Transfer, który spadł FC Barcelonie z nieba. Takiego piłkarza potrzebował Xavi

Transfer, który spadł Barcelonie z nieba. Takiego piłkarza potrzebował Xavi
Joan Gosa / Press Focus
Pierre-Emerick Aubameyang dołączył do Barcelony zaledwie półtora miesiąca temu, a już jest jednym z jej najlepszych strzelców w tym sezonie. “Duma Katalonii” trafiła w “dziewiątkę”, pozyskując za darmo Gabończyka, który stał się jednym z filarów ekipy z Camp Nou.
- Transfer Aubameyanga był dla nas jak dar od niebios. Nie chodzi tylko o strzelone gole, ale także jego profesjonalizm, sposób, w jaki trenuje, pracuje. Jest wzorem - przyznał Xavi Hernandez po wygranym 13 marca spotkaniu z Osasuną (4:0).
Dalsza część tekstu pod wideo
Tydzień później “Auba” tylko potwierdził, że zasłużył na słowa pochwały z ust szkoleniowca. W ostatnią niedzielę 32-latek rozpoczął i zakończył strzelanie na Santiago Bernabeu, dopełniając dzieła zniszczenia Realu Madryt. Na takiego napastnika “Barca” czekała przez pół sezonu. Snajpera o dokładnie tego typu charakterystyce potrzebował Xavi.

Od odrzutu do gwiazd

Per aspera ad astra - ta łacińska maksyma idealnie opisuje ostatnie miesiące w wykonaniu Aubameyanga. Przed podpisaniem kontraktu z Barceloną znalazł się na tak ostrym wirażu swojej kariery, że wielu obserwatorów poważnie wątpiło w to, czy zdoła jeszcze wrócić na prostą. On jednak potrafił przezwyciężyć trudności, odbić się od dna i znów wznieść do gwiazd. A przecież jego renesans wcale nie był tak oczywisty.
Przypomnijmy, że ostatni mecz dla Arsenalu rozegrał 6 grudnia. Później odsunięto go od składu, zesłano do drużyny rezerw, zabrano opaskę kapitana i postawiono krzyżyk na jego dalszej przygodzie w Londynie. Mikel Arteta pytany o sytuację snajpera wprost odpowiadał dziennikarzom, że nie oczekuje od piłkarzy, aby strzelali gole w każdym meczu, lecz żąda szacunku i odpowiedniej postawy. W mediach sporo pisano o niesubordynacji Aubameyanga, który potrafił irytować włodarzy “Kanonierów”, nie wracając do klubu w wyznaczonym terminie.
Nieprofesjonalne zapędy Gabończyka potwierdziły także wydarzenia podczas Pucharu Narodów Afryki. “Auba” wziął udział tylko w jednym meczu - oficjalnie z powodu problemów z sercem. Nieoficjalna wersja brzmiała tak, że napastnik wyleciał z kadry za imprezowanie z Mario Leminą i burdy wszczęte w hotelu, w którym przebywali pozostali reprezentanci. Kiedy 31 stycznia Aubameyang zjawił się w Barcelonie, można było mieć naprawdę ambiwalentny stosunek do tego transferu.
- Myślę, że w Arsenalu problem był jedynie z Mikelem Artetą. To on podjął decyzję. Nie mogę wiele o tym mówić, nie był zadowolony i tyle. Ja pozostałem spokojny, to już przeszłość - stwierdził nowy nabytek Barcelony w trakcie powitalnej konferencji prasowej na Camp Nou. Możemy jedynie przypuszczać, że Aubameyang i Arteta raczej nie będą w przyszłości wysyłać sobie kartek świątecznych z pozdrowieniami.
“Duma Katalonii” podjęła ogromne ryzyko, sprowadzając zawodnika, który przez dwa miesiące właściwie nie grał w piłkę i spalił za sobą mosty zarówno w poprzednim klubie, jak i kadrze. PEA szybko udowodnił jednak, że mylą się wszyscy ci, którzy już uznali go za skończonego piłkarza. Jego wciąż stać na grę na najwyższym poziomie.

