TOP10 transferów dekady Manchesteru City. Wyrzut sumienia Chelsea, snajperzy i pewniak między słupkami
Przez ostatnią dekadę Manchester City przeprowadził całą masę transferów. Niemal co okienko włodarze angielskiego giganta sięgali głęboko do kieszeni, dzięki czemu w klubie lądowali kolejni piłkarze. Niektórzy sprawdzili się bardziej, inni nieco mniej. My przyjrzymy się dziś tej pierwszej grupie. Zapraszamy na zestawienie 10 najlepszych transferów przeprowadzonych w latach 2011-2020 przez “Obywateli”.
Zanim przejdziemy do konkretów, kilka ogłoszeń parafialnych. Klasycznie przypominamy, że przy wyborze braliśmy pod uwagę takie kwestie jak: poziom sportowy danego zawodnika, wydana na niego kwota, zysk przy ewentualnej sprzedaży, wkład w sukcesy klubu oraz choćby staż w zespole.
Obejść smakiem musieli się ostatecznie tacy zawodnicy jak Ilkay Gundogan czy Oleksandr Zinchenko. Ten drugi co prawda w barwach “The Citizens” jeszcze się do końca nie rozkręcił, ale to zawodnik z dużym potencjałem, który kosztował klub zaledwie 2 mln euro. A taka transakcja w przypadku Manchesteru City zdarza się od wielkiego dzwonu. Przecież najczęściej kwoty podajemy tu jednak w dziesiątkach milionów. A teraz już do rzeczy.
10. Bernardo Silva (AS Monaco -> Manchester City, 50 mln euro)
Bernardo zawitał do Manchesteru latem 2017 roku. Wcześniej z kapitalnej strony pokazał się w barwach AS Monaco, które po swojej fantastycznej kampanii w Lidze Mistrzów zostało niemal doszczętnie rozsprzedane. Z Księstwa coś dla siebie postanowił zabrać także klub z Etihad Stadium. Padło właśnie na Portugalczyka. Jak z perspektywy czasu można oceniać jego pobyt w Manchesterze? Momentami błyszczał, pokazując swoją kapitalną technikę i zmysł do gry kombinacyjnej, ale wydaje się, że nadal nie do końca spełnia pokładane w nim nadzieje.
Sprawy nie ułatwia mu na pewno fakt, że Pep Guardiola rzuca go po różnych pozycjach. Raz gra na skrzydle, potem w środku pola. Często pada też ofiarą rotacji i dużej konkurencji w zespole. Dla “The Citizens” rozegrał do tej pory 170 meczów. Strzelił 30 goli i zaliczył 35 asyst. Miał swój udział w sukcesach klubu. Wygrywał wszystkie możliwe trofea w Anglii, w tym dwukrotnie mistrzostwo Premier League. Brakuje mu tylko sukcesu w Europie. Co ciekawe, w 2019 roku został wybrany najlepszym piłkarzem w swojej ojczyźnie, a konkurencję przecież ma tam konkretną.
9. Kyle Walker (Tottenham -> Manchester City, 52.7 mln euro)
Wyciągnięcie ważnego ogniwa od całkiem groźnego ligowego rywala to zawsze pierwszy plus takiej transakcji. A na nim się nie skończyło, bo Walker w błękitnej koszulce szybko zaczął spłacać całkiem wysoką cenę, jaką “Obywatele” musieli wypłacić Tottenhamowi. Anglik przyszedł latem 2017 roku i od tamtej chwili niemal cały czas jest istotnym zawodnikiem podstawowej jedenastki. A to u Guardioli sztuka, bo Hiszpan lubi bawić się zestawieniem personalnym.
Do tej pory Walker rozegrał dla Manchesteru 160 spotkań. Strzelił w nich cztery gole i dołożył 14 asyst. Liczby mógłby pewnie mieć nieco lepsze, bo i tego oczekuje się dziś od bocznych obrońców, ale oglądając go w akcji naprawdę można odnieść wrażenie, że spisuje się wyjątkowo dobrze. Piekielnie szybki, pewny w defensywie, aktywny z przodu. A jak trzeba, to i na bramce stanie.
