Nowinka reprezentacji Polski zweryfikowana. "O krok za daleko"
Michał Probierz zaskoczył zmianami w środku pola reprezentacji Polski podczas wrześniowego zgrupowania. Odważne zestawienie pomocy robiło wrażenie, ale nie do końca się sprawdziło. Plan selekcjonera wymaga korekty. To jednak rodzi kolejne znaki zapytania.
Przy okazji ostatniego zgrupowania reprezentacji Polski Michał Probierz zaproponował nowe rozwiązanie taktyczne. Przemeblował środek pola, stawiając na trzech graczy o charakterystyce rozgrywającego. Taka decyzja wpisuje się w to, czego często oczekiwaliśmy od kadry - chcieliśmy widzieć drużynę odważną, starającą się kontrolować mecze. Wydaje się jednak, że to rozwiązanie to o krok za daleko. Spotkania ze Szkocją i Chorwacją pokazały brak właściwego balansu. Plan wypadałoby zatem zrewidować.
Środek na “tak”
Na wrześniowy mecz ze Szkocją Michał Probierz wystawił w środku pomocy trio Piotr Zieliński - Sebastian Szymański - Kacper Urbański. Zastosował wariant z dużymi pokładami kreatywności. Można wręcz powiedzieć, że sugerujący futbol na “tak”.
W tym zestawie nie było ani jednego typowego defensywnego pomocnika. Zamiast tego w drugiej linii widzieliśmy trzech piłkarzy dobrze czujących się z piłką przy nodze, lubiących rozgrywać i dążyć do kontroli sytuacji na boisku. Takie wybory personalne wyglądały na zapowiedź ciekawego, proaktywnego podejścia do meczu, jednocześnie zrywając z trapiącymi kadrę od lat problemami. Kłopoty z utrzymaniem piłki, statyczne rozegranie, odosobnienie Piotra Zielińskiego - taki zestaw personalny na papierze wyglądał jak remedium na te bolączki.
Przede wszystkim istotna była zmiana roli świeżo upieczonego gracza Interu Mediolan. Ileż to razy oglądaliśmy już spotkania, w których piłka latała nad jego głową, gdy biegał za plecami napastnika? Ile razy kadra miała problemy z dostarczeniem do niego piłki, gdy partnerzy nie dawali rady w efektywny sposób przesunąć jej do przodu, gdzie był ustawiony i miał zrobić z niej użytek. Latami nie potrafiono wykorzystać jednego z najlepszych polskich piłkarzy obecnego pokolenia. Pomysł na wrzucenie go “w centrum wydarzeń” stanowił więc wartościowy powiew świeżości.
“Zielu” w roli najbardziej wycofanego pomocnika, odbierającego piłkę bezpośrednio od obrońców i przekazującego ją do przodu jako “mózg” drużyny, to pomysł, wokół którego warto budować zespół. 30-latek ma wielkie umiejętności, radzi sobie pod presją, umie odwrócić się, gdy naciskają go rywale, a także świetnie operuje obiema nogami - trzeba z tego zrobić użytek. W teorii miał dostawać futbolówkę często i na wczesnym etapie konstrukcji akcji, dzięki czemu mógł odciskać wyraźne piętno na poczynaniach zespołu. Można powiedzieć: “wreszcie”. “Obudowanie” go dwoma pomocnikami ze smykałką do gry kombinacyjnej również na papierze sprzyjało “upłynnieniu” gry zespołu. Boisko pokazało jednak pewne problemy tych odważnych założeń.
Dwukrotna weryfikacja
Już w meczu ze Szkocją, choć oczywiście udało się wygrać na Hampden 3:2, widzieliśmy, że Polakom nie udało się zdominować środka pola. Rywale potrafili robić tam rajdy, problem stanowiło przeciwstawienie się mocnym fizycznie piłkarzom, jak John McGinn czy Scott McTominay, którym żaden ze środkowych pomocników nie mógł rzucić rękawicy w siłowych starciach. Linii obrony brakowało momentami wsparcia ze strony trzech rozgrywających, niekojarzących się z pracą w defensywie. Selekcjoner po 70 minutach reagował, wprowadzając za Krzysztofa Piątka Jakuba Piotrowskiego. Później dorzucił jeszcze dwóch graczy lepiej dopasowanych do konfrontacji fizycznej ze Szkotami: Jakuba Modera i Bartosza Slisza.
W spotkaniu z Chorwacją ponownie oglądaliśmy tercet Zieliński - Szymański - Urbański. Tam Polska została już kompletnie zdominowana przez rywali, z Luką Modriciem i Mateo Kovaciciem na czele. Kolejny raz nie udało się przeciwstawić przeciwnikom - tym razem jednak ich umiejętnościom technicznym. Chorwaci długimi okresami nie mieli praktycznie żadnych problemów z wymienianiem podań czy obróceniem się i podprowadzeniem piłki do przodu. Probierz ponownie dokonał zmian o podobnej “myśli przewodniej”, co ze Szkocją. Na pół godziny przed końcowym gwizdkiem wprowadził Modera i Slisza, w końcówce dorzucając Piotrowskiego.
