Transferowy majstersztyk w Ekstraklasie. Tak sprzedawać naprawdę trzeba umieć
55 meczów, dwie asysty, 16 trafień, z czego dziewięć w ostatnich siedmiu miesiącach. Statystyki dość przeciętne, zwłaszcza, gdy mówimy o napastniku. Wystarczyły one jednak do tego, aby Widzew Łódź dokonał swojej największej sprzedaży w XXI wieku.
Ile znaczy jedna udana runda? Właściwie wszystko. W wypadku lig-trampolin, a do takich należy zaliczyć Ekstraklasę, potrafi skutecznie otworzyć drzwi do zagranicznych wojaży. Ostatnio przekonał się o tym Imad Rondić.
Bośniak nie jest złym piłkarzem. Jest piłkarzem bardzo ciężko pracującym, angażującym się w defensywę i rozegranie. Mateusz Janiak precyzyjnie wyliczył, że w dziesięciu z 18 swoich występów w tym sezonie Rondić miał najwięcej biegów o wysokiej intensywności (sprinty plus szybkie biegi) i cztery razy był drugi. 25-latek zaczął również trafiać, po pierwszej rundzie znajdował się w ścisłej czołówce strzelców Ekstraklasy.
To wszystko brzmi dobrze, to wszystko brzmi godnie. Mimo tego nikt nie zakładał, że łodzianie sprzedadzą swojego podstawowego napastnika za tak ciężkie pieniądze. A jednak stało się i Bośniak wylądował w FC Koeln. Widzew zarobił na tym ruchu 1,5 miliona euro, zapewnił też sobie 10% z tytułu kolejnego transferu oraz sparing z Niemcami na własnym boisku. To najwyższa sprzedaż nie tylko w bieżącym okienku w Polsce, ale też rekordowa dla Widzewa w XXI wieku.
Patrząc na to z tej perspektywy, trudno uciec przed wrażeniem, że to klub ma w swoim ręku wszystkie karty, aby być najbardziej zadowolonym w końcowym rozrachunku.
Coś z niczego
Rondić wylądował w pierwszym składzie Widzewa ze względu na wcześniejszą sprzedaż Jordiego Sancheza. Za Hiszpana nie ściągnięto nikogo, toteż Daniel Myśliwiec musiał postawić na Bośniaka. Rodziło to oczywiste powody do obaw. W całym sezonie 2023/24 Rondić wystąpił w 32 meczach i strzelił tylko pięć goli. Był to efekt sporej nieskuteczności zawodnika - do zdobycia bramki potrzebował średnio 6,4 strzału. Jacy napastnicy byli lepsi w tym okresie? Spójrzmy na kilka nieoczywistych nazwisk:
- Kay Tejan - 6,29 strzału
- Łukasz Zwoliński - 5,20
- Jewgienij Szykawka - 4,20
- Michał Feliks - 2,00
Co ważne, każdy z nich strzelił tyle samo lub więcej goli, co Rondić. Żaden jednak nie trafił do klubu o porównywalnych możliwościach. Tejan reprezentuje USL Dunkerque, Zwoliński gra dla Wisły Kraków, Szykawka został w Koronie Kielce, Feliks zarabia w Wieczystej. Bośniak zaś wściubia nos do Bundesligi, bo ekipa z Kolonii zajmuje pierwsze miejsce na zapleczu.
Transfer 25-latka nie był jednak zasługą poprzednich rozgrywek, ale tego, co stało się w bieżących. Myśliwiec, znając ograniczenia podopiecznego, postawił na system sprzyjający rosłemu napastnikowi. Widzew zaczął nie tyle kreować więcej sytuacji ogółem - parametry w tej statystyce pozostają bardzo zbliżone - ale, jak słusznie zauważył Szymon Janczyk, bardziej pracować na rzecz Rondicia.
Snajper zaczął strzelać więcej goli nie tyle z powodu nagłej poprawy skuteczności, ale przede wszystkim dzięki większej liczbie okazji do tego, aby na bramkę w ogóle uderzać.
SEZON | LICZBA STRZAŁÓW NA MECZ | STRZAŁY/GOLE | % CELNYCH UDERZEŃ |
2023/24 | 0,94 | 6,4 | 46,9 |
2024/25 | 1,88 | 3,8 | 44,1 |
Oczywiście, w bieżących rozgrywkach Rondić lepiej wypada pod względem xG, lepiej wygląda też procent oddanych przez niego strzałów względem liczby bramek. Wciąż jednak zmarnował dwie z sześciu dogodnych sytuacji stworzonych mu przez kolegów z zespołu. Pokazuje to, że Bośniak nie był, nie jest i nigdy nie będzie maszyną do zdobywania bramek. A to właśnie za takie płaci się najwięcej.
