Jak i po co liczyć współczynnik UEFA? Ważna misja Lecha i Rakowa. "Z lepszym rankingiem można tego uniknąć"

Jak i po co liczyć współczynnik UEFA? Ważna misja Lecha i Rakowa. "Z lepszym rankingiem można tego uniknąć"
Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Lech i Raków praktycznie z awansem, Pogoń i Lechia wciąż z szansami na awans - na półmetku II rundy el. LKE polskie drużyny są w niezłym położeniu. W interesie całej naszej piłki jest jednak wygrywanie przez nie każdego, pojedynczego meczu. Wszystko z powodu rankingu lig UEFA. Jak dokładnie go obliczać? Co może on dać polskim klubom w bliższej i dalszej perspektywie?
Współczynnik, ranking ligowy, rozstawienia, ścieżki mistrzowskie i niemistrzowskie. Polscy kibice niemal co roku jak mantrę powtarzają “słowa-klucze” przy okazji walki naszych klubów w eliminacjach europejskich pucharów. I co roku ciułanie punktów do rankingu jest niemal tak samo podnoszone, jak sam fakt awansu do fazy grupowej rozgrywek. Dlaczego? Choćby dlatego, abyśmy nie żegnali się z pucharami już na początku wakacji. Także dlatego, aby reprezentanci Ekstraklasy nie musieli przedzierać się przez cztery rundy eliminacji i nie odczuwali tak bardzo “pocałunku śmierci”, jakim jest nawarstwienie meczów pucharowych u progu krajowych rozgrywek.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak działa współczynnik?

Sposób przyznawania punktów za poszczególne spotkania nie dla każdego jest jasny i przejrzysty. Przyjrzyjmy się więc temu zagadnieniu bliżej, na pierwszy ogień biorąc ranking krajowy. Za wygranie każdego meczu europejskiego pucharu - od fazy grupowej począwszy - przyznawane są dwa punkty. Remis oznacza jeden punkt, a za porażkę punktów rzecz jasna nie ma. Co istotne, na etapie eliminacji punkty te dzielone są przez dwa. Dlatego za wygrany mecz można otrzymać jeden punkt, a za remis pół punktu.
Na koniec zdobyte punkty trzeba jeszcze podzielić przez liczbę klubów, które reprezentują federację w danym sezonie. W przypadku Polski to cztery zespoły. Zatem wygrana meczu w eliminacjach do europejskich pucharów to każdorazowo 0.250 punktu do krajowego rankingu. W przypadku awansu do fazy grupowej, każda wygrana będzie dawała dwukrotnie więcej.
Są jeszcze bonusy. Największe za osiągnięcia w Lidze Mistrzów, gdzie cztery punkty zyskuje się za awans do fazy grupowej, a pięć za wyjście z grupy. Każdy kolejny etap to dodatkowy punkt do rankingu krajowego.
W Lidze Europy i Lidze Konferencji Europy te premie są mniej okazałe, ale także jest się o co bić.
Punktowe premie w Lidze Europy:
  • Pierwsze miejsce w grupie - 4 punkty
  • Drugie miejsce w grupie - 2 punkty
  • 1/8 finału - 1 punkt
  • Ćwierćfinał - 1 punkt
  • Półfinał - 1 punkt
  • Finał - 1 punkt
Punktowe premie w Lidze Konferencji Europy:
  • Pierwsze miejsce w grupie - 2 punkty
  • Drugie miejsce w grupie - 1 punkt
  • Półfinał - 1 punkt
  • Finał - 1 punkt
Nikt nie wymyśli prochu na nowo twierdząc, że warto grać o zwycięstwo w każdym meczu. Tym bardziej, że sytuacja naszej ligi nie jest najlepsza. To przekłada się na fakt, że polskie kluby zaczynają grać w pucharach na wczesnym etapie i wpadają na bardziej wymagających rywali. Tego można uniknąć, jeśli ten ranking podreprerujemy. To na razie główny cel, który powinien przyświecać polskiej piłce, bo póki co daleka jest droga do tego, aby liczyć na np. więcej klubów w pucharach. Do tego konieczny byłby awans do czołowej 15 europejskich lig. Na ten moment zajmujemy 28. miejsce. Trochę wstyd, patrząc na to, że za nami zostaje już tylko futbolowa egzotyka, od Azerbejdżanu (29. miejsce), przez Armenię (40.), po San Marino (55.).

