Ważna rola Milika w obiecującym projekcie. Prezes z Football Managera i wyjątkowy zespół w wyjątkowym miejscu
Malownicze położenie, dostęp do morza, bogata kultura i cała masa atrakcji turystycznych. Marsylia to miasto niemal idealne, choć pełne skrajności i głęboko ukrytych wad. Nie bez powodu właśnie tutaj na świat przyszli Zinedine Zidane oraz Eric Cantona. Geniusze futbolu, którzy mieli w sobie odrobinę szaleństwa. I w tym wyjątkowym miejscu wreszcie powstaje równie wyjątkowy zespół.
Najnowszy projekt prezesa Olympique Marsylii Pablo Longorii wygląda naprawdę obiecująco, a jedną z głównych ról ma w nim odgrywać Arkadiusz Milik.
Miejska dżungla
Na początku 2018 roku program "France 3" oszacował, że Marsylia jest najniebezpieczniejszym miastem w Europie. Przez ostatnie lata stała się dobrym miejscem dla drobnych złodziei, oszustów, a nawet dilerów narkotyków, jawnie reklamujących swoje biznesy na ścianach budynków i słupach ogłoszeniowych. Ofiarą przestępstwa został tutaj nawet uwielbiany przez mieszkańców Dimitri Payet, który jednej nocy stracił biżuterię o wartości około 110 tysięcy euro.
Z drugiej strony, to miasto, które tętni futbolem. Zdarza się, że nawet za bardzo. Jakiś czas temu fani Marsylii znaleźli dom Arkadiusza Milika w aplikacji Google Maps. Teraz każdy może zobaczyć, gdzie znajduje się posiadłość napastnika, co jest nieco podejrzane. Choć po ponad czteroletnim pobycie w SSC Napoli, Polak zna taki klimat doskonale. Szczególnie, że Neapol znajduje się na drugim miejscu we wspomnianym wcześniej zestawieniu.
Są to jednak skrajności, o których lubią pisać media. Ten, kto poznał już miasto i wie, których dzielnic należy unikać, może czuć się względnie bezpieczny. A piłkarze są tutaj gwiazdami na równi z muzykami i mają znacznie więcej przyjaciół niż wrogów.
Miasto rapu i futbolu
- Tutaj każdy raper chciał zostać piłkarzem, a teraz każdy piłkarz chce zostać raperem - to słowa rapera o pseudonimie AM La Scampia, który w swoich utworach nawiązywał już do Diego Maradony, czy Bocy Juniors. Żaden cytat nie określa lepiej stosunków hip-hopu z futbolem w tym miejscu. Inny artysta o ksywce SCH nawijał o Roberto Carlosie, a Jul o naszym Robercie Lewandowskim. Ten sport jest tutaj obsesją, którą spotyka się na każdym kroku. A połączenia hip-hopu z piłką nożną coraz częściej są wykorzystywane przez obie strony. Olympique Marsylia mocno angażuje się w muzykę, założył nawet własną wytwórnię - "OM Records". Z drugiej strony, grupa "13 Organise" nagrała w tym roku klip na legendarnym Stade Velodrome. Takie z pozoru proste akcję napędzają wspólny biznes.
- Kiedy myślę o Marsylii, przychodzi mi na myśl jedno słowo: jedność. Nie ma drugiego takiego miasta jak Marsylia. To miejsce pachnie futbolem - takie słowa można usłyszeć od lokalnych artystów w materiale przygotowanym przez serwis "COPA 90".
Rap łączy się tutaj ze sportem przez słowa klucze - bloki, braterstwo, ulica. Korzenie dwóch tak różnych dziedzin życia znajdują się w tym samym miejscu. To właśnie dlatego francuski piłkarz dogada się z raperem. Wychował się na tych samych wartościach, a więc ma bardzo podobną mentalność.
Kolejnym słowem - kluczem jest popularność, ale także prostota.
- Kiedy zaczynałem przygodę z rapem, potrzebowałem tylko kawałka papieru i długopisu - mówi raper Alonzo. - Futbol przyciąga młodych ludzi w podobny sposób, jest najpopularniejszym sportem na świecie. Aby zagrać, wystarczy ci tylko piłka, czasami nie potrzebujesz nawet bramki - dodają kolejni goście w materiale "COPA 90".
Tak duża popularność piłki oraz promocja klubu przez artystów oczywiście działa na korzyść zespołu z Marsylii, którego koszulki oraz gadżety sprzedają się co roku w niemałych ilościach. To przekłada się na finanse zespołu, którymi tego lata świetnie zarządza pewien ambitny Hiszpan. Pablo Longoria. Szara eminencja francuskiego futbolu.
Wilk z Wall... Velodrome
Longoria pracował już w odnoszącym coraz większe sukcesy Sassuolo, Juventusie, czy Valencii. Był więc idealnym kandydatem na stanowisko prezydenta klubu z Marsylii. 35-latek zna aż sześć języków i jak sam mówi, ogląda siedem-osiem meczów na dobę. A kiedyś ta liczba dochodziła nawet do dziesięciu.
Od FIFY oraz Football Managera, aż do zarządzania największymi klubami Europy. Ta historia to gotowy materiał na może nawet film. Już jako nastolatek Longoria pochłaniał całą masę informacji związanych ze światem piłki i swoim ulubionym Sportingiem Gijon. Robił notatki i analizował każdy mecz, a taktyki oraz podstaw skautingu nauczył się grając właśnie w FM-a. Wielu powiedziałoby, że była to tylko strata czasu, jeden ze środków na zabicie nudy. W ten sposób młody Pablo wylał jednak fundamenty pod przyszłą karierę.
