TOP5 najgłupszych zwolnień w polskiej piłce w tym sezonie. Absurdy, skandale i organizacyjny bajzel
Polskie kluby nie są dobrze trenowane, ale przede wszystkim nie są spokojnie zarządzane. O jakości trenerów trudno przekonać się w kilka miesięcy. Przygotowaliśmy dla Was TOP 5 najgłupszych zmian trenerów tego sezonu w polskiej piłce.
Z kolejnością można się nie zgadzać, więc piszcie nam w komentarzach jakie TOP 5 widzicie Wy. I którego trenera typujecie do kolejnego zwolnienia w dziwnych okolicznościach…
5. Zwolnienie trenera Grabowskiego z Resovii Rzeszów
Szymon Grabowski przez lata był piłkarzem Resovii, potem w 2017 roku został jej trenerem i awansował z czwartego poziomu rozgrywkowego na trzeci. Później zrobił awans z Resovią Rzeszów do pierwszej ligi, co jest dla tego klubu wielkim wydarzeniem. Co więcej - uczynił to w derbowym barażu ze Stalą Rzeszów. Granie w wyższej klasie rozgrywkowej miało być dla tego trenera i tych piłkarzy nagrodą. Znakiem, że można walczyć o coś więcej.
I po kilku złych meczach został zwolniony mailem. Ale czekajcie! To nie największe świństwo. Po kilkudziesięciu godzinach został przywrócony na stanowisko i po miesiącu znowu wyrzucony z klubu. 2 zwycięstwa, 2 remisy i 9 porażek to słaby bilans, ale 9 meczów Resovia grała na wyjazdach. Mimo bardzo słabego punktowania, Resovia miała 5 punktów przewagi nad Sandecją Nowy Sącz, a przypominamy, że w tym sezonie z pierwszej ligi spada tylko jeden zespół. Jednak szansy Grabowskiemu już nie dano…
4. Zwolnienie trenera Skowronka z Wisły Kraków
Historia ściągnięcia Artura Skowronka pisała się tak, że do trenera nie był przekonany ówczesny prezes klubu Piotr Obidziński, któremu powierzono negocjacje i temat szybko upadł. Jednak kiedy tylko doszło to do Kuby Błaszczykowskiego, kapitan i właściciel Wisły Kraków chwycił za telefon, spędził dwie godziny na rozmowie ze Skowronkiem i zdecydował o zatrudnieniu go jako nowego szkoleniowca.
Skowronek budził w Krakowie różne emocje. Raz traktowano go jak debeściaka, innym razem postrzegano jako niedojdę. Takie fakty, ten trener pewnie nigdy nie naczytał o sobie tak skrajnych opinii co podczas prowadzenia Wisły. Teraz przynajmniej ma od tego trochę spokoju… A Wisła nadal go kibicom nie zapewnia. Taki klub powinien wreszcie działać z wizją.
Co poprawił Petar Hyballa? Prasę oraz morale kibiców. Na jakieś 3 tygodnie. ’’Gegenpress” to fajne słowo, ale w praktyce mało z tego wychodzi. Na razie Hyballa nie postawił swojego stempla na ’’Białej Gwieździe”, jednak broni go fakt stanu kadry. Trudno powiedzieć, żeby miał on piłkarzy stworzonych do swojego styl gry. Jednak wiara w Artura Skowronka nie była wielka, a jak widać - każdy trener potrzebuje czasu. Może gdyby Skowronek dostał go więcej, to nie pisalibyśmy tego zdania w kontekście nieprzekonujących rezultatów Hyballi.
3. Zwolnienie Enkeleida Dobiego z Widzewa Łódź
Albańczyk przychodził latem do Widzewa jako symbol nowego otwarcia. Był przedstawiany jako wizjoner, fachowiec z niebywałym pojęciem taktycznym, poliglota, jako ktoś więcej niż trener. Wiara w niego była niemal tak duża jak przed laty przekonanie Wojciecha Stawowego o awansie z Widzewem do Champions League.
Jednak pierwsze pogłoski o zmianie trenera pojawiały się już 2-3 miesiące po starcie sezonu pierwszej ligi. Oczywiście nie było to potwierdzane w klubie. Natomiast podczas przerwy zimowej prezes Piotr Szor w programie ’’Stan Futbolu” otwarcie mówił, że w piłce trener dziś jest, a jutro może go nie być. Wyraźnie pokazywał, że nie ma zaufania do Dobiego.
