Tylko jeden trener jest w stanie zmienić Chelsea. Pora odzyskać tożsamość wielkiego klubu
Od początku sezonu 2022/23 Chelsea prowadziło już czterech trenerów - Thomas Tuchel, Graham Potter, Bruno Saltor i Frank Lampard. Na starcie następnych rozgrywek do tego grona dołączy kolejne nazwisko. Wydaje się jednak, że tym razem władze londyńskiego klubu w końcu podejmą dobrą decyzję.
W ciągu ostatnich miesięcy Chelsea stała się synonimem źle zarządzanego klubu. Ciągłe zmiany na ławce trenerskiej, brak jasno określonej wizji i wreszcie powrót Franka Lamparda, który - zgodnie z przewidywaniami - póki co nie jest szczególnie udany. Todd Boehly i spółka popełniają liczne błędy, a kibicom pozostało liczyć na to, że będą one stanowiły dobrą nauczkę dla włodarzy. Patrząc na ostatnie poczynania ze strony zarządu, nie jest to nadzieja szczególnie płonna.
Nie ulega wątpliwości, że kluczowa decyzja to zatrudnienie nowego szkoleniowca. Kadrę "The Blues" już teraz można uznać za naprawdę mocną - oczywiście, potrzeba jej kilku uzupełnień, mówi się o sprowadzeniu bramkarza oraz napastnika, lecz to jedynie względna kosmetyka. Najważniejsze, kto będzie zarządzał szatnią wypełnioną po brzegi nie tylko talentem, ale też różnymi poziomami doświadczenia, różnymi charakterami oraz zdolnościami. Do tej pory nie udało się znaleźć złotego środka, ale Chelsea nie ustaje w swoich poszukiwaniach. Co więcej, działa w tym obszarze względnie rozsądnie.
Oczywiście, w gronie potencjalnych trenerów londyńskiego klubu wymieniano już w zasadzie wszystkich. Realnych kandydatów było jednak dwóch - Julian Nagelsmann oraz Luis Enrique. Sprawy potoczyły się jednak tak, że ani Niemiec, ani Hiszpan nie trafią na Stamford Bridge. Pierwszy sam odrzucił taką możliwość, bowiem stwierdził, że nie jest to projekt dla niego, a zarząd - słusznie - postanowił nie przyjmować pozycji błagalnej. Drugi też zrobił dobre wrażenie podczas negocjacji, ale zwrócono uwagę na charakterystyczny styl, na którym przejechała się kadra Hiszpanii, i który w istocie łatwiej zaadaptować na boiskach La Liga. Wobec tego na polu bitwy pozostał Mauricio Pochettino - zatrudnienie Argentyńczyka jest coraz mocniej anonsowane, coraz więcej osób twierdzi, że to właśnie on zbawi "The Blues".
Być może to nieco hurraoptymistyczne podejście, ale jest w nim też trochę racji.
Cierpliwe czekanie
Mauricio Pochettino pozostaje bez pracy od blisko roku, kiedy pożegnano go w PSG. Argentyńczyk nie został zwolniony w trakcie sezonu, ale poczekano do końca rozgrywek i dopiero wtedy zakończono z nim współpracę. Epizod francuski jest uważany za nieszczególnie owocny w karierze cenionego szkoleniowca, lecz to nie do końca prawda. Owszem, w pierwszym sezonie musiał uznać ligową wyższość Lille Christophe Galtiera, ale w pucharach zaprezentował się naprawdę dobrze. Paryżanie dotarli do półfinału Ligi Mistrzów - wyrzucili po drodze FC Barcelonę oraz Bayern Monachium - zaś na krajowym podwórku zgarnęli puchar i superpuchar, pokonując kolejno AS Monaco oraz Marsylię.
W następnych rozgrywkach PSG uzupełniło klubową gablotę o wygraną w Ligue 1, ale słabiej wypadło na pozostałych frontach. Przegrany superpuchar, wczesne odpadnięcie z Pucharu Francji i wreszcie Liga Mistrzów, gdzie nie udało się utrzymać dwubramkowej rywalizacji z niezwykłym Realem Madryt. Prawdopodobnie właśnie to niezadowalające wyniki w Champions League były powodem, dla którego ostatecznie rozstano się z Argentyńczykiem. Znamienne jednak, że "Paryżanie" mają problem z tymi rozgrywkami niezależnie od tego, kto zasiada na ławce trenerskiej. Swój najlepszy wynik osiągnęli za kadencji Thomasa Tuchela, gdy dotarli do finału, a drugi w kolejce jest właśnie Pochettino. Reszta wypadała jeszcze słabiej.
