W Legii Warszawa Kosta Runjaic będzie miał mnóstwo pracy. Ten element koniecznie musi poprawić
Legia Warszawa nie pogrzebała definitywnie marzeń Pogoni Szczecin i Kosty Runjaica na tegoroczne mistrzostwo Polski. Jeżeli niemiecki szkoleniowiec po sezonie rzeczywiście przeniesie się do stolicy, przy Łazienkowskiej będzie miał mnóstwo pracy. Na powielanie największego błędu z obecnych rozgrywek, czyli przegrywanie kluczowych spotkań, nie może sobie pozwolić. W innym wypadku szybko może skończyć się jego zwolnieniem.
Gdy równo miesiąc temu Runjaic ogłosił, że po sezonie rozstanie się z "Portowcami", stało się jasne, że drużynę czekają spore zmiany. Niemiec na brak propozycji nie może narzekać. W Szczecinie niejednokrotnie udowodnił, iż zna się na swoim fachu. To, że Pogoń na trzy kolejki przed końcem w ogóle ma szanse na mistrzostwo kraju, to w dużej mierze jego zasługa.
50-latek trafił do stolicy Pomorza Zachodniego ponad cztery lata temu. Wówczas przejmował zespół rozbity, zajmujący ostatnie miejsce w tabeli, pod wodzą Macieja Skorży grający po prostu fatalnie. Fani "Portowców" mogli poważnie obawiać się o to, czy Ekstraklasę w Szczecinie w ogóle uda się utrzymać. Taki stan rzeczy nie trwał długo, a Niemiec szybko poprawił grę drużyny.
W ciągu ostatnich czterech sezonów w Pogoni wiele się zmieniło - pod względem infrastruktury, sportowych celów, klasy grających w zespole piłkarzy. W dużej mierze to zasługa Runjaica. Ale w ostatnich tygodniach Niemiec do beczki z miodem dołożył nie łyżkę, tylko całą chochlę dziegciu.
Trzy pozycje Kucharczyka
Apetyt na mistrzostwo Polski w tym sezonie był w "Dumie Pomorza" duży jak nigdy wcześniej. Otwarcie mówili o tym nie tylko kibice czy dziennikarze, ale i sami zawodnicy. W kluczowych meczach Pogoń zawiodła. Nie po raz pierwszy, jeśli chodzi o kadencję Runjaica w Szczecinie.
W czterech spotkaniach z Rakowem i Lechem "Portowcy" uzyskali łącznie tylko dwa punkty. Przed własną publicznością ponieśli dwie porażki. I o ile w spotkaniu z wicemistrzami Polski Runjaic mógł narzekać na pecha, to "Kolejorz" okazał się przy Twardowskiego o klasę lepszy. Jeśli nie o dwie.
Sporym zarzutem pod adresem Runjaica, szczególnie po starciu z poznaniakami, było zbyt defensywne ustawienie zespołu. Przeciwko Rakowowi Niemiec znów namieszał w składzie. Na boku obrony ustawił Benedikta Zecha, którego stroną wicemistrzowie Polski przeprowadzili obie akcje bramkowe. W środku pola postawił na Wahana Biczachczjana i Macieja Żurawskiego, a na szpicę posłał Michała Kucharczyka.
To, gdzie w trakcie spotkania ustawiany był nominalny skrzydłowy, doskonale pokazuje, że Runjaic w swoim planie nieco się pogubił. "Kuchy" najpierw grał jako "fałszywa dziewiątka", aby po wejściu Zahovicia i Parzyszka przejść na lewą stronę obrony. W samej końcówce, gdy Pogoń atakowała już całym zespołem, kończył mecz w środku pola.
Problem, który się powtarza
Przegrywanie ważnych spotkań przez "Portowców" to problem Runjaica nie tylko z tego sezonu. Gdy w poprzednich rozgrywkach szczecinianie grali wiosną mecz na szczycie z warszawską Legią, już po kwadransie przegrywali 0:3. Rywalizację w Pucharze Polski czy, rzecz jasna tylko w tym sezonie, w europejskich pucharach, szczecinianie też kończyli bardzo szybko.
To największy zarzut pod adresem niemieckiego szkoleniowca. I coś, co jeśli rzeczywiście trafi do Legii (niewykluczone, że oficjalne potwierdzenie zmian w obu klubach nastąpi już na początku kolejnego tygodnia), Runjaic będzie musiał zmienić. Bo w Warszawie na przegrywanie najważniejszych spotkań pozwolić sobie nie można.
Szkoleniowiec na początku stanie przed podobnym zadaniem, jak to w Szczecinie - przebudowania rozbitej drużyny i sprawienia, że ta będzie walczyć o zdecydowanie wyższe cele niż w obecnym sezonie. Różnica będzie taka, że inny wynik niż mistrzostwo Polski, w Legii nikogo nie będzie interesował. A równie ważne, a może nawet ważniejsze, będą poczynania drużyny w europejskich pucharach.
Jeśli Runjaic nie będzie wygrywał kluczowych meczów, w Warszawie nie popracuje zbyt długo. W przeszłości przekonywało się o tym wielu trenerów, choćby Aleksandar Vuković. O takim spokoju i wsparciu, jakie mimo wszystko miał w Szczecinie, będzie mógł raczej co najwyżej pomarzyć. Nie ulega wątpliwości, że Niemiec podjął spore ryzyko. Czas pokaże, komu się ono opłaci. Niedzielny mecz Pogoni z Legią udowodnił, że przy Łazienkowskiej czeka go naprawdę duże wyzwanie.