Vini i Bellingham muszą poczekać. Złota Piłka należy się komuś innemu. "To był jego rok"
To był jego rok, jego sezon i jego turniej. We wszystkich rozgrywkach prezentował równą, wysoką formę i nie ma innego piłkarza, który zasługiwałby na Złotą Piłkę bardziej niż Rodri.
Głosujący w plebiscycie Złotej Piłki będą musieli mocno wytężyć umysły, aby zdecydować, który gracz otrzyma pierwszą, upragnioną nagrodę po zakończeniu ery Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Liga Mistrzów w pewnym momencie stała się punktem odniesienia w kontekście wyboru najlepszego gracza roku. Triumf Realu Madryt sprawił, że w oczywisty sposób Jude Bellingham oraz Vinicius Junior stali się najpoważniejszymi kandydatami.
Anglik odcisnał piętno na mistrzostwach Europy, pomógł swojej drużynie, ale ostatecznie Wyspiarze wylecieli z Niemiec z pustymi rękami. Brazylijczyk kompletnie zawiódł w Copa America, samemu wykluczając się z ćwierćfinałowego pojedynku. Ktoś dodający dwa do dwóch mógłby wskazać Daniego Carvajala, wszak w ostatnim sezonie osiągnął najwięcej: mistrzostwo Hiszpanii, Superpuchar Hiszpanii, Ligę Mistrzów i wreszcie mistrzostwo Europy. Wątpliwe jednak, by głosujący chcieli widzieć laureata Złotej Piłki tak niemedialnego i jeszcze grającego na mało sexy pozycji bocznego obrońcy.
Tu otwiera się furtka dla innego naturalnego kandydata. Jest nim podpora Manchesteru City oraz filar mistrzów Europy. Rodri zbiera uznanie i poklask, gdziekolwiek się nie znajdzie i w jakichkolwiek barwach występuje. Reprezentuje najczystszą formę piłkarza. Nie potrzebuje “pijarowej” pomocy, dobrej prasy, ciągnięcia za uszy przez swoich trenerów. Broni się tym, co pokazuje na boisku. Klasą i liczbami. W ostatnich 81 spotkaniach, w których uczestniczył, przegrał tylko jeden. Trofea indywidualne? Najbardziej wartościowy zawodnik Klubowych Mistrzostw Świata, Ligi Narodów i ostatniego EURO. Człowiek instytucja.
Piękny umysł
Wysoki i powolny. Czasem nawet wydaje się ciapowaty. Przynajmniej w porównaniu do swoich kolegów ze środku pola, czy to w Manchesterze City, czy reprezentacji Hiszpanii. Pomocnik starej szkoły. Nie tylko dlatego, że jako jeden z nielicznych wkłada koszulkę do spodenek, nie tylko przez to, że przez dłuższy czas użytkował używanego Opla Corsę, a z innych sportów uprawiał ping-ponga.
W grze, która coraz częściej opiera się na doskoku do rywala, intuicyjnych zachowaniach w ciasnych przestrzeniach, on kapitalnie odczytuje zamiary rywali. Minimum fałszywych kroków, maksimum zaangażowania. Atut numer jeden? Końskie zdrowie. Co mecz pokonuje tuzin kilometrów, najwięcej pośród piłkarzy na EURO 2024. Ale jest coś jeszcze. Piękny umysł.
Przeciwnicy roją się wokół niego od lat, więc może nie powinno być zaskoczenia, że widzi rzeczy w zwolnionym tempie. Zawsze zdaje się dokładnie rozumieć, co ma się wydarzyć i w ułamku sekundy wybiera właściwa drogę, aby jego drużyna wyszłaz przewagą.
W jednym z wywiadów mówił, że gdy był dzieckiem, bardziej interesowało go, jak działa futbol, nie dążył do czerpania z piłki przyjemności. Kopanie dla sztuki to nie jego styl. On chciał poznać swoją dyscyplinę od podszewki. - Podczas oglądania meczów, a widziałem ich tysiące, zdołałem zaobserwować, kiedy piłkarz myśli. Zrozumiałem, że gdy nauczę się poprawnie myśleć, będę miał przewagę - powiedział hiszpańskiemu dziennikowi El Pais.