Natychmiastowe wzmocnienie

- Naszą ideą w zimowym okienku było sprowadzenie zawodników na topowym poziomie. Pierre na pewno jest jednym z nich - ocenił Mateu Alemany pytany o transfer 32-latka.
Kilka tygodni wystarczyło, aby w pełni zrozumieć sens tego ruchu “Blaugrany”. Z perspektywy czasu aż groteskowo wygląda fakt, że Katalończycy pozyskali takiego piłkarza za darmo po tym, jak Arsenal polubownie rozwiązał z nim kontrakt. Zwłaszcza, że według doniesień dziennikarzy “The Athletic” włodarze z Londynu do końca sezonu wspólnie z Barceloną opłacają pensję “Auby”. Wszystkie niecodzienne aspekty tej transakcji wiązały się z niepewnością w kwestii postawy i profesjonalizmu Gabończyka. Teraz już wiadomo, że potrzebował on zmiany otoczenia, aby znów wrócić do właściwej formy.
Powiedzieć, że Aubameyang odnalazł się po zmianie otoczenia, to właściwie nic nie powiedzieć. Aktualnie jest on jednym z najskuteczniejszych piłkarzy w całej Europie. Od momentu debiutu na Camp Nou trafia do siatki średnio co 79 minut. Licząc jedynie rozgrywki La Liga, wskaźnik wynosi zdobytą bramkę co 63 minuty. Aby strzelić dziewięć goli w barwach “Blaugrany”, potrzebował zaledwie 31 strzałów. W tym sezonie już zanotował więcej trafień dla Barcelony niż dla Arsenalu. Na boisku to prawdziwy kanonier, który musiał opuścić “The Gunners”, by znów nastawić celownik.
Aubameyang jest jedną z twarzy odrodzonej Barcelony. Xavi Hernandez dokonuje na ławce trenerskiej cudów, ale nawet on potrzebował mieć do dyspozycji kilera z prawdziwego zdarzenia, by cały projekt zaczął nabierać odpowiednich kształtów. Jeszcze na początku stycznia “Duma Katalonii” potrafiła wyjść na mecz ligowy, mając w linii ataku Ferrana Jutglę, Luuka de Jonga i Iliasa Akhomacha. Przy nierównej formie Memphisa Depaya i skłonności Ansu Fatiego do łapania kontuzji, pozyskanie “Auby” można uznać za zbawienie barcelońskiej ofensywy.

Spec od wielkich meczów

Gabończyk zadebiutował w wyjściowym składzie Barcelony 17 lutego. Po niecałym miesiącu ma on już na koncie hattricka z Valencią, pojedyncze trafienia z Napoli, Athletikiem i Galatasaray czy wreszcie dublet zdobyty w świątyni Realu Madryt. Jego niedzielny występ w El Clasico był ukoronowaniem zjawiskowego miesiąca miodowego w stolicy Katalonii. Bramki, asysty, kluczowe podania, zabójcza skuteczność, aktywność w polu karnym - jeden gracz ma to wszystko w swoim arsenale.
Popis na Santiago Bernabeu nie był żadnym wyjątkiem, lecz potwierdzeniem tego, że “Auba” jest stworzony do rywalizacji w meczach o największym ciężarze gatunkowym. Gabończyk w przeszłości strzelił sześć goli Bayernowi, osiem Tottenhamowi, cztery Manchesterowi United. W pięciu ostatnich spotkaniach z Realem zanotował siedem bramek i dwie asysty. Tych liczb nie powstydziliby się nawet Cristiano Ronaldo i Leo Messi.
A to właśnie postawa Katalończyków w prestiżowych starciach była do niedawna jej największą piętą achillesową. Jesienne problemy Barcelony naturalnie nie ograniczały się do pozycji napastnika, jednak starcia z Bayernem Monachium czy Realem na Camp Nou pokazały, że Depay czy Luuk de Jong nie mają takiej umiejętności do błyszczenia przeciwko największym rywalom. Tymczasem “Auba” w debiucie w El Clasico oddał więcej strzałów i wygenerował więcej oczekiwanych goli niż cała ekipa “Królewskich”.
- Takie zwycięstwo z Realem to coś świetnego, to początek nowej ery. Jest tu wielu młodych i utalentowanych zawodników. Z pewnością ten wynik podziała dobrze na nasz zespół. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję na to, że strzelę w El Clasico. I zrobiłem to - podsumował uradowany Aubameyang po niedzielnym Klasyku.

Tanie, nie znaczy słabe

W obliczu finansowego kryzysu i naglącej potrzeby znalezienia nowego napastnika taki ruch Barcelony naprawdę można uznać za transfer prosto z nieba. Aubameyang przyszedł za darmo, zgodził się na obniżkę pensji i z miejsca zapewnił jakość w pakiecie z furą bramek. Spełniają się wszystkie warunki potrzebne, aby uznać danego gracza za wzmocnienie doskonałe.
Z przymrużeniem oka można stwierdzić, że nie trzeba wcale rozbijać banku na Erlinga Haalanda i jego świtę z Mino Raiolą na czele, aby pozyskać solidną “dziewiątkę”. Oczywiście, nie można uznać “Auby” za długoterminowe wzmocnienie, jednak trudno myśleć o nagłym odsunięciu od składu tak skutecznego snajpera. Gabończyk związał się z Barceloną kontraktem do 2025 roku i przy obecnej dyspozycji można zakładać, że obie strony do tego czasu nawet nie pomyślą o rozstaniu.
- Haaland? Dziś zajmujemy się “Aubą”. Jesteśmy podekscytowani tym wzmocnieniem. Cały czas pracujemy nad tym, aby wzmocnić zespół i jesteśmy na dobrej drodze - spokojnie przyznał Joan Laporta pytany przez dziennikarza “Catalunya Radio” o ewentualny transfer Norwega z Borussii Dortmund.
Stare porzekadło mówi, że jak dają to brać, jak biją to uciekać. Barcelona skorzystała z okazji i wzięła Aubameyanga, który zawadzał w Arsenalu. Teraz to rywale Katalończyków muszą uciekać przed siłą ofensywy, gdzie pierwsze skrzypce odgrywa gaboński Super Sayian.

Przeczytaj również