W debiucie w Realu dał czadu. Później przebalował karierę. Nie uwierzycie, co dziś robi
Miał piorunujący debiut w Realu Madryt. Minął szybkim zwodem rywala i załadował z 30 metrów bombę. Weszło od poprzeczki. Okazało się, że ten gol to był jego peak kariery. Zaczął imprezować, chlać, olewać treningi, sypiać z kim popadnie, a futbol zepchnął na szary koniec. Zmieniał kluby co pół roku, bo wszędzie go mieli dosyć. A dziś Royston Drenthe jest… lekarzem i youtuberem. Naprawdę.
W Realu jeszcze na początku go pilnowano, ale zaczął sprawiać takie kłopoty, że w końcu postawiono na nim krzyżyk. Nic już z niego nie będzie… Gdy odszedł z Madrytu, to popłynął jeszcze bardziej. Jako "ex-królewskiemu" zawodnikowi do łba mocno strzeliła sodówa.
Ale po kolei.
Odrzucone duże pomarańczowe dziecko
Przełomowy sezon Roystona Drenthe to 2006/07. Miał 19 lat i postawił na niego w Feyenordzie Erwin Koeman. Drenthe występował w jednym zespole z Pierre'em van Hoijdonkiem, Angelosem Charisteasem czy Jonathanem de Guzmanem. Prawdziwą furorę zrobił na mistrzostwach Europy U21. Został tam nagrodzony statuetką MVP całego turnieju. Strzelił co prawda tylko jednego gola, ale robił przewagę w kilku meczach. W półfinale z Anglią pokazał charyzmę. Konkurs jedenastek trwał w nieskończoność, obie reprezentacje oddały po 16 strzałów. Drenthe w pierwszej próbie spudłował, ale walka trwała tak długo, że otrzymał szansę rehabilitacji i uderzył w okienko.
Generalnie zachwycił właśnie na tym juniorskim turnieju. Tak bardzo, że ofertę złożył za niego sam Real Madryt. Holender zagroził nawet, że pójdzie do sądu, jeśli Feyenoord będzie chciał go na siłę zatrzymać. Nie zatrzymał. "Królewscy" zapłacili 14 milionów euro i Drenthe został oficjalnie zaprezentowany 13 sierpnia wspólnie z Wesleyem Sneijderem. Sześć dni później zdobył tę spektakularną bramkę w Superpucharze Hiszpanii z Sevillą.
Szybka lewa noga, niezwykła dynamika, charakterystyczne dredy, kolczyk w uchu. Wizerunek i styl gry idealnie pasował pod wielką gwiazdę futbolu. Dredy stąd, że jego wielkim idolem był Edgar Davids. Problem w tym, że sława zaczęła Roystona gubić. Mówiąc najzwyczajniej, po prostu mu odbiło, a Real Madryt stracił do niego cierpliwość.
Zresztą, w sezonie 2009/10, po którym został pożegnany, już dogorywał… A poza tym, to Real latem 2009 r. ściągnął w jednym okienku: Cristiano Ronaldo, Xabiego Alonso, Karima Benzemę oraz Kakę. Co zatem kogo obchodził pijak, degenerat i imprezowicz, który swoim postępowaniem nie przystawał do tak wielkiego klubu? Manuel Pellegrini postawił na Drenthe krzyżyk. Jest w Internecie filmik, na którym Holender stoi sobie jak gdyby nic z piwkiem w ręku i zapowiada swoje 22. urodziny w madryckim Clubie Buddha (nie ma już tego lokalu), gdzie zresztą uwielbiał chodzić i często zjawiał się tam w przebraniach. Cóż, zapowiedź nie wygląda zbyt... inteligentnie. Wysłannicy Realu Madryt jednak nie byli idiotami. Ale on miał już na to wywalone. Urodziny obchodził w kwietniu, a wtedy nie łapał się nawet ławkę rezerwowych.
