Trzech Niemców i on - Rudi Garcia. Łatwo przechytrzył Guardiolę, teraz spróbuje pokonać bawarskie koszmary

Thomas Tuchel, Julian Nagelsmann, Hansi Flick. A gdyby tak trzech niemieckich trenerów, którzy wprowadzili swoje drużyny do półfinału tegorocznych rozgrywek Ligi Mistrzów, pogodził ich czwarty uczestnik? Trenerska droga Rudiego Garcii też należy zresztą do szczególnie interesujących.
- Po Guardioli można spodziewać się wszystkiego, ale to my wygraliśmy tę taktyczną bitwę - powiedział trener Olympique’u Lyon po tym, jak w ostatnią sobotę prowadzona przez niego drużyna sprawiła kolejną sensację, eliminując Manchester City. Tylko jeden mecz dzieli obecnie byłego francuskiego hegemona od historycznego awansu do finału najbardziej prestiżowego klubowego turnieju w Europie.
Inspiracja
Rudi Garcia wiedział, co mówi. Nie wszyscy mogą pamiętać, że niewielu jest szkoleniowców, których trenerska ścieżka tak bardzo pokrywa się z tą Guardioli. Kiedy w 2008 roku Pep zostawał trenerem Barcelony, jego francuski odpowiednik właśnie obejmował stery w Lille. Gdy trzy lata później Katalończyk znowu wygrywał rozgrywki La Liga i Ligi Mistrzów, Garcia też zdobywał dublet. W 2013 roku obaj spróbowali swoich sił za granicą: aktualny menedżer City w Bundeslidze, Francuz w Serie A.
Znacznie więcej podobieństw znajdziemy jednak w preferowanych przez obu szkoleniowców stylach gry. Prowadzone przez Garcię Lille nieprzypadkowo nazywano “małą Barceloną”. Ustawienie 1-4-3-3, nacisk na posiadanie piłki, wielka indywidualność (Eden Hazard) z przodu. Porównania nasuwały się same. Francuski trener nie ukrywał zresztą źródeł inspiracji.
- Dla mnie Barcelona prowadzona przez Pepa Guardiolę jest najlepszym zespołem wszechczasów - powiedział w grudniu 2011 roku.
Przypadku nie było również później. Rudi wydawał się idealnym kandydatem na nowego szkoleniowca pragnącej grać ofensywny futbol Romy. Podpisał kontrakt 12 czerwca 2013 r. W pierwszych 10 ligowych meczach pod wodzą Francuza rzymianie odnieśli komplet zwycięstw, tracąc zaledwie jedną bramkę. Na ziemię - w tym samym oraz kolejnym sezonie - sprowadziły ich dopiero Juventus oraz prowadzony przez Guardiolę Bayern Monachium. W spotkaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów Bawarczycy wygrali na Stadio Olimpico aż 7:1.
- Przegrana z Bayernem Monachium jest czymś normalnym, ponieważ oni zawsze wygrywają, ale przegrana w taki sposób boli - mówił po tamtym meczu Garcia.
Przemiana
W ostatnich latach obaj panowie zboczyli z podobnych tras. Podczas gdy Pep przeprowadził się na Wyspy, Francuz wrócił do ojczyzny. I szału nie zrobił. Z Marsylią nie zdołał zakwalifikować się do Champions League, podczas gdy jego następca, Andre Villas-Boas, dokonał tej sztuki za pierwszym podejściem. Z Lyonem, gdzie podjął pracę jesienią ubiegłego roku, uplasował się na najniższym dla OL miejscu w ligowej tabeli od 23 lat. A przedwcześnie zakończone rozgrywki niekoniecznie stanowią w tym przypadku przekonujące usprawiedliwienie.
Odwrotnie niż w poprzednich klubach, Garcia stał się najwyraźniej specjalistą od międzynarodowych turniejów. Dwa lata temu doprowadził Marsylię aż do finału Ligi Europy. Teraz to za jego kadencji Lyon po raz drugi w historii awansował do półfinału Ligi Mistrzów.
Francuski szkoleniowiec zmienił się również jako trener. Kto dekadę temu mógłby przypuszczać, że kiedy drużyny prowadzone przez Guardiolę i Garcię spotkają się w ćwierćfinale Champions League, żadna z nich nie zagra w ustawieniu 1-4-3-3 ani nawet w żadnym innym systemie gry z czwórką obrońców? Choć w ostatnim sezonie Ligue 1 tylko Paris Saint-Germain notowało średnio wyższy procent posiadania piłki na mecz od Lyonu, w Lizbonie podopieczni Rudiego przechytrzyli City zagraniami za plecy wysoko ustawionej linii obrony przeciwnika.
W pierwszej połowie kluczowe okazało się podanie z głębi pola Fernando Marcala do wybiegającego na wolne pole Karla Toko Ekambiego (gol na 1:0). W drugiej połowie decydujący kontakt z piłką zaliczył Houssem Aouar, wyprowadzając na sytuację sam na sam z Edersonem rezerwowego Moussę Dembele (gol na 2:1).
- Dobrze wykorzystaliśmy nasz system gry - kontynuował po spotkaniu trener Lyonu. - Powróciliśmy do “mieszanego” ustawienia w celu sfrustrowania i ograniczenia wolnej przestrzeni dla Kevina De Bruyne.
Ostatni prześladowca
Na OL czeka teraz jeszcze większe wyzwanie. Trener klubu ze wschodu Francji znalazł sposób na dwóch spośród swoich największych “prześladowców”: Juventus i Guardiolę. Pora na trzeciego. Jako szkoleniowiec Lille, Francuz przegrywał z Bayernem 0:1 i 1:6 (faza grupowa Ligi Mistrzów w sezonie 2012/2013). Za sterami Romy ulegał mistrzom Niemiec 1:7 oraz 0:2 (ten sam etap tych samych rozgrywek dwa lata później). Co więcej, to właśnie Bayern bez większych problemów rozprawił się z Lyonem w półfinale LM dekadę temu. Mimo czerwonej kartki dla Francka Ribery’ego w pierwszym spotkaniu na Allianz Arena, Bawarczycy zwyciężyli wtedy w dwumeczu aż 4:0.
Na papierze - nawet pamiętając o wyeliminowaniu przez podopiecznych Garcii Juventusu i City - “Les Gones” nie powinni mieć najmniejszych szans w starciu z rozpędzoną maszyną Hansiego Flicka. Przyglądając się bliżej obu zespołom, warto zwrócić jednak uwagę na problemy wysoko ustawionej linii obrony Bayernu w ćwierćfinałowym spotkaniu z Barceloną (nie chodzi tylko o bramkę straconą na początku meczu), czyli dokładnie tego elementu gry, który Lyon wykorzystał przed paroma dniami przeciwko ekipie Guardioli. Czyżby Garcia miał już zatem gotową receptę na kolejnego faworyta?
Jeżeli tak by się stało, Olympique Lyon mógłby nieoczekiwanie pokusić się o historyczne dla klubu osiągnięcie. A przecież siódma siła francuskiej ekstraklasy wygrywała już w tym sezonie z RB Lipsk (2:0 na wyjeździe w fazie grupowej) oraz napsuła sporo krwi Paris Saint-Germain zarówno w rozgrywkach ligowych, jak i rozegranym niespełna trzy tygodnie temu finale Pucharu Ligi. Jako wielbiciel Guardioli, Rudi Garcia sięgał po trofea w rozgrywkach krajowych. Teraz bardziej pragmatyczne nastawienie może przynieść mu nieprawdopodobny sukces na arenie międzynarodowej.