W FC Barcelonie zawiódł, teraz jest liderem rewelacji sezonu. Guardiola szalał na jego punkcie. "Coraz lepszy"

W Barcelonie zawiódł, teraz jest liderem rewelacji sezonu. Guardiola szalał na jego punkcie. "Coraz lepszy"
Alex Carreras/Imago/pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
Miał na Camp Nou powtórzyć historię Gerarda Pique i zostać jego naturalnym następcą. Eric Garcia na razie odbił się od Barcelony, ale teraz jest jednym z liderów rewelacyjnej Girony. Defensor walczy z klubem z Montilivi o mistrzostwo Hiszpanii oraz własną przyszłość - niekoniecznie w stolicy Katalonii.
Jest wychowankiem słynnej La Masii, ale odszedł z niej jeszcze jako młodziutki zawodnik do Manchesteru City. Tam zdołał przekonać do siebie Pepa Guardiolę, który był nim wręcz zachwycony. I choć dostał swoją szansę w ekipie z Etihad Stadium, to gdy przywołał go jego macierzysty klub, postanowił wrócić. W Barcelonie miał autostradę do tego, by stać się z miejsca tym, kim kiedyś był dla niej Gerard Pique. Eric Garcia temu wyzwaniu jednak nie sprostał i latem musiał szukać planu B. Znalazł go w Gironie. Ta wypożyczyła go w ostatnim dniu letniego okienka transferowego. Trafiła w dziesiątkę, bo Garcia szybko stał się jednym z filarów zespołu. Michel dał mu to, czego wcześniej nie potrafili zapewnić mu ani Ronald Koeman, ani Xavi: minuty oraz zaufanie. 22-latek odwdzięcza się natomiast świetną formą i jest jednym z głównych motorów napędowych rewelacji tego sezonu La Ligi. Tym bardziej zastanawia więc to, co wydarzy się z nim po obecnym sezonie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Piętnastu takich samych

Kiedy na początku czerwca 2021 roku Barcelona ogłosiła, że jej wychowanek wraca do niej po okresie spędzonym w Manchesterze City, wszyscy w stolicy Katalonii podchodzili do tego transferu z dużym entuzjazmem. Nie dość, że chodziło tu przecież o piłkarza, którego na każdym kroku wychwalał Pep Guardiola, to jeszcze trafił on na Camp Nou w ramach wolnego transferu po wygaśnięciu kontraktu z “The Citizens”. Taki ruch przy fatalnej sytuacji finansowej “Blaugrany” wydawał się więc strzałem w dziesiątkę. Historia młodego defensora była porównywana do tej, którą swego czasu przeżył Gerard Pique, kiedy powrócił do “Dumy Katalonii” po kilku latach gry w Manchesterze United.
- Barcelona jest pod tym względem specyficzna i sentymenty oraz zależności potrafią wręcz zniekształcać fakty. Transfer Erica Garcii był jednak w pełni uzasadniony. Na początku grał sporo, ale w drugim sezonie z powodu konkurencji w zespole dostawał dużo mniej minut. Formacja defensywna była budowana w oparciu o jednego z najlepszych stoperów świata, czyli Ronalda Araujo, a świetną formę prezentował Andreas Christensen. Do tego Jules Kounde, choć przejął rolę prawego obrońcy, to jednocześnie, mając znacznie wyższe umiejętności od Erica, w razie konieczności zajmował pozycję na środku - mówi w rozmowie z nami Rafał Kowalczyk z “FCBarca.com”, który jest również autorem podcastu “Un Toc de La Rambla”.
Te słowa potwierdzają również liczby. W pierwszym sezonie po powrocie Eric rozegrał w sumie 2808 minut, w drugim - już tylko 1814. Piłkarz, który miał się uczyć od Pique, trafił już na schyłkową formę doświadczonego defensora. Ten zresztą w grudniu 2022 roku zakończył karierę. Choć to Garcia typowany był na jego naturalnego następcę i idealnego partnera do gry z Ronaldem Araujo, po przejęciu zespołu przez Xaviego coraz częściej to inni zawodnicy byli stawiani na boisku obok Urugwajczyka.
- Eric kazał kibicom czekać na regularność, ustabilizowanie formy, złapanie pewności siebie i eksplozję jakości pozwalającą sądzić, że chociaż w niewielkim stopniu powtórzy historię Pique. To się nigdy nie stało, prezentował się raz lepiej, raz gorzej, ale sumarycznie - przeciętnie. Przebłyski potencjału przeplatał z głupimi błędami, które postawiły go w hierarchii poniżej lepszych piłkarzy. Nigdy nie wskoczył na poziom, jakiego od niego oczekiwano - dodaje nasz rozmówca. - Ale pomimo nie do końca udanej przygody z Barceloną, jest świetnym piłkarzem. Bardzo inteligentnym taktycznie, potrafiącym doskonale analizować boiskowe wydarzenia. Wspomniał o tym sam Pep Guardiola, mówiąc, że jest jednym z jego ulubionych piłkarzy i chciałby mieć w kadrze piętnastu takich zawodników. Skrajna opinia, ale w swojej fantazji - potwierdzająca wartość młodego Hiszpania.

