W Lechu Poznań czekali na błysk jego geniuszu. Teraz jest liderem. Wreszcie dał nadzieję

W Lechu czekali na błysk jego geniuszu. Teraz jest liderem. Wreszcie dał nadzieję
Pawel Jaskolka / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski14 Sep · 08:00
Kiedy trafił do Lecha Poznań jako młodzieżowy reprezentant Portugalii, wszyscy spodziewali się, że przy Bułgarskiej raczej za długo nie pogra. Tymczasem Afonso Sousa właśnie rozpoczął trzeci sezon w Ekstraklasie. I dopiero teraz zaczyna w pełni pokazywać, na co naprawdę go stać.
W momencie transferu Afonso Sousy do Lecha, kibice “Kolejorza” nie mogli uwierzyć, że przychodzi do nich piłkarz o takim CV. Przez Ekstraklasę w ostatnich latach przewinęło się sporo Portugalczyków, ale ten pod względem dokonań bił większość na głowę. 50 występów w różnych juniorskich reprezentacjach narodowych, w tym również w kadrze U-21, do tego triumf w Lidze Młodzieżowej UEFA i ponad 60 meczów w lidze portugalskiej. Na papierze wydawało się, że Lech sprowadził wtedy prawdziwego kozaka.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tyle tylko, że Sousa przez dłuższy czas nie potrafił przy Bułgarskiej zaprezentować pełni swoich umiejętności. Miewał przebłyski, raz na jakiś czas był w stanie oczarować poznańską publiczność, ale nigdy nie było to coś więcej niż pojedyncze epizody. Kibice zaczęli w pewnym momencie kwestionować obecność w kadrze zawodnika, za którego Lech swego czasu zapłacił rekordowe wtedy 1,2 miliona euro, a który nie potrafił błysnąć częściej niż raz na dwa miesiące. Tego lata sporo się jednak zmieniło.

Milczenie Van den Broma

Piłkarze “Kolejorza” do przedsezonowych przygotowań przystąpili w raczej mizernych humorach. Ostatnie miesiące były dla całego klubu dramatycznie słabe, a kadencja trenera Mariusza Rumaka okazała się kompletnym niewypałem. W dodatku przy Bułgarskiej wciąż czkawką odbijała się zupełnie nieudana końcówka współpracy z trenerem Johnem van den Bromem, który najpierw dał Lechowi historyczny sukces w postaci ćwierćfinału Ligi Konferencji, ale potem zupełnie zawalił kolejne eliminacje i rundę jesienną poprzedniego sezonu Ekstraklasy.
- Sousa to generalnie dość specyficzny piłkarz. Kilka miesięcy temu rozmawiałem z Rafałem Janasem, asystentem ówczesnego trenera Lecha, Mariusza Rumaka, powiedział mi, że Sousa przypomina mu trochę Joao Amarala - to znaczy, że jest to typ piłkarza, który potrzebuje odpowiedniego indywidualnego podejścia. Być może wcześniej tego było za mało, choć za kadencji Johna van den Broma był taki okres, kiedy Sousa rzeczywiście wyglądał całkiem nieźle. To była ta runda, kiedy Lech potrafił połączyć grę w lidze z występami w europejskich pucharach - mówi w rozmowie z nami Dawid Cytrowski, komentator i dziennikarz sportowy Radia Poznań.
24-latek za Rumaka prezentował się podobnie jak cała drużyna - fatalnie. Portugalczyk w styczniowym wywiadzie dla Weszło chwalił jednak polskiego trenera. Za to w tym samym tekście gdzieś między wierszami można było wyczytać jego lekką niechęć lub przynajmniej zawód wobec Van den Broma. Mimo że to właśnie za kadencji Holendra Lech ściągnął go do Poznania i to u niego Sousa zanotował pierwsze lepsze występy na polskich boiskach, pomocnik nie do końca mógł się pogodzić z niektórymi zachowaniami trenera. Nie był w stanie zrozumieć “olewania” kwestii taktycznych czy braku rozmów na ten temat sam na sam z ówczesnym szkoleniowcem “Kolejorza”.
- Być może w tym natłoku obowiązków kolejni trenerzy Lecha po prostu zapominali o tym indywidualnym podejściu do Sousy. Są też tacy szkoleniowcy, którzy w ogóle pomijają ten jednak istotny aspekt ich pracy. Przyjście Nielsa Frederiksena trochę otworzyło na nowo drzwi do Sousy. Dużą w tym rolę odgrywa asystent Duńczyka, Sindre Tjelmeland. To Norweg odpowiada za indywidualne kontakty z piłkarzami i Portugalczyk sam podkreśla, jak ważne jest to, że ma możliwość takiej współpracy. W pewnym sensie to buduje jego pewność siebie i w tym należy upatrywać jego dobrej formy na początku nowego sezonu - dodaje Cytrowski.

