Tracili dziesiątki goli, ogrywał ich każdy. Teraz robią furorę i mogą zagrać na MŚ

Tracili dziesiątki goli, ogrywał ich każdy. Teraz robią furorę i mogą zagrać na MŚ
AGIF/PressFocus
Maciej  - Łuczak
Maciej Łuczak04 Jul · 19:00
W ostatnich dwóch cyklach eliminacji mistrzostw świata CONMEBOL za każdym razem zajmowali ostatnie miejsce. Specjalnie dziwić to nie mogło, bo przez lata byli kompletnym outsiderem strefy południowoamerykańskiej. Teraz natomiast Wenezuelczycy są na dobrej drodze do mundialu, a w Copa America po raz pierwszy w historii z kompletem punktów wyszli z grupy z pierwszego miejsca.
Wenezuela, bo o tej reprezentacji mowa, jeszcze nigdy nie zagrała na mundialu. To jedyna taka reprezentacja w Ameryce Południowej, która nigdy na czempionacie globu się nie pojawiła. Ostatnie dwa cykle eliminacyjne zakończyła na ostatnim miejscu, ale przynajmniej dorobek punktowy miała dwucyfrowy - odpowiednio 12 i 10 punktów w 18 meczach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Eliminacyjny Kopciuszek

Patrząc w liczby to i tak spory progres czysto punktowy, bo bywały sytuacje, jak np. w eliminacjach mistrzostw świata we Francji, kiedy w 16 meczach Wenezuelczycy zdobyli trzy punkty. Kwalifikacje do mundialu w USA zakończyli z jeszcze jednym mniej. W ośmiu meczach stracili aż 34 gole. Cztery lata wcześniej w czterech meczach 18. W XX wieku wygrali tylko dwa z 52 rozegranych spotkań eliminacyjnych.
To wszystko to jednak odległa przeszłość. Obecnie Wenezuela zajmuje czwarte miejsce w eliminacjach do turnieju w Ameryce Północnej. Ma dziewięć punktów w sześciu meczach. Zremisowała między innymi na wyjeździe z Brazylią, gdzie przerwała passę 15 spotkań z rzędu wygranych u siebie przez "Canarinhos".
W strefie CONMEBOL pozostało do rozegrania jeszcze 12 spotkań eliminacyjnych, więc niczego w kwestii awansu nie można przesądzać, ale tegoroczna Copa America jest tylko potwierdzeniem, że drużyna narodowa Wenezueli naprawdę zrobiła pokaźny progres. Przede wszystkim nie przecieka obrona, w sześciu meczach zespół stracił tylko trzy gole. W ostatnich 20 tylko 15 bramek.
W eliminacjach od zawsze Wenezuelczykom szło jak po grudzie. Nieco lepiej potrafiło być w Copa America. Impulsem do rozwoju była edycja z 2007 roku, którą zorganizowali. W turnieju rozgrywanym na dziewięciu tamtejszych stadionach, wyszli z grupy, co już samo w sobie było sporym wydarzeniem. Prawdziwy sukces nadszedł jednak cztery lata później, gdy w Argentynie zajęli czwarte miejsce, a rywalizację o finał przegrali dopiero w karnych.

Młodzieżowy sukces

Później był jeszcze bardzo dobry wynik kadry U20, która w mistrzostwach świata w 2017 roku zajęła drugie miejsce. Lepsza okazała się tylko Anglia, która finał wygrała po golu Dominica Calverta-Lewina. Obecne sukcesy to jednak wcale nie jest historia o pokoleniu, które świetnie się rozwinęło. Próżno w składzie na Copa America szukać wielu zawodników, którzy w przed siedmioma laty sięgnęli po srebro.
Jednym z wyjątków jest Yangel Herrera, na co dzień pomocnik Girony, z którą awansował w tym sezonie do Ligi Mistrzów. Od lat związany z klubami z City Group. Formalnie w 2017 roku kupiony przez Manchester City, a później wielokrotnie wypożyczany. W tym sezonie La Liga zagrał ponad 2000 minut i był jednym z najaktywniejszych piłkarzy, jeśli chodzi o wślizgi i próby odbioru futbolówki.

Nieoczekiwany selekcjoner

Szefem drużyny narodowej jest jednak Fernando Batista. Wielu może to nazwisko kojarzyć, bo jego brat, Sergio, był mistrzem świata z Argentyną w 1986 roku. Fernando samodzielną pracę rozpoczął w dość egzotycznym kraju, bo w Armenii, gdzie prowadził reprezentacje U17 i U18. Później wrócił do kraju, a w Wenezueli pojawił się wspólnie z Jose Pekermanem. Gdy ten doświadczony szkoleniowiec pokłócił się z federacją i odszedł ze stanowiska, Batista zajął jego miejsce.
Nie jest to typ showmana, raczej osobowość spokojna i analityczna. W wenezuelski futbol wszedł mocno - dużo konsultuje, pomaga w młodzieżowych zespołach. Do dorosłej kadry wprowadził wielu młodych zawodników.
- Nie zaakceptujemy tego, że wciąż jesteśmy postrzegani jako kopciuszek Ameryki Południowej. Wenezuelski futbol zasługuje na szacunek - mówił prezes federacji, kiedy go przedstawiał.
Wśród wenezuelskiej młodzieży na pewno warto zwrócić uwagę na Kervina ‘Tutiego’ Andrade. Na razie gra jeszcze w brazylijskiej Fortalezie, ale już bardzo poważnie interesują się nim europejskie kluby. To niski (163 cm) zawodnik, który dobrze drybluje i ma świetne kopnięcie z dystansu.
Ofensywną podporą jest jednak Salomon Rondon. Jeden z dwóch zdobywców hat-tricka po strzałach głową w Premier League (drugi to Duncan Ferguson) napastnik to człowiek instytucja. 19 meczów w Copa America to drugi najlepszy wynik w historii Wenezueli. Napastnik Pachuca w Copa America ma już dwa strzelone gole. Pełni nie tylko funkcję środkowego napastnika, ale też często schodzi do środka, rozgrywa, kreuje sytuacje.
Warto pamiętać, że piłka nożna nie jest w Wenezueli sportem numer jeden. To miano zdecydowanie należy do baseballu. Reprezentacja kraju trzykrotnie wygrywała mistrzostwo świata, wielu wenezuelskich zawodników przewinęło się przez amerykańska MLB. W tym momencie w Stanach Zjednoczonych występuje ich ponad stu. Piłkarzom do najwyższego poziomu nadal sporo brakuje, ale są na dobrej drodze, aby wreszcie pojawić się na mundialu. W Copa America o awans do półfinału zagrają z Kanadą. Jeśli im się uda, to najprawdopodobniej czeka ich największe możliwe wyzwanie, czyli mecz z Argentyną.

Przeczytaj również