Upadek Paula Pogby. Szokujący zjazd i bliski koniec kariery. "Nie chcę już tych pieniędzy"
Wielki futbol zna przypadki, gdy zawodnicy oskarżeni o doping odzyskiwali dobre imię i wracali na scenę, ale przypadek Paula Pogby jest tak beznadziejny, że już teraz możemy nazwać go piłkarzem z archiwów Youtube’a. Tylko tam nie trapią go kontuzje i ciągle sączy się magia. Wystarczy jedno kliknięcie, by wrócić do rzeczywistości i zobaczyć jeden z najsmutniejszych upadków ostatnich lat.
Znaleźć go można w willi na wzgórzach Turynu - tej samej, w której kiedyś mieszkał Cristiano Ronaldo. Jest tam kryty basen, siłownia i wielki płot, za którym łatwo schować się przed światem. Pogba już nawet na Instagramie nie daje znaków życia. Jego wizerunek został zniszczony w probówce antydopingowej i jeśli śledztwo nie przyniesie cudu, to czeka go kara nawet czterech lat bez piłki. Na nic zdało się powtórzenie badań w Rzymie. W tym momencie obserwujemy wrak człowieka, który od półtora roku krąży bez mapy. Wiosną skończy 31 lat i właśnie oswaja się z myślą, że nowych lądów w piłce już nie podbije.
Spirala nieszczęść
Niedawno przyłapano go na Piazza San Carlo w dniu derbów z Torino. Nie udało mu się wtopić w tłum za pomocą pancernego jeepa i ciemnych okularów. Był zawstydzony, gdy młody chłopiec poprosił go o selfie. Kiedy po chwili ruszyli następni, uciekł wraz z ochroniarzem, wiedząc, że to nie jest dobry czas, by szczerzyć zęby, gdy w głowie pada deszcz. Pogba, odkąd latem 2022 roku wrócił do Juventusu, rozegrał w sumie 273 minuty. Nie strzelił gola i nie zaliczył asysty, choć w swoim ostatnim spotkaniu, z Empoli, miałby trafienie, gdyby nie spalony Dusana Vlahovicia. Zaraz potem zszedł z boiska, kulejąc, choć w tamtym momencie najgorsze wieści były dopiero przed nim.
Nie ma drugiego piłkarza na świecie, który w ostatnich latach zgromadziłby wokół siebie tak dużo ciemnych epizodów. Pogba to ten, który rozsypuje się średnio raz na pół roku i który nigdy nie zaznaje spokoju, bo zawsze obok piłki absorbuje go coś obok. Pozytywny wynik kontroli antydopingowej opublikowany 12 września to tylko kolejny klocek w tej układance. Zbiegło się to akurat z wywiadem Francuza dla “Al Jazeery”, w którym zdanie “Nie chcę już mieć tych pieniędzy. Chcę mieć normalne życie” przeszło dość niezauważone. Widać w tej rozmowie człowieka nie bojącego się mówić o depresji, gościa brutalnie przeczołganego przez życie, który po uprowadzeniu przez kumpli z dzieciństwa wiosną 2022 roku nigdy już nie był taki sam.
Zły wirus
Trzeba chwilę pogrzebać, żeby przypomnieć sobie jego ostatni naprawdę dobry mecz. Pewnie musiała to być kadencja Ole Gunnara Solskajera - cztery asysty w meczu z Leeds w sierpniu 2021 roku. Pogba był wtedy świeżo po mistrzostwach Europy, gdzie drużyna tańczyła w jego rytmie. Francuzi pisali o podaniach odlanych z brązu, które należy wstawić do Luwru. Bo taki był styl grania Pogbossa - mecze z Niemcami, Portugalią i Szwajcarią nawet u samego Zidane’a wywoływały słowa: “Jakbym widział siebie!”. Świat pokochał Pogbe, bo był piłkarzem, który wyskakiwał z szablonu, był unikalny na boisku i poza nim, a poza tym miał w sobie coś z kreskówki. Szkoda, że nie dało się tej beztroski przełożyć na regularność. Siedem lat temu był Pogba był najdroższym piłkarzem świata. Jak na te pieniądze, za mało dał wielkich momentów, które futbol 24/7 w wydaniu globalnym potrzebuje produkować w ilościach większych niż kiedykolwiek.