8. Gabriel Jesus (Palmeiras -> Manchester City, 32 mln euro)
W 2016 roku Gabriel Jesus grający wówczas dla Palmeiras został wybrany najlepszym piłkarzem Brazylii. Może trochę niespodziewanie, bo przecież “Canarinhos” mają całą plejadę gwiazd, ale sam ten fakt pokazywał, że mamy do czynienia z ogromnym talentem. Wówczas tylko 19-letnim. Parol błyskawicznie zarzucił więc na niego Manchester City. Na początku 2017 roku wyłożył 32 mln euro i ściągnął rokującego snajpera do siebie.
Jesus musiał zdawać sobie sprawę, że nikt nie da mu za darmo miejsca w składzie, bo przecież w formie wciąż jest Sergio Aguero. Ale nic sobie z tego nie robił. Gdy dostawał szanse, zazwyczaj je wykorzystywał. Do końca sezonu 2016/17 w 10 meczach zdobył siedem bramek i dołożył cztery asysty. Mocno rozbudził oczekiwania. I może stał się później ich niewolnikiem, bo nawet gdy strzelał kilkanaście razy na sezon, kibice trochę kręcili głowami. Także przez jego częste problemy ze zdrowiem. Brazylijczykowi trzeba jednak oddać, że liczby ma całkiem niezłe. W 163 meczach strzelił 71 goli i zaliczył 31 asyst, a trzeba pamiętać, że wiele razy wchodził tylko z ławki. Portal “Transfermarkt” wycenia go dziś na 60 mln euro.
7. Leroy Sane (Schalke 04 -> Manchester City, 52 mln euro)
Kolejny zawodnik sprowadzony przez “Obywateli” w młodym wieku. Sane w momencie transferu miał 20 lat, ale już zdążył pokazać się ze znakomitej strony na boiskach Bundesligi. Manchester, jak to Manchester, nie miał problemu z wydaniem ponad 50 mln euro. Pierwszy sezon niemiecki piłkarz miał jeszcze nieco rozgrzewkowy. W Premier League zagrał 26 razy. Strzelił pięć goli, dołożył pięć asyst. Na dobre rozkręcił się jednak później. W kampanii 2017/18 jego bilans bramek i decydujących podań wynosił 15+19, licząc wszystkie rozgrywki. Rok później było to 14+17.
Związek Sane i “The Citizens” układał się kapitalnie. Aż do momentu, gdy Niemiec w meczu o Tarczę Wspólnoty zerwał więzadła w kolanie. Wypadł na długie miesiące. Po powrocie zagrał tylko kilkanaście minut w meczu z Burnley, a kilka miesięcy temu zdecydował się na transfer do Bayernu. “Die Roten” zapłacili za niego 45 mln euro, a więc większość kwoty wydanej na niego kilka lat wcześniej się zwróciła. Sane święcił z Manchesterem m.in. dwa tytuły mistrza Anglii. Wygrywał też Puchar Anglii, Puchar Ligi Angielskiej i krajowy superpuchar.
6. Edin Dżeko (VfL Wolfsburg -> Manchester City, 37 mln euro)
Nie tylko “nowym” Manchesterem City człowiek żyje. Czas na zawodnika, który zawitał do klubu na początku 2011 roku, a żegnał się ponad cztery lata później. Zdobył w tym czasie z “Obywatelami” kilka trofeów na krajowym podwórku. Przede wszystkim dwa razy mistrzostwo Anglii. W obu tych sukcesach miał spory udział. Kampanię 2011/12 zakończył z bilansem 14 goli i pięciu asyst. Kluczowe okazało się jego trafienie na 2:2 w ostatnim meczu sezonu przeciwko Queens Park Rangers. Chwilę później decydujący cios zadał jeszcze Sergio Aguero i “Obywatele” wyrwali tytuł Manchesterowi United. Dwa lata później też przyczynił się do triumfu w Premier League, strzelając 16 goli i notując osiem asyst.