Trudne dzieciństwo
31 sierpnia 2010 r. został wypożyczony z Realu do Herculesa Alicante. Pamiętacie taki zespół? Jako beniaminek La Liga sensacyjnie zwyciężył na Camp Nou z Barceloną Pepa Guardioli, a obie bramki zdobył Nelson Heado Valdez. W tamtej ekipie grał też David Trezeguet. Tyle że Hercules błyskawicznie spadł z ligi, bo zaczęło brakować pieniędzy. Wszystko się sypało. Piłkarze nie dostawali wynagrodzeń, a Drenthe rozpoczął strajk i został znienawidzony przez kibiców. Jemu akurat szmalu zostało jeszcze z Realu, ale obserwował chłopaków z Alicante i kręcił głową. Zapraszał ich do domu na kolację. Holender zawsze walił prosto z mostu. Na domu Drenthe w Alicante pojawiło się graffiti: "Drenthe, najemniku, Hercules to nie cyrk" plus drugi napis "Drenthe skur...syn". Jak zareagował na ten napis na domu? O tak:
Dwiema bramkami z Realem Sociedad. Dodatkowo go to tylko napędziło, bo rozegrał wtedy swój najlepszy mecz w Alicante. Takie hasła to było dla niego nic. Gdyby tylko wiedzieli co przeżył w dzieciństwie...
Opowiedział o tym w 2021 roku: - Dorastałem w dzielnicy West Rotterdam i jako dziecko często widywałem narkomanów ćpających na ulicy. Nie znam wszystkich szczegółów morderstwa mojego ojca, ale wiem, że szybko wyraził swoje zdanie i że to okazało się fatalne w skutkach. On nadal jest legendą w mieście. Mam nadzieję, że teraz patrzy na mnie z góry i widzi, że dobrze wykonuję swoją pracę.
Ojciec zginął na ulicy w wieku 27 lat. Royston miał wtedy zaledwie trzy, a jego matka 23 lata. Długo to przed nim ukrywała, nazywając "wypadkiem", a było to morderstwo. Piłkarz musiał żyć w takim towarzystwie, dlatego mimowolnie był członkiem gangów. Na ulicy uczył się robić sztuczki, których potem trochę za często używał i trenerzy musieli go temperować. Nie znał dobrych manier. Dlatego w drużynie B Feyenoordu, podczas podróży do Szwajcarii, tak się fatalnie i "wieśniacko" zachowywał w autokarze, że trener Marcel Bout miał zamiar go po prostu z drużyny wywalić.
Zresztą, nawet gdy przybył już do Realu Madryt, to na dzień dobry złapała go policja za przekroczenie prędkości swoim Bentleyem. Został aresztowany i czekał trzy godziny na przyjazd przedstawiciela "Królewskich". To było jeszcze przed debiutem. Prezes Ramon Calderon ostrzegł go, że teraz go z tego wyciągną, sprzedadzą to jakoś ładnie medialnie, że zapłaci grzywnę, ale w przyszłości ma tak nie robić.
Tak Drenthe opowiadał w dzienniku MARCA:
- Wychodziłem, tak. Nie każdej nocy, jak o mnie mówili. Ale wieloma nocami. Poszliśmy do Buddhy i świetnie się bawiliśmy. Bardzo często musiałem wychodzić w tajemnicy, ponieważ nie był to odpowiedni czas. Nie było łatwo powiedzieć “nie” każdej nocy, ponieważ jako piłkarz Realu Madryt masz wiele możliwości. Madryt to piękne miasto, jest tam wiele restauracji, wiele imprez, piękne dziewczyny. A ty jesteś młodym piłkarzem Realu Madryt. To stawia przed tobą wiele pokus i jeśli nie jesteś całkowicie skupiony...
Ostrzeżenia prezesa nie pomogły.