- Carlo Ancelotti - ćwierćfinał
- Laurent Blanc - ćwierćfinał, ćwierćfinał, ćwierćfinał
- Unai Emery - 1/8 finału, 1/8 finału
- Thomas Tuchel - 1/8 finału, finał
- Mauricio Pochettino - półfinał, 1/8 finału
- Christophe Galtier - 1/8 finału
Trudno mi zatem uznać 51-latka za symbol nieudolności, porażki, zawodu. To świetny trener, który spalił się w wyjątkowo trudnym miejscu, chociaż zdołał po sobie pozostawić kilka przyjemnych wspomnień. I to właśnie te czynniki sprawiają, że Chelsea tak usilnie walczy o podpis "Pocha". Londyńczycy mogą zostać największym beneficjentem tego, że Argentyńczyk czekał na właściwy telefon, a nie chwytał się pierwszego możliwego miejsca. Wypada w tym miejscu zgodzić się z dziennikarzem Mattem Lawem z "The Telegraph" - wyliczył on kilka konkretnych punktów, w których były szkoleniowiec Tottenhamu wyróżnia się, przebija swoich konkurentów. Postanowiłem skonfrontować to z rzeczywistością, chociaż spodziewam się bardzo konkretnego wyniku. Wyniku, który zadowoli fanów "The Blues".
Doświadczenie w Premier League i europejskich pucharach
Jako się rzekło - Mauricio Pochettino przeszedł w PSG szkołę życia, jeśli idzie o Ligę Mistrzów. To znacznie bardziej doświadczony trener niż Graham Potter i Frank Lampard, ale też Julian Nagelsmann oraz Luis Enrique. Po części wynika to z wieku Argentyńczyka - jedynie Hiszpan jest od niego starszy - ale przecież Chelsea wcale nie zależy na tym, aby na ławce szkoleniowej wylądował człowiek jak najmłodszy. Wręcz przeciwnie, bo włodarze domagają się kogoś, kto, cytując klasyka, z niejednego pieca chleb jadł. A 51-latek w czołowych ligach Europy pracuje od 2009 roku. Wypada więc w tej materii doskonale, chociaż niektórzy niefrasobliwie zarzucają mu brak szczególnych sukcesów. Patrząc jednak jedynie na suche liczby, to ciężko wyobrazić sobie lepszy wybór dla "The Blues".
Bilans w europejskich pucharach i dwa największe osiągnięcia:
- Maurcio Pochettino - 67 meczów (31 zwycięstw, 15 remisów, 21 porażek) - półfinał Ligi Mistrzów z PSG, finał Ligi Mistrzów z Tottenhamem,
- Luis Enrique - 35 meczów (24 zwycięstwa, 4 remisy, 7 porażek) - zwycięstwo w Lidze Mistrzów z FC Barceloną, ćwierćfinał Ligi Mistrzów z FC Barceloną,
- Frank Lampard - 16 meczów (7 wygranych, 4 remisy, 5 porażek) - ćwierćfinał z Chelsea (do którego awansował Potter), 1/8 finału z Chelsea,
- Julian Nagelsmann - 50 meczów (26 wygranych, 9 remisów, 15 porażek) - ćwierćfinał z Bayernem, półfinał z RB Lipsk,
- Graham Potter - 21 meczów (13 zwycięstw, 4 remisy, 4 porażki) - 1/8 finału Ligi Mistrzów z Chelsea (wywalczony ćwierćfinał), 1/16 finału Ligi Europy z Östersund.
Tak, Pochettino nigdy nie wygrał Ligi Mistrzów, ponadto często w Europie po prostu przegrywał. Na jego korzyść przemawia jednak kilka lat pracy w Premier League, czym nie może pochwalić się choćby Enrique. Liga angielska jest natomiast wyjątkowo wymagająca nie tylko dla piłkarzy, ale i szkoleniowców. Niewielu potrafi wejść w nią z marszu - szkoleniowcy świetni, ale nie stojący w pierwszym szeregu, potrzebują czasami kilku prób. Wystarczy przypomnieć Unaia Emery'ego, który spalił się w Arsenalu, ale w Aston Villi czaruje, co szerzej opisywaliśmy TUTAJ.
