U Papszuna grał niewiele, w Baku został bohaterem Rakowa. Oto jego tajemnica sukcesu. "Teraz jest mi łatwiej"
Raków Częstochowa pokonał w dwumeczu Karabach i zagwarantował sobie występ przynajmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji. A może być jeszcze lepiej. Marzenie o Lidze Mistrzów nabiera logicznych podstaw. Wydarzenia z Baku na zawsze zapiszą się w historii częstochowskiego klubu.
Raków Częstochowa przyleci do Polski w czwartek około godziny 15:00. Zabierze ze sobą masę dobrych wspomnień, jak piękny gol Frana Tudora, ale to co najcenniejsze, to awans do kolejnej rundy el. do Ligi Mistrzów, wywalczony w niesamowicie trudnych okolicznościach.
Gorący olimpijski
Mimo że daleko było do wypełnienia po brzegi 70-tysięcznego Stadionu Olimpijskiego w Baku, to atmosfera meczu, w połączeniu z miejscową temperaturą, potrafiłaby rozsadzić rtęć ze szkła każdego termometru. Na początku spotkania oglądało je ok. 25-30 tysięcy kibiców, lecz z upływem czasu ta liczba mogła wzrosnąć nawet do 40 tys. Fanatyzm miejscowych fanów jest nieprawdopodobnie duży. A choć doping jest mniej zorganizowany, niż choćby w naszym kraju, to hałas i tumult wydobywający się z azerbejdżańskich gardeł miał prawo wprawiać zawodników Rakowa w zakłopotanie.
Inaczej na sprawę spoglądał Vladan Kovacević, który, poza słowami, że to jego "najtrudniejszy mecz w karierze", powiedział nam: - Te gwizdy i buczenie… To była dla mnie motywacja. Utrudniało to jedynie komunikację na boisku. Musieliśmy grać na pamięć, według tego, co wypracowaliśmy na treningach.
Co rzadko spotykane, najbardziej zagorzali kibice Karabachu utworzyli dwa odrębne “młyny”. Po dwóch stronach boiska! Były one tworzone przez ultrasów z pięciu różnych fanklubów.
Heroiczna obrona
Piłkarze gości dwoili się i troili, by uniemożliwiać Azerbejdżanom stworzenie zagrożenia pod bramką bośniackiego bramkarza. Niejednokrotnie strzały były blokowane przez zawodników z pola, a gdy było trzeba, to na wysokości zadania stawał Kovacević. Tak odbierał ten mecz z boiska Marcin Cebula: - Szacunek dla całej naszej drużyny. Obrona wykazała się ogromną determinacją i to było widać. Była taka jedna sytuacja, że myślałem, że wpadnie dla nich kolejna bramka, ale świetnie obronił to Vladan. Najgorzej przeżywałem ten mecz, gdy zszedłem już z boiska i oglądałem to z boku. Stres był duży.
Podobnie na to wszystko, co działo się na boisku, spoglądał Łukasz Zwoliński: - Najgorzej przeżywałem to wszystko, gdy byłem już obok trenerów i reszty drużyny na ławce rezerwowych. Emocje były do samego końca. To nieważne, ile zagrałem - jestem szczęśliwy, że spełniamy nasze marzenia. Piszemy historię złotymi literami. Oby to trwało jak najdłużej.
Golazo i niegroźna kontuzja
Gola, który dał prowadzenie Rakowowi, a który w konsekwencji zapewnił remis i awans, zdobył Fran Tudor. Poprosiliśmy Chorwata o odtworzenie tej sytuacji w swojej głowie: - Na początku bardzo się asekurowałem. Widziałem, że Jean Carlos “złamał” do środka. Karabach bronił bardzo wąsko, ale zdecydowałem, że spróbuję wejść w przestrzeń, którą zobaczyłem. Dostałem piłkę, wbiegłem z nią do środka, a piłka pięknie podskoczyła. No i uderzyłem!
Świetny mecz rozegrał też Gustav Berggren. Widać, że Szwed “rośnie” z meczu na mecz pod wodzą Dawida Szwargi. Jaka jest tajemnica rozwoju, którego nie dało się zauważyć za czasów Marka Papszuna? - Czuję, że gram coraz lepiej. Wiem czego klub i trener oczekują ode mnie. Pierwszy rok był bardzo trudny, ale to za mną. U trenera Szwargi jest mi łatwiej, ponieważ rozmawia ze mną po angielsku.
Wszystkich kibiców zmartwiła kontuzja Johna Yeboaha, przez którą opuścił on boisko już w 31. minucie meczu. Udało nam się zapytać Niemca krótko po meczu o to, jak się czuje. Ten odparł, że jest nieźle i spodziewa się, że w przeciągu kilku dni wróci do treningu.
Trzeba patrzeć do przodu
Raków już teraz wie, że jesień spędzi nie tylko na boiskach polskich, ale i europejskich. To oznacza kolejne wpływy do budżetu. Czy pójdą za tym kolejne transfery?
- Gra co najmniej w Lidze Konferencji oznacza większe przychody także ze świadczeń sponsorskich. Tak jesteśmy poumawiani, z kontrahentami - tymi z sektora publicznego jak i prywatnego. Wszystko to, co więcej, czyli Liga Europy i Ligi Mistrzów, może dać na kolejne środki. Na razie zrealizowaliśmy plan minimum, czyli kwalifikację do Ligi Konferencji - na ten cel zamknęliśmy budżet - słyszymy.
Zawodnicy Rakowa wracają do kraju w czwartek, a już w sobotę i wtorek pora na kolejne starcia. Najpierw mecz ligowy z Wartą, a trzy dni później spotkanie w ramach III rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Rywalem częstochowian będzie mistrz Cypru, Aris Limassol.
Zapraszamy na kanał Meczyki.pl na YouTube, gdzie TUTAJ znajdziecie wideo z pełnymi wypowiedziami piłkarzy mistrza Polski.
Z Baku, Błażej Łukaszewski