W Barcelonie rodzi się nowa gwiazda. Oczarował Xaviego, spektakularny występ w Clasico. Oto przyszłość klubu
Młody hiszpański pomocnik, który ocieka talentem i przebija się do pierwszej drużyny FC Barcelony. W minionych latach taki opis pasował jedynie do Pedriego i Gaviego. W stolicy Katalonii rodzi się jednak nowa gwiazda. Fermin Lopez już oczarował świat hiszpańskiej piłki.
Barcelona i Real Madryt nigdy nie grają meczów towarzyskich. Carlo Ancelotti podkreślił to przed ostatnim sparingiem, czego dowód widzieliśmy na boisku. 29 lipca w USA obie drużyny grały z wielką intensywnością, dynamiką, a momentami nawet niepotrzebną agresją. Kwestia prestiżu sprawiła, że zespoły przystąpiły do tego starcia w najmocniejszych możliwych zestawieniach. Pewnie nikt nie spodziewał się, że tylu jakościowych zawodników zostanie przyćmionych przez nieopierzonego 20-latka, dla którego był to dopiero drugi występ w barwach “Blaugrany”. Fermin Lopez pojawił się na murawie w drugiej połowie, zmieniając Pedriego. Już sam ten gest ze strony Xaviego pokazał, jak mocno ufa on w umiejętności blondwłosego pomocnika. Ten odwdzięczył się w najlepszy możliwy sposób. Strzelił gola, zanotował asystę i zrobił sobie wieczór, którego nie zapomni do końca życia.
Skąd on się wziął?
Fermin Lopez może być uznany za wychowanka Barcelony, chociaż do słynnej La Masii zawitał dopiero w wieku 13 lat. Od pierwszych kroków jego talent był oczywisty dla wszystkich obserwatorów. Jako 8-latek trafił do Recreativo Huelva, najlepszej drużyny w swojej prowincji. Już po roku czekał go jeszcze większy awans w strukturach hiszpańskiej piłki. Przyjęła go akademia Betisu, która słynie z kształtowania naprawdę solidnych piłkarzy. W juniorach “Verdiblancos” Fermin zapoznał się z Pablo Gavirą, który od niedawna znany jest całemu światu jako Gavi. Poza przyjaźnią łączyła ich też umiejętność gry na najwyższym poziomie. W efekcie obaj zostali zauważeni przez skautów Barcelony.
Lopez początkowo imponował w katalońskiej szkółce. Potrafił strzelać po kilkadziesiąt goli na sezon w ekipie Infantil A. Problem pojawił się, kiedy pomocnik miał awansować na wyższe szczeble klubowej hierarchii juniorów. Swego czas David Bravo z portalu “Barcauniversal.com” opisał, że Fermin miał trudności z zamianą gry w 7-osobowych drużynach na tradycyjną wersję futbolu z 11 rywalami. Dzieciak z El Campillo zbyt mocno odstawał od rówieśników swoimi warunkami fizycznymi. Na mniejszych boiskach wszelkie braki nadrabiał brylantową techniką i umiejętnościami dryblingu. W pełnowymiarowej grze już nie miał tak łatwo. Miał przebłyski, ale istniały spore obawy o jego dalszą karierę.
Przed startem poprzedniego sezonu Fermin nie zdołał zyskać zaufania Rafaela Marqueza, trenera rezerw Barcelony. Włodarze klubu podjęli decyzję o tymczasowym oddaniu pomocnika do trzecioligowego Linares. W przypadku większości młodych perełek pójście na wypożyczenie jest równoznaczne z końcem kariery na Camp Nou. Bardzo rzadko zdarza się, aby piłkarz przez krótki okres błysnął w innej drużynie, po czym wrócił i rzucił stolicę Katalonii na kolana. Lopez jest jednak wyjątkiem od tej reguły. W minionych rozgrywkach 20-latek zaprezentował szeroki wachlarz potencjału. W 40 rozegranych spotkaniach dla Linares zanotował 12 bramek i cztery asysty. Licząc jedynie trafienia z otwartej gry, był czwartym najlepszym strzelcem na swoim poziomie rozgrywkowym. Poza wkładem ofensywnym wyróżniał się również chęcią do brudnej roboty. Przez cały sezon brał udział w 144 akcjach defensywnych. Był jednocześnie od noszenia i grania na fortepianie.
- Bardzo doceniam wypożyczenie do Linares. Ludzie tam byli niezwykle pomocni, podobało mi się tam. Ale moim celem od początku była gra w Barcelonie - powiedział Fermin cytowany przez dziennik "AS".
Zaimponował Xaviemu
Po powrocie do Barcelony Fermin od razu został zaproszony na treningi pierwszej drużyny. Katalońskie media szybko zaczęły donosić, że Xavi jest absolutnie oczarowany nowym piłkarzem. Już na początku lipca dziennik “Mundo Deportivo” pisał, że 20-latek imponuje na niemal każdych zajęciach. Dodatkowym sygnałem świadczącym o jego jakości były wypowiedzi kolegów z drużyny. W ostatnich tygodniach z pierwszą ekipą “Barcy” trenowało wielu młokosów, ale tylko Lopez zrobił taką furorę.
