W Opolu biją Polaków. Uważajcie, bo ochrona wam nie pomoże

Porównywać kilku "kibiców" Odry Opole do zwierząt nie mam zamiaru, gdyż byłby to mezalians dla drugiej z grup. Owi "kibice" działają na instynktach tak pierwotnych, że naukowcy odpowiadający za odtworzenie wilkorów mają pewnie niezłą zagwozdkę - okazało się, że to nie wymarłe 10 tysięcy lat temu czworonogi stanowią grupę najtrudniejszą do przystosowania. Są to "kibice" Odry, którzy wywołali skandal na meczu z Wisłą Kraków.
Nie chcę generalizować. Wiem, że nie wszyscy kibice Odry są rasistami. Grupę tych przykrych indywiduów - na szczęście nieliczną - określam więc mianem "kibiców". To nazwa robocza, bardzo prosta, na lepszą nie miałem czasu, poza tym potrzebne są badania laboratoryjne, aby dokładnie sprawdzić, z jakim gatunkiem ssaka mamy do czynienia. Na ten moment nie wiadomo nawet, czy "kibice" potrafią chodzić i oddychać jednocześnie, kwestia sporna.
Wiadomo natomiast, że ich mózg, czy cokolwiek tam pod kopułą drzemie, wyłącza się, gdy widzi człowieka czarnoskórego. Dochodzi do błędu poznawczego. Neurony wariują, organizm zdolny jest jedynie do wydawania okrzyków rodem z "Tarzana" i machania łapami. Pracują również ślinianki. Dostrzeżono, że "kibice" muszą wydalać wydzielinę regularnie, najpewniej w sytuacjach zagrożenia, co skłania do hipotezy, że mamy do czynienia z gatunkiem zbliżonym lamom lub alpakom.
Panuje również pewna zgoda dotycząca okresu rozpoczęcia bytności "kibiców". Jeśli komuś się wydawało, że to element nowy, to tkwił w błędzie. Sygnałem baner wywieszony przez "kibiców", który głosił: Nowy stadion, stare zasady. Zachowanie "kibiców" pozostaje zatem głęboko zakorzenione w ich systemie poznawczym. Jednocześnie świadczy o śladowych zdolnościach adaptacyjnych, a także zaburzonym procesie ewolucyjnym. Mózg tych istot nie radzi sobie z przyswojeniem, że człowiek może być czarnoskóry. To ich przerasta, wywołuje panikę, agresję. Dotyczy to nie tylko ludności napływowej, ale również czarnoskórych spotkanych we własnym otoczeniu.
Ba! "Kibice" nie radzą sobie, gdy widzą czarnoskórego, którego kiedyś lubili! Przekonał się o tym Lukas Klemenz. Chłopak mający mamę Polkę, urodzony w Niemczech, ale od maleńkości mieszkający w Głogówku. Od Opola kilkadziesiąt kilometrów, obecnie jakaś godzina jazdy. Ten właśnie Klemenz trafił do Odry jako 16-latek i grał tam do 2013 roku. Już wtedy był reprezentantem kraju (Polski, gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości), a z biegiem lat tylko dokładał kolejne występy w sekcjach od U15 do U20. Wydawać by się mogło, że takiego czarnoskórego "kibice" we swej wspaniałomyślności zaakceptują, ale nadzieja okazała się próżna.
Klemenz, odwiedzający w ostatni weekend swój były klub przy okazji spotkania z Wisłą Kraków, został przez "kibiców" opluty, zwyzywany, a jego kolegę uderzono. Oberwała też kolejna czarnoskóra osoba, gdyż "kibice" wybrali się na łowy, przeczesywali trybuny w poszukiwaniu kolejnych elementów, które nie pasują do ich wizji świata, spowodowanej tym, że głowę trzymają tam, gdzie słońce nie dochodzi.
Koniec końców w ciągu jednego meczu poszkodowane zostały przynajmniej trzy osoby. Świetny bilans. Docenić jednak trzeba fakt, że Odra o swoich kibiców bardzo dba. Klub nie wyrwał się ze schematu i, zasłaniając kwestiami bezpieczeństwa, nie zgodził na wpuszczenie fanów Wisły Kraków. Nie daj bóg jeszcze ktoś z "Białej Gwiazdy" by podniósł rękę, a przecież w Opolu prać kibiców Odry mogą tylko jej własni "kibice". Rasizm regionalny to koncepcja bardzo intrygująca, ale, oddać muszę, w Odrze kultywowana od dłuższego czasu.
Portal Weszło.com, który pomógł w nagłośnieniu patologii związanej z "kibicami", przypomniał, że to przecież nie jest pierwszy incydent tego typu. W 2007 roku zawodnikiem tego klubu został Pape Samba Ba. Senegalczyk szybko stał się jednym z najlepszych piłkarzy, ale cóż z tego, skoro biedni "kibice" znowu doznawali przepalenia styków. Już w marcu 2008 roku Samba Ba został napadnięty przez czteroosobową grupę (którą zdołał przegonić), natomiast w listopadzie 2008 pobito go pod budynkiem klubowym. Jednym z napastników był 16-letni wówczas chłopiec, co pokazuje, że na ścieżkę "kibicowską" wkroczyć można bardzo szybko.
- Myślę, że to nie może mieć miejsca i wydarzyło się po raz ostatni. Mam przynajmniej taką nadzieję - mówił wtedy Marek Tracz, opolska legenda. Żadna legenda nie będzie jednak wskazywała, co "kibicom" wolno, a czego nie wolno. Oni kierują się swoimi własnymi instynktami.
Inna sprawa, że w przypadku ostatniej błazenady nikt "kibicom" nie starał się przeszkadzać. Ochroniarz, dobrze widoczny na materiale wideo, spojrzał na całe zajście raz, może dwa, ale uznał, że za te pieniądze mieszać się nie będzie. Odwrócił więc wzrok i nie zareagował, podobnie jak dziesiątki osób otaczających atakowanego mężczyznę.
Uważajcie więc, bo jadąc do Opola istnieje spore ryzyko, że dostaniecie w papę. To, że jesteście Polakami, nie będzie miało dla "kibiców" żadnego znaczenia.