W Polsce był wyśmiewany, teraz jest blisko Ligi Mistrzów. "W dwa tygodnie strzelił tyle, co u nas przez rok"
Jako napastnik Wisły Kraków strzelił cztery gole przez rok. Teraz, już jako gracz Viktorii Pilzno, tyle samo trafień uzbierał przez… dwa tygodnie. Jan Kliment, w Polsce krytykowany i wyszydzany, dość niespodziewanie stał się ostatnio ważnym ogniwem klubu, który jest krok od awansu do Ligi Mistrzów.
Do Wisły przychodził latem 2021 roku. Nic nie zwiastowało jeszcze wówczas katastrofy, która nawiedziła “Białą Gwiazdę” w kolejnych miesiącach. Transfery klubu z Reymonta, przynajmniej na papierze, wyglądały całkiem solidnie. O zakontraktowaniu Klimenta pisaliśmy tak:
- Wisła zakontraktowała 27-letniego napastnika z przeszłością m.in. w Bundeslidze. Na boiskach niemieckiej elity Czech rozegrał 10 spotkań w barwach Stuttgartu. Grał też dla duńskiego Broendby, a ostatnio reprezentował 1. FC Slovacko. Poprzedni sezon słowackiej ligi zakończył z bilansem 10 goli i 5 asyst. Nie jest więc piłkarzem zakurzonym. Pod względem samych liczb ma za sobą najlepszy rok w karierze.
W Krakowie zaliczył zresztą dobry start. W pierwszej kolejce strzelił gola w wygranym meczu z Zagłębiem Lubin, w trzeciej dorzucił asystę z Rakowem, kilka dni później trafił do siatki w Mielcu podczas rywalizacji z tamtejszą Stalą. To były jednak tylko miłe złego początki…
Do końca sezonu Kliment nie strzelił już żadnego gola w Ekstraklasie, a rozegrał 18 kolejnych spotkań. Błysnął jedynie w meczu Pucharu Polski z Widzewem Łódź. Dwa razy trafił wtedy do siatki. I to by było tyle. Przez rok spędził w koszulce “Białej Gwiazdy” ponad 1500 minut na murawie. Bilans - cztery gole, dwie asysty.
Cała Wisła prezentowała się po prostu fatalnie, ale Czech obrywał wyjątkowo często. Albo marnował znakomite sytuacje, albo w ogóle przechodził obok meczu. Nie pomogło mu też przyjście Jerzego Brzęczka, który niemal całkowicie odstawił go od składu. W końcowej fazie sezonu Kliment lądował nawet poza kadrą meczową. Żalił się wtedy czeskim mediom.
- Nie wiem, co się stało. Nowy trener odstawił mnie, gdy przyszedł do klubu. Trudno powiedzieć, dlaczego. On nie jest okrutny, jest ludzki. Na każdym treningu chwali mnie, a potem nie zabiera na mecz. To dziwne - tłumaczył.
Po tragicznym w skutkach sezonie dla Wisły obie strony nie chciały kontynuować już współpracy. 9 czerwca klub poinformował o rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron. Kliment nie musiał natomiast długo czekać na znalezienie nowej pracy. Już dzień później, dość niespodziewanie, podpisał kontrakt z Viktorią Pilzno.
Transfer ze spadkowicza polskiej Ekstraklasy do mistrza Czech? I to po bardzo słabym sezonie pod względem indywidualnym? Nie będziemy ukrywać, byliśmy mocno zaskoczeni. Ale w nowym otoczeniu Kliment dostał kredyt zaufania.
- Przychodzi do nas bardzo doświadczony zawodnik, który łatwo powinien dostosować się do nowego środowiska i być natychmiastowym wzmocnieniem. Od napastnika oczywiście oczekuje się strzelania goli, więc życzę mu, aby zdobył ich jak najwięcej i przyczynił się do sukcesu Viktorii - podkreślał Adolf Szadek, dyrektor sportowy czeskiego klubu.
I choć Kliment w Wiśle też zaliczał niezły początek, co podpowiada, żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca, to start w Viktorii ma wręcz kapitalny.
- pierwszy mecz - gol z HJK Helsinki w el. LM (28 rozegranych minut),
- drugi mecz - gol z Teplicami w lidze (79 rozegranych minut),
- trzeci mecz - bez gola z Sheriffem Tiraspol w el. LM (74 rozegrane minuty),
- czwarty mecz - gol z Pardubicami w lidze (45 rozegranych minut),
- piąty mecz - gol z Sheriffem Tiraspol w el. LM (58 rozegranych minut).
Pięć meczów, cztery gole. Trafienie średnio co 78 minut. I to nie dla byle kogo, bo dla mistrza Czech, który przecież tytuł wywalczył mimo rywalizacji z tak groźnymi przeciwnikami jak Slavia oraz Sparta Praga.
Zamiast więc występować z Wisłą na boiskach pierwszej ligi, Kliment może za moment grać w Lidze Mistrzów. Viktoria jest już w ostatniej rundzie eliminacyjnej i tam zmierzy się w dwumeczu z Karabachem Agdam. Ma więc naprawdę spore szanse, by zameldować się w najbardziej elitarnych rozgrywkach Starego Kontynentu.
Rywalizacja Lewandowski vs Kliment? Brzmi dziwnie, ale dziś to żadne mission impossible.