Wielka zmiana Erika ten Haga. Tego w United wcześniej nie było. "Nie żartował. Piłkarze szybko to pojęli"

Wielka zmiana Erika ten Haga. Tego w United wcześniej nie było. "Nie żartował. Piłkarze szybko to pojęli"
Patrick Hoelscher/News Images/SIPA USA/PressFocus
Manchester United pod wodzą Erika ten Haga rozwija się w dobrym stylu, co potwierdzają wyniki. Holender usprawnił jednak nie tylko boiskowe poczynania zawodników. Ważne zmiany zaszły także w samym sposobie zarządzania grupą, co w dłuższej perspektywie może dać sukcesy.
Od czasów Sir Alexa Fergusona Manchester United nie potrafi wrócić na szczyt. Po legendarnym szkoleniowcu w gablocie na Old Trafford trofeów lawinowo nie przybywa, choć patrząc na nazwiska graczy przewijających się latami przez klub, trudno mówić o spadku potencjału czysto piłkarskiego. W ekipie “Czerwonych Diabłów” brakowało jednak człowieka, który będzie potrafił ogarnąć całe towarzystwo i na dobre otworzyć nowy rozdział. Obserwując dotychczasowe rozstrzygnięcia tego sezonu można snuć wizję, że kimś takim stanie się Erik ten Hag. Holender póki co konsekwentnie wdraża plan naprawczy drużyny, a jej wyniki z ostatnich tygodni mogą napawać optymizmem. Przed drużyną z czerwonej części Manchesteru spore perspektywy, ale też nie mniejsze zagrożenia.
Dalsza część tekstu pod wideo

Bezkrólewie

Po erze Fergusona drużynę United prowadzili kolejno David Moyes (2013-2014), Louis van Gaal (2014-2016), Jose Mourinho (2016-2018), Ole Gunnar Solskjaer (2018-2021) i Ralf Rangnick (2021-2022). W tym czasie “Czerwone Diabły” zanotowały triumf i finał w Lidze Europy, dwa wicemistrzostwa kraju, jedno trzecie miejsce w Premier League, jeden Puchar Anglii i jeden Puchar Ligi. Z perspektywy wielu klubów nie są to złe wyniki, ale nie dla przyzwyczajonych do bicia się o tytuł mistrzowski w kraju i Ligę Mistrzów fanów Manchesteru United. W końcu to nadal jest, i jeszcze długo będzie, najbardziej utytułowany klub w erze Premier League. Z 13 triumfami w lidze wyprzedza zdecydowanie lokalnego rywala - Manchester City - mogącego pochwalić się “zaledwie” sześcioma trofeami za wygranie Premier League.
Fakt regresu “Czerwonych Diabłów” uwypukla się tym bardziej, że kolejni szkoleniowcy dostawali spore środki na transfery, z których korzystali nie zawsze z dobrym skutkiem. Nie jest tak, że Manchester City, Chelsea czy Liverpool w tym czasie wydawały znacznie więcej. Robiły to po prostu trafniej, albo lepiej pracowały już ze ściągniętymi piłkarzami. Synonimem przepłacenia w United dla wielu osób stał się Harry Maguire, który na Old Trafford trafił w 2019 roku za 80 mln funtów. Ale nie on jeden powinien być pewnym wyrzutem dla osób odpowiedzialnych za przelewy wychodzące z klubowej kasy. I nawet nie on jest głównym synonimem marazmu w klubie. W Manchesterze post-Ferguson po prostu zaczęło się psuć. Od klubowych gabinetów aż po zawodników.
Jose Mourinho stwierdził nawet, że wicemistrzostwo z United to jeden z największych sukcesów w jego trenerskiej karierze. - Powtarzam to, ponieważ ludzie nie wiedzą, co dzieje się na kulisami - mówił Portugalczyk. I owszem, problemy “na górze” od dawna targają Manchester, nie brakowało też doniesień o notorycznych kłopotach w szatni.
Erik ten Hag przyszedł i wygląda na to, że w końcu powiedział “basta”. Holender zaczął wprowadzać nowe zasady, mogące w dłuższej perspektywie przynieść pozytywny skutek, a które już teraz przekładają się na wyniki. Holender jeszcze nie aspiruje do statusu króla na Old Trafford, ale stał się przynajmniej solidnym generałem, który nie daje sobie wejść na głowę z różnych stron.

