Trener-mem. Tym razem odchodzi po dwóch meczach. "Wciąż się na niego nabierają"
Peter Hyballa poprowadził słowacki Trenczyn w dwóch meczach i… rozwiązano z nim umowę za porozumieniem stron. Były szkoleniowiec Wisły Kraków kontynuuje więc przedziwną karierę trenerską. Nabierają się na niego kolejne kluby. I kolejne kluby żegnają go jeszcze wówczas, zanim ten zdąży się na dobre rozpakować.
W Polsce szersza publiczność usłyszała o Hyballi pod koniec 2020 roku. Wisła Kraków pożegnała się wtedy z ówczesnym trenerem pierwszego zespołu, Arturem Skowronkiem, a już kilka dni później stery w drużynie przejął właśnie szkoleniowiec z Niemiec. Na papierze ruch ten wyglądał całkiem logicznie. Hyballa w przeszłości nieźle radził sobie jako szkoleniowiec Dunajskiej Stredy, miał też za sobą pracę w NEC Nijmegen czy NAC Breda, a to raczej nie są kluby przypadkowe.
Miłe złego początki
Początek w Krakowie też wyglądał ciekawie. Gra “Białej Gwiazdy” uległa momentalnej poprawie. Wisła już w debiucie Hyballi wywalczyła remis w derbach rozgrywanych na stadionie Cracovii (a prowadziła aż do 85. minuty). Niedługo później pokonała na wyjeździe Lecha Poznań, a już po przepracowanej zimie zdobyła 10 na 15 możliwych punktów w pierwszych pięciu kolejkach rundy wiosennej. Mogło się wydawać, że Hyballa to właściwy człowiek na właściwym miejscu.
No właśnie - człowiek. W tym był największy problem. O ile Niemiec niewątpliwie zna się na swoim fachu, po prostu nie potrafi współpracować z ludźmi, o czym przekonujemy się regularnie od kilku lat.
Hyballa został zwolniony z Wisły po poprowadzeniu zespołu w 18 meczach. Zanim jeszcze do tego doszło, słyszeliśmy już pierwsze niepokojące historie. Później tylko nabrały one na sile.
Wyzwiska i pokazywanie tyłka
Hyballa w trakcie swojej pracy skonfliktował się z większością piłkarzy i sztabu szkoleniowego. Nie chciał m.in. współpracować z klubową legendą, Kazimierzem Kmiecikiem, za którym murem stanął choćby Jakub Błaszczykowski. Niemca otwarcie krytykowali też Jean Carlos czy Rafał Boguski, a już później do mediów zaczęły wypływać szokujące historie z Hyballą w roli głównej.
Gorąco było m.in. po meczu Wisły z Piastem. “Biała Gwiazda” prowadziła wtedy 3:0, ale przegrała 3:4.
- Na następny dzień po tym spotkaniu Peter Hyballa podszedł do Michała Maka oraz Davida Niepsuja i powiedział, że mają 10 minut, aby zabrać swoje rzeczy i opuścić szatnię na stałe. Jednocześnie ciągle zaznaczał, że “może jest dla nich za dobrym trenerem”. Wtedy zrozumieliśmy, że jest z nim coś nie tak - opowiadał w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” inny gracz Wisły, Vullnet Basha.
To nie było jednak wszystko.
- Trener podszedł do jednego z młodych zawodników Wisły i w obecności drużyny obwieścił, że jest gów***ym piłkarzem i tylko dlatego gra w polskiej lidze, bo jest na boisku zarezerwowane jedno miejsce dla młodzieżowca - dodawał Basha.
O Hyballi, również w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”, mówił także były golkiper Wisły, Mateusz Lis.
- Wchodził do klubu i pokazywał fucki i dla niego to było żartem. Gdzieś pokazał też tyłek. Może jemu wydawało się, że zachowuje się w porządku, zresztą tak się tłumaczył, że on taki jest i dla nikogo nie będzie się zmieniał.
