W tym kraju nie chcą systemu VAR. Kibice są wściekli. Sąsiedzi radzą sobie bez wideoweryfikacji

W tym kraju nie chcą systemu VAR. Kibice są wściekli. Sąsiedzi radzą sobie bez wideoweryfikacji
Mark Cosgrove/News Images/SIPA USA/PressFocus
W TOP30 lig w Europie istnieją tylko jedne rozgrywki, w których nie ma systemu VAR. To szwedzka Allsvenskan. W kwietniu tego roku wideoweryfikacja została za to wprowadzona w sąsiedniej Eliteserien. Kibice w Norwegii są jednak wściekli i domagają się jak najszybszego wycofania z tego pomysłu.
Podczas gdy w Polsce system VAR swój debiut miał ponad sześć lat temu i zdążyliśmy się już dawno do niego przyzwyczaić, nie we wszystkich europejskich krajach jest aż tak wielu entuzjastów tej nowoczesnej technologii. Od niemal samego początku do największych oponentów wideoweryfikacji należą Skandynawowie. Na czoło malkontentów wysuwają się tu przede wszystkim Szwedzi, którzy skutecznie powstrzymują tamtejsze piłkarskie władze przed wprowadzeniem tego systemu do ich ukochanej Allsvenskan.
Dalsza część tekstu pod wideo
Do pewnego momentu podobnie było również w przypadku Eliteserien. Wszystko zmieniło się na początku tego roku. W kwietniu norwescy kibice zobaczyli pierwszy mecz z zastosowaniem systemu VAR i… ręce im opadły. Rozpoczęły się protesty, które trwają do dzisiaj. Fani szukają najróżniejszych, czasem bardzo kreatywnych sposobów na to, by zademonstrować sprzeciw wobec wideoweryfikacji. Mimo rywalizacji i codziennych podziałów tym razem są oni zjednoczeni jak nigdy.

Lepiej iść na niższe ligi

Mimo że historia VAR-u sięga początków poprzedniej dekady, a pierwsze testowe mecze z jego udziałem miały miejsce w 2016 roku, wciąż wywołuje on niemałe kontrowersje. Ostatnio szerokim echem odbiły się wypowiedzi ważnych postaci dla angielskiego futbolu, w tym nawet samego selekcjonera reprezentacji, Garetha Southgate’a, który publicznie skrytykował wpływ VAR-u na niektóre decyzje sędziowskie. Dla Wyspiarzy, będących pod względem piłkarskim bardzo konserwatywnym gronem, wideoweryfikacja wciąż jest bardzo ciężką do przełknięcia nowinką.
Podczas jednak gdy Anglicy są mocni głównie w gębie, w Skandynawii za dyskusjami poszły też czyny. Norwegowie nie mogą pogodzić się z wprowadzeniem wideoweryfikacji do ich ligi, dlatego dwa miesiące temu ponad 70 grup kibicowskich przystąpiło do wspólnego protestu. W dwóch kolejnych meczach ligowych przez pierwszy kwadrans na trybunach panowała grobowa cisza. W ten sposób fani chcieli pokazać norweskim władzom piłkarskim, jak może wyglądać futbol bez ich udziału.
- Fani w Norwegii protestują głównie podczas spotkań. Wszyscy przygotowują specjalne banery i sektorówki, próbujemy też używać właśnie ciszy. Niektórzy nie cieszą się po strzeleniu gola przez ich zespół. Kibice Stabaek pojawili się z kolei na rozgrzewce, ale gdy sędzia rozpoczął mecz, opuścili trybuny i poszli oglądać mecz do pubu. Ja po prostu nie chodzę na spotkania, bo nie widzę w tym sensu. Nie odczuwam już z tego takiej radości, wolę ją teraz czerpać na meczach drużyn z niższych lig - mówi w rozmowie z nami Stig-Andre Lippert, norweski groundhopper i kibic Stromsgodset, którego kibice należą do jednych z największych przeciwników VAR-u.