- Żeby grać w piłkę, trzeba tego próbować. My tego spróbowaliśmy. Widać było, że przy tej intensywności w pewnym momencie trzeba było zrobić zmiany. Chorwaci wygrali zasłużenie, ale my będziemy w tym kierunku dążyć, by w rewanżu było inne spotkanie - tłumaczył po zakończeniu meczu.
Oba te spotkania z rywalami o różnych charakterystykach pokazały, że plan Probierza okazał się chyba trochę za bardzo ambitny. Jeśli chodzi o możliwość kontroli sytuacji na murawie, dość wymowny był fakt, że w obu starciach reprezentacja Polski miała mniejsze posiadanie piłki i skuteczność podań od przeciwników. Przy takim scenariuszu brakowało choć jednego “walczaka”, wnoszącego więcej siły, wybiegania, czy wręcz “podostrzenia”, wygrywającego starcia fizyczne i gotowego zrobić różnicę w ten właśnie sposób. Ze Szkotami pomogłoby to zmazać deficyty biało-czerwonych. Z Chorwatami mogłoby pomóc choć częściowo zniwelować ich przewagę, jeśli chodzi o umiejętności techniczne.
Wygląda na to, że plan wymaga przemyślenia i aktualizacji. Należy go skorygować, by nie dać się ponownie zdominować w środkowej strefie, gdzie w obecnym futbolu “wygrywa się” mecze. Przeciwko słabszym przeciwnikom taka koncepcja może okazać się jak najbardziej przydatna. W Dywizji A Ligi Narodów, gdzie rywale prezentują wysoki poziom, jest ona raczej aż zbyt odważna.
Nie wiadomo, kto da balans
Choć trio Zieliński - Szymański - Urbański to prawdopodobnie najlepszy pod względem czysto sportowym, dostępny aktualnie zestaw polskich środkowych pomocników, brakuje mu balansu. Wszyscy trzej to piłkarze pod wieloma względami podobni. Nie ma tu nikogo, kto ma we krwi “czarną robotę”. Wszyscy to raczej “rozgrywające ósemki”. Zieliński jest utożsamiany z taką rolą od dawna. Urbański właściwie przez całą swą krótką karierę. Rola Szymańskiego, do niedawna raczej ofensywnego pomocnika, uległa zmianie w Fenerbahce, gdzie stał się piłkarzem bardziej wszechstronnym i ma więcej obowiązków w defensywie (o zmianach w jego grze pisaliśmy TUTAJ). Nie ma tu więc piłkarza dorzucającego coś nowego do puli atutów, którymi odznaczają się piłkarze reprezentacyjnej drugiej linii.
Wydaje się, że w konfrontacjach z Portugalią lub Chorwacją rozsądnie byłoby wprowadzić piłkarza bazującego na wydolności, sile fizycznej, lepiej czującego się z zadaniami defensywnymi. Mówiąc obrazowo: człowieka noszącego fortepian i lepiej przystosowanego do przeszkadzania przeciwnikom, walki z nimi. I tutaj pojawia się problem, bo nie mamy chyba żadnego zawodnika pasującego do tej roli, który nie wzbudzałby wątpliwości. Brak oczywistego wyboru pokazało nam zresztą EURO, gdzie w każdym spotkaniu występowali inni pomocnicy o zadaniach bardziej defensywnych. Z Holandią oglądaliśmy Tarasa Romanczuka. Z Austrią Slisza i Piotrowskiego. Przeciwko Francji - Modera. Nikt nie utrzymał miejsca w podstawowej jedenastce na kolejny mecz.
A jak wygląda sytuacja na bieżącym zgrupowaniu? Forma Piotrowskiego i Slisza w ostatnich spotkaniach reprezentacji nie zachwycała, ten drugi w ogóle nie został teraz powołany. Moder zaliczył w tym sezonie tylko jeden występ dla Brighton. To może Maxi Oyedele? Probierz zna go z młodzieżówki, ale to nowa twarz, niesprawdzona w głównej kadrze i stawiająca pierwsze kroki w dorosłym futbolu. Można więc się spierać, kto mógłby wystąpić w roli “bezpiecznika”.
Nadchodzące spotkania pokażą zapewne, czy selekcjoner postanowi trochę zmodyfikować koncepcję zaprezentowaną na ostatnim zgrupowaniu. Wydaje się, że plan na mecze ze Szkocją i Chorwacją nie do końca zadziałał. Należy zatem spodziewać się reakcji. Projekt Probierza jest na etapie budowy, wciąż się definiuje. Jak widać, selekcjoner poszukuje jeszcze zwycięskiej formuły. Wiele wskazuje na to, że chce stworzyć drużynę odważną, dążącą do futbolu ciekawego dla kibica. Tego chcieliśmy od dawna. Pozostaje się przekonać, czy październikowe mecze przybliżą nas do osiągnięcia celu.