A skoro tak, to zwolnienie go z klubu nie dziwi. Gdyby nie fakt, że… wiosną Widzew Dobiego był drugą najlepiej punktującą drużyną na zapleczu Ekstraklasy. Coraz bardziej można było oczami wyobraźni widzieć legendarny łódzki klub w bitwie o awans poprzez baraże. A tu gong. Zwolnienie trenera.
Pomieszanie z poplątaniem, które jeszcze podburza historia, że ostatniego dnia pracy trener Enkeleid Dobi zrobił awanturę, że nie został zwolniony (mimo że go o tym poinformowano) i idzie poprowadzić trening drużyny. Czy to dziwne? Otóż nie do końca zważając na to, że według przepisów trener nie może odmówić poprowadzenia zajęć, bo wtedy płaci wysoką karę, a Dobi… nie dostał żadnych papierów potwierdzających rezygnację z niego przez klub. Czy to celowe działanie Widzewa? Tego się nie dowiemy, ale sprawa śmierdzi.
2. Zwolnienie trenera Bartoszka z Korony Kielce
Maciej Bartoszek był jednoosobową jednostką ratunkową dla Korony Kielce. Kiedy praktycznie nic nie mogło uchronić klubu przed spadkiem z Ekstraklasy, wykonano telefon właśnie do niego. Mimo zwaśnionych relacji z ówczesnym prezesem. Drużyna Bartoszka walczyła do końca, ale jednak cud się nie wydarzył.
Trener mógł spokojnie odejść, jednak postanowił został i odbudować Koronę na zapleczu. Była to zdecydowanie trudniejsza praca, bo kadra wymagała rewolucji, a Bartoszek sam dzwonił do piłkarzy, sam negocjował warunki ich kontraktów - najpierw z klubem, potem z zawodnikami. Z trenera stał się mózgiem działu sportowego. Co więcej - wiosną oficjalnie nim został, Korona zwołała poważną konferencję prasową i ogłosiła, że Bartoszek będzie jednocześnie trenerem i dyrektorem sportowym klubu. Wreszcie długofalowa wizja w Kielcach! Co z tego wyszło? Zwolnienie po 3 tygodniach z powodu 2 porażek w lidze.
Ostatecznie trener nie ma co narzekać. Minęło kilka tygodni, a on jest w Ekstraklasie. I choć raczej nie zostanie w niej na długo jako szkoleniowiec Wisły Płock, bo zastąpić ma go latem pan trener Jerzy Brzęczek, to wróci na dobre na karuzelę.
1. Zwolnienie trenera Ojrzyńskiego ze Stali Mielec
Nigdy nie zrozumiemy sytuacji, w której ściągasz trenera, zapewniasz mu spokój i to, że będzie pracował z drużyną minimum do końca sezonu. Powtarzasz mu to, podkreślasz jak ważnym elementem klubu jest jego osoba. I wyrzucasz na bruk. Leszek Ojrzyński został zwolniony przy stracie 1 punktu do Podbeskidzia i to jeszcze z zaległym meczem w zanadrzu. Organizacja - Stal Mielec.
A w tym wszystkim należy też wspomnieć, że trener Ojrzyński jakiś tydzień temu ściągnął sobie do Mielca Krzysztofa Sobieraja jako asystenta. Ten przejechał 700 kilometrów, stawił się w klubie, poprowadził nawet trening przy absencji chorującego na covid Ojrzyńskiego. Jednak nie podpisał papierów i to był jego błąd. Bo mimo dogadania warunków z klubem, prezes się rozmyślił i odesłał Sobieraja do domu. Ojrzyński był w szoku, ale już to pokazało, że najmocniejszej pozycji w Stali on nie ma. W innym wypadku taki obrót spraw nie miałby miejsca.
Ojrzyński ma nazwisko tak mocne, że nie musiał schylać się po ofertę Stali. Ale chciał pracować, wrócić do pracy i niejako do życia po prywatnej tragedii. Zahartowany postanowił, że nie ma co dłużej czekać, czas brać się do roboty. I tyle z tego wyszło. Stal zawalczy o utrzymanie, ale już bez Ojrzyńskiego. I jakoś trudno nam teraz patrzeć na ten klub z sympatią.