"Wielka ucieczka". Sensacyjna podróż z dna na sam szczyt tabeli. W tym roku znów muszą to zrobić
Na osiem kolejek przed końcem sezonu Leicester City jest przedostatnie w tabeli Premier League, zwolniło menedżera, a w sobotę zagra z Manchesterem City. Żeby uchronić się przed spadkiem, zespół Deana Smitha potrzebowałby nieprawdopodobnej pogoni, która... już raz się zdarzyła.
"The great escape", czyli wielka ucieczka. Każdy kibic w Anglii słysząc to hasło, wie, że mowa o wiośnie 2015 roku w wykonaniu Leicester City. Niektórzy mówią nawet o "The greatest escpae", ale ta najwspanialsza nastąpiła chyba jednak rok później, gdy "Lisy", wbrew wszystkim oczekiwaniom, nie dały się nikomu dogonić i zostały mistrzem Anglii w sezonie 2015/16.
Ale żeby Claudio Ranieri mógł ich poprowadzić do sensacyjnego tytułu, najpierw musieli się utrzymać. W równie sensacyjnym stylu. Ważną częścią tamtej drużyny był Marcin Wasilewski. Polski obrońca trafił do Leicester z Anderlechtu w 2013 roku. Początkowo wahał się, czy zamienić klub z Ligi Mistrzów na średniaka Championship, ale postanowił spróbować, spełnić swoje marzenie o grze w Anglii i dziś na pewno nie żałuje.
Ten "średniak" pod wodzą Nigela Pearsona już w sezonie 2013/14 zapewnił sobie awans z pierwszego miejsca (31 meczów "Wasyla"), a latem wzmocnił się, między innymi, Robertem Huthem ze Stoke, Dannym Simpsonem z QPR, Markiem Albrightonem z Aston Villi (gra dla LCFC do dziś) i, przede wszystkim, zwycięzcą Ligi Mistrzów Estebanem Cambiasso.
Beniaminek Premier League zaczął sezon 2014/15 obiecująco - od tylko jednej porażki w pięciu pierwszych kolejkach, ale po wygranej 5:3 z Manchesterem United wszystko się posypało. Do 29. kolejki wygrał już tylko dwa mecze. Kwiecień rozpoczynał na 20. miejscu tabeli, z 19 punktami. Było jeszcze gorzej niż dziś.
Pierwszy raz
- Powiem ci, że byliśmy w takim dole... Każdy już obliczał, że nie było wcześniej zespołu, który by się wybronił z takiej sytuacji - wspominał Wasilewski w rozmowie z Viaplay, którą można odsłuchać TUTAJ. Rzeczywiście, nigdy wcześniej drużyna, która miałaby mniej niż 20 punktów po 29 meczach, a zdołałaby się utrzymać.
Już porażka 3:4 z Tottenhamem w ostatnim marcowym meczu (hat-trick 21-letniego Harry'ego Kane'a) zwiastowała, że może być lepiej. A po przerwie na kadrę Leicester w końcu wygrało - 2:1 z West Hamem po golu zmiennika Andy'ego Kinga w 86. minucie. Po pierwszej wygranej od stycznia przyszło sześć kolejnych, przeciętych tylko jednym remisem: 3:2 z WBA (asysta Wasilewskiego, decydujący gol Jamie'ego Vardy'ego w 91. minucie), 2:0 ze Swansea, 1:0 z Burnley, 3:0 Newcastle, 2:0 z Southampton, 0:0 z Sunderlandem, 5:1 z QPR.
- Nigel wtedy trochę pozmieniał w taktyce. Ustawił nas na trzech "koni" z tyłu: Huth, Wes Morgan i ja graliśmy trójką. To przyniosło efekt - wspominał Wasilewski. Z przodu grali Ulloa i Vardy, a "na kierownicy" w tym 3-5-2 grał Riyad Mahrez. - Po tym utrzymaniu czuliśmy się jakbyśmy zdobyli mistrzostwo - przyznał Algierczyk, dziś gwiazda City.
I właśnie od meczu z City swoją misję rozpocznie Dean Smith. To trener, który był w stanie awansować i utrzymać się z Aston Villą w 2020 roku, ale który w zeszłym sezonie zaliczył też spadek z Norwich. - Gdybym nie wierzył w utrzymanie, to bym tu nie przychodził - mówił na konferencji prasowej przed sobotnim "chrztem ognia".
- Nie przyszedłbym też, gdyby nie przyszli ze mną John Terry i Craig Shakespeare - dodał. Były znakomity obrońca ma popracować z piłkarzami Leicester nad poprawą gry w defensywie (więcej goli straciły tylko Bournemouth, Leeds i Nottingham), a ten drugi pracował już na King Power Stadium w latach 2008-2017 jako asystent kolejnych menedżerów, a przez pewien czas nawet samodzielny szkoleniowiec.
Shakespeare był też w sztabie Pearsona i Ranieriego. Pamięta doskonale zarówno "wielką ucieczkę", jak i sensacyjne mistrzostwo. Być może zainspiruje niezłych przecież piłkarzy do jeszcze jednej, szalonej pogoni. Pewnie nie zacznie się ona już na Etihad (Smith przegrał wszystkie pięć spotkań z City w karierze), ale do końca maja czekają jeszcze: Wolves (D), Leeds (W), Everton (D), Fulham (W), Liverpool (D), Newcastle (W) i West Ham (D).
Według Opty to czwarty, najłatwiejszy terminarz końcówki sezonu w Premier League. Smith jako atut wskazuje też dużą liczbę drużyn walczących o utrzymanie. Do 14. miejsca (na którym skończyli sezon 2014/15) brakuje im tylko pięciu punktów. Muszą jednak w końcu zacząć te punkty zbierać, bo na możliwe 24 w ostatnich ośmiu meczach zdobyli... jeden. Kolejny cud w Leicestershire mile widziany.