Tuchel wreszcie znalazł alternatywę dla słabego Lukaku. "Naprawdę można mu zaufać. Rośnie nowy lider Chelsea"

Tuchel wreszcie znalazł alternatywę dla słabego Lukaku. "Naprawdę można mu zaufać. Rośnie nowy lider"
ph.FAB / Shutterstock.com
Słaba skuteczność i bierność Romelu Lukaku spędzają sen z powiek kibicom Chelsea i Thomasowi Tuchelowi. Najdroższy transfer w historii klubu na razie musi zostać uznany za porażkę. Na całe szczęście dla “The Blues” w linii ataku pojawiła się wartościowa alternatywa.
Romelu Lukaku miał wreszcie zagwarantować Chelsea obecność klasycznej “dziewiątki” królującej w polu karnym. Teraz jednak najlepszym rozwiązaniem dla “The Blues” wydaje się wariant gry z fałszywym napastnikiem. W tej roli w ostatnich tygodniach świetnie spisuje się Kai Havertz. Niemiec wreszcie zdaje się pokazywać, dlaczego wydano na niego aż 80 milionów euro.
Dalsza część tekstu pod wideo

Powolny start

22-letniego dziś zawodnika półtora roku temu ściągał do Anglii Frank Lampard. Pierwszy sezon w niebieskich barwach wychowanek Bayeru Leverkusen kończył już pod wodzą Thomasa Tuchela. Kończył w świetnym stylu, strzelając zwycięskiego gola w finale Ligi Mistrzów. To było piękne, budzące ogromne nadzieje ukoronowanie niezbyt udanej, momentami wręcz słabej debiutanckiej kampanii po przenosinach do Chelsea.
- Te dwie sekundy chyba zmieniły cały rok mojego życia - mówił Havertz o sytuacji, w której minął Edersona, a następnie wpakował piłkę do siatki na Estadio do Dragao. - Małe rzeczy mogą wszystko wywrócić do góry nogami. Gdybym nie strzelił tej bramki, wszyscy powiedzieliby, że zaliczyłem tragiczny pierwszy sezon. Sam tak bym nie powiedział, bo miałem 21 lat i nie było mi łatwo wszystkiego zmienić. Adaptacja może zająć rok, dwa lub trzy. Myślę, że to trafienie bardzo mi pomogło.
Nie można zaprzeczyć, że wprowadzenie do realiów gry w Premier League okazało się dla Niemca trudne. Przychodził po dwóch sezonach z dwucyfrową liczbą bramek w Bundeslidze i łatką jednego z największych talentów na świecie. Tymczasem pierwszy rok na Wyspach skończył z zaledwie dziewięcioma golami i taką samą liczbą asyst, licząc dorobek we wszystkich rozgrywkach. W lidze miał jedynie cztery trafienia oraz pięć finalnych podań i nie potrafił nawet wywalczyć sobie stałego miejsca w podstawowej jedenastce.
Często wymieniano go w gronie największych rozczarowań transferowych, bo spodziewano się po nim zdecydowanie większego wkładu w grę zespołu. Do tego przypałętały się urazy i koronawirus. W związku z tym można było zachować umiar w krytyce. Jeszcze przed zwolnieniem w obronę wziął go też Lampard.
- W obecnych czasach pojawia się krytyka wszystkich piłkarzy z każdego klubu, który przegra mecz. Powinniśmy być cierpliwi, jeśli chodzi o Havertza z perspektywy Chelsea, bo to talent z najwyższej półki, który dopiero przyszedł do tej ligi. (...) Dotyczy to nie tylko niego, ale każdego młodego zawodnika uczącego się szybkości Premier League. Nie mam z Kaiem żadnego problemu - opowiadał ówczesny menedżer “The Blues”.
Jego słowa okazują się słuszne. Zwycięska bramka w finale Champions League rzeczywiście zapowiadała lepsze czasy. Już teraz, w marcu, 22-latek pobił swój wynik strzelecki z poprzednich rozgrywek. No i, co najważniejsze, staje się naprawdę ważnym ogniwem zespołu. Wygryzł z jedenastki najdroższy zakup w historii klubu, Romelu Lukaku.