Nie wiadomo, czy się cieszyć

O ile w największych europejskich ligach piłkarskie władze mogą podejmować czasem kontrowersyjne decyzje, bo i tak wiedzą, że ich produkt znajdzie chętnego odbiorcę, o tyle w Norwegii ta sytuacja wygląda nieco inaczej. Eliteserien nie należy do najbardziej medialnych rozgrywek na świecie, toteż mocodawcy muszą liczyć się ze zdaniem kibiców. Urok tej ligi opiera się właśnie na fanach, którzy tydzień w tydzień uczęszczają na stadiony.
- W Norwegii nie mamy do czynienia z systemem VAR na takim poziomie, jaki obserwujemy w najlepszych europejskich ligach. Nie zostały przeznaczone na to odpowiednie środki finansowe i to jest jeden z powodów, dla których nie funkcjonuje on tu w prawidłowy sposób. Największym problemem póki co jest czas, podczas którego system podejmuje czasem dobre, a czasem wciąż złe decyzje. Cały proces trwa za długo, w przypadku Norwegii często zdarzało się, że trzeba było czekać na werdykt nawet osiem minut. Mamy mniej kamer, więc przez to sędziowie nie są w stanie wychwycić wszystkiego. Nie korzystamy też z goal-line technology. Kiedy twój ulubiony zespół strzela gola, nie wiesz, czy zostanie on zaliczony, bo musisz czekać na to, aż sprawdzi go VAR - wylicza minusy Lippert.
Norges Fotballforbund (NFF), czyli norweski związek piłkarski, decyzję o wdrożeniu systemu VAR podjął w październiku 2021 roku. I chociaż wtedy nie było aż tak wyraźnych głosów sprzeciwu, to kiedy tuż przed tym sezonem kibice Valerengi podjęli tę kwestię w czasie klubowego zgromadzenia, większość z nich wyraziła zdecydowany sprzeciw. Fani zdecydowali, że będą dążyć do wycofania VAR-u wraz z wejściem w życie nowego kontraktu telewizyjnego w 2028 roku.
- Proces wprowadzenia VAR-u do ligi norweskiej był za szybki. Najważniejszym argumentem za jego wdrożeniem był fakt, że korzysta z niego reszta Europy, więc to oznaczało, że my też musimy go mieć, by nie stracić dystansu do innych lig. W styczniu i lutym, czyli jeszcze przed rozpoczęciem nowego sezonu, drużyny spoza czołowych lig rozgrywały mecze towarzyskie na dużych stadionach i to właśnie podczas nich testowano VAR. Sędziowie nie mieli więc zbyt wiele okazji do przystosowania się do tego systemu. Lepiej byłoby, gdyby prace nad VAR-em trwały kilka lat, a wtedy dostalibyśmy gotowy produkt, a nie to, z czym mamy teraz do czynienia - opowiada Lippert.

Against modern football

Norwescy kibice teraz żałują, że dali podejść się tak łatwo i nie postawili takiego oporu, jaki widzimy choćby w sąsiedniej Szwecji. Allsvenskan to aktualnie jedyne ligowe rozgrywki spośród czołowych 30 lig na Starym Kontynencie, w których nie stosuje się systemu VAR. Tamtejsi kibice aktywnie protestują przeciwko jego wprowadzeniu już od ponad dekady. Kiedy jakiś czas temu zapytano o tę kwestię kluby z Allsvenskan i Superettan, czyli dwóch najwyższych klas rozgrywkowych, aż 18 z 32 zespołów zagłosowało przeciwko wprowadzeniu wideoweryfikacji.
- W przypadku Szwecji kibice protestowali przeciwko VAR-owi z kilku powodów. Po pierwsze, poomimo jego stosowania, sędziowie wciąż podejmują kontrowersyjne decyzje. Po drugie, fani tracą przez to sporo z przeżywania meczu na stadionie, stąd duże protesty ze strony stałych bywalców spotkań ligowych. Po trzecie, wprowadzenie tego systemu byłoby bardzo kosztowne. W norweskiej piłce kibice również mają dużo do powiedzenia, ale nie byli oni aż tak aktywni jak nasi fani w Szwecji. Mogło tam panować taki poczucie, że jego wprowadzenie jest nieuniknione, choć w Szwecji udowadniamy, że tak jednak nie jest. Teraz norwescy kibice narzekają na błędy w systemie, by móc podtrzymać swój opór - mówi nam Noa Bachner, dziennikarz szwedzkiego “Expressen”.
Zarówno w Norwegii, jak i w Szwecji od zawsze dużym zainteresowaniem cieszyła się Premier League. Skandynawowie lubią oglądać angielską piłkę, przez wiele lat próbowali też się na niej wzorować. Od pewnego czasu obserwujemy jednak odejście od tego trendu. Allsvenskan i Eliteserien coraz bardziej oddalają się od Premier League, chcą być “against modern football”. W takie podejście idealnie wpisuje się też więc ich stosunek do systemu VAR.
- Każda sytuacja, kiedy VAR nie działa, to mocny argument dla szwedzkich kibiców, by nie wprowadzać tego systemu w ich ojczyźnie. Tak jest w przypadku Norwegii, ale również Anglii. Nawet jeśli wideoweryfikacja na Wyspach działałaby idealnie, to i tak raczej fani w Szwecji nie zmieniliby swojej opinii. Jeśli bowiem wsłuchać się w głos lokalnych kibiców, to ostatnią rzeczą, której by oni chcieli, to by Allsvenskan stała się tak komercyjnym tworem, jakim jest Premier League - uważa w rozmowie z nami Makoto Asahara, dziennikarz szwedzkiego “Sportbladet”.