Osiąganie wyników ponad stan
Pomijając PSG - gdzie robotę wykonaną przez Argentyńczyka możemy określić mianem porządnej - poprzednie dwie przygody Mauricio Pochettino były naprawdę owocne i nieco zaskakujące. Gdy w sezonie 2012/13 przejął Southampton, drużyna znajdowała się niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. Młody trener zdołał zaś kompletnie zmienić oblicze zespołu, cierpliwie dostawiając kolejne klocki. Jeszcze w swoim debiutanckim sezonie zanotował zachwycające zwycięstwa nad Manchesterem City, Liverpoolem oraz Chelsea. Do tego doszły ważne remisy z West Hamem i Evertonem, a koniec końców "Święci" uplasowali się na 14. pozycji z pięcioma punktami zaliczki nad 18. Wigan Athletic. Był to jednak jedynie przedsmak prawdziwej furory dokonanej przez ekipę z St. Mary's Stadium.
W kolejnym sezonie - gdy zespół wzmocniono Dejanem Lovrenem oraz Victorem Wanyamą - Pochettino osiągnął rewelacyjny wynik. W pierwszych 11. kolejkach jego zespół przegrał tylko raz i zajmował miejsce w TOP3. Później przyszedł kryzys, seria sześciu meczów bez zwycięstwa, ale Soton i tak trzymało się ligowej czołówki. Ostatecznie niepozorny zespół wylądował na ósmej lokacie, czyli najlepszej od rozgrywek 2002/03 i drużyny dowodzonej przez Gordona Strachana. Co więcej, w całej erze Premier League jedynie Ronald Koeman był w stanie zaprowadzić "Świętych" wyżej - Holender, który został następcą Pochettino, awansował nawet do Ligi Europy. Bez trudów Argentyńczyka nie byłoby to jednak możliwe.
Jeszcze bardziej znamienna w kwestii kompletnej przebudowy wydaje się kadencja 51-latka w Tottenhamie. W 2014 roku londyńczycy byli po prostu średniakiem z aspiracjami. Sezon 2013/14 zakończyli na szóstym miejscu, ale w pamięci wciąż pozostawało odejście Garetha Bale'a i spożytkowanie pozyskanych z niego pieniędzy na aż siedmiu piłkarzy. Nie byli to wirtuozi futbolu, bo trudno uznać za takich Vlada Chiricheșa lub Paulinho, ale Pochettino zdołał dotrzeć między innymi do Erika Lameli, Nacera Chadliego oraz Christiana Eriksena, którzy pod jego wodzą - zaryzykuję to stwierdzenie - grali najlepszą piłkę w swojej karierze. Przełożyło się to na równe ligowe finisze, bo aż do rozgrywek 2019/20, gdy na stanowisko wskoczył Jose Mourinho, Spurs nie wypadali z TOP5. Nigdy wcześniej w swojej historii nie mieli takiej serii.
- 2014/15 - 5. miejsce,
- 2015/16 - 3. miejsce,
- 2016/17 - 2. miejsce,
- 2017/18 - 3. miejsce,
- 2018/19 - 4. miejsce,
- 2019/20 - 6. miejsce (Pochettino zostawił zespół na 14.).
W ciągu pięciu lat Tottenham przeistoczył się w drużynę z aspiracjami i ambicjami, które zdołał rywalizować. Stał się realnym kandydatem do mistrzostwa Anglii, chociaż ostatecznie nie zdołał pokonać ani Leicester City, ani Chelsea. Trudno było jednak podważyć to, co zrobił Argentyńczyk. Podniósł w końcu prestiż całego zespołu i sprawił, że fani "Kogutów" zaczęli marzyć.
Rozwijanie młodych piłkarzy
Wreszcie kwestia, z której Mauricio Pochettino jest najbardziej znany. To właśnie dzięki pracy z utalentowanymi piłkarzami Argentyńczyk zyskał tak dużą sławę. W każdym z prowadzonych przez siebie klubów stawiał na młodych zawodników, więc lista debiutantów robi naprawdę duże wrażenie. Dość powiedzieć, że to właśnie on na dobre postawił na Harry'ego Kane'a, wypożyczanego wcześniej do Leicester oraz Norwich.
