Tylko kilku trenerów potrafiło tego dokonać. Dołączy do nich Thomas Tuchel?
“Efekt nowej miotły” na stałe wszedł już do piłkarskiego słownika. Wiele zespołów po zmianie na stanowisku szkoleniowca nagle zaczyna grać dużo lepiej. Potwierdza to też historia Ligi Mistrzów. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat dziewięciu trenerów wygrywało te rozgrywki w swoim pierwszym sezonie po objęciu sterów w danym zespole. Teraz w ich ślady może pójść Thomas Tuchel.
Pod lupę wzięliśmy całą historię Ligi Mistrzów od sezonu 1992/1993. Wyróżniliśmy zarówno szkoleniowców, którzy rozpoczynali pracę przed sezonem zwieńczonym triumfem w tych rozgrywkach, jak i tych, którzy wskakiwali na stołek już w trakcie danej kampanii.
Jupp Heynckes (Real Madryt 1997/1998)
Latem 1997 stery w Realu Madryt objął wówczas 52-letni Niemiec. W klubie został przez rok. Kibice “Królewskich” mogli mieć po jego odejściu mieszane uczucia. Z jednej strony ekipa z Santiago Bernabeu wygrała bowiem Ligę Mistrzów, w decydujących meczach eliminując Bayern Leverkusen, Borussię Dortmund i Juventus, z drugiej jednak rozgrywki ligowe zakończyła dopiero na trzecim miejscu. Nie zmienia to natomiast faktu, że Heynckes zdobył najcenniejsze trofeum już w pierwszym sezonie na nowym stanowisku. Stolicę Hiszpanii mógł więc opuszczać z podniesioną głową.
Vicente del Bosque (Real Madryt 1999/00)
Kilka lat później podobną historię napisał Vicente del Bosque. Hiszpan już w trakcie sezonu - dokładnie w listopadzie - zastąpił Johna Toshacka. “Królewscy” z nim na ławce przez kolejne fazy Ligi Mistrzów przedzierali się z małymi problemami, ale ostatecznie wszystko zakończyło się happy endem. W hiszpańskim finale Real pokonał Valencię (3:0) i mógł święcić kolejny triumf. Podobieństw do historii z Heynckesem było jednak więcej, bo klub ze stolicy Hiszpanii zmagania w Primera Division zakończył dopiero na piątym miejscu. Nie wpłynęło to natomiast na pozycję Del Bosque, który został w Madrycie jeszcze przez kilka lat.
Rafael Benitez (Liverpool 2004/05)
Wszyscy pamiętamy fenomenalny finał ze Stambułu, w którym “The Reds” odrobili straty i ostatecznie pokonali Milan po rzutach karnych. Jednym z architektów tamtego sukcesu był oczywiście prowadzący zespół Rafael Benitez. Nie każdy jednak pewnie zdaje sobie dziś sprawę, że Hiszpan przejął stery w drużynie przed rozpoczęciem tamtych rozgrywek. Ekipa z Anfield męczyła się wówczas trochę w grupie, wychodząc z niej jako drugi zespół (trzeci Olympiakos miał tyle samo punktów), ale później poszło z górki. Najpierw udało się pokonać Bayer Leverkusen, później Juventus i Chelsea, a zwieńczeniem był wspomniany już thriller przeciwko Milanowi. Podobnie jednak jak w dwóch poprzednich przypadkach, sukces w Lidze Mistrzów nie poszedł w parze z dobrymi występami na ligowym gruncie. Liverpool zakończył zmagania w Premier League dopiero na piątym miejscu.
Pep Guardiola (Barcelona 2008/09)
Historia, która zaczęła się od eliminacyjnego dwumeczu z Wisłą Kraków. Guardiola przed sezonem 2008/09 zastąpił na stanowisku Franka Rijkaarda i szybko stworzył zespół, który zachwycał całą piłkarską Europę. Już w pierwszym sezonie pod wodzą Pepa ekipa z Camp Nou wygrała Ligę Mistrzów, La Liga i Puchar Hiszpanii. Ten pierwszy sukces do dziś jest jednak kwestionowany. Wszystko przez pamiętny dwumecz półfinałowy przeciwko Chelsea, gdy prowadzący spotkanie rewanżowe Tom Ovrebo podejmował szereg niezrozumiałych decyzji. W większości przypadków - na korzyść Barcelony. Fakt jest jednak taki, że “Duma Katalonii” sięgnęła po to najcenniejsze trofeum, a Guardiola stał się kolejnym menedżerem, którego możemy dołączyć do opisywanego grona.
