TOP5 Polaków w 2024 - boczni obrońcy. Gdzie ci Polacy? Pierwsze miejsca dla niepowołanych
Znamy już najlepszych bramkarzy i środkowych obrońców według redakcji Meczyki.pl. Teraz w naszym plebiscycie czas na bocznych obrońców. Samo TOP5 pokazuje, jak słabo obsadzona to pozycja.
Zastrzeżenie: nie znajdziecie tutaj takich zawodników jak Nicola Zalewski czy Przemysław Frankowski. Oni pojawią się w kategorii wahadłowych/skrzydłowych. Wśród bocznych obrońców szukaliśmy zawodników, którzy naturalnie grają na tej pozycji w klubie. I niestety nie znaleźliśmy wielu na poziomie reprezentacyjnym, a co dopiero międzynarodowym.
W najlepszych klubach ekstraklasy na bokach obrony najczęściej grają obcokrajowcy. Żeby znaleźć lewego obrońcę Polaka poza Michałem Gurgulem z Lecha Poznań, który też wskoczył do składu “Kolejorza” dość niespodziewanie, trzeba dojść aż do Motoru Lublin i 19-letniego Krystiana Lubereckiego.
Za granicą nie jest dużo lepiej, skoro w czołówce naszego rankingu znaleźli się rezerwowy beniaminka Bundesligi, Tymoteusz Puchacz, oraz grający na co dzień w 2. Bundeslidze Bartłomiej Wdowik. Na prawej stronie na drugiego najlepszego prawego obrońcę tego roku wyrósł nam niezmordowany Paweł Wszołek, przesunięty na tę pozycję nieco z braku innych opcji.
Bartosz Bereszyński w klubie gra jako półprawy stoper w trójce, dlatego był przez nas rozpatrywany jako środkowy obrońca. Tomasz Kędziora podobnie, bo już chyba na dobre przekwalifikował się na stopera.
Patrząc na “bogactwo” polskiego talentu na bokach obrony, można nieco bardziej zrozumieć, czemu selekcjoner Probierz nie chce grać w ustawieniu bez wahadeł. Za to dużo trudniej zrozumieć, czemu tak nisko w hierarchii jest ten, który pewnie wygrał nasz ranking…
5. Michał Gurgul
Nominalny środkowy obrońca większość krótkiej na razie kariery spędził właśnie na tej pozycji. Na przykład na LŚO w ustawieniu z trójką. Czuje się jednak na tyle dobrze z piłką przy nodze, że może z powodzeniem grać na boku i wchodzić do środka pola, wspomagając rozegranie jak nowoczesny “odwrócony” boczny obrońca. Niels Frederiksen stworzył więc w Lechu swojego “Zinczenkę”.
Kiedy lider Ekstraklasy ma na tej pozycji młodego Polaka, który do tego gra regularnie i na niezłym, solidnym poziomie, to nie mogliśmy tego nie docenić. Docenił to też klub, który kilka dni przed świętami nagrodził 18-latka nowym kontraktem, do 2028 roku. Tym samym na razie raczej nie dojdzie do skutku transfer Gurgula do włoskiej Parmy, z którą był łączony już zimą.
Najgłośniej w tym roku było o nim, gdy zobaczył czerwoną kartkę już w 23. minucie meczu z Puszczą Niepołomice po dużym błędzie sędziego, ale Komisja Ligi odwołała tę karę. Niedługo później dostał powołanie do pierwszej reprezentacji, lecz na razie nie doczekał się debiutu, a jedynie obecności w kadrze meczowej na ostatni mecz Ligi Narodów ze Szkocją (1:2). Stylem gry przypomina Jakuba Kiwiora i potencjalnie może być jego następcą, a na razie rywalem w kadrze.
4. Tymoteusz Puchacz
Opuszczamy Ekstraklasę (choć jeszcze do niej wrócimy), ale zostajemy blisko Lecha, bo czwarty na naszej liście Tymoteusz Puchacz to wychowanek “Kolejorza”, z którym jest nawet ostatnio coraz mocniej łączony, bo znowu nie idzie mu za granicą. “Puszka” podjął drugą próbę podbicia Bundesligi, jednak po transferze do Holstein Kiel uzbierał w niej na razie tylko niecałe 400 minut, a w ostatnich trzech meczach rundy jesiennej nie podnosił się nawet z ławki.
Tomasz Włodarczyk niedawno poinformował, że niewykluczony jest zimowy transfer zawodnika, który za miesiąc skończy 26 lat. Bardziej prawdopodobny niż powrót do Lecha jest powrót do Kaiserslautern, gdzie spędził udaną pierwszą połowę 2024 roku. Choć jego klub długo walczył o utrzymanie, to “Puszka” indywidualnie pokazał się z dobrej strony, zaliczył dziesięć asyst w 2. Bundeslidze, a do tego trzy w Pucharze Niemiec, gdzie doszedł z 1.FCK aż do finału.
Jest też regularnie powoływany do reprezentacji, nie tylko w roli “człowieka od atmosfery”, choć nie ukrywa specjalnie, że dobrze się czuje jako pierwszy DJ reprezentacji i ten, którego zadaniem jest “odmłodzenie” Roberta Lewandowskiego. Na boisku w tym roku uzbierał trzy występy - w marcu z Estonią, w czerwcu z Ukrainą i w listopadzie ze Szkocją - wszystkie z ławki.
