Uczeń Mourinho na drodze reprezentacji Polski. Ten mecz zmienił wszystko. "Musieliśmy dokonać wstrząsu"

Uczeń Mourinho na drodze reprezentacji Polski. Ten mecz zmienił wszystko. "Musieliśmy dokonać wstrząsu"
własne/shutterstock.com
Jak mocnym przeciwnikiem jest reprezentacja Szkocji? Pod wodzą Steve’a Clarke’a znowu zaczęła liczyć się na arenie międzynarodowej. Nic dziwnego - w końcu Clarke to dawny uczeń samego Jose Mourinho.
- Zdecydowanie tego nie doceniłem - przyznał selekcjoner reprezentacji Szkocji, Steve Clarke, podczas niedawnego występu w podcaście pt. “High Performance”. - Dopiero kiedy poczujesz to od środka, zdajesz sobie sprawę ze skali problemu. Musieliśmy dokonać wstrząsu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nieudacznicy

Szkocja zawsze miała wielkich piłkarzy. Wystarczy wymienić takie nazwiska, jak Law, Hansen, Dalglish czy Souness. Równocześnie Szkocja nigdy nie była piłkarską potęgą. Dość napisać, że na łącznie aż 11 dotychczasowych występów w finałach mistrzostw świata i Europy ani razu nie przebrnęła z powodzeniem przez fazę grupową turnieju. Na przestrzeni nie tyle lat, co dekad, piłkarska reprezentacja tego kraju stała się wręcz synonimem wyjątkowego nieudacznictwa. Dowód? Na trzech kolejnych mundialach, w latach 1974-1982, za każdym razem odpadała z imprezy za sprawą gorszej różnicy bramek.
- Musieliśmy dokonać wstrząsu i zrobiliśmy to w prawdopodobnie najbardziej “szkocki” sposób, jaki można sobie wyobrazić - kontynuował swoją powyższą wypowiedź prowadzący drużynę narodową od blisko trzech lat Clarke.
W listopadzie 2020 roku historycznie specjalizująca się w spektakularnych porażkach reprezentacja Szkocji zagrała na wyjeździe z Serbią w finale baraży o awans do ostatnich mistrzostw Europy.
- Uważam, że przez pełne 90 minut rozgrywaliśmy świetny mecz - wspominał selekcjoner. - Prowadziliśmy 1:0. Nasz występ od pierwszej od ostatniej minuty był najlepszym w wykonaniu reprezentacji Szkocji, jaki widziałem od bardzo dawna. W doliczonym czasie gry pozostał nam do wybronienia jeden rzut rożny. Pomyślałem: “dawajcie, chłopaki, po prostu wybijcie piłkę!” Straciliśmy gola na 1:1. Wtedy przeszło mi przez myśl: “Boże, znowu to samo, przed nami kolejna, wspaniała, szkocka porażka!”
Jak ważny był tamten mecz dla całego pokolenia szkockich piłkarzy? Wyspiarze walczyli o pierwszy awans do wielkiego turnieju od czasu finałów mistrzostw świata we Francji, rozegranych w 1998 roku. Od tamtej pory przez ponad dwie dekady uchodzili za drużynę, która tylko bierze udział w eliminacjach.
- To wasza wielka szansa - miał powiedzieć Clarke podopiecznym jeszcze przed pierwszym gwizdkiem spotkania w Belgradzie. - Ale nie obarczajcie się tym, co wydarzyło się w przeszłości. Nie mamy na to wpływu. Nie grajcie ze strachem przed porażką. Zagrajcie z oczekiwaniem sukcesu.
Szkocja pokonała ostatecznie Serbię po konkursie rzutów karnych.
Rozpędzeni
Na przestrzeni minionych kilkunastu miesięcy szkocki futbol w wydaniu reprezentacyjnym przeszedł znaczącą metamorfozę. Drużyna Clarke’a nie zdołała co prawda sprawić niespodzianki na EURO 2020. Mimo atutu własnego stadionu uległa na Hampden Park zarówno Czechom (0:2), jak i Chorwacji (1:3). W drugim spotkaniu fazy grupowej pozostawiła za to po sobie świetne wrażenie na Wembley, gdzie utarła nosa odwiecznemu rywalowi. Z Anglią zremisowała 0:0. A mogła wygrać.
W eliminacjach do tegorocznych finałów mistrzostw świata Szkoci rozpędzali się powoli. Wiosną ubiegłego roku podzielili się punktami zarówno z Austrią (2:2), jak i Izraelem (1:1). Na początku września zgodnie z oczekiwaniami przegrali z kolei na wyjeździe z Danią (0:2). Później wygrali już jednak sześć meczów z rzędu, w tym zrewanżowali się Duńczykom na Hampden Park (2:0). Gdyby na mundial kwalifikowała się najlepiej punktująca drużyna z drugich miejsc w grupach, Wyspiarze nie musieliby startować w barażach o prawo wylotu na koniec roku do Kataru. Ze średnią 2,3 punktu na spotkanie byli wręcz lepsi od niektórych zespołów, które ukończyły zmagania na czele stawki.
W przełożonym na czerwiec półfinale baraży o awans do mistrzostw świata przeciwko reprezentacji Ukrainy Szkocja może uchodzić za delikatnego faworyta.