Inteligentny i techniczny

A forma Portugalczyka w pierwszych spotkaniach nowego sezonu rzeczywiście jest więcej niż obiecująca. Sousa wreszcie zaczął pokazywać to, czego od początku oczekiwano od niego w Poznaniu - inteligencję połączoną z nienaganną taktyką. Widzieliśmy to choćby przy okazji asysty, którą obdarował Mikaela Ishaka w meczu z Lechią Gdańsk (3:1), ale również, gdy wreszcie sam po raz pierwszy od kwietnia ubiegłego roku wpisał się na listę strzelców. Dokonał tego w meczu z Zagłębiem Lubin (1:0), w którym znowu kapitalnie wybiegł na pozycję i zapewnił “Kolejorzowi” trzy punkty.
Przepiękna była też jego akcja dwójkową z Danielem Hakansem tydzień później, która dała Lechowi prowadzenie w spotkaniu z Pogonią Szczecin (2:0).
- Już od początku było widać, że to piłkarz o ogromnych umiejętnościach. Potrafi grać na jeden kontakt, czuje się świetnie w małej grze. Myślę, że wcześniej był chyba trochę stłamszony i oczekiwano od niego czegoś innego. Teraz dostał kierownicę do ręki i często występuje jako “dziesiątka”, podczas gdy za kadencji poprzednich szkoleniowców był często ustawiany bliżej głębi pola, na takiej “ósemce”. Kiedy gra jako ten podwieszony napastnik, może rozgrywać i decydować o tempie akcji. Dzięki temu wygląda zdecydowanie lepiej - uważa Cytrowski.
Przypisanie stałej pozycji na pewno pomogło Sousie w dokładniejszym zrozumieniu pomysłu, który przedstawił mu trener Frederiksen. U Van den Broma 24-latek był rzucany po różnych miejscach na boisku. Czasem również występował jako “dziesiątka”, ale często był ustawiany też bliżej własnej bramki, nawet jako defensywny pomocnik. Zdarzało się, że trafiał na skrzydło. Tymczasem wydaje się, że to klasyczny “playmaker”, który powinien dyrygować ofensywną grą Lecha. Na razie przynosi to efekty - zarówno w postaci wyników całego zespołu, jak i indywidualnych liczb pomocnika.
- Nie oszukujmy się, że jakiekolwiek przemiany w Lechu trzeba analizować z uwzględnieniem formy całego zespołu. “Kolejorz” w ostatnich miesiącach bardzo zawodził. Sousa jest mocno uzależniony od dyspozycji swoich kolegów. Portugalczyk lubi mieć wokół siebie zawodników, z którymi może pograć piłką. Teraz, gdy gracze, którzy wcześniej prezentowali się fatalnie, wyglądają dużo lepiej, pozwala to na większą ekspozycję głównych walorów tego pomocnika. Od kiedy ciekawiej prezentuje się np. Ali Gholizadeh, również Sousa czuje się pewniej na boisku. Wokół niego są piłkarze bardziej uzdolnieni technicznie, którzy w dodatku czują się bardzo dobrze w grze fizycznej - uważa poznański dziennikarz.

Kubeł zimnej wody

Sousa i Gholizadeh pozostają najdroższymi transferami w historii Lecha Poznań. Irańczyk, który przewodzi temu zestawieniu, był latem bliski odejścia, ale ostatecznie pozostał przy Bułgarskiej, co z pewnością ucieszyło jego kolegę z szatni. Nie ulega jednak wątpliwości, że obaj należą do grupy zawodników, na których poznaniacy prędzej czy później będą chcieli jeszcze zarobić. Szczególnie Sousa, który właśnie wchodzi w ten teoretycznie najlepszy wiek dla piłkarza i ma za sobą występy w portugalskich młodzieżówkach, może być już niedługo łakomym kąskiem na rynku transferowym.
- Co do przyszłości Sousy, zalecałbym kubeł zimnej wody. Portugalczyk na razie rozegrał może ze trzy i pół dobrego spotkania w obecnym sezonie, więc jeszcze trudno nawet spekulować na temat potencjalnego transferu z Lecha. Natomiast uważam, że w “Kolejorzu” wszyscy uważają, że to jest zawodnik o sporym potencjale sprzedażowym i po jednym pełnym dobrym sezonie będzie można go spieniężyć. To nie jest przecież gracz, który trafił tu na chwilę przed trzydziestką i chce w Ekstraklasie zarobić ostatnie poważne pieniądze - zauważa Cytrowski.
Afonso pochodzi ze znanego portugalskiego klanu sportowców. Jego dziadek Antonio i ojciec Ricardo również grali w piłkę. Ten pierwszy przez wiele lat reprezentował barwy Porto, sięgnął z nim po Puchar Mistrzów, a z reprezentacją pojechał na EURO 1984. Drugi przewinął się nie tylko przez ligę portugalską, ale także Eredivisie i Bundesligę. Piłkarz Lecha bardzo ich podziwia, ale sam też chciałby chociaż nawiązać do ich dokonań boiskowych. To dlatego od początku był w pełni skoncentrowany na piłce. Jeśli jednak rzeczywiście “Kolejorz” ma stanowić dla niego tylko przystanek do dalszej kariery, musi zachować regularność.
- Sousa na pewno jest zawodnikiem, który w przyszłości mógłby się sprawdzić w lidze z TOP5. Pytanie tylko, czy będzie w stanie na przestrzeni kilku miesięcy utrzymać tę wysoką formę. Tak jak wspominałem, za Van den Broma miewał już przecież przebłyski, a teraz najważniejszą kwestią jest to, by udowodnił w większym wymiarze, że może być ważnym zawodnikiem tej drużyny. Jeśli rozegra dobrą rundę lub lepiej - cały ten sezon, wreszcie będziemy mogli mówić, że wystrzelił, a nie że miewa jakieś pojedyncze epizody - podsumowuje komentator Radia Poznań.

Przeczytaj również