Tutaj wygrywamy z Walią. Porównujemy XI przed barażem. "Lepsi piłkarze, ale czy drużyna?"
Wiadomo, nazwiska nie grają. Być może reprezentanci Walii tworzą lepszą drużynę (przekonamy się we wtorek), ale w bezpośrednich pojedynkach z ich odpowiednikami w polskiej kadrze nieznacznie wygrywają biało-czerwoni.
Na wtorkowe starcie w Cardiff można patrzeć z różnych stron. Atutem Walii jest bez wątpienia długa, ciągła praca selekcjonera Roba Page'a, zgranie i wzajemne zrozumienie grupy piłkarzy, która nie zmienia się praktycznie od lat. To wszystko było widać w czwartek, gdy "Cymru" w imponującym stylu pokonali 4:1 Finlandię.
Ich atutem na pewno będzie też gorący stadion w Cardiff, na którym panuje kapitalna atmosfera i na którym od porażki z Polską w Lidze Narodów 2022 przegrali tylko jedno z siedmiu spotkań.
Za to Polska ma... lepszych piłkarzy. Tak przynajmniej wynika z naszej analizy. Starałem się być możliwie jak najbardziej obiektywny, stąd kilka rozstrzygnięć, które mogą wydać się wam kontrowersyjne.
Żadną kontrowersją nie jest zwycięstwo Wojciecha Szczęsnego z Dannym Wardem. Jeden broni regularnie w Juventusie (nawet jeśli "Stara Dama" ostatnio rozczarowuje), drugi spuścił Leicester z Premier League, a dziś jest w tym klubie numerem trzy, również za Polakiem Jakubem Stolarczykiem. 30-latek od początku sezonu zalicza występy jedynie w rezerwach "Lisów" i właśnie w narodowych barwach. A i w kadrze gra głównie dlatego, że konkurenci są jeszcze słabsi. 1:0 dla Polski.
Mocniej z lewej, słabiej z prawej
Porównywać oba zespoły jest o tyle łatwo i przyjemnie, że oba grają w ustawieniu z trójką stoperów i wahadłami. Co prawda z przodu ustawiają się trochę inaczej, ale o tym za chwilę. W obronie wygrywamy 2:1.
Lewa strona trzyosobowego bloku to jeden z najmocniejszych punktów zarówno Walii, jak i Polski. U nich - doświadczony i solidny Ben Davies, kapitan, który za miesiąc skończy 31 lat, a we wtorek zagra w kadrze po raz 86. U nas - siedem lat młodszy Jakub Kiwior, który ma już 20 występów w kadrze i od debiutu nie ominął żadnego spotkania. Wygrywa Kiwior, bo gra regularnie w Arsenalu i w meczu z Estonią po raz kolejny potwierdził, że jest w wysokiej formie. A Davies, odkąd do zdrowia w Tottenhamie wrócili podstawowi obrońcy, z powrotem wylądował na ławce.
Na środku obrony zagrają zapewne Joe Rodon i Paweł Dawidowicz. Odrobinkę wyżej cenimy Polaka, bo gra w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech i ma CV już ponad 100 występów w Serie A. Rodon jest co prawda dwa lata młodszy i wyżej wyceniany jako zawodnik Tottenhamu, ale w Premier League zaliczył w karierze tylko 15 występów. W tym sezonie gra na wypożyczeniu w Leeds i trzeba mu oddać, że gra bardzo dużo i bardzo solidnie - drużyna Daniela Farke w ostatnich 13 ligowych meczach straciła tylko trzy gole i pewnie zmierza z powrotem do Premier League. Czy po awansie Walijczyk będzie tam nadal grał? Przekonamy się. Na razie przegrywa o włos z Dawidowiczem.
Pozycja "półprawego" środkowego obrońcy jest w obu zespołach najsłabiej obsadzona. Jan Bednarek też gra regularnie w zespole, który walczy o awans z Championship, ale Southampton gra dużo bardziej ryzykowanie i traci znacznie więcej goli. A "Bedi" jest w nie często zamieszany, podobnie jak w spotkaniu z Estonią. Mimo dużego doświadczenia, chyba nigdy nie będzie gwarancją solidności. Dlatego przegrywa z Chrisem Mephamem, który w kadrze gra tylko dlatego, że nie ma Toma Lockyera, a w Bournemouth występował ostatnio tylko wtedy, gdy kontuzjowany był Marcos Senesi. Ale skoro Dawidowicz wygrał z Rodonem, bo gra o poziom wyżej, to tutaj analogicznie Mepham wygrywa z Bednarkiem. Tak naprawdę, na obu tych pozycjach moglibyśmy przyznać remis. Solidność na ŚO, nerwowość na PŚO, ale generalnie poziom bardzo zbliżony. Łącznie jak dotąd mamy 3:1 dla Polski.
Środek dla nich
Reprezentacja Walii ma tradycję, by zawsze nietypowo ustawiać się do przedmeczowych zdjęć (zobacz poniżej), a na boisku ustawia się nieco inaczej niż Polska za Michała Probierza. Wyspiarze grają na dwóch klasycznych defensywnych pomocników, Polska na jednego. Dlatego musiałem wybrać, kogo porównać do Bartosza Slisza. Padło na Ethana Ampadu, bo to pomocnik na wskroś defensywny. W klubie gra na stoperze (co ciekawe w duecie z Rodonem), w kadrze partneruje mu Jordan James. Choć ma tylko 23 lata, wychowanek akademii Chelsea we wtorek zagrał w kadrze już po raz 50. Ma duże "papiery" na granie, co potwierdza w tym sezonie. Slisz dopiero zaczyna zagraniczną przygodę, więc na razie przegrywa z wycenianym na 15 mln euro graczem Leeds. 3:2 dla Polski.
