W Realu i United go nie chcieli. Wyrzut sumienia gigantów? Już błysnął na wielkiej scenie

W Realu i United go nie chcieli. Wyrzut sumienia gigantów? Już błysnął na wielkiej scenie
SPP / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski16 Apr · 15:30
Jeszcze kilka miesięcy temu jego nazwisko kojarzyło się głównie z legendarnym hiszpańskim śpiewakiem. Ostatnio Alvaro Carreras robi jednak wiele, by już niedługo znaleźć się w czubie wyszukiwań. Real Madryt i Manchester United zaraz mogą słono żałować, że nie dali mu szansy.
Nowa formuła Ligi Mistrzów sprawiła, że jesienią i zimą niektóre talenty miały jeszcze więcej okien wystawowych, w których mogły zaprezentować swój potencjał. Alvaro Carreras z pewnością należy do beneficjentów zmian w strukturze europejskich pucharów. Był jednym z najciekawszych piłkarzy młodego pokolenia, którzy wypłynęli na szerokie wody w obecnym sezonie. Zawodnik Benfiki błyszczał w meczach z największymi, co oczywiście przykuło ich uwagę. Tym większy dziw bierze, że wcześniej jego talent mogli tak łatwo przeoczyć zarówno w Madrycie, jak i w Manchesterze. Na szczęście 22-latka na warsztat wzięła właśnie Benfica, która już wcześniej jednego hiszpańskiego bocznego defensora zdołała oszlifować na prawdziwy diament.
Dalsza część tekstu pod wideo

Sprowadził bez zaufania

Alvaro Carreras pochodzi z Galicji i to tam zaczął swoją przygodę z futbolem. W rodzinnym Racingu Ferrol występował jako napastnik - przez kilka lat w różnych drużynach młodzieżowych tego klubu uzbierał przeszło sto goli. Na lewego obrońcę przekwalifikowany został w Deportivo La Coruna, skąd w 2017 roku wyłowił go Real Madryt. Droga od cantery do pierwszego zespołu “Królewskich” dla wielu jest jednak co najmniej wyboista. Tak też było w przypadku młodego Alvaro, który nie zamierzał wiecznie czekać na bliżej nieokreśloną szansę. Po trzech latach w Madrycie szczęścia postanowił szukać w Anglii, gdzie dołączył do Manchesteru United.
- Alvaro trafił do Anglii w bardzo młodym wieku, a w takiej sytuacji nie zawsze jest łatwo wejść do pierwszej drużyny. Na Old Trafford mieli wtedy Luke’a Shawa, Alexa Tellesa, Diogo Dalota, a nawet obiecującego wychowanka, Brandona Williamsa. Zauważmy, że kiedy już Carreras dostał szansę debiutu w seniorskim futbolu, wszystko potoczyło się dla niego dość szybko. Jeden sezon w Championship z Preston, a później pół sezonu w Granadzie, skąd trafił prosto do Benfiki. A przecież w Lizbonie jego pierwsze miesiące też nie były jakieś bardzo udane. Roger Schmidt, który go sprowadził, potem nie potrafił mu zaufać. Dopiero po zmianie szkoleniowca i przyjściu Bruno Lage Hiszpan mógł wreszcie naprawdę się rozwinąć - opowiada w rozmowie z nami Eduardo Soares da Silva, dziennikarz Renascenca i DAZN Portugal.
Carreras wylądował w Lizbonie zimą ubiegłego roku, ale Schmidt początkowo stawiał na Fredrika Aursnesa, czyli nominalnego pomocnika, lub Morato, który jest stoperem. Hiszpan przez pierwsze miesiące pobytu w Benfice z ławki podrywał się co jakiś czas i zwykle na krótko. Do pierwszego składu wskoczył pod koniec rozgrywek, kiedy Benfica walczyła już tylko o prestiż. I mimo że zaprezentował się solidnie, latem do stolicy Portugalii został sprowadzony Jan-Niklas Beste i to właśnie on, rodak trenera Schmidta, rozpoczął ten sezon w podstawowym składzie. Hiszpan szybko jednak wygrał z nim rywalizację, a po objęciu drużyny przez Bruno Lage wręcz zabetonował lewą flankę i aktualnie jest piłkarzem z największą liczbą minut w całym zespole.
- Carreras z Realu odszedł jeszcze jako młodzieżowiec i nie zdołał w nim zbytnio zaznaczyć swojej obecności. Potem po prostu chciał wyjechać i zdecydował, że dalej będzie się rozwijać w Anglii. Natomiast do Benfiki trafił, bo ta rzeczywiście potrzebowała zawodnika na tę pozycję. Obok Morato i Aursnesa w obwodzie był jeszcze Juan Bernat, ale w Portugalii to już nie był ten sam piłkarz co kiedyś i najlepsze lata miał dawno za sobą. W Lizbonie zdawali sobie sprawę z możliwości Alvaro i jego potencjału sprzedażowego, dlatego na niego postawili - dodaje z kolei Ivan Cordovilla, dziennikarz Diario AS zajmujący się ligami zagranicznymi.

