Tylko oni postawili się PSG. Klub Polaków robi furorę. "Nowi gracze są bardzo zaskoczeni"
Jeśli ktoś w tym sezonie Ligue 1 ma zagrozić wielkiemu PSG, to tylko RC Lens. Rewelacyjny zespół z północy Francji ostatnio pokonał pełną gwiazd ekipę z Paryża i wydaje się pewnie kroczyć do Ligi Mistrzów. Oto sekret ich sukcesów.
Nowy Rok okazał się dość szokującym dniem dla Paris Saint-Germain. Mistrzowie Francji i udali się wtedy na Stade Bollaert-Delelis, by zmierzyć się z wiceliderem tabeli, RC Lens. Już na papierze był to mecz zapowiadający się co najmniej godnie. Gospodarze nie przegrali bowiem od marca na własnym boisku. Paryżanie - na wszystkich boiskach. Jakież więc było zdziwienie kibiców PSG, gdy już w 6. minucie wynik na korzyść Lens otworzył Przemysław Frankowski. Choć chwilę później wyrównał Hugo Ekitike, ten wieczór należał do podopiecznych Francka Haise. Lois Openda jeszcze przed przerwą i Alexis Claude-Maurice już w drugiej połowie pokonali Gianluigiego Donnarummę i zapewnili gospodarzom zwycięstwo 3:1. Wygrana nad arcybogatym i wszechmocnym rywalem tylko potwierdziła, że dla “Les Artesiens” to już teraz więcej niż tylko udany sezon.
Eksperci
Wszystkich trzech strzelców goli dla Lens w meczu z PSG łączy to, że są w klubie stosunkowo niedługo. Najdłuższy z nich staż ma Frankowski, dla którego to drugi sezon w barwach ekipy z północy Francji. Openda i Claude-Maurice dołączyli natomiast do zespołu latem ubiegłego roku. To tak naprawdę nic nadzwyczajnego, bo szatnia Lens przewietrzana jest niemal co każde okienko transferowe. W tym szaleństwie istnieje jednak metoda, czego dowodem są wyniki.
Od momentu powrotu do Ligue 1 w 2020 roku, Lens z sezonu na sezon notuje stabilny progres. Najpierw zdobyło 57 punktów, następnie poprawiło się o pięć “oczek”. W obu tych przypadkach kończyło się jednak na siódmym miejscu i niedosycie, bo drużyna była o krok od powrotu do europejskich pucharów, których smak kibice na Stade Bollaert-Delelis mogli po raz ostatni poczuć w sezonie 2007/2008. Wtedy zespół prowadzony przez legendarnego Jean-Pierre’a Papina rywalizował w Pucharze Intertoto. Teraz jednak Lens zachwyca i zajmuje w tabeli drugą pozycję, tuż za plecami giganta z Paryża.
Ta stabilizacja ma trzech ojców. Pierwszy z nich to Florent Ghisolfi, były gracz Bastii czy Reims, który w 2019 roku objął stanowisko dyrektora sportowego. Jako jego prawa ręka w dziale skautingu rok później zaczął pracować Gregory Thill. W momencie przyjścia do klubu tego drugiego, rolę głównego trenera powierzono natomiast Franckowi Haise, opiekunowi rezerw. Ten wcześniej na najwyższym poziomie pracował jedynie przez moment jako tymczasowy szkoleniowiec Lorient.
- Fenomen tej drużyny wziął się z tego, że szansę dostali tacy ludzie jak Ghisolfi, Haise czy Thill, którzy okazali się ekspertami w swojej pracy. Do tego wszystkiego później idealnie wyszukano zawodników do stylu gry, który chciał wprowadzić nowy trener. Haise dość zaskakująco zastąpił na stanowisku Montanier jeszcze za czasów gry w Ligue 2. Dostał sporo czasu, aby przygotować drużynę do powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej i wszystko, co wprowadził, okazało się strzałem w dziesiątkę. Niedawno został awansowany do rangi jednego z dyrektorów, więc jeszcze bardziej poszerzono jego kompetencje - mówi nam Michał Bojanowski, który na co dzień komentuje Ligue 1 w “Canal+”.