Ostatecznie swoją przygodę z Manchesterem zakończył na 189 występach. Zdobył w tym czasie 72 gole i dołożył 39 asyst. Wydaje się, że był trochę niedoceniany. Schowany w cieniu Aguero. A wykonywał dla zespołu naprawdę znakomitą robotę. Do Romy odszedł najpierw za 4 mln euro na wypożyczenie, a później klub ze stolicy Włoch musiał dołożyć kolejne 11 mln euro przy transferze definitywnym.
5. Raheem Sterling (Liverpool FC -> Manchester City, 63.7 mln euro)
Sterling na szerokie wody wypłynął w Liverpoolu. Jako wciąż młody zawodnik rozegrał tam ponad 100 spotkań. Razem z Luisem Suarezem i Danielem Sturridge tworzył zabójcze trio, które pod wodzą Brendana Rodgersa omal nie poprowadziło “The Reds” do wygrania Premier League. No właśnie. Omal. W końcu Anglik zapragnął odejść do klubu, który o trofea walczył wtedy regularnie. Liverpool mu tego nie gwarantował. Manchester City tak.
Dziś Sterling to już stary wyjadacz. Na koncie ma 263 mecze rozegrane w barwach “The Citizens”. Strzelił w tym czasie 107 goli i dołożył 72 asysty. Początki w zespole z Manchesteru miał jeszcze trudne. Nie imponował liczbami. Nie mógł nawiązać do swojej najlepszej formy. Ale później rozkręcił się konkretnie. W ostatnich trzech pełnych sezonach licznik jego goli w Premier League wskazywał kolejno: 18, 17 i 20. Z kolei asyst: 15, 12 i 4. Zmienia się jego profil. Stał się niezwykle skutecznym egzekutorem, choć przecież nie jest napastnikiem. Nawet jeśli czasami w takiej roli widzi go Pep Guardiola. Sterling przychodził do Manchesteru zdobywać trofea. No i trochę ich zdobył. Dwa tytuły mistrzowskie w Premier League, Puchar Anglii, cztery Puchary Ligi Angielskiej. Do tego krajowy superpuchar.
4. Ederson (Benfica -> Manchester City, 40 mln euro)
Pep Guardiola ma obsesję na punkcie bramkarzy, którzy odpowiednio radzą sobie w grze nogami. Najpierw sprowadził więc w tym celu Claudio Bravo, ale Chilijczyk notorycznie zawodził. Rok później podjął więc drugą próbę. Tym razem zażyczył sobie Edersona. I w końcu trafił w dziesiątkę. Brazylijczyk nie należy do golkiperów szczególnie widowiskowych, ale jest w swoich poczynaniach wyjątkowo pewny. Niezwykle rzadko mówi się w jego kontekście o błędach.
W 162 rozegranych meczach aż 79 razy zachował czyste konto. To oczywiście również zasługa nieźle funkcjonującej linii obrony, ale Brazylijczyka trzeba w tym względzie zdecydowanie docenić. Jest dziś w ścisłym gronie najlepszych bramkarzy świata. Nawet jeśli nie najbardziej efektownych, to na pewno najbardziej efektywnych. Mocno przyczynił się do licznych sukcesów klubu w ostatnich latach. Choć oczywiście “tylko” tych na krajowym podwórku, bo “The Citizens” wciąż walczą z klątwą Ligi Mistrzów, która wyprasza ich zazwyczaj na etapie półfinału czy ćwierćfinału.
3. Fernandinho (Szachtar Donieck -> Manchester City, 40 mln euro)
Latem 2013 roku włodarze “The Citizens” postanowili sprowadzić jedną z ówczesnych gwiazd “brazylijskiego” Szachtara Donieck. Wydali 40 mln i zyskali zawodnika, który jest w klubie do dziś. W błękitnej koszulce rozegrał do tej pory aż 325 spotkań, strzelając 23 gole i notując 26 asyst. Niemal co sezon był podstawowym zawodnikiem zespołu, rozgrywając po kilkadziesiąt spotkań w każdej kampanii. Przyczynił się do licznych sukcesów klubu. W tym tych najważniejszych, a więc trzech mistrzostw Anglii.