Bogactwo

Jak to się zatem stało, że reprezentacja Szkocji w końcu ponownie zaczęła liczyć się w rywalizacji o start na wielkich imprezach?
Bez wątpienia należy zwrócić uwagę na fakt, że Wyspiarze mogą pochwalić się obecnie co najmniej kilkoma piłkarzami występującymi na co dzień w największych klubach. Należą do nich kontuzjowany obecnie Andy Robertson (Liverpool), Kieran Tierney (Arsenal) czy Scott McTominay (Manchester United). Kluczowymi postaciami szkockiej kadry są również John McGinn z Aston Villi oraz rewelacyjny na arenie międzynarodowej Billy Gilmour, wypożyczony na ten sezon z Chelsea do Norwich City. Przeciwko Polsce zadebiutować w narodowych barwach może ponadto najlepszy nastoletni zawodnik bieżących rozgrywek włoskiej Serie A - Aaron Hickey z Bologni.
Niewykluczone, że najważniejszym człowiekiem stojącym za trwającą przemianą reprezentacji Szkocji jest jednak jej selekcjoner. Steve Clarke to były asystent tak wybitnych szkoleniowców, jak Sir Bobby Robson, Jose Mourinho czy Kenny Dalglish, a także pierwszy trener mający w dorobku historyczne osiągnięcia z mniejszymi klubami, takimi jak West Bromwich Albion i Kilmarnock. Zanim 58-latek odniósł sukces z zespołem narodowym, nie bał się podjąć szeregu wyjątkowo odważnych decyzji.
- Potrzebowaliśmy zmiany - zauważył Clarke po pierwszych kilku nieudanych meczach na stanowisku w 2019 roku. - Przeszliśmy na system gry z trójką środkowych obrońców, mimo że nigdy w życiu nie trenowałem wcześniej drużyny grającej w takim ustawieniu! To było wyzwanie zarówno dla mnie, jak i dla moich asystentów.
Prawdopodobnie największą zagwozdkę stanowiło dla Clarke’a rozwiązanie problemu bogactwa na jednej pozycji.
- Mamy dwóch spośród najlepszych lewych obrońców w światowym futbolu: Tierneya i Robertsona - zwrócił uwagę szkocki selekcjoner. - Musieliśmy znaleźć sposób, by zmieścić ich obu w drużynie. To nie było łatwe. Wymyśliłem, że Tierney będzie grał jako jeden z trójki środkowych obrońców.
Jeszcze ciekawsze od samego pomysłu Clarke’a jest jednak to, jak doświadczony szkoleniowiec uargumentował zawodnikowi swoją decyzję. Nauki pobierane u Robsona czy Mourinho najwyraźniej nie poszły w las.
- Myślę, że Kieran zawsze uważał się za lepszego lewego obrońcę od Andy’ego Robertsona - zdradził Clarke. - Moje zadanie polegało w tym przypadku na tym, by przekonać Kierana, że rzeczywiście jest lepszy niż Andy! I właśnie dlatego to jemu, nie Andy’emu, zaufałem, by zajął pozycję lewego środkowego obrońcy. To pewnie nie było całkowicie prawdziwe, ale musiałem w jakiś sposób sprzedać Kieranowi ten pomysł! Powiedziałem mu, że nie będzie grał defensywnie, lecz zostanie prawdopodobnie najlepszym obiegającym, lewym środkowym obrońcą na świecie. Zadziałało. To była ważna część posunięcia zespołu do przodu.
Na potwierdzenie słów trenera występujący jako jeden z trójki środkowych defensorów lewy obrońca Arsenalu zaliczył aż trzy asysty w wygranym przed rokiem spotkaniu eliminacji mistrzostw świata z Wyspami Owczymi (4:0). Dwie z nich zanotował po dośrodkowaniach ze skrzydła. Przy jednej piłkę, “na obieg”, podał mu wcześniej Robertson.