Już był taki jeden

Carreras na Estadio da Luz okazał się naturalnym następcą Alejandro Grimaldo, który przez siedem sezonów dzielnie dowodził lewą stroną defensywy “Orłów”. Zresztą ich historie są pod wieloma względami podobne. Obaj w przeszłości zostali odrzuceni przez wielkie kluby. Carreras nie przebił się w Realu i Manchesterze, a Grimaldo przez kilka lat stanowił o sile rezerw Barcelony, ale też nigdy nie został szansy choćby debiutu w pierwszym zespole. Dopiero w Lizbonie zaczął w pełni pokazywać drzemiący w nim potencjał, co ostatecznie zaowocowało przejściem do Bayeru Leverkusen, z którym w zeszłym sezonie sięgnął po mistrzostwo Niemiec.
- Porównanie Carrerasa do Grimaldo jest pod wieloma względami właściwe. Jego starszy kolega też nie dostał szansy w Barcelonie, ale nie oznacza to, że któryś z nich był jakimś “odrzutem”. Obaj doskonale wiedzieli, że występy w Portugalii mogą być trampoliną do większych lig. Alvaro podobnie jak Alex również jest dobry technicznie i nie jest to taki typowy boczny obrońca, który schodzi głęboko do linii i szuka dośrodkowania. Świetnie radzi sobie z piłką przy nodze, a ta umiejętność dała Benfice sporo dobrych opcji w ataku lewą stroną boiska. Grimaldo miał te liczby lepsze, bo strzelał z daleka i wykonywał również rzuty wolne. Carreras tego na razie nie robi, ale też potrafi pokonać bramkarza rywali i to w bardzo ważnych momentach - zauważa Soares da Silva.
Rzeczywiście, jeśli spojrzymy na liczby, Grimaldo miał je dużo lepsze od Carrerasa, ale to też był proces, który trochę potrwał. Owszem, w swoim ostatnim sezonie w lidze portugalskiej Alex strzelił pięć goli i dołożył 11 asyst, natomiast jego początek pod tym względem też nie był jakiś bardzo imponujący. Zresztą u Alvaro rubryka z bramkami nie świeci pustkami. Zdobył ich trzy. To jego gol w listopadowym spotkaniu z outsiderem, Farense (2:1,) pozwolił Benfice odrobić straty. Hiszpan trafił również w prestiżowym starciu z FC Porto (4:1) oraz w półfinale Pucharu Ligi przeciwko Bradze (3:0). Do tego dołożył jeszcze pięć asyst. I przede wszystkim świetne występy w Lidze Mistrzów - przeciwko Atletico (4:0) czy ostatecznie przegranym spotkaniu z Barceloną (4:5).
- Dla mnie to dwaj zupełnie różni piłkarze. Grimaldo niemal co sezon był czołowym asystentem, świetnie bił rzuty rożne i wolne. Grał bardzo wysoko, za Rogera Schmidta większość akcji przechodziła przez niego. Carreras jest nazywany lokomotywą, cytując klasyka - biega od linii do linii. Przede wszystkim fizycznie jest mocniejszy od zawodnika Leverkusen i dlatego w trudniejszych meczach zdarza mu się pełnić funkcję jednego z trzech stoperów. Z kolei w grze ofensywnej znacznie ustępuje rodakowi. Świetnie się podłącza, ale brakuje celności w podaniach, po prostu nie ma aż tak dobrze ułożonej nogi. Ze świecą więc szukać podobieństw. Obaj lubią grać kombinacyjnie, ale nawet to robią inaczej - Grimaldo stawia na technikę i podanie, a Carreras na szybkość i indywidualne akcje - uważa za to Radek Misiura, pasjonat portugalskiego futbolu i kibic Benfiki.