Jego nieszczęście było to, że trafił do Manchesteru United w momencie, gdy klub miotał się od ściany do ściany, a kwota transferowa wymagała na nim, by sam dźwignął go z gleby. Nie on pierwszy i ostatni stał się ofiarą maszynki do mięsa, która przemieliła talenty, bo to samo spotkało Alexisa Sancheza, Anthony’ego Martiala i Jadona Sancho. Żaden z trenerów nie potrafił znaleźć dla niego odpowiedniej roli, a Jose Mourinho mówił wprost, że to wirus, który zatruwa szatnię. Najlepszy Pogba to ten z czasów Antonio Conte oraz Maxa Allegrego, w pełni łączący swój potencjał atletyczny i techniczny. Nie miał wtedy kontuzji i był długo przed tym jak złe znajomości zaczęły oplatać jego życie prywatne.
Ludzie w kapturach
Upadek Francuza pokazuje jak ważne jest zbudowaniu muru w postaci zaufanych ludzi i odizolowanie się od pijawek. Pogba doświadczył przecież kradzieży karty kredytowej przez jednego z przyjaciół, mówiąc potem, że ten incydent skruszył jego wiarę w ludzi. Po drodze przeżył splądrowanie domu i telefon od niani, która ukryła się z dziećmi w zamkniętym pokoju. W tym samym roku zmarł jego agent i przyjaciel Mino Raiola, a brat Matthias urządził medialny szantaż. Już wcześniej zresztą w ośrodku treningowym Juventusu pojawiali się dziwni ludzie w kapturach, przypominając Pogbie, że nawet zmiana klubu nie sprawi, że nagle poczuje się bezpiecznie. Afera z namawianiem ludzi na szemrane kryptowaluty i zdjęcia na nartach w trakcie kontuzji nie pomogły mu w budowaniu pozytywnego wizerunku.
Pogba stracił ostatni mundial w Katarze i zaprzepaścił okres w Juventusie, gdy mógł z powrotem wejść na szczyt i być twarzą ligi jak Victor Osimhen, Rafael Leao albo Lautaro Martinez. Kibice liczyli na piękny sequel, a dostali smutny remake. Kruche kostki i rozdarte łąkotki stały się męczącym refrenem, a Pogba zamiast słuchać lekarzy “Juve” często podejmował decyzje na przekór, tak jakby dalej nie potrafił ufać. W tym momencie jest zawieszony przez klub i pobiera pensję minimalną, wynoszącą około dwa tysięcy euro miesięcznie, czyli tyle, ile wcześniej dostawał za dwie godziny stania i oddychania. Juventus może rozwiązać kontrakt, który w tym momencie ważny jest do 2026 roku, choć wciąż wszyscy czekają na koniec śledztwa i finalną karę dla zawodnika.
Tunel nadziei
W tym momencie trzeba liczyć się z końcem kariery Paul Pogby, jeśli ten dostanie maksymalny wyrok. Biorąc pod uwagę jego nadwyrężoną psychikę i tendencje do kontuzji, nie ma szans, by w wieku 34 albo 35 lat jeszcze raz spróbował pokazać światu, że ten się pomylił. Francuz liczy na to, że zostanie oczyszczony podobnie jak niedawno Jose Palomino z Atalanty Bergamo, którego broniła firma prawnicza zaprzyjaźniona z Juventusem. Ponad dekadę temu wolność wygrał też Francesco Acerbi, niedawno przecież finalista Ligi Mistrzów. To pokazuje, że nie ma sensu pewnych spraw przesądzać z góry. Pogba nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, choć pewne fakty są niezaprzeczalne: nawet przy najlepszych wiatrach ta gwiazda nigdy już nie rozbłyśnie i nie wróci do poziomu sprzed lat. Pogba pozostanie piłkarzem z Youtube’a, dobrym na jesienne wieczory, zamrożonym w klipach jak tańczy z piłką z uśmiechem na ustach, za którym tęskni świat.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.