W 40 minut EURO rozkochał w sobie wszystkich. Mourinho go odpalił i może żałować

W 40 minut EURO rozkochał w sobie wszystkich. Mourinho go odpalił i może żałować
Pro Shots Photo Agency / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan Piekutowski20 Jun · 07:00
Wygląda, jakby wyrwali go ze złotego pokolenia włoskich obrońców, a Jose Mourinho kompletnie pomylił się w jego ocenie. W 40 minut zdołał skupić na sobie uwagę znaczniej części piłkarskiego świata. Riccardo Calafiori może być wybitny, ale przed nim mnóstwo pracy.
Luciano Spalletti nie bał się odsunięcia starej gwardii. Po kompromitacji w eliminacjach do Mistrzostw Świata Włochy potrzebowały wstrząsu i go dostały. W reprezentacji nie ma już Ciro Immobile, Giorgio Chielliniego, Leonardo Bonucciego, Marco Verrattiego, z ławki nie wejdzie Andrea Belotti. Do głosu doszła nowa generacja, a jej najbardziej wyrazistym przedstawicielem jest Riccardo Calafiori. Najmłodszy z wyjściowej jedenastki, która ograła Albanię 2:1 (2:1) na rozpoczęcie EURO 2024.
Dalsza część tekstu pod wideo
22-latek skupił na sobie uwagę jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Postura, długie włosy, wzrost, wszystko przywodziło na myśli ikony futbolu z Półwyspu Apenińskiego. Najważniejsze jednak, że za zawodnikiem Bolonii stoją konkretne umiejętności. Bez nich byłby tylko chwilową zajawką, ale zachwyty nad nim zdecydowanie nie są dziełem przypadku.

Odkrycie odkrycia

Chociaż przed wynikami Bolonii trudno było uciec, to sam zespół nie skupiał aż tak dużego zainteresowania. Serie A cieszy się mniejszą popularnością widzów niż La Liga, nie wspominając już o Premier League. Rywalizację w telewizorach przegrywają AC Milan czy Juventus, więc nic dziwnego, że nawet znakomicie grający zespół Thiago Motty nie został odkryty przez zatrważającą liczbę kibiców. Sporo osób traktowało go powierzchownie. Doceniano wyniki i awans do Ligi Mistrzów, ale jednak w blasku reflektorów przeznaczonych dla największych sensacji kąpał się przede wszystkim Bayer Leverkusen.
Tym samym z radarów nieco uciekł sam Riccardo Calafiori. Jest w końcu środkowym obrońcą, a graczom defensywnym zawsze nieco trudniej przebić się do masowej świadomości. W gruncie rzeczy viralową popularność reprezentant Włoch zyskał dopiero dzięki swojej dziewczynie, która przez kamerami DAZN rzuciła się w jego objęcia i zaklepała teren w sposób o jakim kluby zainteresowane stoperem mogą tylko pomarzyć. Nagranie odbiło się szerokim echem w mediach społecznościowych, tylko jego oryginalną wersję widziało przeszło 1,5 mln osób na Twitterze. Na następny miesiąc szum dookoła 22-latka stał się znacznie mniejszy. Niesłusznie.
- Jedną z zalet Thiago jest umiejętność natychmiastowego rozpoznania jakości zawodnika i sprawienia, aby grał na właściwej pozycji. Calafiori wie, jak dobrze grać zarówno na środku, jak i boku obrony, a w drużynie do lat 21 grał także na środku pomocy. Oczywiste jest, że w tym roku dojrzał razem z Thiago, ale umiejętności już miał - ocenił agent Motty w rozmowie z portalem MilanNews.
W istocie jedną z największych zalet młodego Włocha stała się jego umiejętność w podłączaniu się do akcji ofensywnych. W całym sezonie 2023/24 strzelił dwa gole i zanotował pięć asyst. Pierwszą bramkę zdobył po świetnym odnalezieniu się w polu karnym rywali, drugą zaś zawdzięcza aktywnemu udziałowi w ataku Bolonii. Calafiori zwyczajnie znalazł się na pozycji napastnika, a następnie bez trudu wykorzystał podanie od Santiago Castro. W kwestii asyst również jest bardzo ciekawie, bo zaledwie jedna to efekt stałego fragmentu, pozostałe cztery wzięły się z otwartej gry. W całej Serie A nie było stoperów z większą liczbą ostatnich podań, a i bocznych obrońców (lub wahadłowych) znalazło się tylko czterech.
Nic więc dziwnego, że wychowanek Romy notuje ponad 50 celnych podań na mecz. Z piłką przy nodze czuje się kapitalnie, naturalnie. Nie oznacza to jednak, że jest przedstawicielem wyłącznie nowej szkoły defensywy. Jest w nim sporo starego stylu. W lidze wykręcił 1,7 przechwytu na mecz, to trzeci najlepszy wynik. Włoch znajduje się też w czołówce statystyki odzyskanych piłek.
Poda, odbierze, czasami sfauluje. Piłka go nie parzy, kontaktu z rywalem się nie boi. W teorii wszystko, czego potrzebuje klasowy defensor. Ale nie zawsze było tak różowo.

