Ukraiński dziennikarz o sankcjach sportowych wobec Rosji. "To pieprzenie! UEFA się boi" [NASZ WYWIAD]
- Wszyscy wiemy, że to są nasze ziemie. Wypowiedzi rosyjskiego rządu są odbierane przez nas jednoznacznie - kompletna bzdura, nonsens. Nie mamy dokąd uciec i nie uciekniemy. Ten kraj jest gotowy na walkę do ostatniej kropli krwi. Wierzę, że w przyszłości podręczniki od historii jasno przedstawią Władimira Putina. Pokażą, jakim był nieudolnym dyktatorem. W piekle nawet Lenin nie zaprosiłby go do wspólnego stołu - mówi nam Wołodymyr Harets, ukraiński dziennikarz i wicenaczelny "Tribuna.ua".
Z Wołodymyrem Haretsem udało nam się porozumieć w środowy wieczór. Liczyliśmy na to, że do czwartkowego poranka nic się nie zmieni. Niestety, wojna ukraińsko-rosyjska weszła w kolejną fazę. Syreny alarmowe rozbrzmiały już w setkach miast naszego wschodniego sąsiada, a - jak informują lokalne media - śmierć poniosło już wielu żołnierzy.
Wywiad z jednym z najbardziej cenionych dziennikarzy przedstawiamy wam jednak w całości. Między innymi po to, by zobaczyć, jak płynna i dramatyczna sytuacja dzieje się tuż za naszymi plecami. Rozmowę przeczytacie go poniżej.
JAN PIEKUTOWSKI: Dlaczego na Ukrainie dalej nie wprowadzono stanu wojennego? Doszło w końcu do przejęcia dwóch republik.
WOŁODYMYR HARETS: Kiedy rozmawiamy trwa zebranie Rady Najwyższej i nie można wykluczyć, że właśnie są podejmowane decyzje o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w całym kraju. Odbywa się spotkanie, na którym posłowie będą podejmowali wiążące decyzje.
Kwestią kluczową jest jednak to, że wojna na Ukrainie trwa właściwie osiem lat. Nasza armia stoi na swoich pozycjach - wierzymy w nią niezwykle mocno. Rezerwy zostały wezwane do broni przez obecnego prezydenta, Wołodymyra Zełenskiego. Ukraina jest gotowa, jest przygotowana, bez względu na to, czy zostanie wprowadzony stan wojenny. Fundacja "Return Alive", jeden z funduszy związanych z armią ukraińską, zgromadziła 200 tysięcy dolarów na swoim koncie na platformie Patreon, które jest w tym momencie największym na świecie! We wtorek zebrali zaś 700 tysięcy, z różnych źródeł, na cele charytatywne.
Od 2014 konflikt jest regularnie podsycany. Jak odnajdujecie się w tej rzeczywistości?
Nie widziałem takiego zjednoczenia od wspomnianego 2014 roku. Wszyscy wiemy, że to są nasze ziemie. Wypowiedzi rosyjskiego rządu są odbierane przez nas jednoznacznie - kompletna bzdura, nonsens. Nie mamy dokąd uciec i nie uciekniemy. Badania Ukraińskiego Instytutu Przyszłości wskazują, że 60% dorosłej populacji jest gotowe do wzięcia udziału w wojnie. Ten kraj jest gotowy na walkę do ostatniej kropli krwi. Będziemy walczyć do końca.
Spodziewałeś się, że w końcu dojdzie do takiej sytuacji?
Czy się spodziewałem? Odpowiedź będzie bardzo krótka - tak, oczywiście. Rosja atakuje Ukrainę od trzystu lat. Zniszczyli nasz język, prowadzili krwawe wojny, przez nich miejsce miał Hołodomor [Wielki głód na Ukrainie w latach 1932-33 - przyp.red.]. Wszystko przez naszych ukochanych sąsiadów. Teraz po prostu przestali udawać.
Ale przecież nie zawsze tak było.
W 1991 roku faktycznie przyszło dla nas wytchnienie. Ale w 2014 stało się jasne, że dla obecnego rządu Rosji ważne jest zniszczenie wszelakiego oporu na Ukrainie. Sądząc po reakcjach, a właściwie ich braku - taki stan rzeczy akceptuje też rosyjskie społeczeństwo. Musimy o tym pamiętać.
Czego najbardziej się teraz boicie?
Na Ukrainie nie ma paniki. Wszyscy są zaniepokojeni, oczywista kwestia. To po prostu dziwne, że w XXI wieku może wybuchnąć wojna, która potencjalnie pochłonie setki, tysiące ofiar. Z tego względu martwię się o swoją rodzinę, przyjaciół. Martwię się o każdego Ukraińca, który może zginąć z rąk agresora. Obawiam się, że Rosja się nie zatrzyma - spróbuje zagarnąć nowe regiony.
