Trudna miłość do "Kolejorza". Lech Poznań w poszukiwaniu kolejnej reakcji

Trudna miłość do "Kolejorza". Lech Poznań w poszukiwaniu kolejnej reakcji
Krzysztof Porebski / pressfocus
Dawid - Dobrasz
Dawid DobraszWczoraj · 11:10
Na piątek przypadają walentynki. Święto zakochanych i jak to w miłości bywa, są wzloty i upadki. Jednak walentynki to taki dzień, gdzie miłość - w teorii - trzeba pielęgnować. A Lech Poznań ostatnio zawiódł swoich kibiców, ale w piątkowy wieczór będzie chciał im znowu pokazać, że niedzielny mecz z Lechią to była chwilowa wpadka. Lech "w związku" z trenerem Frederiksenem jest od początku czerwca i po takim czasie można już co nieco powiedzieć, co jest mocną, a co słabą stroną duńskiego trenera w pracy z poznańską drużyną.
Jeśli chodzi o relacje Niels Frederiksen - Lech Poznań, to duński trener cały czas ma pewne problemy. I tak doprowadził do sytuacji, gdzie "Kolejorz" od 15 kolejek jest liderem, a to już zaskakujące pod względem poprzednich rozgrywek. Jednak jednym z kłopotów w tym związku jest chwiejność drużyny i to, że po bardzo dobrych meczach, przychodzą porażki bądź duże rozczarowania. Nie można jeszcze mieć pełnego zaufania do Lecha Frederiksena, choć akurat jak już jego zespół gra koncert, to zachwyca się nim każdy, jak w starciach z Jagiellonią, Legią czy Cracovią.
Dalsza część tekstu pod wideo
Lech zawodzi swoich kibiców w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Właściwie robi to już od dłuższego czasu, bo takie kompromitujące wpadki co jakiś czas to domena "Kolejorza" praktycznie od sezonu 2023. Miały to zespoły Johna van den Broma, przede wszystkim Mariusza Rumaka i cały czas ma to ekipa Nielsa Frederiksena. Jemu akurat można wybaczyć, bo wydaje się gościem, który prędzej czy później znajdzie na to receptę przy pomocy bardzo mocnej kadry.
Jak w miłości, trzeba mieć zaufanie, ale zawsze ograniczone. I tak trzeba podchodzić do tego zespołu, który po siedmiu meczach, w których sześć wygrywa, jeden remisuje i sześć meczów z rzędu ma czyste konto, jedzie do drugoligowej Resovii i odpada w niezrozumiały sposób z Pucharu Polski.
Mówimy przecież o Lechu, który u siebie notuje serię pięciu meczów wygranych z rzędu, a nagle, prowadząc 1:0, grając koncert do 30. minuty, przegrywa u siebie z beniaminkiem 1:2.
Mówimy o Lechu, który wygrywa przekonująco 5:2 z Legią, wygrywa "tylko" 2:0 z GKS Katowice (bo mogło być zdecydowanie wyżej - największe wypracowane xG w sezonie), ale później jedzie do Gliwic i oddaje przez cały mecz jeden celny strzał.
Mówimy o Lechu, który gra koncert w starciu z Widzewem, a potem w momencie możliwości odskoczenia od drugiej w tabeli Jagiellonii, robi "klasycznego" Lecha, czyli prowadzi do absolutnej autodestrukcji, gdzie dzieją się rzeczy wyciągnięte rodem z najgorszego spisu możliwych klątw - czerwona kartka za dwie żółte w 12 minut (Alex Douglas w całym sezonie nie dostał żadnego napomnienia), a sytuacja jest poprawiana nieprawidłowo zdobytym golem przez Lechię i w konsekwencji porażką.
Kiedyś słyszałem, że dobra miłość to taka, gdzie jest dużo emocji. No to Lech ewidentnie tego dostarcza. Choć kibice pewnie woleliby, żeby ich drużyna była bardziej przewidywalna i kiedy jedzie na wyjazdy z drugoligowcem z Pucharze Polski, ostatnią (Puszcza) i przedostatnią (Lechia) aktualnie ekipą w ligowej tabeli, to walcząc o mistrzostwo Polski, nie przegra tych meczów w bardzo złym stylu. Chociaż tyle.