Ulubieniec

Clarke musiał znaleźć rozwiązanie jeszcze jednego problemu. Ale tym razem ubóstwa.
- Tak naprawdę nie miałem napastnika - nie ukrywał były wieloletni zawodnik i asystent trenera w Chelsea. - A przynajmniej świetnego napastnika! Musiałem jakiegoś znaleźć. Na szczęście pojawił się jeden z Australii!
Ówczesny atakujący Livingston, a obecnie Queens Park Rangers, Lyndon Dykes, urodził i wychował się na drugim końcu kuli ziemskiej. Jego rodzice pochodzili jednak ze Szkocji.
- Rozmowa z Lyndonem Dykesem była dość prosta - wspominał Clarke. - Powiedziałem mu: “słuchaj, ja nie wiem, czy czujesz się Szkotem czy Australijczykiem. Tylko ty możesz zdecydować”. Oddzwonił do mnie i odpowiedział: “jestem Szkotem. Moja żona jest Szkotką. Moja córka też. Chcę grać w reprezentacji”.
Od debiutu w narodowej koszulce, we wrześniu 2020 roku, rosły napastnik stał się ulubieńcem kibiców słynnej “Tartan Army”. W 20 występach wpisał się na listę strzelców sześciokrotnie, w tym cztery razy w trwających eliminacjach do mistrzostw świata. Co więcej, Dykes zdobywa bramki wyłącznie w zwycięskich spotkaniach i to zazwyczaj w stosunku 1:0. Jego efektowne trafienie w stylu Zlatana Ibrahimovicia z wygranego w dramatycznych okolicznościach meczu z Izraelem zobaczycie na poniższym wideo od [02:48].

Determinacja

Reprezentacja Polski po raz ostatni zmierzyła się ze Szkocją w eliminacjach do EURO 2016. W obu spotkaniach padł remis 2:2. Wyspiarze, jakżeby inaczej, wypuścili z rąk zwycięstwo w konfrontacji na Hampden Park w doliczonym czasie gry. W Warszawie też zresztą prowadzili. Kampanię eliminacyjną skończyli na czwartym miejscu w grupie.
Aby zrozumieć, jak wielką przemianę przeszła od tamtej pory ta reprezentacja, należy raz jeszcze cofnąć się do finału baraży o awans do ostatnich mistrzostw Europy. A konkretnie do tego, co po straconym na 1:1 golu wydarzyło się na boisku podczas krótkiej przerwy pomiędzy regulaminowym czasem gry a dogrywką. Trudno o lepsze potwierdzenie tego, że selekcjoner Steve Clarke zbudował prawdziwy zespół.
- Martwiłem się o nich - przyznał szkoleniowiec. - Zacząłem jednak słyszeć głosy. Robertsona, McGinna, który został wcześniej zdjęty z boiska, Kenny’ego McLeana, Ryana Jacka, Calluma McGregora. Była w nich determinacja. Mówili: “chłopaki, nie odpadliśmy. Pozostajemy w grze. Nadal mamy szansę awansować. Upewnijmy się, że przez następne 30 minut damy z siebie na boisku wszystko i zrobimy to!”
- Ich pragnienie nie osłabło - kontynuował Clarke. - Jako trener pomyślałem: “jest dobrze”. Nie musiałem zbyt wiele powiedzieć. Oni to zrobili. Mówili: “doszliśmy tak daleko, nie spartaczmy tego, panowie!” Ja nie potrzebowałem w ogóle tam być. Niepotrzebna była żadna wielka przemowa.
Niezależnie od wyniku dzisiejszego meczu towarzyskiego kto wie, czy nie spotkamy się ze Szkocją ponownie pod koniec tego roku. Oby!
***
Relacja na żywo przed spotkaniem Szkocja - Polska wystartuje w naszym serwisie od 19:45. Początek starcia na Hampden Park zaplanowano godzinę później. Zapraszamy!
O 18:00 zaś na naszym kanale Youtube wystartuje program Meczyki LIVE. Wchodzimy na grubo w wideo! Znakomici eksperci, świetni goście, największe studio w sportowym Internecie. Bądźcie z nami i dajcie suba - TUTAJ.

Przeczytaj również