Niepisana umowa

Jak każdemu młodemu piłkarzowi, Garcii latem tego roku także zależało przede wszystkim na znalezieniu klubu, w którym będzie mógł liczyć na regularną grę. Sezon rozpoczął jeszcze jako zawodnik “Dumy Katalonii”, ale w trzech pierwszych spotkaniach La Ligi ani razu nie pojawił się w pierwszym składzie. Kiedy Barcelonie na finiszu letniego okienka transferowego udało dopiąć się wypożyczenie Joao Cancelo, było wiadome, że Eric będzie musiał opuścić zespół, by szukać minut. To właśnie wtedy do gry weszła Girona.
- Wypożyczenie Erica Garcii to duża rzecz dla takiego klubu jak Girona. Wciąż mówimy przecież o obrońcy z dużym potencjałem, który niedawno był etatowym reprezentantem Hiszpanii, a pomimo młodego wieku grał na topowym poziomie w Manchesterze City i Barcelonie. Jednocześnie Girona skorzystała po prostu z okazji, jaką była długa kolejka do gry Erica w “Barcie”, która jeszcze tylko się wydłużyła po przyjściu Inigo Martinez - mówi nam Sławek Wełna, prowadzący twitterowe konto “GironaFC_PL”. - Klub doskonale znał samego zawodnika poprzez swoje powiązania z City Football Group. Przyjście Erica było też poniekąd rezultatem wsparcia od Manchesteru City. W kuluarach mówiło się, że "Obywatele" niejako uzależnili od jego wypożyczenia do Girony możliwość transferu czasowego Joao Cancelo do Barcelony.
Garcia dotąd występował w zespołach, które dominowały nad rywalami. Girona, która co prawda również preferuje ofensywną i ryzykowną grę, to jednak inna para kaloszy niż Manchester City czy Barcelona. Dlatego początkowo wcale nie było takie oczywiste, że 22-latek aż tak dobrze odnajdzie się na Montilivi. Stoper pierwsze spotkanie po finalizacji wypożyczenia przesiedział jeszcze na ławce rezerwowych, ale potem, jak już wskoczył do składu, to w pierwszej jedenastce nie wybiegł już tylko raz - pod koniec października w meczu z Celtą, kiedy musiał pauzować ze względu na problemy mięśniowe. Tak gra regularnie i to niemal wszystko od deski do deski.
- W przypadku jego pobytu w Gironie, kluczowe okazało się zaufanie ze strony trenera tego zespołu, czyli Michela. Eric jest przecież piłkarzem, w którego jakość piłkarską nikt nie wątpi. To między innymi z tego powodu odszedł z Barcelony po raz pierwszy jako wówczas bardzo młody zawodnik, bo City coś w nim dostrzegło. W Gironie wreszcie znalazł natomiast trenera, który mu ufa, a dzięki temu ma pewne miejsce w składzie i wszystko układa się pomyślnie. Co więcej, styl gry szkoleniowca z Estadi Montilivi idealnie dopasowuje się do jego charakterystyki - dodaje z kolei Alex Biescas, dziennikarz zajmujący się Gironą w “Diario AS”.