Co wtedy?
Cóż, wszystko zależy od naszej armii, ale też reakcji wolnego świata. Jeśli on zjednoczy się wokół wspólnego zagrożenia, to wierzę, że w przyszłości podręczniki od historii jasno przedstawią Władimira Putina. Pokażą, jakim był nieudolnym dyktatorem. W piekle nawet Lenin nie zaprosiłby go do wspólnego stołu.
Pomówmy nieco o sporcie, który również znalazł się w trudnej sytuacji. Wiemy, że Szachtar nie zawiesi swoich meczów. Ale co z innymi klubami, które znajdują się blisko granicy? W końcu drużyny z Charkowa czy Mariupolu są tuż przy spornych terenach.
Nie jestem pewien, czy liga ruszy na czas. W miejscach objętych stanem wyjątkowym istnieje zakaz organizacji imprez masowych, ale z drugiej strony regiony Ługańska i Doniecka od kilku lat objęte są tymi obostrzeniami, a rozgrywki nie ustały. Jeśli nie dojdzie do zawieszenia ligi, jestem pewien, że drużyny w Charkowie, Mariupolu, Kramatorsku, Sumach będą funkcjonowały jak dotychczas. Żaden z właścicieli nie zapowiedział wycofania się z projektów.
Naprawdę? Rinat Achmetow również pozostanie przy Szachtarze?
Tak! Ostatnio jego spółka, SCM, ogłosiła, że podatki zapłaci z wyprzedzeniem. To duże pieniądze - jakiś miliard hrywien, czyli ponad 35 milionów euro. Wołodymyr Zełenski spotkał się też z przedstawicielami 50 czołowych firm na Ukrainie, wśród nich są spółki bezpośrednio związane ze sportem. Nie sądzę, żeby się przestraszyli i chcieli nagle ukrócić projekt sportowy.
Czy sport pełni teraz dla was szczególną rolę? Historia zna przypadki, gdy był on jedyną oznaką normalności w szalenie trudnych czasach.
Na początku tygodnia na Ukrainę przyleciał jeden dziennikarz z zachodniej Europy. Był w szoku, gdy zobaczył jak zatłoczone jest centrum handlowe w Charkowie. To wymowna historia. Jeśli ciągle żyjesz w strachu, panice, ciągle myślisz o wojnie - to wróg już wygrał, przynajmniej pod względem emocjonalnym. Dlatego sport, kultura i sztuka są dla nas teraz naprawdę istotne. Znaczą nawet więcej - pomagają nam pozostać ludźmi.
Potrzebujemy też jasnych sygnałów ze strony naszych sportowców. Świetnie, że głos w tej sprawie zabrał Zinczenko, było to potrzebne. Ale tacy gracze jak Malinowski i Jarmołenko również nie mogą milczeć! Są naszymi ambasadorami na zachodzie, ludzie potrzebują ich wsparcia, poczucia, że nie są sami [gdy rozmawialiśmy, Harets i ja nie byliśmy jeszcze świadomi patriotycznego gestu Jaremczuka. Znajdziecie go TUTAJ].
Na koniec chciałem cię zapytać o jeszcze jedną kwestię. Za miesiąc Polska zagra z Rosją w eliminacjach do mistrzostw świata. Wielu z nas zastanawia się, czy do tego meczu powinno w ogóle dojść. Twoim zdaniem UEFA i FIFA mogą ostatecznie zareagować i wykluczyć Rosję?
Wierzę w to, że piłka nożna może być jednym z frontów do walki z rosyjską agresją. Powinniśmy jak najszybciej zerwać ze stwierdzeniem: "nie łączmy sportu z polityką". To pieprzenie. UEFA powinna zabrać Rosji finał Ligi Mistrzów w St. Petersburgu. Powinna też wykluczyć ich reprezentację. To minimum porównywalne z tym, co przeżywają ludzie na Ukrainie. Piłka nożna nie powinna wspierać tyranii oraz agresji.
Ale prawda jest taka, że UEFA się tego boi. Oni kochają rosyjskie pieniądze. Nawet przeniesienie waszego meczu na neutralny teren może stanowić dla nich problem. Mam jednak nadzieję, że wam, Anglikom oraz Unii Europejskiej uda się znaleźć właściwe argumenty, by przekonać futbolowych oficjeli do zmiany zdania.
***
Więcej naszych materiałów na temat sytuacji na Ukrainie:
O przyszłości Szachtara przeczytacie TUTAJ.
O sytuacji na Ukrainie okiem polskich ekspertów przeczytacie TUTAJ.
O konsekwencjach bojkotu meczu z Rosją przeczytacie TUTAJ.