „Napięcie wśród kibiców było widoczne. Cały stadion wstrzymywał oddech, kiedy piłką wędrowała do bramkarza”. Enzo Maresca nie chce zmieniać swojego stylu gry. Gdy był trenerem w Leicester opowiadał, że Mads Hermansen świetnie grający nogami był najważniejszym transferem klubu. Teraz nie ma do dyspozycji takiego zawodnika, a mimo to każe Sanchezowi grać w bardzo odważny sposób. Sanchez ma 70 procent celnych podań w tym sezonie. Dla porównania Ederson, Alisson czy Bernd Leno mają ten procent na poziomie wyższym niż 80 procent.

Zły schemat

Chelsea w ostatnich sześciu latach wydawała 150 mln funtów na bramkarzy. Latem Filip Jorgensen kosztował ponad 20 mln, przechodząc z Villarreal, ale na razie rzadko dostaje swoje szanse. Maresca wychodzi z założenia, że inaczej wygląda skład w Premier League, a inaczej w Lidze Konferencji. Duńczykowi przypadły te drugie rozgrywki. Maresca chciał być klarowny w swojej komunikacji, nie mieszając tych dwóch systemów.
Z drugiej strony to uparte trzymanie się schematu może się kiedyś zemścić. Zwłaszcza, że zaraz wejdziemy w kluczową fazę sezonu. Presja będzie jeszcze większa, a świetna forma takich drużyn jak Nottingham Forest, Newcastle czy Bournemouth pokazuje, że walka o pierwszą czwórkę może być potwornie trudna. Na dłuższą metę bramkarz raczej by się przydał.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również