Nowy klub, jeszcze gorsze praktyki
Hyballa po zwolnieniu z Wisły nie przebywał długo na bezrobociu. Dwa tygodnie później zatrudnił go duński klub Esbjerg fB. Niemiec poprowadził zespół w czterech meczach (zwycięstwo, remis, dwie porażki) i… musiał pakować walizki.
Czy włodarze klubu mieli taki krótki lont i chodziło o wyniki? Raczej nie. Hyballa znów pokazał jednak swoje prawdziwe oblicze. Miał m.in. stosować wobec zawodników absurdalne wręcz kary fizyczne. Nie przebierał też w słowach.
- Masz większe cycki niż twoja żona - mówił do jednego z piłkarzy.
Piłkarze Esbjergu szybko zaczęli domagać się zwolnienia Hyballi. Zgłosili nawet sprawę do urzędu pracy, a potem opublikowali obszerny list otwarty. Oto jego fragmenty (za weszlo.com):
- Peter Hyballa jawnie lekceważy i antagonizuje również nowo zatrudnionego klubowego fizjoterapeutę, który po kilku dniach treningów i wielokrotnych protekcjonalnych uwagach załamał się i płakał.
Doświadczaliśmy codziennych gróźb zwolnienia, drwin, seksistowskich i poniżających uwag oraz tego, co uważamy za jawne zastraszanie, które wykracza daleko poza i tak już szerokie ramy świata piłki nożnej. Jak donoszą media, sztab trenerski zrobił nam, zawodnikom, zdjęcia nago, rzekomo w celu „zmierzenia“ naszej sprawności. Rozumiemy, że fotografie znajdują się na prywatnym urządzeniu mobilnym należącym do jednego z członków zespołu trenerskiego. Nie mamy pewności, że obrazy te są przetwarzane zgodnie z naszymi życzeniami i obowiązującym prawem, dlatego też wymagamy, aby zostały usunięte z danego urządzenia oraz z każdego innego miejsca, w którym mogły się znaleźć. Zdarzały się również przypadki, co zostało tak zinterpretowane przez niektórych zawodników, przemocy fizycznej – w obecności składu. Korzystamy z okazji, aby zgłosić i potwierdzić niektóre z tych incydentów.
Ze względu na obawę przed represjami, incydenty te podajemy bez nazwisk. Musimy jednak zaznaczyć, że dotyczyły zawodników z kontraktami, a jeden lub więcej z nich mogą o tym zaświadczyć. Jeden z graczy był wielokrotnie poddawany tzw. bodyshamingowi. Wielokrotnie nazwano go grubasem, a trener kilkakrotnie podczas sesji treningowych chwytał zawodnika za bok brzucha oraz klatkę piersiową, aby podkreślić swoje niezadowolenie z ciała zawodnika. W ten sposób został on ośmieszony przed całym zespołem.
Gracz był wielokrotnie nazywany „głupim“ i „durnym koniem“. Nic z tego nie było powiedziane z przymrużeniem oka czy czymś podobnym. Wszystko to było wysyłane w bardzo kpiącym i protekcjonalnym tonie. Po meczu treningowym, podczas którego Peter Hyballa był bardzo niezadowolony, jeden z zawodników przechodził obok niego w szatni, gdy ten zdecydował się wymierzyć mu dość mocne uderzenie płaską dłonią w dół pleców.
Gracz zdecydował iść dalej, ale uważa, że było to dziwne zachowanie. Tuż po tym, zawodnik ponownie mija Petera Hyballę w szatni, a ten ponownie zadaje mu mocny cios, tym razem w klatkę piersiową, ponownie płaską ręką. Po tym piłkarz stał nieco zdezorientowany i rozglądał się, czy inni też to dostrzegli, co jak widać miało miejsce. Pod prysznicem znajdowało się również kilku kolegów z drużyny, którzy zauważyli, że na klatce piersiowej pozostał mu czerwony ślad po uderzeniu. Podczas sesji treningowej, dzień po meczu, w którym Peter Hyballa był niezadowolony z zawodnika, trener ośmieszył go przed całym składem. Odbyło się to w ten sposób, że Hyballa wziął swój gwizdek podczas sesji w danym dniu i gwizdał wszystko, co mógł, bezpośrednio do ucha jednego z graczy.
