W tym kraju futbol idzie na dno. Brutalny zjazd w rankingu UEFA, kibice wściekli na przekręty

W tym kraju futbol idzie na dno. Brutalny zjazd w rankingu UEFA, kibice wściekli na przekręty
Pedja Milosavljevic / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek PrzyborowskiDzisiaj · 15:28
Jeszcze dwa lata temu Serbia miała zagwarantowane trzy miejsca w fazie grupowej europejskich pucharów, jednak od tego czasu tamtejszy futbol zaliczył spory regres. Trybuny świecą pustkami, a poziom sportowy leży. Kibice mają dość powiązań sportu z polityką i mafią, ale światełka w tunelu na razie nie widać.
W sezonie 2022/23 Serbia znajdowała się na wysokiej, 11. pozycji w rankingu UEFA - wyżej niż Turcja, Czechy czy Szwajcaria. Oznaczało to dwa miejsca w Lidze Mistrzów - jedno z automatu w fazie grupowej, a drugie w III rundzie eliminacji. Do tego kolejny zespół mógł liczyć na grę w rundzie play-off Ligi Europy, a więc serbska Superliga miała wówczas zagwarantowane de facto aż trzy miejsca w fazie grupowej europejskich pucharów. Ten świetny współczynnik wypracowany głównie regularnymi występami Crveny zvezdy szybko został jednak roztrwoniony. Dziś klubowy futbol w Serbii podupada, a winnych należy szukać wśród najważniejszych osób w państwie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Ustawki ponad ranking

Aleksandar Vucić jest prezydentem Serbii od 2017 roku, ale w rzeczywistości pociąga za sznurki znacznie dłużej. Kiedy stanął na czele państwa, z jego prezydenturą wiązano ogromne nadzieje. Początkowo wraz ze swoją Serbską Partią Postępową opowiadał się za integracją europejską i zacieśnieniu współpracy z Unią. Tyle że szybko okazało się, że ma zakusy autorytarne, a od lat dławiąca kraj korupcja tylko przybrała na sile. Sytuacja, w której znalazł się serbski futbol, jest poniekąd tożsama z kondycją samego kraju.
- Serbska Superliga, a w sumie cała piłka klubowa w Serbii została poświęcona interesowi jednego klubu. Rządzący wszystkim w Serbii prezydent Vucić podporządkował ligę pod swoje interesy. Od lat nie ma walki o mistrzostwo, bo Crvena zvezda zdobywa mistrzostwo tak naprawdę przed sezonem. W większości klubów działaczami są osoby ze świata mafijnego i politycznego. Robią różne interesy, zasłaniając się klubem. A poszczególne zespoły są wykorzystywane do mafijnych interesów - opowiada w rozmowie z nami Przemysław Siemieniako, ekspert od serbskiego futbolu, współprowadzący twitterowe konto “Piłkarskie Bałkany”.
Powiązania pomiędzy serbskimi władzami i piłkarską mafią nie są niczym nowym. Ich korzenie sięgają wojny jugosłowiańskiej z lat 90., kiedy to chuligani wspierali rządzącego krajem Slobodana Milosevicia. Wśród nich był Zeljko Raznjatovic (ps. “Arkan”), przywódca kibiców Zvezdy. To z jego inicjatywy powstała Serbska Straż Ochotnicza, znana też jako “Tygrysy Arkana”, która aktywnie uczestniczyła w wojnie. Choć tę paramilitarną organizację oficjalnie rozwiązano po zakończeniu konfliktu, to pozycja piłkarskich mafiozów w serbskiej polityce wcale nie osłabła. Kolejni przywódcy kraju w mniejszym lub większym stopniu byli i są powiązani ze środowiskiem chuligańskim.
- Piłkarską mafię w Serbii nie obchodzi raczej miejsce w rankingu UEFA czy jakość samych rozgrywek. Dla nich najważniejsze są interesy, układziki i przekręty. Nawet na najwyższym poziomie rozgrywkowym co sezon zdarza się aż 8-10 ustawionych meczów. Niektóre z nich wyglądają bardzo podejrzanie. Nie chodzi tu tylko o sprawy bukmacherskie, ale również o układy pomiędzy osobami zarządzającymi klubami. To często od ich relacji zależy to, w jaki sposób będzie wyglądał dany mecz - dodaje nasz rozmówca.