Porządki w szatni

Jego poprzednikom nie udało się wprowadzić “Czerwonych Diabłów” na szczyt Premier League, a i sam Holender będzie miał trudne zadanie, by bić się o tytuł w tak silnej lidze. Niemniej jednak rządy byłego szkoleniowca Ajaksu mogą okazać się w końcu projektem długofalowym. Tym bardziej, że objął zespół będący w chyba najgorszym momencie od wielu lat. Od początku wprowadził zmienione reguły w szatni, która przed jego przyjściem była poniekąd zbieraniną kilku podgrupek, często “zarządzanych” przez graczy o wysokim kontrakcie, ale niekoniecznie będących liderami z prawdziwego zdarzenia na boisku. Już na starcie Ten Hag zapowiedział, że u niego wszyscy mają czystą kartę. Bez względu na dotychczasowy status w zespole.
Wprowadził także szereg innych roszad: na treningach miał zabraniać gry do tyłu, nałożył surowe kary za spóźnienia, nakaz wspólnego uczestniczenia w spotkaniach i posiłkach, ograniczył używanie telefonów w ośrodku treningowych czy zapowiedział regularne testy kondycyjne. Proste? Może i proste, ale do tej pory w United to nie funkcjonowało. Podziały, status “gwiazdy” dla kilku graczy i brak wspólnej wizji - było co odbudowywać.
O tym, że trener nie żartuje, szybko przekonało się kilku zawodników. Na Ten Hagu wrażenia nie zrobiła “legendarna” cena Harrego Maguire'a i jego pozycja w reprezentacji Anglii. Słaba forma poskutkowała odesłaniem piłkarza na ławkę. Również status Cristiano Ronaldo nie był już zapewnieniem nietykalności, co ostatecznie doprowadziło do rozwiązania kontraktu z Portugalczykiem. Z klubem przed obecnym sezonem pożegnał się także Paul Pogba. Z jednej strony Francuz lwią część minionej kampanii opuścił przez kontuzję, z drugiej nawet gdy grał, wiele pożytku z niego nie było. Czy gdyby klub objął inny trener, Pogba nadal byłby w United? Można się nad tym zastanawiać, pewnie miarka przebrała się dużo wcześniej. To może być jednak kolejny przykład gracza, którego rozstanie z Old Trafford jest niejako stemplem na nowej wizji, którą do Manchesteru przyniósł właśnie Erik ten Hag. Nazwiska nie grają, przeszłość nie daje handicapu. Liczy się to co jest teraz.
Ostatnio o konsekwencji w działaniu trenera przekonał się zresztą Marcus Rashford, który mecz z Wolverhampton rozpoczął na ławce rezerwowych.
- Wewnętrzne sprawy dyscyplinarne, bez szczegółów. Chodzi o nasze zasady - wyjaśnił Ten Hag po zakończeniu spotkania. Holender zachował się nad wyraz uczciwie. Za złamanie wewnętrznych reguł piłkarza spotkała kara, ale sytuacja została szybko wyczyszczona i Rashford znów błyszczy w barwach “Czerwonych Diabłów”. Za przewinienie należała się bura, za dobrą formę należy się gra.