W tym świetle jeszcze bardziej wypada docenić pracę wykonaną przez kolejnych ojców sprzedażowego sukcesu Widzewa, czyli zarząd. O ile jednak Myśliwiec już teraz zasłużył na duże pochwały - nie okazał się kiepską baletnicą, chociaż w jego przypadku przeszkadzał nie tyle rąbek, co cała spódnica razem z butami - o tyle przed działaczami runda druga zmagań. Ta, jako mawia klasyk, trudniejszą jest.
Bez kamieni nie ma budulca
Kolejny raz ten sam manewr nie przejdzie. Widzew potrzebuje napastnika. O ile bowiem Rondić dawał pewne przesłanki, że na poziom Ekstraklasy za słaby nie jest, o tyle aktualnie opieranie się na Hubercie Sobolu lub Saidzie Hamuliciu to proszenie się o kłopoty. Zacznijmy od kwestii najbardziej trywialnej, pamiętający przy tym, że żaden z wymienionych zawodników nie był pierwszym wyborem Myśliwca. Niemniej, próżno pominąć fakt, że ani Sobol, ani Hamulić nie strzelili jeszcze gola w tym sezonie.
Polak ma przy tym xG na poziomie -0,625, natomiast Bośniak -0,425. Szanse na trafienie do siatki były, ale zwyczajnie nie zostały wykorzystane. Widzew zaś nie może ryzykować, że taka tendencja utrzyma się przez resztę rozgrywek. Po porażce z Lechem i zawirowaniach w dole tabeli przewaga nad strefą spadkową zmalała do sześciu punktów. Ponadto, żadna z ekip walczących o utrzymanie - poza Radomiakiem - nie straciła jeszcze swojego lidera, a wręcz poczyniła pewne wzmocnienia.
Łodzianie zaś czekają i ponownie lustrują rynek, być może w poszukiwaniu niemożliwego. Sam Michał Rydz nie był w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi, czy Myśliwiec dostanie nową "dziewiątkę". Skupił się bardziej na chwaleniu potencjałów Hamulicia i Sobola, co stanowi niebezpieczny sygnał nie tylko dla szkoleniowca, ale przede wszystkim kibiców.
- Hamulić nie miał szans, aby grać w pierwszym składzie, teraz, przynajmniej krótkoterminowo, ta szansa się pojawi. Jest też Hubert Sobol, który nieźle prezentował się w okresie przygotowawczym. Nie ma jednak co ukrywać, że już propozycje na napastników się pojawiły i teraz ostatecznie dyskutujemy, czy chcemy w takie tematy pójść. Oczywiście, część tych ruchów jest trudna do zrealizowania. Zobaczymy, czy w tym okienku uda nam się tę pozycję wzmocnić - oznajmił na kanale Meczyki.pl. - Środki, które pozyskaliśmy, są reinwestowane w drużynę. Nie tylko w transfery, ale też w poziom serwisu, rozwój całego otoczenia - dodał.
Rydz zaznaczył przy tym, że zakupy w Widzewie idą wolno, ponieważ pod wzmocnieniami musi podpisać się cały komitet transferowy. To jednak wymówka. Cała saga z Rondiciem ciągnęła się przecież od kilku tygodni. Zimowe okienko w większości Europy było otwarte od stycznia. Mimo tego łodzianie nie przygotowali się na natychmiastowe zastąpienie 25-latka. Ze słów prezesa wynika, że w najbliższych meczach w podstawowej jedenastce zobaczymy Hamulicia.
Oby to nie sprawiło, że Widzew zatraci się w euforii sprzedaży i tańcem uniesienia jeszcze mocniej zbliży nad przepaść. Tak sprzedawać, jak zrobiono to z Rondiciem, naprawdę trzeba umieć. Kupowanie też jednak jest sztuką, a z nią łodzianie miewają większe problemy. Rydz przyznał, że sprowadzenie upragnionego Mariusza Stępińskiego już teraz należy do pomysłów wyjątkowo trudnych. Wyobraźcie sobie, jak awykonalne byłoby po spadku do I ligi.