3. Paweł Wszołek
Większość kariery grał jako skrzydłowy, potem jako wahadłowy, a jesienią tego roku ewoluował w prawego obrońcę. Dobrze odnalazł się w tej roli po zmianie ustawienia przez Goncalo Feio w Legii. Nadal mocno ciągnie go do przodu, nadal cechuje się niezłym dośrodkowaniem, kapitalną wydolnością i umiejętnością zamykania akcji pod bramką rywala. Drużyna z tego korzysta.
Mimo 32 lat na karku, jest drugim najwyżej sklasyfikowanym prawym obrońcą za ten rok. Strzelił w nim pięć goli i zaliczył sześć asyst. Ostatnią bramkę zdobył w ostatnim meczu przed przerwą - grając z opaską kapitana trafił na 1:2 z Djurgarden. W lidze najważniejszym golem był ten dający zwycięstwo w końcówce meczu z Widzewem.
Latem wygasa mu kontrakt i byłoby sporą niespodzianką, gdyby klub nie zdecydował się na przedłużenie tej współpracy. Do reprezentacji jednak już raczej nie wróci, choć ostatni raz grał w niej wcale nie tak dawno temu, bo w dwóch pierwszych meczach kadencji Michała Probierza, w październiku 2023. Z Mołdawią wyszedł nawet w pierwszym składzie, był to jego 14. występ w narodowych barwach.
2. Bartłomiej Wdowik
Niejednoznaczna postać. Był bez wątpienia jednym z odkryć sezonu 2023/24. Dziesięć goli w sezonie to wynik dla obrońcy wręcz niesamowity, ale jednak dziewięć z tych trafień przypadło na poprzedni rok, zwłaszcza fenomenalny początek sezonu. Oczywiście Wdowik do końca był podstawowym piłkarzem i ważną postacią mistrzowskiej Jagiellonii, a do trafień z dystansu i stałych fragmentów dołożył sześć asyst.
Czy w klubie żałują jednak sprzedaży urodzonego w Olkuszu zawodnika za niecałe dwa miliony euro? Raczej nie, bo Joao Moutinho wydaje się piłkarzem nie gorszym, choć oczywiście nie ma tak fenomenalnie ułożonej stopy. Atutów Wdowika nie docenili w Bradze, gdzie zaliczył najkrótszą przygodę tego roku wśród polskich zawodników. Przyszedł w lipcu, a odszedł w sierpniu. Odnalazł się jednak na wypożyczeniu w Hannover 96, gdzie gra regularnie. Wydaje się, że 2. Bundesliga to na razie bardziej jego poziom niż czołówka ligi portugalskiej.
Zanim przeniósł się do Hanoweru, był temat jego szybkiego powrotu do Jagiellonii, ale Wdowik nie chciał tak szybko się poddawać. - Grając w zagranicznej lidze jest nieco łatwiej o powołanie do kadry. Nie ukrywam, że powrót do reprezentacji i jest jednym z moich głównych celów - powiedział niedawno w rozmowie z TVP Sport zawodnik, który na razie ma w niej jeden występ - wszedł z ławki w listopadzie zeszłego roku, w towarzyskim spotkaniu z Łotwą.
***
Wszystkie rankingi TOP5 Polaków w 2024 znajdziecie TUTAJ.
***
1. Matty Cash
Jakkolwiek to brzmi, obrońca Aston Villi czeka na powrót do reprezentacji niemal tak długo jak Wdowik. Nie licząc epizodu z ławki w marcowym barażu z Estonią, w tym roku Cash nie zagrał dla Polski ani razu, a za kadencji Michała Probierza tylko raz wyszedł w pierwszym składzie - w debiucie selekcjonera z Wyspami Owczymi. Potem albo był kontuzjowany, albo nie dostawał powołania i na razie jego przygoda z drugą ojczyzną nie idzie zgodnie z planem. Inna sprawa, że z 15 występów, które uzbierał w biało-czerwonych barwach, na palcach jednej ręki można policzyć dobre i w pełni przekonujące.
Czy to jednak oznacza, że powinniśmy z niego zrezygnować? Absolutnie nie. Jasne, Cash nie opanował nadal języka polskiego i się na to nie zanosi. Nie umiałby też pewnie wymienić dwunastu tradycyjnych, wigilijnych potraw i nie trzyma kosza pod zlewem. Ale skoro nasz ranking wygrywa dość pewnie naturalizowany Anglik, to pokazuje, jaką biedę mamy na tej pozycji.
Nie stać nas na to, żeby odpuścić piłkarza, który regularnie i dobrze gra w jednym z czołowych klubów Premier League. Do tego z powodzeniem występuje w Lidze Mistrzów. Jest też zawodnikiem uniwersalnym, co ceni Unai Emery. Ostatnio wystawiał Casha i na skrzydle, i w obronie z zadaniem zneutralizowania Jacka Grealisha. Odnalazł się w obu rolach. Czy i jak w kadrze wykorzysta go Michał Probierz? To jedno z najciekawszych pytań na 2025 rok.