- Zawodnik, którego bardzo lubię, to Fermin Lopez. Nigdy nie miałem okazji grać z nim w meczu, ale widzę, że ma ogromną energię i przede wszystkim jakość - przyznał Pedri cytowany przez portal "Relevo". - Przez siedem lat grałem z Ferminem w akademii. Jego talent i jakość są niesamowite - wtórował Alejandro Balde.
Fermin oczywiście znalazł się na liście powołanych na przedsezonowe tournee po Stanach Zjednoczonych. Jego debiut w seniorach miał jednak gorzki smak. Pojawił on się na murawie w przegranym 3:5 starciu z Arsenalem. Przeciwko rozpędzonym “Kanonierom” właściwie żaden z podopiecznych Xaviego nie pokazał się z choćby solidnej strony. Z perspektywy czasu można podejrzewać, że Katalończycy magazynowali nieco siły na prestiżowe El Clasico. Sam Fermin mógł być zadowolony z samej możliwości gry przeciwko Realowi Madryt. Warto przypomnieć, że dostał on ponad 20 minut, a choćby Franck Kessie, mistrz Włoch i Hiszpanii, całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych. Czas pokazał, że nieopierzony młodzian może być znacznie przydatniejszym elementem zespołu.
20-latek został niekwestionowanym bohaterem towarzyskiego Klasyku. Lewą nogą zdobył efektowną bramkę, a prawą posłał fantastyczną asystę do Ferrana Torresa. Naturalnie, można uznać, że to jedynie sparing, który o niczym nie świadczy. Trzeba jednak podkreślić, że Fermin wyróżnił się na tle rywali z absolutnie najwyższej półki. Przy pierwszym trafieniu piłkę stracił Toni Kroos, a strzału nie obronił Thibaut Courtois. Przed zanotowaniem asysty Lopez wygrał pojedynek z Aurelienem Tchouamenim. Topowe nazwiska nie dały rady piłkarzowi, który dwa miesiące wcześniej grał w trzeciej lidze. Takie rzeczy nie zdarzają się codziennie.
- Niektórzy zawodnicy nie chcą opuścić Barcelony. Fermin Lopez zrobił to, odszedł do Linares, żeby się rozwinąć i wrócił, aby walczyć o skład. Zrobił to - podsumował Toni Juanmarti, kataloński dziennikarz.
Przyszłość
- Mój gol? Zobaczyłem piłkę, zobaczyłem cel i uderzyłem najlepiej jak potrafiłem. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem pomóc drużynie. Od dziecka jestem kibicem Barcelony. Xavi i koledzy już mi pogratulowali, to dla mnie wyjątkowy moment - mówił Fermin po występie w Klasyku.
- Kiedy zobaczyłem, że mój syn, mój blondyn, wchodzi na boisko, już się wzruszyłem. A potem jeszcze strzelił takiego gola. Wszyscy sąsiedzi i ich dzieci wyskoczyli z radości na ulicę, żeby to świętować. On żyje marzeniem. Po meczu powtarzał tylko: "Nie mogę w to uwierzyć". Ale podkreśla też, że to dopiero początek - stwierdził Fermin Lopez Senior w rozmowie z dziennikiem "Sport".
- Fermin to dobry zawodnik. Znałem go, kiedy był młodszy. Od tego czasu bardzo się rozwinął. Wspaniale zagrał z Realem i mam nadzieję, że utrzyma ten poziom - dodał Ronald Araujo.
Ze słów i zachowania piłkarzy Barcelony można wywnioskować, że same treningi wystarczyły, aby dostrzegli gigantyczny potencjał Fermina. Pozostała jedynie kwestia tego, czy zdoła on zaprezentować talent w warunkach meczowych. El Clasico było dowodem na to, że presja nie pęta Hiszpanowi nóg. Pokazał, że jest gotowy, aby zagościć w ekipie Xaviego na dłużej niż okres przygotowawczy.
- Zawsze powtarzałem, że ten, kto dobrze trenuje, może nam bardzo pomóc w trakcie meczów. Fermin to pokazał, notując bramkę i asystę. Widać u niego charakter i talent, ale też pozytywną pewność siebie. Dziś zrobił różnicę na boisku - chwali go Xavi.
Fermin prawdopodobnie pozostanie w dynamice pierwszej drużyny mistrzów Hiszpanii i będzie luksusową opcją z ławki, ponieważ trudno jeszcze wyobrazić sobie, aby miał wygryźć ze składu Pedriego, Gaviego czy Ilkaya Guendogana. Na pewno może on za to pomóc klubowi dokonać ważnej oszczędności. Od kilku tygodni media informowały, że Xavi naciska na sprowadzenie ofensywnego pomocnika. Przy obecnym rynku pozyskanie jakościowego gracza niemal zawsze wiąże się z wydatkiem rzędu kilkudziesięciu milionów euro. Okazuje się jednak, że trener “Barcy” ma gotowe rozwiązanie pod nosem.
Przykład Fermina pokazuje, że Katalończycy powinni jeszcze mocniej postawić na adeptów własnej akademii. W ostatnich latach przebili się już Ansu Fati, Gavi czy Balde, ale ten zaciąg wcale nie musi dobiec końca. Klub zmagający się z problemami finansowymi powinien patrzeć przede wszystkim we własne gniazdo. Na rynku zawsze znajdzie się jakiś zawodnik. Ale nie zawsze będzie on lepszy od perspektywicznego wychowanka, który czeka na szansę. Fermin ją dostał i wykorzystał.