Sprawiedliwy

Przy tym wszystkim widać, że Erik ten Hag ma cechę, która pozwala mu zyskać w oczach drużyny. Jest przede wszystkim sprawiedliwy. Nie stosuje podwójnych standardów. Nie uwziął się na żadnego piłkarza po to, aby zbudować swój autorytet, ale gdy trzeba kogoś zganić, potrafi to zrobić. Sprawę z Cristiano Ronaldo rozwiązał w najlepszy możliwy sposób. Jeśli ktoś z tego kryzysu wizerunkowego wyszedł na tego złego, to prędzej Portugalczyk. Ten Hag do końca zachował klasę, ale swoich zasad nie miał zamiaru łamać dla nikogo. Na szczególne względy u szkoleniowca nie może liczyć nawet jego wcześniejszy podopieczny, sprowadzony z Ajaksu, Antony. Co przecież nie mogło być oczywistością, bo ten ruch od początku wyglądał jasno - Holender bierze swoich. Trener wziął go co prawda pod obronę, gdy na Brazylijczyka wylały się pomyje po jednym z dziwnych zachowań na boisku, ale jednocześnie podkreślił, że będzie się za nim wstawiał tylko, gdy każdym zagraniem daje korzyść drużynie. Ten Hag kilka razy strofował też “swój” nabytek za opieszałość w grze defensywnej, potwierdzając, że nie ma dla niego równych i równiejszych.
Jeśli można do czegoś przyrównać to, co dzieje się obecnie w szatni United, to jest to być może ścieżka, jaką w Arsenalu podążał od początku pracy Mikel Arteta. Z tym jednak zastrzeżeniem, że trener obecnego lidera Premier League poświęcił znacznie więcej czasu na oczyszczenie szatni z graczy toksycznych i wprowadzenie swoich reguł. Erik ten Hag od samego początku postawił jasne, przejrzyste i sprawiedliwe zasady, które stosunkowo szybko pozwoliły poskładać zbiór jednostek w drużynę. Do tego trzeba już było dołożyć “tylko” pracę na boisku. Pod tym względem efekty także są widoczne. W zeszłym sezonie po 17. kolejkach United mieli na swoim koncie 30 punktów, teraz 35, choć sezon zaczęli od dwóch poważnych wpadek.

Zagrożenia

Nie jest jednak tak, że sam Erik ten Hag wystarczy do odbudowania wielkiego Manchesteru United. To być może kluczowa osoba w całej układance, człowiek mogący wiele dobrego zdziałać z drużyną. Od kwestii personalnych aż po odpowiednie przygotowanie zespołu do gry. Tutaj holenderski szkoleniowiec ma wiele atutów. Poza opisaną wcześniej stroną mentalną, jest przecież - po prostu - bardzo dobrym trenerem. Nie wszystko jednak zależy od samego Ten Haga. Problem United to nadal klubowe gabinety. Obecnie tarcia “u góry” nie przeciekają przez dach, nie zalewają szatni rozmywając atmosferę między samymi graczami, ale mogą istotnie wpłynąć na przyszłość klubu. I ochronny parasol Ten Haga tego nie zmieni. Rodzina Glazerów stała się pewnym synonimem porażki na Old Trafford, fani otwarcie domagają się zmian właścicielskich. Niedawne wycofanie się z walki o transfer Cody’ego Gakpo miało być zresztą przejawem tego, że w United mogą czekać nas zmiany.
Wielu kibiców “Czerwonych Diabłów” jest pewnie przekonanych o tym, że będą to zmiany na lepsze. W końcu czy może być gorzej niż w ostatnich kilku latach? Z drugiej strony każda decyzja odbije się na pracy Erika ten Haga. Obecni właściciele nie są gwarantem zrównoważonego rozwoju, a koniec końców to oni decydują i oceniają po swojemu pracę Holendra. Potencjalni nowi właściciele to z kolei wielka niewiadoma. Jakkolwiek nie potoczą się jednak sprawy poza boiskiem, każdemu powinno zależeć na utrzymaniu ten Haga w klubie. On wydaje się w tym momencie najlepszą osobą do oddzielenia szatni od spraw poza piłkarskich i najlepszym trenerem do wykrzesania z drużyny jej ukrytego od dawna potencjału.

Przeczytaj również