Wiedzą o nich wszystko
Od czasu obrania strategii wyznaczonej przez Ghisolfiego regułą jest, że co sezon w Lens odbywa się kilkanaście transferów wychodzących i tyle samo przychodzących. Klub nie dysponuje dziesiątkami milionów euro na wzmocnienia, a żeby coś wydać, musi najpierw zarobić. Haise świetnie się jednak odnajduje w takich okolicznościach, bo do zespołu cały czas trafiają zawodnicy skrojeni pod któryś z jego ulubionych systemów gry z trzema obrońcami: 1-3-4-1-2, 1-3-5-2 lub 1-3-4-3.
- Ghisolfi w Lens zaplanował niemal wszystko do podstaw. Stworzona przez niego komórka rekrutacyjna cały czas działa jednak bardzo dobrze. Każdy zawodnik jest bardzo mocno prześwietlony. Mówili o tym między innymi Adam Buksa czy Łukasz Poręba. Klub pokazywał już przed ich transferami, jak dobrze ich zna, jakie mają mocne i słabe strony i jak pasują swoim profilem do klubu. Nowi gracze w zespole są bardzo zaskoczeni, jak bardzo szczegółowo analizowane są kolejne potencjalne wzmocnienia - mówi w rozmowie z nami Piotr Zabielski z “Trójkolorowej Piłki”.
Tylko podczas ostatniego letniego okienka transferowego klub sprzedał zawodników za kwotę ponad 50 milionów euro, a “na czysto” zarobił na wszystkich ruchach ok. 17 mln. A choć Ghisolfi odszedł do Nicei i chociaż pierwotnie spekulowano o tym, że w ślad za nim na południe kraju uda się również Thill, ten ostatecznie pozostał w klubie i zastąpił swojego mentora na stanowisku dyrektora sportowego. Jak to zwykle bywa na Stade Bollaert-Delelis w czasie okna transferowego, teraz czekają go intensywne tygodnie.
Powrót na europejskie salony
Obecna sytuacja Lens jest jednak nieco inna niż w latach ubiegłych. Oczywiście, w zeszłym sezonie ekipa z północnej Francji również była przez kilka kolejek wiceliderem, ale jednak nie na tak dalekim etapie rozgrywek jak teraz. Nie dziwi więc, że piłkarze “Les Artesiens” nie narzekają na brak zainteresowania, a szczególnie łakomym kąskiem może okazać się Seko Fofana. Lens może jednak w obecnym sezonie osiągnąć najlepszy wynik od lat. Wydaje się więc całkiem prawdopodobne, że przynajmniej zimą klub będzie dążył do utrzymania całej kadry.
- Walka z PSG o mistrzostwo wydaje się mrzonką, ale Lens do końca będzie rywalizować o czołowe lokaty w lidze. Jestem ciekawy, czy przy swoich ograniczonych możliwościach finansowych sprowadzi kogoś zimą i jak będzie wyglądało kolejne letnie okienko. Przed tym sezonem kilku kluczowych graczy odeszło. Nie wiadomo, czy już niedługo nie będziemy mieli powtórki tamtej sytuacji. Haise nie dysponuje zbyt szeroką kadrę na samą Ligue 1, nie mówiąc już o łączeniu rozgrywek krajowych z ewentualnymi występami w Europie - podkreśla Bojanowski.
Lens dysponuje w zanadrzu jeszcze całkiem cenioną akademią, chociaż z niej w ostatnim czasie wybił się jedynie 22-letni ofensywny pomocnik David Pereira da Costa. Prawda jest jednak taka, że skoro klub zdołał już przetrwać minione trzęsienia w kadrze, to powinien sobie poradzić również z kolejnymi. Zaplecze skautingowe “Les Sang et Or”, czyli “Krwisto-czerwonych” sprawiło, że do zespołu trafiają zawodnicy, którzy rzeczywiście są w stanie na boisku oddać krew za te barwy. I wiele wskazuje na to, że w przyszłym sezonie będą mogli to robić nie tylko w Ligue 1, ale także w europejskich pucharach.
- Na pewno są one głównym celem Lens. Przecież ten zespół w dwóch ostatnich sezonach dosłownie się o nie otarł. Teraz wygląda na to, że w końcu może się udać. Gdyby do klubu zawitały te najważniejsze rozgrywki, czyli Liga Mistrzów, to byłoby coś fantastycznego. Tej ekipie ten powrót się wręcz należy. To będzie coś pięknego dla całego miasta. Mocno trzymam kciuki, by się to udało i Lens zagrało w najważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie - podsumowuje Zabielski.