Luis de la Fuente nazwał go swoim małym, idealnym komputerem. - Zarządza wszystkim: emocjami, momentami i to w mistrzowski sposób. Dokonuje właściwych wyborów, a co bardzo rzadkie na tej pozycji, potrafi jeszcze generować szanse bramkowe - stwierdził przed startem turnieju.
Długa droga do doskonałości
Był niezastąpiony w każdym meczu, ale paradoksalnie najbardziej drużyna go potrzebowała w starciu, który łatwo wygrała . 4:1 z Gruzją w 1/8 finału. Wtedy bowiem “La Furia Roja” przegrywała i po raz pierwszy w turnieju wyglądała na zdenerwowaną. Rodri wziął to na siebie. Nacisnął reset. Najpierw wyrównał rezultat, strzelając gola tuż przed przerwą. A potem poprowadził grę w drugiej połowie, można powiedzieć, że wyreżyserował to zwycięstwo od pierwszej do ostatniej klatki filmu. Spotkanie, które podsumowało nowego, jeszcze lepszego i nadal ewoluującego Rodriego. Będąc najlepszym defensywnym pomocnikiem na świecie, dodał do swojego arsenału broń ostateczną: umiejętność strzelania ważnych goli.
Przebył bardzo długą drogę do miejsca, gdzie znajduje się dzisiaj. Przed przyjściem do Manchesteru, odgrywał zupełnie inne role u Marcelino w Villarrealu i u Diego Simeone w Atletico. Guardiola chciał z niego zrobić poprawioną wersję ulubionego pomocnika. Busquetsa 2.0. Udało się. Już wcześniej był środkowym pomocnikiem, który robił wszystko, czego można oczekiwać od kogoś w jego roli,. Ale dodając ciągły pęd do przodu i zagrożenie, jakie przynosi pod bramką rywala, przeniósł swoją grę na jeszcze inny poziom i z pewnością nie ma nikogo w światowym futbolu, kto mógłby mu dorównać na tej pozycji.
Czas na nową erę
Rodri bardzo dobrze wie, jak działa futbol na boisku, ale też rozumie, co dzieje się wokół. Na przykład, gdy zbliżają się wyniki najważniejszego z piłkarskich plebiscytów. W zeszłym roku, zdobywając wszystko, co leżało w zasięgu jego rąk (i nóg), powinien być naturalnym kandydatem do zgarnięcia Złotej Piłki. Zajął dopiero piąte miejsce, uznając wyższość Leo Messiego, Erlinga Haalanda, Kyliana Mbappe i Kevina De Bruyne. Uznając - dosłownie.
- Być w pierwszej piątce w otoczeniu takich graczy... to już jest godne pochwały - mówił w dzienniku AS. - Najbardziej dumny byłem z reprezentowania mojego kraju w gronie 30 finalistów. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie więcej Hiszpanów, co oznaczałoby, że wszystko robimy dobrze - stwierdził, jednocześnie wysyłając w świat proroctwo. Tak, Hiszpanów będzie więcej i na pewno będą wyżej.
Hiszpanii ten indywidualny triumf należał się już wcześniej. Czasem trudno zrozumieć brak statuetki dla Andresa Iniesty w 2010 roku po rozegraniu doskonałego sezonu i po golu w finale mundialu lub dwa lata później, gdzie został wybrany najlepszym graczem mistrzostw Europy w Ukrainie i Polsce.
Do nagrody aspirowali jeszcze Xavi oraz Busquets, tworzący, prawdopodobnie, najlepszą linię pomocy w historii piłki nożnej. Ze względu na duopol Messi-Ronaldo, lista pominiętych jest większa, na czele z Wesleyem Sneijderem i Robertem Lewandowskim. Nową erę wypadałoby otworzyć mocnym sygnałem: wszystkie pozycje traktujemy tak samo.
Złotą Piłkę prawie zawsze biorą najlepsi strzelcy i generalnie zawodnicy ofensywni. W całej historii laureatem tylko raz był bramkarz (Lew Jaszyn w 1963 roku) i kilka razy obrońcy (ostatni raz Fabio Cannavaro w 2006 roku). Być może choć raz wiedza o piłce zwycięży nad emocjami i zobaczymy, jak Rodri wychodzi na scenę, odbiera trofeum i wygłasza mowę. Jeśli istnieje sprawiedliwość, tak właśnie się stanie. Futbol by na tym bardzo skorzystał.