Fernandinho to niezwykle uniwersalny gość. Świetnie radzi sobie w środku pola, ale nie zawodzi też cofnięty do defensywy. Chociaż ma już 35 lat, ciągle cieszy się zaufaniem Pepa Guardioli. Nie jest może piłkarzem, o którym najwięcej dyskutują kibice czy dziennikarze, bo sprawdza się raczej w roli zawodnika od czarnej roboty, ale zdecydowanie trzeba go docenić. A "Obywateli" docenić z kolei za ten transfer.
2. Kevin De Bruyne (VfL Wolfsburg -> Manchester City, 76 mln euro)
Wyrzut sumienia londyńskiej Chelsea. De Bruyne pierwsze kroki w Premier League stawiał przecież jeszcze jako zawodnik ekipy ze Stamford Bridge, ale tam się na nim zupełnie nie poznali. Belg odszedł więc najpierw na wypożyczenie do Genku, a potem Werderu Brema. Po zakończeniu tego ostatniego epizodu “The Blues” zdecydowali się sprzedać go definitywnie do Wolfsburga. A tam De Bruyne zaczął pokazywać pełnię swojego potencjału.
Włodarze Manchesteru City postanowili jeszcze raz rzucić go na głębokie wody Premier League. Wcześniej musieli jednak zapłacić “Wilkom” aż 76 mln euro. Po czasie wiadomo, że zdecydowanie było warto. Belg wyrósł nie tylko na jednego z najlepszych (najlepszego?) pomocnika świata, ale w ogóle jednego z czołowych facetów w piłkarskim fachu. Dla “Obywateli” rozegrał już 238 meczów. Zdobył 58 goli i zanotował - uwaga - 100 asyst! Stał się wybitnym specjalistą od decydujących podań. Mocno przyczynił się do licznych trofeów Manchesteru na krajowym podwórku. Znakomity miał zwłaszcza sezon 2019/20. W plebiscycie UEFA za ten okres został wybrany drugim piłkarzem. Przegrał tylko z Robertem Lewandowskim. Dziś Belga wycenia się na 120 mln euro, co tylko potwierdza jego ogromną wartość.
1. Sergio Aguero (Atletico Madryt -> Manchester City, 40 mln euro)
Zwycięzca może być tylko jeden. Za kilka miesięcy Argentyńczykowi stuknie dziesięć lat w ekipie z błękitnej części Manchesteru. O ile w przypadku Fernandinho dość nieśmiało użyliśmy określenia legenda, tutaj możemy mówić o tym głośno. Aguero to Manchester City. Manchester City to Aguero. Razem zdobyli już cztery tytuły najlepszej drużyny w Anglii. A przecież w całej historii “The Citizens” mają ich raptem sześć. Nikomu nie trzeba chyba przypominać słynnego meczu z kampanii 2011/12, gdy to właśnie Aguero w ostatniej akcji meczu trafił do bramki QPR, wyrywając tym samym tytuł rywalom zza miedzy.
Oprócz wygranych w Premier League, zdobywał też oczywiście wiele innych trofeów, choć tylko tych na krajowym podwórku. Łącznie rozegrał dla “The Citizens” 376 spotkań. Strzelił aż 256 goli i zanotował 73 asysty. W większości rozegranych kampanii angielskiej ligi przekraczał granicę 20 zdobytych bramek, ale królem strzelców był tylko raz. Dziś ma 32 lata i - jeśli tylko jest zdrowy, bo niestety bywają z tym problemy - dalej pełni rolę kluczowego snajpera w błękitnej układance Pepa Guardioli.
Zapraszamy także do zapoznania się z zestawieniami najlepszych transferów dekady innych europejskich klubów: