Miał genialny sezon, EURO zacznie na ławce? Niepewność gwiazdy, ciekawie w kadrze Holandii
Kontuzje Frenkiego de Jonga i Teuna Koopmeinersa nie są aż tak dużym ciosem dla reprezentacji Holandii jak wskazuje siła ich nazwisk. Studnia Ronalda Koemana jest głęboka i ciągle pracuje, a ostatnie sparingi “Oranje” pokazują, że z ciekawego zbioru indywidualności rodzi się zespół. Świadomy swojej siły, ale też pokorny, bo nikt tutaj nie krzyczy jak Louis van Gaal półtora roku temu, że wyrusza po złoto.
Gdyby nastrój zespołów przed EURO mierzyć tylko wynikami sparingów, Holandia byłaby w topie, bo ograła Kanadę i Islandię, strzelając osiem goli i nie tracąc żadnego. Dwa razy wychodziła na De Kuip w Rotterdamie i za każdym razem rozkręcała zabawę. Organizatorzy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem rzucili w bój muzyków: DJ-a Armina vana Buurena i zespół holenderskiego indie popu Chef'Special. Wysoki poziom decybeli pomogła utrzymać grupa ultrasów z Dutch Fanatics, a wielu neutralnych fanów założyło białą opaskę na głowę, serfując po fali trendu i upodabniając się do Memphisa Depaya. Innymi słowy: EURO to zabawa, a Holendrzy już teraz zaczynają tupać nogą.
Ronald Koeman, gdyby chciał, to z samych piłkarzy mających ostatnio problemy zdrowotne mógłby stworzyć dobrej jakości jedenastkę. Jeszcze przed De Jongiem i Koopmeinersem wypadł m.in. Marten de Roon, mający za sobą świetny sezon w Atalancie Bergamo. Uraz złapał także rewelacyjny Joshua Zirkzee, strzelec 12 goli w Bolonii. Nie ma dwóch Timberów - Jurriena i Quintena. Niedostępny jest też Mats Wieffer, pomocnik Feyenoordu, którego Arne Slot za chwilę pewnie będzie chciał mieć w Liverpoolu. Holandia mogłaby grzebać się w tej mrocznej narracji, ale zamiast debatować nad kontuzjami, zachwyca się tymi, którzy wskakują na ich miejsce. Cały czas pojawiają się nowe twarze i chwytają szanse. Ian Maatsen, uczestnik finału Ligi Mistrzów, telefon od Koemana dostał w poniedziałek po południu, gdy był na greckiej wyspie Mykonos. We wtorek wrócił do Dortmundu, a rodzice specjalnie z Holandii dowieźli mu buty, bo wcześniej wszystkie walizki zostawił w rodzinnym Vlaardingen.
Siła wielkich marek
Nie ma więc spokoju w reprezentacji Holandii, ale rozmach zespołu w meczach z Kanadą i Islandią pokazuje, że tę ekipę stać na coś więcej niż 1/8 finału na ostatnim EURO, gdy przegrali 0:2 z Czechami. Nie trzeba przykładać lupy do tej kadry, by widzieć w jakich klubach grają jej piłkarze i jakie role odgrywali w poprzednim sezonie. Obrona Nathan Ake, Virgil van Dijk i Stefan de Vrij to kolejno Manchester City, Liverpool i Inter Mediolan. Świetny mecz przeciwko Kanadzie na prawym wahadle rozegrał Jeremie Frimpong, a mimo to nie ma miejsca w podstawowej jedenastce, bo na tej samej pozycji biega Denzel Dumfries - człowiek, który w barwach “Oranje” miał udział przy 19 bramkach. Gdyby wrzucić go do worka z obrońcami, to w XXI wieku Holendrzy nie mieli tak skutecznego gracza. Najlepszy Daley Blind maczał palce przy 18 trafieniach.
Strata De Jonga oczywiście mocno wybrzmiewa w mediach. Pozwala pobudzać optymizm reprezentacji Polski i doszukiwać się mankamentów kadry Koemana, ale prawda jest taka, że pomocnik Barcelony nigdy nie był fundamentalną postacią jego zespołu. Odkąd selekcjoner rozpoczął drugą kadencję, De Jong był nieobecny w 10 na 14 spotkań. Grał m.in. w przegranych spotkaniach z Włochami i Chorwacją, gdy Koeman notował słaby początek. Zaraz potem ta kadra ruszyła z miejsca, ale nie było tak, że Frenkie pociągał w niej za sznurki.
Kiedy w marcu ograli Szkotów 4:0, w środku pola świetnie rozgrywał Tijjani Reijnders. Rośnie też pozycja Joeya Veermana, który w PSV Eindhoven strzelił w poprzednim sezonie pięć goli i zanotował 16 asyst. Żaden zawodnik w siedmiu topowych ligach nie wykreował tylu sytuacji bramkowych. W meczu z Islandią miał ich aż sześć.
Bez paniki
Nie jest też tak, że ta reprezentacja nauczyła się grać z Koopmeinersem i teraz nagle zabłądzi. Wychowanek AZ Alkmaar ma za sobą świetny sezon w Serie A, ale w reprezentacji Koemana zagrał tylko jeden pełny mecz z Gibraltarem. W całych eliminacjach uzbierał 113 minut. Gdyby się dobrze zastanowić, to ostatni raz w poważnym starciu zaistniał w czerwcu 2023 roku, gdy Holandia przegrała półfinał Ligi Narodów z Chorwacją. Oczywiście: to nigdy nie jest komfortowa sytuacja, gdy najpierw wypadają De Roon i Wieffer, a potem Koopmeiners, ale nie jest też tak, że świat się Holandii wali. Koeman w środku pola może mocniej zgrywać duet Schouten-Veerman, który zna się z PSV.
Siłą Holendrów jest to, że mają wyrównaną kadrę. Nie widać w niej przepaści między pierwszym placem, a tymi, którzy wchodzą z ławki. W spotkaniu z Kanadą (4:0) rozkręcali się przez pół godziny, ale kiedy ruszyli, to mieli absolutną kontrolę nad tym spotkaniem. Trzy dni później przeciwko Islandii zrobili aż dziewięć zmian i znowu wyglądało to podobnie.
Holendrzy dwa gole strzeli po stałych fragmentach gry. Zresztą znowu trafił Virgil van Dijk, co jest sygnałem dla Polski, że obrońcy Liverpoolu nie można nawet na moment spuścić z oka. Długo mówiło się o tym jak wielkim atutem “Oranje” jest defensywa i to wszystko prawda. Sparingi pokazały jednak ogromny potencjał strzelecki tej ekipy. Coraz mocniej rozkręca się 21-letni Xavi Simons (osiem goli, 13 asyst w Bundeslidze w sezonie 23/24), a Wout Weghorst w ostatnich czterech meczach kadry strzelił trzy gole, choć za każdym razem grał ogony.
Łączy nas opaska
Oddzielnym rozdziałem jest Memphis Depay. Fakt, że wiosną leczył kontuzje, teraz jeszcze bardziej pobudza go do gry. Ostatnio każda konferencja prasowa prędzej czy później zbacza na temat jego białej opaski, z której koledzy w kadrze śmieją się, że robi z niego Allena Iversona, byłego koszykarza NBA. Inni przypominają, że podobnej modzie poddał się kiedyś Clarence Seedorf.
Depay nie rozumie skąd nagła tak duża ekscytacja mediów, ale idzie to falowo i przenosi się powoli na wybory konsumenckie kibiców. W wielu holenderskich sklepach zabrakło ostatnio białych opasek, co już teraz trzeba nazwać efektem Depaya. - Pomaga mi zbierać pot. Poza tym podoba się mojej dziewczynie - zamyka dyskusję napastnik, którego gol przeciwko Kanadzie był jego 45. w reprezentacyjnej karierze.
Czasem aż trudno uwierzyć, że Depay ma więcej bramek w pomarańczowej koszulce niż Dennis Bergkamp czy Patrick Kluivert. Dużo więcej niż Johan Cruijff (33), choć ten w kadrze rozegrał tylko 48 meczów. Dzisiaj piłka reprezentacyjna ma bardziej wypchane kalendarze. Depay zbliża się do setnego spotkania (91) i tylko sześciu trafień brakuje mu, by zostać najlepszym strzelcem w historii holenderskiej piłki. To pewnie ostatni rok rekordu Robina van Persie. EURO może być czasem Depaya pod warunkiem, że koledzy pomogą i podobnie jak w meczach sparingowych zamiast ciągnąć w różne strony, znowu zagrają do jednej bramki.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.