Ulubieniec vs. polityka

O Grimaldo niektórzy uważają, że nieco zbyt długo zasiedział się w Lizbonie, choć nie przeszkodziło mu to w dalszych sukcesach. W przypadku Carrerasa historia może mieć jednak nieco inny bieg. W teorii Manchester United nadal może naprawić swój błąd, bo zdaniem angielskich i portugalskich mediów posiada klauzulę odkupu Hiszpana za 20 milionów euro. Tyle że na Wyspach twierdzą, że przy obecnej sytuacji finansowej klubu wizja powrotu Carrerasa staje się coraz odleglejsza. A to oznacza, że do gry mogą wkroczyć inni chętni, których nie brakuje. Jego sytuację mają bacznie obserwować inni wielcy - Atletico, Barcelona, Bayern, Juventus czy Real.
- W przypadku Alexa często pojawiało się zainteresowanie, ale długo brakowało konkretów, co dla nas w Portugalii było sporym zaskoczeniem, bo mimo pewnych braków w obronie, to świetny defensor, co udowadniał zarówno w Benfice, jak i teraz w Leverkusen. Rynek zawsze szuka takich piłkarzy. Trudno przewidzieć, co się wydarzy, ale biorąc pod uwagę klauzulę Carrerasa, jest spora szansa, że do takiego transferu dojdzie. W jego przypadku wszystkie duże ligi są realistycznymi opcjami. W Atletico mogą niedługo szukać lewego obrońcy, z kolei sam piłkarz występował też już w Anglii i sprawdził się w Championship, dlatego nie wykluczałbym również tego kierunku - uważa Soares da Silva.
Spośród licznej stawki “adoratorów” tym najaktywniejszym wydaje się póki co Atletico, a właściwie jego kibice, którzy w Internecie dość tłumnie zachęcają wychowanka Realu, by ten przeszedł na ich stronę miasta. Jeśli “Rojiblancos” zdecydują się na ten transfer, Benfica może oczekiwać pokrycia klauzuli odstępnego, wynoszącej 50 milionów euro. Choć jak na bocznego obrońcę to niby spora suma, biorąc pod uwagę współczesną sytuację na rynku transferowym, niektórzy mogą potraktować tę kwotę za niezłą okazję. I nie będą w błędzie.
- Carreras obecnie jest ulubieńcem kibiców. Sam utożsamia się z klubem i udzielił kilku ckliwych wywiadów, ale Benfica jest zarządzana przez ludzi, którzy zrobią wszystko, żeby go sprzedać - taka jest polityka klubu. Wspomniana klauzula w kontrakcie, która daje możliwość jego odkupienia przez United, to istotna kwestia. Profilowo najbardziej pasuje jednak do bandy “Cholo” Simeone. Metropolitano miałoby bzika na punkcie rajdów i stylu gry przyszłego reprezentanta Hiszpanii. Na razie przed Alvaro jednak najbardziej wymagający okres w karierze - Benfica walczy o najważniejsze trofea ze Sportingiem, które powinny rozstrzygnąć się w bezpośrednich starciach - podsumowuje Misiura.

Przeczytaj również