Wyzwiska zamiast dopingu

Serbki futbol jest umoczony w politykę. Drużyny rywalizują nie tylko na boisku - również w gabinetach. Vucić jeszcze kilka lat temu chciał całkowitej prywatyzacji klubów piłkarskich, w tym Zvezdy, ale później totalnie zmienił front. Być może zdał sobie sprawę z roli, jaką we współczesnym świecie może pełnić sport. Jako oddany kibic belgradzkiego zespołu postanowił, że ten zostanie jego propagandową tubą. Ekipa z Marakany od ośmiu lat niepodzielnie rządzi w Superlidze i praktycznie nie ma żadnej konkurencji. I choć wydawać by się mogło, że taki układ powinien pasować jej fanom, nawet oni już nie wytrzymali.
- Kibice Zvezdy mają coraz bardziej dość powiązań między działaczami ich klubu i reżimem prezydenta Vucicia. Poza tym, już przed sezonem wiedzieli, że będą mistrzem. Doskonale zdają sobie sprawę, że ich drużyna i tak wygra kolejny mecz, więc w ten sposób tracone są poniekąd te prawdziwe emocje. Na mecze z takimi klubami jak Partizan, Vojvodina czy Radnicki Kragujevac kibice Zvezdy przychodzą głównie po to, aby powyzywać fanów drużyny przeciwnej - a nie, żeby podziwiać samą sytuację na boisku - zauważa Siemieniako.
W ostatnich dwóch sezonach przewaga Zvezdy nad resztą ligowej stawki była już kolosalna i wyniosła 22 (nad TSC) oraz 18 punktów (nad Partizanem). Brak konkurencji na krajowym podwórku nie przełożył się jednak w żaden pozytywny sposób na wyniki “Czerwono-białych” w pucharach. Od trzech lat nie potrafią awansować do fazy pucharowej żadnych rozgrywek, a w obecnym sezonie w fazie ligowej Ligi Mistrzów zajęli dopiero 29. miejsce.
- Zvezda potrzebuje normalnej walki o mistrzostwo. Zdrowa sportowa rywalizacja pomogłaby w dużej mierze całej lidze. Problemem jest jednak chora mania prezydenta Vucicia, który nie chce dopuścić do takiej sytuacji i to on bezpośrednio niszczy piłkę klubową w Serbii. W ostatnich latach podporządkował wszystko temu, żeby Zvezda grała w Lidze Mistrzów. I ta rzeczywiście w niej występowała, ale wszystkie pozostałe kluby przeżywają trudny okres. Partizan nie jest w stanie rywalizować ze Zvezdą z powodu fatalnej sytuacji organizacyjnej. Duża część jego działaczy po prostu szkodziła i sabotowała klub od środka. Właściwie jedynym promyczkiem nadziei jest TSC Backa Topola, która w obecnym sezonie rywalizowała w Lidze Konferencji - mówi.

Obalenie i reforma

Tyle że TSC to klub, który podobnie jak Zvezda, sukcesy odnosi w dużej mierze właśnie dzięki politycznemu wsparciu - w tym przypadku ze strony węgierskiego rządu (więcej o TSC pisaliśmy TUTAJ). W serbskim futbolu brakuje kapitału prywatnego, który jednak nie zainteresuje się aktywnym udziałem w skorumpowanym systemie. A ten dotyczy nie tylko samej piłki, ale również wielu innych obszarów życia codziennego w Serbii. Korupcja jest zresztą obok braku transparentności jednym z głównych powodów protestów studenckich, które trwają od listopada ubiegłego roku.
- Wielkie protesty przeciwko reżimowi prezydenta Vucicia mają wielki wpływ na praktycznie na każdy aspekt życia na Bałkanach i dotyczy to również serbskiego futbolu. Ludzie byli oburzeni na dyrektora generalnego Crvenej zvezdy, Zvezdana Terzicia, który jawnie stanął po stronie prezydenta. Tyle że on jest właściwie jego prawą ręką w różnych sprawach. To również dlatego tak wielu kibiców nie chodzi na stadion, bo po prostu nie chcą legitymować interesów Terzicia z prezydentem - zauważa Siemieniako.
Na razie trudno szukać szansy na poprawę tego stanu rzeczy. Pozycja Vucicia wciąż jest silna, a w futbolu obsadził najwyższe stanowiska swoimi zaufanymi ludźmi. Jeden z nich, Dragan Dżajić, legendarny skrzydłowy Zvezdy, a przy tym były prezydent tego klubu, w 2023 roku został prezesem serbskiej federacji. Nie przeszkodziły w tym jego zarzuty korupcyjne sprzed dekady. Szkoda, bo wówczas kandydować na stanowisko szefa tamtejszego futbolu chciał Nemanja Vidic. Były gwiazdor Manchesteru United ostatecznie wycofał się jednak z walki o prezesurę, argumentując to brakiem realnych szans na rozbicie istniejącego układu.
- Nadzieją na polepszenie sytuacji piłki klubowej w Serbii jest po prostu obalenie reżimu prezydenta Vucicia. On rządzi krajem w różnych formach już od 2012 roku i pcha się do decydowania o wszystkim. Obalenie jego rządów pomogłoby piłce w Serbii. Ważną kwestią byłoby również zmniejszenie Superligi z 16 do 12 zespołów. Bardzo podwyższyłoby to atrakcyjność i jakość ligi. Ale póki rządzi Vucić, piłkarska mafia, który niszczy tę ligę, ma się w najlepsze - podsumowuje.

Przeczytaj również