Transferowy niewypał United sprzed 20 lat. Większa wtopa niż Antony i Sancho? Wtedy kosztował fortunę
Polityka transferowa Manchesteru United w ostatnich latach nie powala. Pieniądze przepalone za graczy, którzy ostatecznie niewiele wnieśli do zespołu, to jednak nie pierwszyzna na Old Trafford. Koronnym dowodem jest Juan Sebastian Veron. Być może największy flop w historii Premier League.
Veron trafił do Premier League w 2001 r. z opinią bardzo dobrego zawodnika, ale na pewno nie wirtuoza, za którego było warto pobić - na tamte czasy - transferowy rekord. Gdy Argentyńczyk został pozyskany przez Manchester United, nie brakowało znaków zapytania. Anglię opuszczał jako wielkie rozczarowanie. Uwzględniając wartość pieniądza, dziś jego sprowadzenie byłoby bardziej kosztowne od transferów Jadona Sancho, Antony’ego czy Paula Pogby. Zawód z kolei wcale nie był mniejszy niż w przypadku tych “świeżych” niewypałów.
“Wiedźma” w “Teatrze Marzeń”
“Czerwone Diabły” swoje losy w Premier League dzielą na dwie epoki: przed i po odejściu Sir Alexa Fergusona. Patrząc na to, jakie wyniki wykręcał z United legendarny szkocki menedżer, wiele mankamentów jego pracy de facto wrzuca się w koszty. W przypadku Verona te są namacalne, bowiem “La Brujita” kosztował w 2001 roku aż 28 milionów funtów, co było rekordem ligi w tamtym okresie. Do Manchesteru defensywny pomocnik trafił z Lazio, z którym rok wcześniej wywalczył mistrzostwo i puchar kraju. Wcześniej po Puchar Włoch sięgnął także w barwach Parmy, dorzucając do swojego dorobku triumf w Pucharze UEFA. Veron był również jednym z liderów reprezentacji Argentyny, zatem na papierze jego transfer wyglądał całkiem rozsądnie. Choć kwota wciąż wydawała się zadziwiająco wysoka.
Co ciekawe, z transferu do Anglii mogło nic nie wyjść, bowiem Argentyńczyk miał też swoje problemy. Został posądzony o używanie fałszywego paszportu, za co groziła mu dwuletnia dyskwalifikacja. Sprawa toczyła się w tym samym okresie, w którym łączony był z przenosinami do Premier League. Zarzuty ostatecznie oddalono, a słoneczne Włochy urodzony w La Placie zawodnik zamienił na deszczową Anglię.
Spore oczekiwania
Największą wiarę w możliwości Verona miał sam Alex Ferguson, który nie szczędził nowemu nabytkowi pochwał - To zawodnik światowej klasy. Da nam na boisku to, czego potrzebujemy - zapewniał Szkot.
Manchester United był wówczas na szczycie w kraju, ale - co zresztą Ferguson dokładnie widział - potrzebował nowych impulsów, aby nawiązać rywalizację także w Europie. Po zdobyciu trzeciego mistrzostwa Anglii z rzędu przewietrzenie szatni i wzmocnienie konkurencji było całkiem niezłym pomysłem, który mógł przełożyć się choćby na lepsze wyniki w Lidze Mistrzów. Ponadto “Czerwone Diabły” chciały reagować na to, co dzieje się poza Wyspami Brytyjskimi. Wówczas to na rynku transferowym szalał Florentino Perez, który budował galaktyczny Real. Zresztą na całym kontynencie kwoty wydawane na piłkarzy zaczęły drastycznie rosnąć. Sprowadzenie Juana Sebastiana Verona można było zatem rozpatrywać pod kątem nie tylko czysto sportowym, ale także marketingowym. Pokaz siły marki i możliwości finansowych na pewno się udał. Gorzej z aspektem sportowym, chociaż początki Verona na Old Trafford były całkiem obiecujące. Pomocnik został nawet wybrany najlepszym piłkarzem września w swoim debiutanckim sezonie w Premier League. Czy można było lepiej wyobrazić sobie miejsce do nowej ligi?
Ferguson uwierzył w to, że dokonał wielkiego ruchu i przez długi czas darzył Verona niemal nieograniczonym zaufaniem. Jego nowy nabytek miał być odpowiedzią na zmieniające się w Anglii trendy, które coraz częściej forsowały zawodników sprawnych technicznie i mających do zaoferowania inny pomysł na grę niż tylko typowa brytyjska piłka.
Jednak po udanych początkach kolejne miesiące nie były już tak dobre w wykonaniu pomocnika United.
