Trener Szwarga "miał nosa", nowy nabytek błysnął. W tej akcji pokazał klasę. "On sobie to zaplanował" [WIDEO]

Trener Szwarga "miał nosa", nowy nabytek błysnął. W tej akcji pokazał klasę. "On sobie to zaplanował" [WIDEO]
Grzegorz Misiak / PressFocus
Z werwą od początku, ze skutecznością w drugiej połowie. Raków wraca do Częstochowy z awansem do następnej rundy el. LM. Trener Dawid Szwarga "miał nosa".
Z Tallinna, Błażej Łukaszewski
Dalsza część tekstu pod wideo
Dawid Szwarga zaczął od dwóch zmian w składzie względem pierwszego starcia z Florą. Za Fabiana Piaseckiego zobaczyliśmy Łukasza Zwolińskiego, natomiast w miejsce Władysława Koczerhina - Giannisa Papanikolau. Na stadionie w Tallinnie pojawiło się zaś około 200 kibiców Rakowa. Wystarczyło to w zupełności, by “przejąć kontrolę” nad dopingiem na A. Le Coq Arena.

Mocno od startu

Od samego początku postawa częstochowian mogła się podobać. Każdy z zawodników wykazywał dużą ochotę do gry. Aktywny był chociażby Marcina Cebula, który często brał na siebie odpowiedzialność za rozegranie piłki w środku boiska. Widać było, że Raków chce jak najszybciej zdobyć gola, tak, by odebrać chęci do gry Florze. Warto wspomnieć choćby o świetnym zagraniu z pierwszej piłki od Bartosza Nowaka do Jeana Carlosa, który uderzył mocno w kierunku bramki, ale strzał zablokował jeden z obrońców. Ponadto dwa gole mógł zdobyć Lederman, lecz jedno z uderzeń poszybowało ponad bramką, a drugi zatrzymał się na słupku.
Goście próbowali także dośrodkowań, posyłanych zazwyczaj przez Frana Tudora. Chorwat często decydował się na głębokie centry, mające dotrzeć do zawodnika “zamykającego” akcję, który następnie miał odgrywać do wbiegającego Zwolińskiego lub innego gracza środka pola. Choć i bywały długie zagrania z bocznych sektorów bezpośrednio na głowę napastnika Rakowa. Tak było chociażby w przypadku rzutu rożnego w pierwszych minutach, czy też po podaniu z akcji w 37. minucie. W obu sytuacjach były zawodnik Lechii Gdańsk trafiał jednak bezpośrednio w bramkarza.
Źli po pierwszej części gry mogli być także Bartosz Nowak i Milan Rundić. Pierwszy z nich, podobnie jak Lederman, miał okazję na dwie bramki. Pierwszy, mocny strzał z kozłem został odbity przez bramkarza. Druga szansa przyszła po podaniu od Tudora - wówczas były pomocnik Górnika trafił w poprzeczkę. Z kolei Rundić nie potrafił znaleźć drogi do siatki po uderzeniu głową z dwóch metrów od bramki.
Flora pod bramką Rakowa pojawiała się sporadycznie. Działo się to tak rzadko, że jej fani wpadali wręcz w euforię, gdy którykolwiek z zawodników Juergena Henna był przy piłce w odległości 10-15 metrów od pola karnego. Tyle że żadna z prób piłkarzy gospodarzy nie przyniosła trudów Vladanowi Kovacewiciowi.
Po pierwszych 45 minutach można było się przyczepić do jedynie (albo i aż) jednej rzeczy - nieskuteczności. Okazji na zdobycie bramki było bardzo wiele, a podopieczni Szwargi powinni schodzić do szatni z przynajmniej dwoma-trzema golami. Ich piłkarską dominację potwierdzała statystyka posiadania piłki, która wynosiłą 68%.

Przełamanie

Po przerwie nadeszło przełamanie. Raków wszedł w drugą część spotkania podobnie jak w pierwszą, a więc z zamiarem jak najszybszego zdobycia bramki. I tym razem udało się zamienić jedną z szans na gola. Na listę strzelców wpisał się Zwoliński, ale najbardziej należy pochwalić Zorana Arsenicia, który dokonał ważnego przechwytu na środku boiska, następnie podprowadził piłkę bliżej pola karnego i zagrał podcinką w kierunku “Zwolaka”.
Niedługo później nowy napastnik Rakowa znów cieszył się z gola, a na uznanie zasługuje cała akcja, którą rozprowadził, następnie ją finalizując.
Zespół mistrza Polski po zdobyciu dwóch goli zyskał jeszcze większą swobodę w grze. Dominacja nad Florą była widoczna zresztą od samego początku, ale każdy upływający kwadrans powiększał tę różnicę. Flora była bezradna i nie miała pomysłu na to, jak może zagrozić Kovaceviciowi. W pamięci pozostaje jedynie strzał z daleka z początku drugiej połowy, który minimalnie minął bramkę Rakowa, a także seria prób w końcówce, gdy goście się już rozluźnili po pięknym golu na 3:0 autorstwa Papanikolau.

Teraz Karabach?

Wynik 4:0 w dwumeczu zapewnił mistrzowi Polski awans do drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W środę poznamy rywala Rakowa, którym najprawdopodobniej będzie Karabach Agdam. W przypadku starcia z zespołem z Azerbejdżanu, pierwszy mecz Raków zagra u siebie w środę 26 lipca. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że to spotkanie zostanie rozegrane w Częstochowie, a nie w Sosnowcu. Rewanż na wyjeździe zaplanowano na 2 sierpnia.

Przeczytaj również