Innym razem Peter Hyballa kazał graczowi zrobić 20 pompek tylko dlatego, bo jego zdaniem nie byłby w stanie tego zrobić. Podczas meczu treningowego trener znów był bardzo niezadowolony. Szkoleniowiec zaczął mówić o poszczególnych zawodnikach i zwracać się wprost do konkretnego gracza słowami: „jesteś żartem“, „mogę po prostu zadzwonić do właścicieli i wtedy będzie bye-bye“. Po publicznym ujawnieniu tego, co działo się w naszym zespole, Peter Hyballa rozszerzył swoje metody na codzienne sarkastyczne wypowiedzi na temat tego, co „wam“ wolno robić w Danii, a czego nie.
Ta współpraca zwyczajnie nie mogła się udać. Kilka dni później Hyballa sam zrezygnował z prowadzenia duńskiego klubu.
Dwa miesiące w III lidze niemieckiej
Chociaż o Hyballi krążyło już mnóstwo historii, które powinny zapalić lampkę ostrzegawczą włodarzom jakichkolwiek klubów, i tak znaleźli się kolejni chętni do zakontraktowania Niemca. Padło na niemiecki klub Türkgücü München.
- Przeprowadziliśmy wiele pozytywnych rozmów z Peterem Hyballą. Wierzymy, że pod względem taktycznym oraz mentalnym jest to właściwy człowiek, który pomoże w realizacji naszych ambitnych celów. Trener wniesie do drużyny lata doświadczenia na poziomie krajowym oraz międzynarodowym - twierdził dyrektor klubu z trzeciej ligi niemieckiej, Max Kothny, w rozmowie z "Kickerem".
Ostatecznie Hyballa zakotwiczył na stanowisku dwa miesiące. Poprowadził zespół w ośmiu meczach. Tym razem nie słyszeliśmy zbyt wiele o skandalicznych zachowaniach Niemca, ale drużyna spisywała się fatalnie na boisku. Gdy rozpoczynał on pracę, była na 10. miejscu w tabeli, ale niedługo później spadła na 16. lokatę. To przelało czarę goryczy i Hyballa kolejny raz został zwolniony.
Dwa mecze w Trenczynie
Przez ponad pół roku 46-latek odpoczywał od pracy trenerskiej. I mogło się wydawać, że po jego niechlubnej serii nie znajdzie się poważny klub, który powierzy mu prowadzenie drużyny. Nic bardziej mylnego. Zadziałały chyba pozytywne wspomnienia z czasów, gdy Niemiec z niezłym skutkiem prowadził Dunajską Stredę. Tym razem zakontraktował go bowiem inny klub ze Słowacji - AS Trenczyn.
Hyballa został ogłoszony trenerem słowackiego klubu 12 czerwca. Pracę zakończył wczoraj. Po dwóch rozegranych meczach, w których Trenczyn zremisował z Żyliną (0:0) i przegrał ze Slovanem Bratysława (0:4). Umowę rozwiązano za porozumieniem stron. Czy chodziło tylko i wyłącznie o wyniki? Mówi się, że nie bez znaczenia były też wypowiedzi Niemca po porażce ze Slovanem. Narzekał on m.in. na to, że klub w ciągu kilku dni nie znalazł lekarza dla jednego z kontuzjowanych graczy.
- Dodatkowo musiałem dołączyć do składu co najmniej dwóch juniorów. To fajna filozofia klubu, ale wtedy nie możemy atakować pozycji medalowych. Wróciłem jednak na Słowację właśnie po to, by walczyć o najwyższe stopnie. Mam więc nadzieję, że do naszego składu zostanie dodanych kilku dobrych piłkarzy - mówił Hyballa.
O najwyższe cele już nie powalczy. Przynajmniej nie z Trenczynem. Bardzo ciekawe natomiast, czy już niedługo kolejny klub da się na niego nabrać. Może przed podpisaniem kontraktu wystarczyłoby wykonać kilka telefonów do osób, które mają za sobą współpracę z Niemcem? Za małą podpowiedź może też posłużyć ten artykuł.