Początkujący zawodnicy, którym Pochettino dał szansę debiutu:
- Espanyol - Paul Quaye (16 lat w momencie debiutu w La Liga), Philippe Coutinho (18 lat), Thievy Bifouma (19 lat),
- Southampton - Calum Chambers (18 lat), Harrison Reed (18 lat),
- Tottenham - Olivier Skipp (18 lat), Dele Alli (19 lat), Eric Dier (20 lat), Juan Foyth (20 lat), Harry Winks (18 lat),
- PSG - Xavi Simons (17 lat), Nuno Mendes (19 lat), El Chadaille Bitshiabu (16 lat).
Do tego należy pamiętać o pokaźnym gronie piłkarzy, którzy po prostu skorzystali na współpracy z Argentyńczykiem. Wspomniany Kane to oczywiście najbardziej znamienny przykład, bo nieznany szerzej napastnik stał się reprezentantem Anglii, czołowym snajperem świata, a także jednym z najskuteczniejszych graczy w historii Premier League. Nie jest jednak jedyny, bo przecież Pochettino na wyższy poziom wciągnął także Abdou Diallo, Danny'ego Rose'a, Moussę Dembele, Erika Lamelę, Kierana Trippiera, Andera Herrerę lub Heung-min Sona. W przypadku Chelsea - wypełnionej przecież transferami nastawionymi na przyszłość - to niezwykle ważna cecha.
Ktoś może bowiem powiedzieć, że Argentyńczyk niekoniecznie dobrze odnajduje się na rynku transferowym. W swojej karierze miał bowiem epizody, gdy nie potrafił dotrzeć do piłkarzy kosztujących małą fortunę. Tanguy Ndombele właściwie przepadł, a Davinson Sanchez nigdy nie powinien zostać sprowadzony za ponad 40 milionów euro. Na szczęście w "The Blues" takiego dylematu nie ma, bo kadra będzie głównie uszczuplana, a nie poszerzana o kolejne nazwiska. Patrząc zaś na potencjał, to Pochettino naprawdę ma na czym pracować. Większość graczy dysponuje bardzo długimi kontraktami i może spokojnie rozwijać się przed następne trzy, cztery lata. Trudno wyobrazić sobie kogoś, kto z takiego zadania mógłby wywiązać się lepiej niż właśnie 51-latek.
Prowadzony przez niego Tottenham był wypełniony młodymi zawodnikami i doszedł do finału Ligi Mistrzów. Nie chcę powiedzieć, że Chelsea z miejsca powinna celować w te rejestry, lecz wydaje się to bardziej prawdopodobne niż w wypadku innych kandydatów. Na Stamford Bridge chyba sądzą tak samo, bo nie brakuje głosów, że to właśnie Pochettino jawi się jako ten trener, z którym chcą pracować przedstawiciele londyńskiego klubu. Chelsea nieco zatarła swoją tożsamość, zapomniała o wychowankach. Najwyższa pora to zmienić.
Tytuły na koncie
Jednym z największych zarzutów w stronę Grahama Pottera było to, że chociaż osiągnął on sukces w Swansea City i Brighton (niemniej skala mniejsza niż Southampton oraz Tottenham), to nie potrafił zdobyć szacunku u swoich piłkarzy. Szatnia wypełniona jest potężnym ładunkiem ego, przez który Anglik nie potrafił się przebić. Prawdopodobnie brakowało mu właśnie tytułów, pracy z największymi zawodnikami na świecie. W tej materii Mauricio Pochettino wypada lepiej zarówno od Pottera, jak i od Franka Lamparda.
Już same trzy puchary wywalczone w PSG robią swoje, a przynajmniej robią więcej niż strefa play-off Championship z popularnymi "Łabędziami". Do tego finał Pucharu Ligi oraz Ligi Mistrzów i trzy nagrody dla trenera miesiąca w Premier League. Thomas Tuchel - przed przejęciem sterów londyńczyków - wcale nie wypadał nadzwyczajnie lepiej, a przecież w jego wypadku nikt nie kwestionował zbyt skromnego CV. W wypadku Argentyńczyka tego rodzaju argumenty też wydają mi się stosunkowo błahe - to naprawdę utalentowany szkoleniowiec, dla którego pobyt w Chelsea może zakończyć się obopólnym sukcesem. Pytanie tylko, czy dostanie czas, a przecież tego na Stamford Bridge chroniczne brakuje.