Michel dokonał cudu

Girona jest jak na razie wielką niespodzianką obecnego sezonu La Ligi. Zespół Michela gra nie tylko efektywnie, ale również efektownie. Nie boi się podejmować ryzyka, a to powoduje, że linia defensywna musi się w ten system wkomponować i pomagać w bardzo proaktywnej postawie reszty drużyny. Michel dokonał jednego kluczowego ruchu - znalazł Garcii rolę, który wyeksponowała jego zalety, a przy tym przykryła jego największe wady. Girona może i straciła najwięcej goli spośród drużyn w ligowej czołówce (18), ale to wynika właśnie głównie z tego, że Michel nie koncentruje się na tylko i wyłącznie bronieniu własnej bramki.
- Eric Garcia w Gironie rozwija się w zasadzie z każdym tygodniem, podobnie jak cały zespół. Przede wszystkim potwierdził już swoje największe atuty, a więc wyprowadzenie piłki, udział w rozegraniu, odwagę w grze pomiędzy liniami. W taktyce Girony jest to kluczowe, a obecność Erica oraz Daleya Blinda pozwoliła drużynie wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Jednocześnie można mieć pewne uwagi do aspektów defensywnych. W pierwszych meczach Garcii zdarzały się błędy w ustawieniu, bądź brak zdecydowania w pojedynkach z rywalami. Z czasem jednak zyskał więcej pewności siebie, a także ewidentnie lepiej zgrał się z kolegami - dzięki czemu nieporozumień w defensywie i ustawieniu jest coraz mniej - uważa Wełna.
Garcia jako piłkarz Barcelony często krytykowany był ze względu na swoją powolność oraz brak chłodnej głowy. W pewnym momencie wydawało się, że nie jest on gotowy po prostu mentalnie na grę w tak dużym klubie jak “Barca”. W Gironie na pewno mierzy się z dużo niższą presją niż na Camp Nou. To z kolei sprawia, że może skupić się tylko i wyłącznie na futbolu. Dzięki temu w ciągu zaledwie kilku miesięcy pod okiem Michela rozwinął się bardziej niż wcześniej przez dwa lata w stolicy Katalonii. Jest coraz lepszy.
- Największy progres jest zauważalny pod kątem agresji w odbiorze. Eric coraz częściej wchodzi w pojedynki fizyczne, gra na wyprzedzenie, bezpardonowo. To aspekt, pod względem którego w Barcelonie miał chyba najwięcej problemów. Sprawiał wrażenie bojaźliwego, obawiając się przegrać pojedynek w obronie. W Gironie dostał rolę jednego z liderów defensywy, a wraz z tą odpowiedzialnością dostał zastrzyk pewności siebie. W tym zakresie nadal czeka go trochę pracy, podobnie jeśli chodzi o aspekty typowo fizyczne - siłę, szybkość, zwrotność - tutaj ma jeszcze pewne rezerwy. Czy wystarczy to, aby w przyszłości zostać etatowym obrońcą w takim klubie, jak Barcelona? Na dziś nie da się tego ocenić, ale Eric zdaje się mieć jeszcze pole do rozwoju - zastanawia się nasz rozmówca.

Partner na lata

To właśnie przyszłość Garcii jest teraz jedną z największych niewiadomych w kontekście całej Girony. Michel zbudował stopera mentalnie, rozwinął pod względem piłkarskim, ale może nie mieć aż tak mocnych argumentów, by zatrzymać go na Estadi Montilivi. Z drugiej strony, w ostatnich latach wypożyczenia piłkarzy z Barcelony często były dla tych zawodników swoistym pocałunkiem śmierci czy też odroczonym wyrokiem transferu definitywnego. Na razie nie wiadomo bowiem, jaki i czy w ogóle “Barca” i jej sztab szkoleniowy ma plan wobec 22-latka.
- Wypożyczenia z Barcelony to od dłuższego czasu narzędzie do przesunięcia problemu ze sprzedażą zawodnika o rok. W klubie nie było dla niego miejsca, sam Eric szukał minut, więc decyzja była jasna. Sytuacja jakich mogliśmy obserwować wiele, więc nie będzie dla mnie niczym zaskakującym, jak Eric na Camp Nou nie wróci na dłużej niż kilka treningów w okresie przedsezonowym. Konkurencja na środku obrony pozostanie duża. Araujo nigdzie się nie wybiera. Kounde zapewne wywalczy sobie grę na środku zamiast nielubianej prawej strony. Christensen czeka na swoje okazje, a biorąc pod uwagę kontrakt do 2026 roku, szans do udowodnienia wartości jeszcze będzie mieć dużo. I nie możemy zapominać o Inigo Martinezie, będącym rewelacją tego sezonu - zauważa Kowalczyk.
Kiedyś spekulowano jeszcze, że Garcia w Barcelonie mógłby zostać przetestowany jako… defensywny pomocnik, ale Xavi ostatecznie nigdy nie zdecydował się na taki eksperyment. Sam piłkarz w Gironie czuje się świetnie i dzięki solidnej postawie jest też coraz bliżej powrotu do reprezentacji Hiszpanii, na której zgrupowaniu po raz ostatni był obecny jeszcze za kadencji Luisa Enrique podczas mundialu w Katarze. Kibice “Biało-czerwonych” najchętniej zatrzymaliby go więc na kolejny sezon u siebie. “Barca” musi sobie jednak zdawać sprawę z potencjału, który wciąż drzemie w tym zawodniku.
- Eric nadal może być świetnym partnerem do gry dla Ronalda Araujo. To piłkarze o takich dwóch profilach, które świetnie się uzupełniają - podobnie jak to kiedyś miało miejsce w przypadku Carlesa Puyola i Gerarda Pique. Największym problemem jest konkurencja do gry w pierwszym składzie. Inigo Martinez do momentu kontuzji prezentował się naprawdę nieźle, a i Andreas Christensen pokazał, że może być gwarancją jakości w defensywie. Jules Kounde również wolałby grać w środku. To wszystko może utrudnić powrót Erica Garcii do Barcelony lub nawet go uniemożliwić. Choć biorąc pod uwagę jego wiek i jakość, powinien być piłkarzem “Blaugrany” przez następne kilka lat - podsumowuje Biescas.

Przeczytaj również