Jordan James w kadrze to też defensywny pomocnik, ale w Birmingham City grywa na różnych pozycjach. Zdobywał już gole jako "dziesiątka", ostatnio był też wystawiany na lewym skrzydle. Jego klub rozczarowuje, ale sam 19-latek przebojem wdarł się do reprezentacji, w której zadebiutował przed rokiem i teraz jest jej podstawowym zawodnikiem. To więc odkrycie jak Jakub Piotrowski, ale w rozwoju wyprzedził Polaka o kilka lat. Urodzony w Anglii pomocnik za chwilę dobije do setki występów w Birmingham i 90 na poziomie Championship. Forma Piotrowskiego ostatnio robi wrażenie, ale pamiętajmy, że on jednak nie robił furory w 2. Bundeslidze grając w Fortunie Duesseldorf, a Jamesowi wieszczony jest rychły transfer do Premier League. 3:3.
To, co straciliśmy w środku pola, nadrabiamy na wahadłach. Przewaga Przemysława Frankowskiego - wicemistrza Francji, który nie odstawał w Lidze Mistrzów - nad Connorem Robertsem, który jest rezerwowym w Leeds, nie ulega wątpliwości. Oczywiście o ile "Franek" zagra. Poza tym, i tak nie będą się spotykać bezpośrednio ze sobą po jednej stronie boiska. 4:3 dla biało-czerwonych.
Remis Neco z Nico
Podobnie jak Neco Williams nie będzie toczył wielu pojedynków z Nicolą Zalewskim, ale w tej parze miałem problem, by wyłonić wyraźnego zwycięzcę. Walijczyk jest lepszy w obronie, Polak - lepszy z przodu. Głównym atutem Williamsa jest dynamika, rok młodszy Zalewski też jest szybki z piłką przy nodze i ma lepszą technikę. Pierwszy gra regularnie w Nottingham Forest, do którego trafił za 20 mln euro z Liverpoolu. Drugi ma problemy z regularną grą w Romie. Pierwszy ma już 38 występów w narodowych barwach i dwa gole w ostatnich dwóch meczach. Do tego dobrze bije stałe fragmenty gry. Drugi w dwóch ostatnich meczach zaliczył pięć asyst i jest ostatnio główną kreatywną siłą kadry na skrzydle. Gdyby połączyć ich atuty, powstałby niemal kompletny, nowoczesny wahadłowy. A tak mamy jedyny w tej zabawie remis. Neco czy Nico - ciekawe, kto zrobi większą karierę. 5:4.
Dalej porównania się komplikują, bo u Walijczyków trzej najbardziej ofensywni piłkarze mają podobne role. Do pojedynku z Piotrem Zielińskim wystawiam Harry'ego Wilsona, bo to zawodnik o charakterystyce najbardziej zbliżonej do rozgrywającego. Częściej niż Johnson i drugi napastnik notuje kontakty z piłką, choć nominalnie gra też bliżej skrzydła niż Polak. Tak czy siak przegrywa, bo z całym szacunkiem, ale Inter Mediolan nie byłby zainteresowany pomocnikiem Fulham. A Zielińskim już tak. Oczywiście przy założeniu, że "Pietro" jest w dobrej formie, ale po spotkaniu z Estonią mamy podstawy by wierzyć, że tak właśnie jest. 6:4.
W ataku być może powinienem porównać "dziewiątkę" z "dziewiątką" i "siódemkę" z "siódemką", ale jednak w spotkaniu z Finlandią to David Brooks był najbardziej wysunięty (na powyższej siatce podań Walia jest z lewej strony, Polska - z prawej), więc to jego uznajemy za rywala Roberta Lewandowskiego. Poza tym, jeśli kolega klubowy Jana Bednarka z Southampton miałby nie zagrać, to zastąpi go jeszcze bardziej klasyczny środkowy napastnik, czyli wysoki Kieffer Moore. Tak czy siak "Lewy" wygrywa. Zero kontrowersji. 7:4.
Wygrałby też z Brennanem Johnsonem, ale do pojedynku z największą obecnie gwiazdą Walijczyków wystawiam Karola Świderskiego. I tutaj, pomimo świetnego ostatnio bilansu "Świderka" przeciw Walii, górą musi być piłkarz Tottenhamu, który w tym sezonie Premier League ma już cztery gole i sześć asyst. A nasz napastnik na razie szuka dla siebie miejsca w ataku Hellasu Werona. Co nie musi oznaczać, że we wtorek też górą będzie Johnson. W reprezentacji ma on bowiem tylko trzy trafienia w 25 meczach, a Świderski - 10 goli w 29 spotkaniach.
Tym sposobem Polska wygrywa 7:5 (albo licząc inaczej 6:4). Gdyby tylko w futbolu o sukcesach decydowała suma indywidualności, bylibyśmy faworytem do zwycięstwa w Cardiff. Niestety istnieje duże ryzyko, że my mamy lepszych piłkarzy, ale to Walia ma lepszą drużynę.