Wróg Chelsea numer jeden. W co gra Romelu Lukaku? "To małżeństwo z rozsądku, ale musi przetrwać"

Wróg Chelsea numer jeden. W co gra Romelu Lukaku? "To małżeństwo z rozsądku, ale musi przetrwać"
Mark D Fuller/Pressfocus
Romelu Lukaku mógłby zagrać główną rolę w filmie "Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi". Kocha Inter, ale bez wzajemności. Nie kocha Chelsea (najwyraźniej), ale musi zacisnąć zęby, przeprosić i wziąć się z powrotem do pracy. Innej drogi nie ma.
Bardzo trudno jest znaleźć odpowiedź na zadane w tytule pytanie. Na co liczył Romelu Lukaku udzielając głośnego wywiadu "Sky Italia"? Wywiadu, w którym: przepraszał kibiców Interu za brzydkie odejście latem (w tym jeszcze nie ma nic dziwnego), wyznał swoją dozgonną miłość do klubu (niech będzie, choć jego obecna partnerka - Chelsea - mogła powoli robić się zazdrosna) i zapowiedział, że niedługo z powrotem będzie strzelał gole na San Siro (to już przegięcie).
Dalsza część tekstu pod wideo

Serce nie sługa

Na początek ustalmy pewne fakty. Lukaku we Włoszech był gwiazdą. W 95 meczach dla Interu strzelił 64 gole, do tego dołożył 16 asyst. W sezonie, w którym zespół Antonio Conte zdobył pierwsze od 11 lat mistrzostwo, został wybrany MVP Serie A. Poczuł się na tyle ważny, że zażyczył sobie przedłużenia kontraktu (choć dotychczasowy obowiązywał do 2024 roku) i podwyżki. Nie dostał tego, bo klub popadł w potężne problemy finansowe. Zaakceptował więc ofertę z Chelsea, choć kilka dni wcześniej zapewniał kibiców, że zostaje.
W wywiadzie Lukaku kilkukrotnie podkreślał, że chciał zostać, a zależało mu tylko na przedłużeniu umowy, na co Inter nie chciał się zgodzić. Inaczej to jednak przedstawia Giuseppe Marotta.
- Lukaku został sprzedany za 115 milionów euro, a my pozyskaliśmy Edina Dzeko za darmo. Na boisku nie ma dużej różnicy. Lukaku odszedł, by podwoić swoją pensję. We Włoszech takie liczby nie mają racji bytu - tłumaczył dyrektor Interu w październiku. Wcześniej kilka razy podkreślał, że to Belg nalegał na zaakceptowanie oferty Chelsea.
Wtedy tłumaczył, że od dziecka jest kibicem "The Blues" i nie może odmówić, skoro dostaje od ukochanego klubu trzecią szansę w karierze. A 340 tysięcy funtów "tygodniówki" też było zapewne dość istotnym argumentem. Dziś twierdzi, że tak naprawdę kocha Inter, że chciał spędzić jeszcze kilka lat na San Siro i poczekać na ofertę z "jednego z trzech najlepszych klubów na świecie: Realu, Barcelony albo Bayernu". Można się pogubić.

Takie są fakty

Wróćmy jednak do faktów. Choć dołączył do zespołu Thomasa Tuchela już po okresie przygotowawczym, to początek miał obiecujący. Strzelił gola Arsenalowi, dwa Aston Villi, jednego Zenitowi. Potem się jednak zaciął. Tyle, że to nie do końca była jego wina. Cały zespół wpadł w dołek, a Tuchel miał problemy, by w swojej taktyce odpowiednio wykorzystać potencjał potężnego, ale i dynamicznego napastnika.
- Wróciły demony z poprzedniego sezonu, kiedy kibice nie wiedzieli, jak u Tuchela ma grać napastnik. Zarówno Tammy Abraham, jak i Olivier Giroud byli pomijani w rozegraniu i mieli znikomy udział w grze ofensywnej - wspomina Kuba Karpiński, redaktor naczelny strony "ChelseaPoland.com".
Potem przypałętały się urazy i koronawirus, przez który musiał być w izolacji 10 dni, ominęły go urodziny syna, święta spędził w samotności. Po powrocie znów wyglądał lepiej - strzelał gole w meczach z Aston Villą i Brighton. Wydawało się, że wraz z menedżerem znaleźli na siebie pomysł i zespół w końcu będzie miał więcej pożytku z najdroższego piłkarza w kadrze. I wtedy "Sky Italia" wyemitowało wywiad, zatytułowany "Interze, przepraszam, że będę mówił ci kochanie" (nawiązanie do tytułu popularnego filmu romantycznego).
Fakt: rozmowę nagrano miesiąc wcześniej, świeżo po powrocie Lukaku po kontuzji, gdy czekał na gola od dwóch i pół miesiąca i gdy właśnie dostał od trenera ledwie osiem minut w meczu z Manchesterem United. A akurat bardzo zależało mu, by pokazać się w starciu z klubem, w którym wcześniej zawiódł. Mógł więc czuć się rozczarowany.
Fakt: nikt w Chelsea nie wiedział o tym wywiadzie i nikt go nie autoryzował. Normalnie biura prasowe klubów Premier League muszą wydać zgodę na każdy wywiad ich zawodnika. To była samowolka.
- Nikt się tego nie spodziewał. Nie podoba mi się ten wywiad. Ostatnie, czego potrzebuje klub, to jeszcze więcej szumu poza boiskiem - powiedział Tuchel w piątek, dzień po wyemitowaniu pierwszej części rozmowy.
Fakt: czas do meczu z Liverpoolem (2:2) trener poświęcił na skonsultowanie decyzji o odsunięciu napastnika od składu ze starszyzną, w tym z Cesarem Azpilicuetą, Jorginho, N'Golo Kante i Antonio Ruedigerem.
"The Athletic" dotarło do jednego z piłkarzy, który anonimowo mówi: - Nikt w tej sytuacji nie jest po stronie Lukaku. Nie możemy uwierzyć, że to zrobił.