Zaczynał od pracy stricte dziennikarskiej. Komentował mecze, przeprowadzał wywiady, sporządzał notatki prasowe i analizy. Dzięki temu zaczął zdobywać pierwsze kontakty z zawodnikami oraz trenerami, którym bardzo podobało się zaangażowanie Hiszpana. Jego ambicje sięgały jednak dużo wyżej. Wkrótce postanowił więc spróbować sił jako skaut Newcastle United. W tym przypadku miał nieco ułatwione zadanie. Znał ludzi z branży, a piłkarzy, który zaczęli się przebijać do pierwszych zespołów, kojarzył z Football Managera, nad którym kiedyś spędzał całe dnie. Kariera nabrała tempa. Longoria rozpoczął podróż po Europie. Newcastle, Atalanta, Sassuolo, Juventus - to tylko najpopularniejsze ekipy, dla których pracował. Co ciekawe, to właśnie z jego inicjatywy “Bianconeri” podpisali kontrakt z utalentowanym Urugwajczykiem Rodrigo Bentancurem.
A jak pojawił się w Marsylii? Po słodko-gorzkim epizodzie w Valencii (pomimo przeprowadzenia kilku ciekawych ruchów, został zwolniony) Olympique zatrudnił go w roli dyrektora generalnego. Był lipiec 2020 roku, sezon dopiero się rozpoczynał. Już kilka miesięcy później drużynę wzmocnił m.in. Arkadiusz Milik. Rozpoczęła się prawdziwa transferowa rewolucja. Ściągnięcie Polaka, który zakończył poprzednie rozgrywki jako najlepszy strzelec zespołu, było jedynie początkiem zmian w klubie. A Longoria pod koniec lutego tego roku awansował na stanowisko prezesa OM.
Nowe otwarcie
Łatwo nie miał. Jego wejście na fotel szefa Olympique poprzedziły trzy istotne wydarzenia: fatalny występ w Lidze Mistrzów, podpalenie ośrodka treningowego przez kibiców-bandytów oraz zwolnienie trenera Andre Villasa-Boasa. Longoria stał po kolana w błocie. Szczególnie, że pandemia brutalnie zweryfikowała finansowe plany francuskich drużyn na najbliższe lata. W pewnym momencie wydatki na pensje zawodników Marsylii pokrywały blisko 98% budżetu klubu, co było nie do zaakceptowania. Hiszpan musiał zrzucić zbędny balast.
Z klubem definitywnie pożegnali się gracze tacy jak Hiroki Sakai, Yuto Nagatomo czy Valere Germain, natomiast na wypożyczenia zostali wysłani Kevin Strootman, Dario Benedetto oraz Nemanja Radonjić. Klubowa księgowa mogła wreszcie odetchnąć z ulgą. Przynajmniej na chwilę sytuacja finansowa klubu została ustabilizowana. Co więcej, znalazły się jeszcze środki na transfery kilku nowych graczy. Najważniejszy sprawdzian nadejdzie w dalszej części sezonu, ale po trzech kolejkach wybory Pablo Longorii wydają się jak najbardziej słuszne. Bardzo dobrze prezentuje się Konrad De La Fuente, dosyć dobre noty zbierają Matteo Guendouzi czy Gerson, a Cengiz Under jest drugim najlepszym strzelcem drużyny. Choć pomimo nowych wielu nowych twarzy, lider wciąż pozostał ten sam, a mianowicie Dimitri Payet, świetnie grający w dwóch pierwszych kolejkach.
Afera w Nicei
Inna sprawa, że Payet jest ostatnio kojarzony głównie ze względu na udział w zeszłotygodniowej rozróbie w meczu Marsylii z Niceą na wyjeździe. Spotkaniu zakończonym po wtargnięciu sympatyków gospodarzy na murawę. Ochrony? Niemal zero. Za to gigantyczny chaos organizacyjny. Jak w ogóle doszło do tych skandalicznych wydarzeń?
Pierwsze nieprawidłowości można było zauważyć już w okolicach 50. minuty, kiedy snajper Nicei Kasper Dolberg wraz z kolegami został otoczony przez fanów po zdobyciu bramki na 1:0. Na początku była radość, ale już kilkanaście minut później przerodziła się w nienawiść. W 74. minucie meczu Dimitri Payet został trafiony butelką przez jedną z osób przebywających na trybunach. Gdy zdecydował się ją odrzucić, rozpętało się piekło.
- Liga zdecydowała o kontynuacji meczu, ale postanowiliśmy tego nie robić. Bezpieczeństwo naszych piłkarzy nie było zagwarantowane - mówił Pablo Longoria.
Trudno się dziwić, niektórzy piłkarze zeszli do szatni z niewielkimi obrażeniami. Spotkanie wciąż nie zostało dokończone. Ostateczny wyrok w tej sprawie zapadnie dopiero 8 września.
Ten sezon to, abstrahując od wydarzeń z Nicei, spora szansa dla Marsylii, by stać się drugą siłą Ligue 1. Konkurencja chwilowo została w tyle. Lille straciło trenera i zostało zmuszone do sprzedania kilku ważnych zawodników. Lyon ledwo łączy koniec z końcem, a AS Monaco zaliczyło solidny falstart.
Prezes-fachowiec, kadra wzmocniona kilkoma ciekawymi graczami i błyskotliwy lider, Dimitri Payet. Arkadiusz Milik jest częścią ciekawego, obiecującego projektu. Warto śledzić rozwój ekipy ze Stade Velodrome.