Odklejony
Po Alicante przyszło wypożyczenie do Evertonu. Pierwsze pół roku miał dobre. Dwie bramki i pięć asyst to całkiem przyzwoity wynik, lecz końcówka to już klapa, kłótnie z Davidem Moyesem i denerwowanie kolegów z drużyny. Holender został wykluczony z ośrodka treningowego Evertonu po serii przewinień dyscyplinarnych. Nie chciał obniżyć pensji, by podpisać umowę na stałe. A poza tym zaczął sobie negocjować z Liverpoolem. Bardzo tego Evertonu żałuje. Prywatnie uważa, że to właśnie tam był w swojej życiowej formie, jednak zaprzepaścił to głupimi decyzjami. Tak mówił o nim bramkarz Tim Howard w podcaście u Bena Fostera:
- Mieliśmy też kilka błędów personalnych w Evertonie i to one wyróżniały się bardziej niż cokolwiek innego. Jeden był okropny, Royston Drenthe. Jesteśmy Evertonem, zakasanymi rękawami, pszczołami, robotnikami. A tu Royston wjeżdża na trening w Rolls-Royce'ach, wchodzi z rozwiązanymi butami, musi biec po obwodzie boiska treningowego, bo zawsze się spóźnia, jego oczy są na wpół otwarte... Chłopie, byłeś niedawno w Realu Madryt, co tu robisz? To dziwne. Wydaje mi się, że nigdy nie słyszał o monitoringu, bo przyszedł na boisko treningowe w środku nocy ze znajomymi i siedzieli sobie w jacuzzi... Można by pomyśleć: trafiłeś do złego klubu, kolego.
Został... raperem
Royston nawalał w prawie każdym klubie. Ani razu nie potrafił regularnie grać przez cały sezon. Wszędzie swędziały go nogi i głowa źle pracowała. Gdy latem 2012 r. wygasł jego kontrakt w Madrycie, przez pół roku nie grał w piłkę, aż w lutym trafił do... Ałaniji Władykaukaz. W Rosji zagrał sześć meczów:
- Ci goście tak bardzo mnie chcieli, że specjalnie dla mnie przyszli do mojego sklepu odzieżowego. Przytyłem już kilka kilogramów i powiedziałam im: "Nie zrobimy tego. Zostawcie mnie”. Ale wracali pięć razy. W końcu powiedziałem im w hotelu Marriott naprzeciwko głównego dworca kolejowego, że to zrobimy. Potem podpisałem z nimi kontrakt.
Strzelił trzy gole w sześciu meczach (tak właściwie to w jednym hat-tricka), ale klub nie uniknął spadku. Potem grał kolejno w: Reading, Sheffield Wednesday, Kayseri Erciyessporze, aż trafił do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale i tam go zwolnili, więc zawiesił karierę w wieku 29 lat. Postanowił zostać… raperem. Nadał sobie pseudonim "Roya2Faces" i wydał kilka singli, wyrzucając w to sporo kasy, ale też odnajdując w tym szczęście i spełnienie. Zapowiedział kawałek "Paranoia" i zachęcał do... subskrybowania, lajkowania, udostępniania. Nie był to pierwszy utwór wydany przez Drenthe, wcześniej "Tak Takie” nagrał ze swoim kumplem U-Niqiem, raperem z Rotterdamu.
- Można łączyć życie piłkarza z życiem człowieka, ale nie widziałem potrzeby, żeby od razu zmieniać styl życia. Teraz zdaję sobie sprawę, że nie postępowałem właściwie, że popełniłem błędy... Nie byłem gotowy, żeby zostać profesjonalistą. Uważałem się za Boga, kochałem kobiety i za dużo imprezowałem, a tego nie da się połączyć z futbolem - powtarzał podobny schemat w wywiadach, których chętnie udzielał, opowiadając o upadku.
W 2020 roku znów zrobiło się o nim głośno. Sąd upadłościowy w Bredzie ogłosił jego niewypłacalność. Poszła w świat oficjalna informacja, że jest bankrutem. On jednak machał na to ręką i tłumaczył księgowym na urlopie. Nie zjawił się nawet na rozprawie. Kilka dni po tej informacji w Polsce media obiegł dość szokujący news, że prowadzi rozmowy z… LKS Victorią Cisek, klubem z okręgówki. Potwierdzali to ludzie z Victorii, ale zaprzeczył sam Drenthe w holenderskich mediach. Wówczas był wolnym agentem, dopiero w rundzie wiosennej podpisał umowę z hiszpańską Murcią.