“Inna” opcja w ataku

Statyczny, ociężały Belg kompletnie nie przypomina piłkarza, który jeszcze niedawno terroryzował defensywy w Serie A. To właśnie takiego snajpera chciał Tuchel. A dostał gracza pogrążonego w kryzysie. Przyczyny tego stanu rzeczy trudno jednoznacznie zdiagnozować, choć istotne znaczenie ma zapewne styl gry i wymagania stawiane środkowemu napastnikowi przez trenera. Rozwiązanie problemu może zająć dużo czasu. Dlatego menedżer z Niemiec może się cieszyć, że pojawiła się wartościowa alternatywa. Jego rodak już nieraz występował jako fałszywa “dziewiątka”. W teorii odznacza się cechami idealnymi na tę pozycję. Świetnie czuje się w grze kombinacyjnej, dobrze operuje obiema nogami, umie pracować ruchem i ustawieniem, kreując przestrzeń partnerom. Tuchel starał się to wykorzystać już w poprzednim sezonie.
A w tym, gdy pojawiły się problemy zdrowotne Lukaku, a potem jego forma drastycznie spadła, znowu wrócił do takiego rozwiązania. Dojrzalszy, lepiej przystosowany do wymagań Premier League Havertz wszedł na poziom, jakiego jeszcze nie pokazywał w trykocie Chelsea. Nie mówiąc już o tym, by utrzymywać go przez dłuższy czas.Tymczasem od miesiąca gra pierwsze skrzypce w pierwszej linii zespołu. Strzela bardzo istotne gole, stale znajduje się w centrum wydarzeń. Nawet jeżeli nie trafia do siatki, jest centralną postacią formacji ataku. Czuje się bardzo komfortowo w roli, którą sam w maju zeszłego roku nazwał swą optymalną.
- Po prostu cieszę się grą na tej pozycji, bo dobrze się na niej czuję - mówił w rozmowie z klubowymi mediami. - Mam wielu szybkich ofensywnych piłkarzy obok siebie, co jest świetne i sądzę, że to dla mnie idealne miejsce. Mogę być groźny w polu karnym, mogę często mieć piłkę. To coś, co lubię (...)
Niemiec wygląda dobrze pod względem piłkarskim, ale i mentalnym. Można dostrzec u niego znacznie większą pewność siebie i swoich umiejętności. Zdecydowanie lepiej radzi sobie w starciach fizycznych z rywalami. Osiąga poziom, którego oczekiwano. A to musi cieszyć kibiców.

Dźwiga ciężar

Przede wszystkim widać, że ten wciąż młody piłkarz nie boi się presji. W kluczowych momentach wywiązuje się ze swoich zadań bardzo dobrze. W ostatnim, trudnym spotkaniu z Newcastle zapewnił wygraną 1:0 w samej końcówce spotkania. Świetnie opanował piękne zagranie Jorginho, a następnie przytomnie, szybko posłał piłkę do siatki tuż obok Martina Dubravki. Jego technikę docenił m.in. legendarny John Terry.
Do listy kluczowych bramek wychowanka Bayeru Leverkusen można doliczyć również wspomnianego wcześniej gola w finale Ligi Mistrzów czy wykorzystany w dogrywce decydujący rzut karny w finale Klubowych Mistrzostw Świata. Dodatkowo jego bramki pomogły też “zabić” starcia z Burnley i Norwich City, właściwie pieczętując w nich trzy oczka. W Lidze Mistrzów za to otworzył wynik w pierwszym starciu z Lille.
Tamten mecz mocno uwypuklił zresztą różnicę między Lukaku, a Havertzem. Niemiec wskoczył wówczas do jedenastki w miejsce Belga po jego fatalnym występie z Crystal Palace, kiedy to drugi najdroższy zakup w historii Premier League w ciągu 90 minut dotknął piłkę zaledwie siedem razy. A 22-latek z Niemiec w potyczce z mistrzami Francji kompletnie odmienił oblicze ofensywy zespołu. Do przebicia wyniku posadzonego na ławce kolegi potrzebował zaledwie 14 minut. Co więcej, po tym czasie miał już na koncie bramkę.
Z ruchliwą, dynamiczną, szukającą gry kombinacyjnej “dziewiątką” Chelsea jest zdecydowanie mocniejsza. A biorący na siebie ciężar gry Havertz wyrasta na gracza, któremu naprawdę można zaufać. Dodatkowo potwierdza to fakt, że w niedzielę został najlepszym strzelcem za londyńskiej kadencji Thomasa Tuchela.
W obliczu bardzo dobrej formy Niemca kibice “The Blues” mogą choć na chwilę zapomnieć o fatalnej postawie Lukaku. Wychowanek Bayeru wreszcie odnalazł się na angielskich murawach. I jeśli utrzyma aktualną dyspozycję, to będzie na stałe można mówić o nim jako kluczowym ogniwie ofensywy Chelsea. Na Stamford Bridge obrona od dawna spisuje się świetnie. Atak potrzebuje jednak lidera. I może taki im właśnie rośnie.
***
Ogromne podziękowania za konsultację merytoryczną dla wielkiego kibica Chelsea, Błażeja Kowola (eks-Angielskie Espresso).

Przeczytaj również