Głupota na wielu poziomach

Kibice też, rzecz jasna, popierają menedżera, który pół roku temu poprowadził ich do triumfu w Lidze Mistrzów.
- Mecz z Liverpoolem doskonale to zobrazował. Piłkarze zagrali dla trenera, zostawili na boisku serce i płuca, niektórzy grając z niedoleczonymi urazami przepłacili to kontuzją tak jak Trevoh Chalobah. Atmosfera na trybunach była gorąca. Pisze się o największej wrzawie na Stamford Bridge od dłuższego czasu, a my przed telewizorami słyszeliśmy jak stadion ryknął po golu Christiana Pulisica na 2:2 - mówi nam Karpiński.
Gdzie był wtedy Lukaku? Tuchel w przypływie pomeczowej szczerości wyznał, że nie wie, ale na pewno nie było go na krzesełkach za ławką rezerwowych, przeznaczonych dla zawodników, którzy nie zmieścili się w kadrze meczowej. I to też jest fakt.
- Osobiście jestem zszokowany, bo Romelu wyglądał mi na charyzmatycznego, dość inteligentnego i zaangażowanego społecznie człowieka, a ten wywiad to była głupota wielu poziomach - przyznaje Karpiński. - Trudno znaleźć logikę w westchnięciach w stronę, gdzie za bardzo za tobą nie tęsknią, podczas, gdy musisz coś udowodnić tym, którzy są blisko ciebie - dodaje.

Inter nie, Tottenham też nie

Lukaku jest w sytuacji lose-lose. Kibice Interu postawili na nim krzyżyk, wywiad tego nie zmienił.
- Mistrz Włoch i lider Serie A pod wodzą Simone Inzaghiego radzi sobie za dobrze, by w ogóle zajmować się piłkarzem, na którego i tak go nie stać. Co prawda dyrektor sportowy Piero Ausilio wyznał, że może wypożyczą go z powrotem, ale rzucił to w formie żartu. Jego powrót do Interu to sfera fantasy - nie ma wątpliwości "The Athletic".
Tak naprawdę trudno znaleźć klub, który dziś mógłby sobie pozwolić na niezwykle kosztownego Belga. Na pewno nie jest to Barcelona, a Real i Bayern będą wolały powalczyć o młodszego Erlinga Haalanda. W "La Gazzetta dello Sport" pojawił się pomysł Tottenhamu, gdzie Lukaku mógłby znów pracować z Conte, ale, zdaniem Karpińskiego, to nie wchodzi w grę.
- Chelsea nie sprzeda napastnika ligowemu rywalowi, a już na pewno nie Tottenhamowi. Daniel Levy przez lata grał na nosie Romanowi Abramowiczowi za każdym razem, gdy ten interesował się którąś z jego gwiazd, czy to Luką Modriciem, czy Harrym Kane'em. Nawet nie otwierano negocjacji. Nie widzę powodu dla którego w przeciwną stronę miałoby być inaczej. Szczególnie teraz, gdy Tottenham pod wodzą Conte może urosnąć i znów zagrozić układowi najlepszej czwórki Premier League - tłumaczy.

Nie ma co się obrażać

Pozostaje więc posypać głowę popiołem, zakasać rękawy i pokazać, za co pobiera się pensję. Lukaku musi dogadać się z Chelsea albo na dłużej zasiądzie na ławce. Potwierdza to Fabrizio Romano i potwierdza sam Tuchel, który przed poniedziałkową rozmową wychowawczą z piłkarzem zapewnił, że "zawsze jest droga powrotna".
- Lukaku zrobił ogromną głupotę, ale ten mariaż może przetrwać, czy obie strony tego chcą, czy nie. Brudy są jeszcze do wyprania - począwszy od rozmowy z trenerem, poprzez wytłumaczenie się kolegom, aż do powrotu do wyjściowej jedenastki i ponownego zgrania się z ludźmi, którzy mają pełne prawo poczuć się urażeni jego publicznymi deklaracjami - ocenia Karpiński i przypomina, że w grudniu ofensywna gra Chelsea z Lukaku na szpicy wyglądała już dużo bardziej obiecująco.
To jest przecież nadal wybitny napastnik. Nawet jeśli w potężnym ciele kryje się czasem rozkapryszony dzieciak.

Przeczytaj również