Grasz dla ligi, grasz dla siebie

Częstym argumentem, który dość naiwnie podnosi część osób, jest pytanie o sens “grania dla wszystkich” w kontekście rankingu krajowego. Z tym, że nie do końca tak właśnie to działa. Ranking ligowy można traktować w końcu jako nabijany “przy okazji” budowania swojego, klubowego. Gdyby Lech Poznań miał nieco lepszy współczynnik klubowy, wówczas nie wpadłby na rozstawiony Karabach w pierwszej rundzie el. LM. “Kolejorz” sam mógł zapracować na miano drużyny rozstawionej, ale do tego zabrakło punktów z poprzednich lat. Wystarczy zresztą zobaczyć, jak wyglądało losowanie w ścieżce mistrzowskiej Lecha:
Drużyny rozstawione:
  • Karabach Agdam (25.000)
  • Sheriff Tyraspol (22.500)
  • Slovan Bratysława (13.000)
  • Lincoln Red Imps (7.250)
  • Shamrock Rovers (7.000)
Drużyny nierozstawione:
  • Zrinjski Mostar (7.000)
  • Lech Poznań (6.000)
  • Hibernians (5.500)
  • KF Shkupi (4.500)
  • Dinamo Batumi (3.250)
Czy można było “wyciągnąć” się wyżej? Ano można było, gdyby w przeszłości Lech zanotował kilka lepszych wyników. I tak koło się zamyka. Raz słabsze wyniki, to trudniejsza droga w kolejnych sezonach. Więc gdy tylko jest ku temu okazja, to o punkty trzeba walczyć. Dlatego też podwójnie boli choćby wpadka Pogoni Szczecin na Islandii (0:1 z KR Reykjavik). “Portowcy” jechali na rewanż z przekonaniem, że będą grać w kolejnej rundzie. I szkoda, że nie potraktowali go z pełnym zaangażowaniem. Tym samym Polsce uciekło 0.250 punktu do rankingu krajowego, ale i sama Pogoń straciła “swoje” punkty, co może mieć znaczenie w kolejnych latach. Póki co szczecinianie bazują na rankingu krajowym, który w przypadku niższego własnego współczynnika obliczany jest na poziomie 20% rankingu dla całej federacji.
W Szczecinie mają jednak ambicje, aby w najbliższych sezonach grać w pucharach. Nawet jeśli ranking Pogoni, wliczając wygraną na Islandii, byłby wciąż przeciętny, to dalej można go nabijać w następnych meczach i sezonach. Tu jednak trzeba od początku mentalności na cierpliwe, mądre budowanie swojej pozycji. Tego zabrakło.
To zresztą częste podejście, którego nie sposób wytłumaczyć w sposób logiczny i będący w zgodzie z duchem sportu. Dziś w pucharach jestem, ale za rok może mnie nie być, więc po co starać się dla innych? Cóż za brak wiary w siebie i, w pewnym sensie, negowanie własnego sukcesu sportowego. Z takim myśleniem naprawdę trudno będzie przebić się poza drugie czy trzecie rundy eliminacji.

Efekty rok później

Co istotne w kontekście obu rankingów, wchodzą one w życie w różnych momentach. Klubowy ranking za obecny sezon zostanie uwzględniony już w kolejnym. Zatem każdy dobry wynik Lecha, Rakowa, Lechii czy Pogoni może im pozwolić przekuć to na konkretne korzyści już w rozgrywkach 2023/24. Inaczej jest w przypadku rankingu krajowego, który zostaje “odroczony” na rok. Wszystko po to, aby przy starcie danego sezonu ligowego federacje wiedziały, ile miejsc w pucharach będą miały w kolejnych rozgrywkach. To uczciwa praktyka, dzięki której zawsze wiadomo, o co toczy się gra. W końcu trudno przed startem sezonu przewidzieć, ile punktów dany kraj zdobędzie na jego zakończenie. Przesunięcie “zaliczania” punktów o rok pozwala przygotować stosowny harmonogram miejsc w pucharach.
Ranking krajowy to zawsze wypadkowa z pięciu ostatnich sezonów. I tu paradoksalnie jest dla Polski dobra informacja na kolejne lata. Odpadać będą nam nieco słabsze sezony, a jeszcze przez chwilę liczone będą punkty za lata stosunkowo mocne, przynajmniej jak na nasze warunki. W obecnych rozgrywkach Polska uzbierała 1.750 punktu i ma perspektywy na następne zdobycze. Już w czwartek może dopisać nawet cały punkt do dorobku i zapewnić sobie kolejnych osiem szans na poprawę rezultatu. Do tego trzeba jednak perfekcyjnego dnia, głównie Pogoni i Lechii. Lepszego nawet niż ten przed tygodniem.

Spora szansa

We wszystkich wyliczeniach nie sposób nie zwrócić uwagi na szansę, jaką dla polskich klubów jest Liga Konferencji Europy. Rozgrywki stosunkowo najłatwiejsze, a premiowane w dużej mierze tak samo jak puchary o wyższym statusie. Oczywiście, jeśli doliczymy do tego bonusy za wyjścia z grupy czy awanse do dalszych faz, to Liga Mistrzów czy Liga Europy dają większe profity. Trzeba jednak mierzyć siły na zamiary. Realnym celem na obecnym sezon dla polskich drużyn powinno być wprowadzenie minimum jednej z nich do fazy grupowej. Przy dobrym układzie losowania w kolejnych fazach, być może jest szansa obejrzeć jesienią dwa zespoły w Lidze Konferencji Europy. To z jednej strony emocje dla polskiego kibica, a z drugiej kolejne szanse na punkty.
W tym sezonie, jak na razie, Polska jest w czołówce najlepiej punktujących w pucharach krajów. Choć trzeba pamiętać, że najlepsze ligi dopiero rozpoczną grę i wkrótce te proporcje będą wyglądały inaczej. Mimo wszystko jest o co grać, bo obecna pozycja naszej ligi jest zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Przeczytaj również