Umiejętność reagowania, choć nie w meczu

I kiedy w relacji czy miłości coś zrobimy źle, to wypada to jak najszybciej naprawić. Zorganizować jakąś kolację, kupić kwiaty, drobny upominek. Sposobów jest wiele. Dla kibica "Kolejorza" jedynym lekarstwem na kolejny zawód swojej "miłości" jest jednak szybka wygrana w kolejnym meczu.
To, trzeba przyznać, zdecydowanie wychodzi drużynie Nielsa Frederiksena. O ile nie umie ona reagować na złe rzeczy dziejące się w danym meczu, o tyle nauczyła się jak nikt inny reagować na wstydliwe wpadki czy po prostu porażki.
Spójrzmy na wszystkie przegrane Lecha Poznań w obecnym sezonie.
  • Początek pracy trenera Frederiksena. Porażka 1:2 z Widzewem. Tu jeszcze nie było idealnej reakcji, ale była dobra, bo brak porażki Lecha w starciu wyjazdowym z Rakowem należy uznać za sukces, szczególnie przez pryzmat spotkania, w którym Lech był drużyną zdecydowanie gorszą,
  • Porażka z Resovią? Wygrana 3:2 w kolejnym meczu, trudnym wyjazdowym z Koroną,
  • Porażka z Motorem? Później najlepszy występ Lecha w sezonie na wyjeździe - 2:0 z Cracovią,
  • Porażka z ostatnią w tamtym momencie drużyną w lidze - Puszczą? Następnie najwyższa wygrana od 1949 r. nad Legią Warszawa - 5:2,
  • Poraża z Górnikiem Zabrze na koniec rundy, poprawiona w pewien sposób wstydliwą porażką w sparingu z FC Nordsjaelland 1:7? Koncert przy Bułgarskiej z Widzewem 4:1 na otwarcie wiosny.
I dokładnie tego oczekują dzisiaj kibice "Kolejorza", czyli kolejnej reakcji po fatalnym meczu w Gdańsku. A rywal przychodzi na to idealny, bo jakby Lech wygrał u siebie z Rakowem, to nie mógłby sprawić lepszego prezentu swoim zakochanym w klubie kibicom. I to jeszcze w walentynki.
Patrząc na schemat życia Lecha w sezonie 2024/25 - to jak najbardziej możliwe. Jest też jednak jeszcze jeden schemat, o którym wspomniałem wyżej.

Po 0:1 można się rozejść

W teorii dłuższa praca z danym trenerem i sztabem w miarę upływu czasu sprawia, że dany zespół robi progres. I tak też jest w przypadku Lecha, choć dalej jedna rzecz w "Kolejorzu" w tym sezonie się nie zmienia. Jak w trakcie meczu pierwszy traci gola, to nie potrafi do niego wrócić.
  • 0:2 z Widzewem od 10. minuty. Jeden gol Ishaka, ale z Łodzi Lech wyjeżdża bez punktów.
  • 0:1 z Resovią od 16. minuty. Do domu bez awansu.
  • 0:2 z Puszczą od 44. minuty. Druga połowa do zapomnienia.
  • 1:2 z Górnikiem od 14. minuty. Nieskuteczność i do domu także bez punktów.
  • 0:1 z Lechią od 44. minuty. Oczywiście porażka i jeden celny strzał w całym meczu.
I o ile reakcji po porażkach nie trzeba poprawiać, o tyle reakcję w trakcie meczu zdecydowanie. Trener Frederiksen mówi, że to nie do końca kwestia mentalna, a np. sytuacji związanych z czerwoną kartką. Choć sam też po ostatnim wyjeździe mówił, ze nie wie, czemu Lech na wyjazdach zupełnie inaczej wygląda, a przede wszystkim zupełnie inaczej wchodzi w mecze.
Jednak Duńczyk ma na to jeszcze czas i trzypunktowy zapas w tabeli. W piątkowy wieczór Lech potrzebuje nic nie zmieniać, chyba że pierwszy straci gola z Rakowem, to wtedy będzie znowu postawiony pod ścianą z napisem: "sprawdzam". "Kolejorz" chce zareagować po porażkach tak, jak reaguje i jeśli to zrobi, to będzie to najlepszy prezent dla swoich zakochanym w nim kibiców.

Przeczytaj również