Transferowy zawrót głowy

Aby zostać odkryciem w Bolonii, Riccardo Calafiori musiał nie przebić się w Romie. A konkretniej - zostać odpalonym przez Jose Mourinho. Portugalczyk kompletnie nie cenił młodego zawodnika, nie wierzył w jego talent. Uwagi dotyczące braku odpowiednich umiejętności kierował zresztą szerzej. Jak zauważył portal The Athletic, doświadczony szkoleniowiec miał takie zdanie o całej generacji włoskich piłkarzy.
Tym samym stopera bez większego żalu oddano do FC Basel. Szwajcarzy zapłacili niespełna trzy miliony euro. Ten nietypowy kierunek pomógł piłkarzowi. Gdy tylko był zdrowy - grał w pierwszym składzie. Okrzepł, nabrał doświadczenia i skusiła się na niego Bolonia. Kokosów nie trzeba było wykładać, wystarczyły zaledwie cztery miliony. Teraz "I Rossoblu" już wiedzą, że zrobili genialny interes.
22-latek znajduje się na radarze najbogatszych klubów Europy. Spekuluje się o Tottenhamie, Liverpoolu, ale najbardziej konkretne wydaje się zainteresowanie ze strony Juventusu. Nicolo Schira przekazał, że Włoch dał już "Starej Damie" słowo, doszedł do porozumienia w sprawie umowy ważnej przez pięć lat. Pytanie jednak, czy turyńczycy będą w stanie spełnić wymagania Bolonii.
Ten sam dziennikarz zdradził, że klub z prowincji Emilia-Romania oczekuje aż 40 milionów euro. W interesie ubitym z FC Basel znalazł się bowiem haczyk, Szwajcarzy mają rzekomo klauzulę odstępnego na niebotycznym poziomie 50%. Tym samym należy spodziewać się, że wspomniana kwota pójdzie jeszcze w górę, bo przecież EURO 2024 stanowi kapitalne okno wystawowe, a zarazem pretekst do dyktowania nowym żądań.

Garda z pokory

Pierwszy występ Riccardo Calafioriego na mistrzostwach Europy wywołał, jako się rzekło, powszechny zachwyt. Elegancja w grze, swoboda ruchów. Wygrał najwięcej pojedynków w swojej reprezentacji, miał najwięcej przechwytów, nie bał się rozgrywania, wychodził wysoko na połowę Albańczyków. Po 40 minutach bito mu pokłony. W teorii wszystko perfetto. Ale tylko w teorii.
Już podczas rewelacyjnego sezonu w Bolonii 22-latek nie ustrzegał się poważnych pomyłek. Sprokurował dwa rzuty karne, a do tego doprowadził do trzech sytuacji strzeleckich rywali. Z Albanią mógł zaś zawalić urzędującym mistrzom mecz.
W samej końcówce ekipa z Bałkanów posłała wysokie podanie w pole karne Włochów. Piłka leciała i leciała, ale Calafiori nie zdołał się dobrze ustawić. Przegrał walkę o pozycję, a Rey Manaj miał komfortową pozycję do oddania strzału. Faworytów w tej sytuacji uratował nie młody defensor, ale Gianluigi Donnarumma.
To tylko jeden z dowodów na to, że na wychwalanie pod niebiosa jeszcze przyjdzie czas. Teraz trzeba skupić się na trzymaniu gardy z pokory. Zdecydowanie jest w czym rzeźbić.

Przeczytaj również