"Pajac i prowokator"? Wielki mit o reprezentacji Brazylii

"Pajac i prowokator"? Wielki mit o reprezentacji Brazylii
Christopher Trim / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski02 Jul · 14:00
Reprezentacja Brazylii w ciągu półtora roku miała trzech trenerów, a o jej grze mówi się, że z dawnej magii został już tylko kolor koszulek. Copa America w Stanach Zjednoczonych to dla nich restart i próba wymyślenia się na nowo. Nie ma Neymara, Thiago Silvy i Casemiro, ale na szczęście jest Vinicius Junior, który meczem z Paragwajem (4:1) pokazał, że potrafi rozkręcić zabawę. Hitowe starcie z Kolumbią pokaże, czy 23-latek dorósł do bycia liderem.
Ciągle jadą na starym micie. Żadna kadra na świecie nie generuje takiego zainteresowania, o czym świadczą cztery wyprzedane sparingi w 2024 roku. Brazylijczycy chwalą się, że wypełnili m.in. Wembley i Santiago Bernabeu, a ich grę oglądało w sumie 300 tysięcy osób. Co z tego, że na dziewięć ostatnich wielkich turniejów wygrali tylko Copa America w 2019 roku, skoro dalej mają łatkę najbardziej uwodzicielskiej kadry świata. Gdy kilka dni temu ograli Paragwaj na Allegiant Stadium w Las Vegas, w ich szatni pojawił się sam Zico. Zaraz potem dołączył do niego Neymar, ściskając Viniciusa, który tego wieczora mocno podbił stawkę i zagrał all in.
Dalsza część tekstu pod wideo

Środek chaosu

Często zarzuca się Viniemu, że w Brazylii nie jest tym samym graczem, którego znamy z Realu Madryt. Copa America zaczynał z dorobkiem trzech reprezentacyjnych goli w 30 meczach, a media mocno eksponowały fakt, że Neymar w jego wieku miał tych bramek aż 42. Na ostatnim mundialu Vini show dał tylko w spotkaniu z Koreą Południową (4:1), gdy strzelił gola i zaliczył asystę. Zaraz potem “Canarinhos” zderzyli się z chorwacką ścianą, a Vinicius zszedł w 64. minucie, zwalniając miejsce dla Rodrygo. To było zamknięcie sześcioletniego cyklu Titego, o którym mówiono, że przywiózł do Kataru najlepszą drużynę świata. Półtora roku później Brazylia dalej nie może złapać pionu. Zajmuje szóste miejsce w grupie eliminacyjnej do mundialu 2026 oraz próbuje odmłodzić skład zawodnikami takimii jak Savio i Endrick.
Brazylia dopiero teraz ma stabilizację w postaci Dorivala Juniora, który przejął kadrę na początku stycznia i który zamknął etap łudzenia się, że do Kraju Kawy przyleci Carlo Ancelotti. Był nawet moment, gdy federacja ogłosiła Włocha, co świadczy tylko o kompromitacji prezydenta Ednaldo Rodriguesa. “Canarinhos” zmarnowali rok, powierzając kadrę najpierw Ramonowi Menezesowi, a potem Fernando Dinizowi. Zespół w tym czasie zaliczył regres. Co więcej, Dorival Junior zaraz po mundialu w Katarze był wolnym trenerem, więc już wtedy można było powierzyć mu kierownicę.

Budowa od początku

Brazylijczycy mówią o nim “Dorivardola”, doceniając wygraną w Copa Libertadores z Flamengo w 2022 roku i w Copa do Brasil z Sao Paulo rok później. Facet pracował w 12 z 20 klubach ligi brazylijskiej. Do kadry wnosi doświadczenie i spokojne usposobienie, które przy tak dużym natężeniu ego i talentu może okazać się zbawienne. Żadna ekipa na Copa America nie ma tak młodej kadry, gdybyśmy wzięli pod uwagę średnią liczbę występów na jednego piłkarza. Przeciętny “brasileiro” rozegrał jedynie 17 spotkań w kadrze - dla porównania Argentyńczyk w kadrze Lionela Scaloniego ma tych meczów o 31 więcej. Dorival od marca powołuje chociażby 30-letniego Wendella z Porto, który ma raptem cztery spotkania w kadrze i gra w ostatnio w podstawowym składzie. Na nową gwiazdę wyrasta 20-letni Savio. Chłopak zagrał dopiero piąty mecz w reprezentacji, ale dziewięć goli i dziesięc asyst w barwach Girony każą nie spuszczać go z oka.
To jest inny zespół niż na mundialu w Katarze. Na Copa America nie ma m.in. kontuzjowanych Edersona i Richarlisona. W domu turniej ogląda Gabriel Jesus. Na lidera wyrósł Lucas Paqueta, na którym nadal ciążą zarzuty udziału w zakładach bukmacherskich. Pomocnik West Hamu miał celowo dostawać żółte kartki w Premier League, na czym dorabiali się tzw. “kumaci”. Jeśli wina zostanie udowodniona, 26-latek może dostać dożywotni zakaz gry w piłkę, a to oznacza, że spotkania na turnieju w Stanach Zjednoczonych mogą być jego ostatnimi w karierze. “Canarinhos” ciągle nie mogą odnaleźć rytmu w środku pola, gdzie Bruno Guimaraes i Joao Gomes grają poniżej oczekiwań. Ten ostatni dopiero w marcu zadebiutował w reprezentacji, co znowu pokazuje, na jak wczesnym etapie budowy jego ekipa Dorivala.