Na chwilę odżył
Wcześniej jednak, latem 2018 r., po osiemnastu miesiącach przerwy od gry odłożył mikrofon, ponownie założył piłkarskie buty i podpisał kontrakt z drugoligową holenderską Sparty Rotterdam. Nagle stało się coś fenomenalnego. Ni z gruszki, ni z pietruszki okazał się kluczowym zawodnikiem drugoligowego klubu i bohaterem, który zapewnił awans. Drenthe strzelił pięć goli i zaliczył sześć asyst, mimo że grał głównie na lewej obronie, ale nie chciał potem występować w pierwszej lidze holenderskiej, bo futbol na tak wysokim poziomie mu zbrzydł. Być może w tym momencie kariery popełnił błąd? Wolał przejść do trzeciej ligi - zespołu Kozakken Boys. Potem przeniósł się do Hiszpanii.
Sid Lowe z The Guardian pojechał odwiedzić Drenthe do Murcii w 2021 roku, by napisać o nim reportaż. Dziennikarz liczył zapewne na jakieś minuty na boisku w wykonaniu dawnej gwiazdy. Niestety, ale Royston Drenthe odcinał kupony. On, była gwiazda Realu Madryt, nie łapał się do składu i stał w maseczce oparty o metalową blachę z reklamą lokalnego rzeźnika, oglądając spotkanie, które zakończyło się wynikiem 0:0. Lowe nie mógł uwierzyć w taki upadek. Drenthe pierwszy wszedł do szatni, pierwszy się przebrał i pierwszy wyszedł. Jaki to poziom rozgrywkowy? Otóż przed reformą czwarty. 360 drużyn podzielonych na 18 grup regionalnych. Nie łapał się na takim poziomie.
Lekarz, Youtuber, “ekspert”
W dzienniku Marca po powrocie do Hiszpanii mówił: - Mam siedmioro dzieci z czterema różnymi kobietami, a teraz jestem singlem.
W sezonie 2023/24 trochę znów grał w Kozakken Boys. Twierdził, że stracił ponad trzy miliony funtów, zanim zajął się karierą muzyczną. Próbował też przebić się do aktorstwa, występując w telewizyjnym dramacie kryminalnym “Mocro Maffia”. Wydał w 2017 roku autobiografię. Grę w piłkę zakończył ostatecznie jesienią 2023 i został - uwaga - lekarzem. Pracował w Holandii jako niezależny pracownik służby zdrowia. Podjął się pracy z pacjentami na oddziale dla osób z demencją. Uważa, że dzięki temu stał się lepszym człowiekiem.
- Ciocia Helen jest pielęgniarką. Moja mama i ciotka pracują w służbie zdrowia. Kilka lat temu już myślałam: “Dlaczego nie miałbym też zrobić szkoleń i kursów i zobaczyć, co to ze mną stanie?”
Został też Youtuberem, bo dołączył do ekipy Andy'ego van der Meyde. To holenderski “ekspert”, były piłkarski degenerat, enfant terrible holenderskiego futbolu, który lubi trochę podpalić publiczkę. To on napisał w 2013 roku słynnego SMS-a do Drenthe, zanim ten przeszedł do Evertonu, że Liverpool potrafi zmieść z planszy:
- Słyszałem, że jedziesz do Evertonu. Chłopcze, nie rób tego, błagam. Liverpool ma zbyt wiele pokus dla takich jak my. Zanim się obejrzysz, zostaniesz wciągnięty w wir nocnych klubów. Tam płynie Bacardi i można wręcz jeździć na nartach na kokainie. I te kobiety, Royston… Ojej, ojej… Te brytyjskie babki w krótkich spódniczkach…
Andy prowadzi kanał, który subskrybuje ponad 360 tysięcy ludzi. Robi tam wywiady ze sławnymi osobami w aucie - jechali z nim Ruud Gullit, Ronald Koeman, Daley Blind - lecz nie ogranicza się tylko do piłkarzy. Niedawno oglądał na kanale na żywo mecze EURO 2024 razem z Drenthe i je na bieżąco komentował. Zasłynął tym, że obrażał Virgila van Dijka, nazywając go brudnym imbecylem. Cóż, program ma po prostu szokować. Drenthe dołączył do filmowej ekipy. Mnóstwo tych rzeczy wstawiał na Instagrama, czując z tego frajdę. Nie ma z nim nudy. Ciekawe co teraz wymyśli…