Niezrozumienie
Im dłużej Veron przebywał na Old Trafford, tym bardziej piętrzyły się wszelkie niedogodności. Owszem, Argentyńczyk miewał przebłyski geniuszu. Potrafił posłać podanie, które dla wielu mniej sprawnych technicznie piłkarzy byłoby trudne do zagrania. W ogólnym rozrachunku nie dawał jednak takiej jakości, jakiej od niego oczekiwano. Zauważali to obserwatorzy, którzy coraz bardziej krytykowali pomocnika. Gdy po trzyletnim panowaniu w Premier League podopieczni Alexa Fergusona musieli ustąpić miejsca Arsenalowi, w Szkocie coś pękło. - On jest cholernie świetnym graczem, a wy wszyscy jesteście pieprzonymi idiotami - rzucił rozzłoszczony pytaniami o Verona menedżer “Czerwonych Diabłów”, gdy było już niemal pewne, że jego drużyna zakończy sezon bez sukcesu.
W prasie pojawiały się wówczas plotki na temat tego, że “La Brujita” niezbyt dobrze dogaduje się z kolegami z szatni. Ci mieli zarzucać mu choćby słabą grę w półfinałowej rywalizacji Ligi Mistrzów przeciwko Bayerowi Leverkusen. Ponadto sporo mówiło się o tym, że Veron po prostu źle czuje się w Anglii. Problemy sprawiała mu nauka języka, zupełnie inne warunki atmosferyczne niż we Włoszech, czy też frustracja spowodowana stylem gry United, do którego były gracz Lazio nie umiał się dopasować. Szczególnie na ten ostatni aspekt zwracał uwagę po latach Paul Scholes, klubowy kolega Verona z Manchesteru. - Wszyscy wiedzą, jak dobrym był zawodnikiem. Chodziło o to w jaki sposób graliśmy. Wychodziliśmy ustawieniem 4-4-1-1, albo 4-4-2. Nigdy nie graliśmy 4-3-3 - twierdził.
Podobne zdanie miał zresztą Phil Neville, który zwrócił też uwagę, że przyjście Verona “rozbiło” dotychczasowy układ linii pomocy w drużynie. - Beckham, Keane, Scholes i Giggs to najlepsi piłkarze, których kiedykolwiek miał Manchester United (...) Ta czwórka była z innej planety. Menedżer prawdopodobnie planował przyszłość. Dlatego starał się poszerzyć skład i próbował ożenić tę czwórkę pomocników z Veronem - ocenił były defensor “Czerwonych Diabłów”.
Z tego małżeństwa niewiele jednak wychodziło. Veron często wrzucany był do dobrze naoliwionej maszyny jak piąte koło u wozu. Ani on nie potrafił dostosować się do kolegów, ani oni niekoniecznie umieli wykorzystać potencjał, który dawała jego obecność w środku pola.
Rozstanie bez żalu
Drugi sezon pobytu Verona na Old Trafford nie przyniósł poprawy. Argentyńczyk wciąż nie spełniał pokładanych w nim nadziei, a z czasem nawet Alex Ferguson nie miał już jak bronić swojego zawodnika. Dodatkowo, gdy ten borykał się z problemami zdrowotnymi, United zanotowali fenomenalną serię meczów na finiszu Premier League. Było już jasne, że sprowadzony z Lazio pomocnik nie zbawi “Czerwonych Diabłów”, a dalsze próby wkomponowania go w system gry zespołu nie mają większego sensu. Rekordowa kwota wydana na Argentyńczyka nie ułatwiała sytuacji. Kibice uznali Verona za ogromne - i bardzo kosztowne - rozczarowanie, a o jego odejściu spekulowało się coraz częściej.
W kontekście pomocnika kilkukrotnie przewijały się pogłoski o jego powrocie do Serie A. Ostatecznie jednak Juan Sebastian Veron trafił do nowego, wielkiego projektu na rynku angielskim, czyli Chelsea. Początkowo nie chciał zmieniać otoczenia i liczył na to, że przy wsparciu sir Alexa zdoła odbudować się na Old Trafford. Jednak to sam Ferguson dał zielone światło na transfer. Veron odszedł do Londynu za kwotę o blisko połowę mniejszą, aniżeli ta, którą wyłożyli za niego United. Jeśli jednak na Stamford Bridge miał odzyskać formę i udowodnić, że w Manchesterze się pomylili, to zdecydowanie się to nie udało. Veron w barwach “The Blues” wystąpił zaledwie 14 razy. Zaczął - podobnie jak w Manchesterze - od mocnego wejścia, zdobywając gola w wygranym 2:1 meczu z Liverpoolem. Ale potem zaczęły trapić go kontuzje i miał problemy z wywalczeniem sobie miejsca w zespole. Po trzech latach nieudanej przygody z Premier League wrócił do Włoch. Dawno blasku już nie odzyskać, a w Anglii stał się synonimem rozczarowania. Pozostały mu kapitalne wspomnienia z Serie A, gdzie błyszczał w Sampdorii, Parmie, Lazio czy Interze.