Pajac i prowokator

Brazylia w pierwszym meczu na Copa America nie potrafiła strzelić gola słabiutkiej Kostaryce. Jej bramkarz Patrick Sequeira, zastępujący emerytowanego Keylora Navasa, na co dzień gra w trzeciej lidze hiszpańskiej. Praktycznie nie ma doświadczenia w meczach międzynarodowych, a mimo to zatrzymał Viniciusa i resztę.
To był zespół bez mapy. Fatalnie wyglądały skrzydła, co spowodowało, że w następnym spotkaniu na ławce usiadł Raphinha. Jego następca Savio wnosi lepszy drybling i młodzieńczą fantazję. Vinicius przeciwko Paragwajowi też zagrał jakby chciał zamknąć usta krytykom i zrobił to w sposób fenomenalny. Dopiero teraz strzelił swoje pierwsze dwa gole na Copa America. W ogóle to był jego najlepszy występ w kanarkowej koszulce od czasu debiutu w 2019 roku.
Z każdym kolejnym spotkaniem będzie wracać temat Złotej Piłki, bo Vini jako triumfator Ligi Mistrzów jest naturalnym kandydatem i pewnie jednym z faworytów obok Jude’a Bellinghama i Toniego Kroosa. Cały czas trwa też polemika na temat jego charakteru, o którym Pintinho, były brazylijski piłkarz, w radiu Marca mówi: “Ma w sobie coś z pajaca i prowokatora”. Zarzucił mu też, że przeciwko Kostaryce wchodził w drybling z trzema piłkarzami zamiast podnieść głowę i podać do czekających na piłkę kolegów. Temperaturę podniósł również ostatnio Arturo Vidal, który na łamach Globo stwierdził, ż Vini nie znajduje się nawet w dziesiątce najlepszych graczy świata.

Murawy jak trampolina

Akurat rzucił to dwa dni przed spotkaniem z Paragwajem, gdzie piłkarz Realu Madryt co chwilę włączał turbo i grał tak, jakby kręcił piłkarską reklamówkę. Zwolennicy Viniciusa często bronią jego meczów w reprezentacji, mówiąc, że zespoły w Ameryce Południowej ustawiają się przeciwko Brazylii bardzo głęboko. Skrzydłowi często nie mają miejsca, by nabrać rozpędu. Vinicius w kadrze strzela średnio co 595 minut, ale tym razem nie trzymał się tylko bocznych stref. Był absolutnie wszędzie, pokazując, że gdy ma swój dzień, może prowadzić Brazylię do rzeczy wielkich.
Po meczu oczywiście narzekał, że sędziowie na Copa America nie chronią graczy i że murawy wyglądają tak jakby ktoś położył je dzień przed meczem, co nie jest dalekie od prawdy. Większość stadionów w Stanach to obiekty przygotowane do NFL. Boiska są zresztą krótsze o pięć metrów i węższe o cztery. Brazylia może szukać w tym wymówek, ale prawda jest taka, że ten zespół stać na więcej niż tylko jedna dobra połowa przeciwko Paragwajowi.
Prawdziwym testem ekipy Dorivala będzie ostatni mecz grupowy z Kolumbią (noc z wtorku na środę o 3.00 rano, transmisja w Viaplay). Brazylijczycy zagrają przeciwko drużynie, która nie przegrała od dwóch lat i która znajduje się na etapie budowy, o jakim “Canarinhos” mogą tylko pomarzyć. Brak zwycięstwa oznaczać będzie ćwierćfinał z Urugwajem, a zespół Marcelo Bielsy urasta do faworyta całej imprezy. Innymi słowy: Urugwajczycy drużyną, której lepiej nie wchodzić w drogę.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również