Jak w wiosce Galów

W Szwecji zdania wciąż są podzielone. Noa Bachner twierdzi, że większość jego kolegów z branży jest przeciwko wprowadzeniu systemu VAR. Inaczej twierdzą z kolei sędziowie, którym bardzo ułatwiłoby to doszkalanie się w kontekście meczów w europejskich pucharach. Bardzo różne zdania przewijają się wśród samych piłkarzy i trenerów. Wyniki niedawno przeprowadzonej wśród zawodników ankiety wykazały, że jest tam lekka przewaga zwolenników VAR-u. Tyle tylko, że jeszcze w 2022 było zupełnie odwrotnie.
- Szwecja w kwestii VAR-u jest teraz trochę jak wioska Galów z Asteriksa i Obeliksa. Allsvenskan nie chce go wprowadzać, bo chce pozostać pod tym względem czymś wyjątkowym. To już chyba trochę leży w naturze tutejszych fanów - nie zawsze chcą oni podążać śladami trendów z innych krajów. Opinia często zależy jednak od tego, kogo o nią zapytasz. Jest wielu zawodników i trenerów, którzy nie chcą VAR-u. Sędziowie wydają się być za jego wprowadzeniem, ponieważ taki system mógłby pomóc im na boisku. Dodatkowo to byłoby dla nich cenne doświadczenie w kwestii dalszego sędziowania w europejskich pucharach. Sądzę, że w przyszłości w Szwecji VAR ostatecznie zostanie wprowadzony. Jest za dużo stron, które się tego domagają. Pytanie jednak brzmi, kiedy i w jaki sposób do tego dojdzie - uważa Asahara.
Przynajmniej na razie nie ma jednak na to większych szans. Jak dowodzi drugi z naszych szwedzkich rozmówców, w maju zarząd tamtejszego związku piłkarskiego postanowił, że nie będzie dyskutował w ogóle na temat tego systemu podczas jesiennego posiedzenia, podczas którego zapadają najważniejsze decyzje. A to z kolei oznacza, że VAR w Szwecji nie zostanie więc wprowadzony ani w przyszłym, ani też w 2025 roku. Najwcześniej możemy go więc zobaczyć dopiero za trzy lata.

Czas na zawodowstwo

W Szwecji na razie kibice mogą więc odczuwać spokój, a nawet swego rodzaju poczucie wygranej. Tymczasem fani w Norwegii będą dalej spoglądać z podziwem na upór sąsiadów. Choć u nich futbol też należy w głównej mierze do lokalnej społeczności, ta na razie musi zaakceptować przyjęte zmiany. I to mimo, że gdyby istniała taka opcja, to najchętniej posłałaby VAR do diabła.
- Lubię futbol w takiej postaci, w jakiej był kiedyś. W teorii nie jestem więc fanem np. goal-line technology, ale mogę ją zaakceptować. Podobny system mamy przecież też w hokeju na lodzie. Nie mam z tym większego problemu. VAR jednak wymaga od nas dużo większych środków. Potrzebujemy znacznie więcej kamer, a także odpowiedniego szkolenia dla sędziów. Obecnie sędziowanie nie jest ich jedyną pracą, dlatego powinniśmy dążyć do profesjonalizacji tego zawodu. Musimy przejść na zawodowstwo arbitrów - tak jak to funkcjonuje w innych ligach. Jeśli to wszystko ma zacząć funkcjonować, musimy w to włożyć innych pieniędzy. Mam jednak nadzieję, że po prostu pozbędziemy się VAR-u i pozwolimy być piłce takiej jak kiedyś - podsumowuje Stig-Andre Lippert.
Norweski związek zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. We wrześniu przedstawiciele piłkarskich władz zapowiedziały odpowiednie kroki, by usprawnić działanie systemu VAR w rozgrywkach ligowych. Zgodnie z ich planem, na cały proces ma składać się siedem etapów, a jednym z celów jest doprowadzenie do sytuacji, w której maksymalne opóźnienie gry w związku z wideoweryfikacją wyniesie dwie minuty. Nomen omen, to czas jednak pokaże, jak na te zmiany zareagują tamtejsi kibice.

Przeczytaj również