Roberto Di Matteo (Chelsea 2011/12)
Najbardziej zaskakujący przypadek. Di Matteo nie przepracował oczywiście wówczas całego sezonu. Dopiero na początku marca zastąpił zwolnionego Andre Villasa-Boasa. Miało to miejsce dokładnie w połowie dwumeczu 1/8 finału Champions League przeciwko Napoli. Pierwsze spotkanie - jeszcze z Villasem-Boasem na ławce - “The Blues” przegrali 1:3. Drugie jednak - już z Di Matteo - wygrali po dogrywce 4:1 i awansowali dalej. Na tej fali entuzjazmu pokonali wówczas także Benfikę, Barceloną oraz Bayern. Do triumfu poprowadził ich tymczasowy trener, który przejął zespół dlatego, że wcześniej był asystentem zwolnionego Portugalczyka. Niesamowita historia.
Carlo Ancelotti (Real Madryt 2013/14)
Ancelotti przejął “Królewskich” latem 2013 roku, zastępując na stanowisku Jose Mourinho. Zespół pod jego wodzą radził sobie w Champions League kapitalnie. Zdobył 16 na 18 możliwych oczek w grupie, a potem pokonał Schalke, Borussię Dortmund i Bayern, kompletując niemieckiego hat-tricka. Finał to już historia. Po drugiej stronie Atletico Madryt. Do 93. minuty 1:0 dla podopiecznych Diego Simeone. Wtedy do gry wkroczył jednak Sergio Ramos, który doprowadził do dogrywki. A w niej istniała już tylko jedna drużyna. Real wygrał 4:1 i mógł święcić pierwszy od 2002 roku triumf w Lidze Mistrzów.
Luis Enrique (Barcelona 2014/15)
Luis Enrique to w tym momencie ostatni szkoleniowiec, który poprowadził “Dumę Katalonii” do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Pracę rozpoczął przed sezonem 2014/15 i mając do dyspozycji kapitalny zespół, oparty m.in. na tercecie Messi - Suarez - Neymar, dotarł na sam szczyt. Barcelona wygrała pięć z sześciu meczów grupowych, a następnie wyeliminowała Manchester City, PSG i Bayern. Wisienką na torcie był finałowy triumf nad Juventusem (3:1). W tamtej kampanii Enrique zdobył z katalońskim klubem także mistrzostwo oraz Puchar Hiszpanii, dołączając w ten sposób do Pepa Guardioli, który kilka lat wcześniej też triumfował na wszystkich tych polach.
Zinedine Zidane (Real Madryt 2015/2016)
Francuz stery w białej części Madrytu przejął zimą 2016 roku, zastępując zwolnionego Rafę Beniteza. Miał więc okazję przeprowadzić zespół przez całą fazę pucharową Ligi Mistrzów. Zrobił to skutecznie. Real eliminował kolejno Romę, Wolfsburg i Manchester City, a na koniec - po rzutach karnych - pokonał w finale Atletico. Jeśli ktoś chciał zarzucić wówczas Zidane’owi, że nie był to jeszcze do końca jego sukces, bo przejął drużynę w trakcie rozgrywek, to Francuz odpowiedział w najlepszy z możliwych sposobów. Wygrał z klubem Champions League także w dwóch kolejnych sezonach.
Hansi Flick (Bayern 2019/20)
Jeszcze na początku poprzedniego sezonu nazwisko Flick nie mówiło pewnie nic przeciętnemu kibicowi. Niemiec był asystentem Niko Kovaca, który jednak w listopadzie pożegnał się ze stanowiskiem. Wskoczył na nie właśnie Flick, początkowo niby tymczasowo, ale ostatecznie został na dłużej, osiągając z klubem nieprawdopodobne rezultaty. Powiedzenie, że Bayern po prostu wygrał Ligę Mistrzów byłoby przesadnie skromne. On ją zdominował. Przystęplował. Podpisał swoją nazwą. Sześć meczów w grupie - sześć zwycięstw. A później kolejne triumfy. Chelsea, Barcelona, Lyon, PSG. Pierwszy sezon Flicka na stanowisku - od razu sukces największy z możliwych. A przecież nie jedyny, bo Bayern zdobył też szereg innych trofeów.
***
Sporo tych przypadków. Wychodzi na to, że faktycznie zmiana trenera potrafi często działać cuda. W bieżącym sezonie dołączyć do opisywanego grona może Thomas Tuchel. Niemiec z miejsca poukładał klocki w maszynie o nazwie Chelsea. Zespół zaczął grać wyjątkowo skutecznie i dziś jest o krok od awansu do finału Ligi Mistrzów. Jeśli wyeliminuje Real Madryt, o trofeum powalczy z Pepem Guardiolą. Czyli jednym z tych, którzy w pierwszym sezonie prowadzenia danego zespół potrafili już wygrywać Champions League.