TOP10 polskich piłkarzy w 2019 roku. Robert Lewandowski bez konkurencji, Krzysztof Piątek poza podium
Święta, święta i po świętach. Do Nowego Roku ledwie kilka dni, więc ruszamy z kolejnymi podsumowaniami za 2019 rok. Były już najpiękniejsze gole, a teraz proponujemy Wam zestawienie najlepszych polskich piłkarzy w ostatnich dwunastu miesiącach. Zwycięzca mógł być tylko jeden, nie mieliśmy też problemu z obsadą reszty podium, ale im dalej, tym większe schody.
Zdajemy sobie sprawę, że nie zawsze łatwo porównać piłkarzy ofensywnych do defensywnych, a co dopiero do golkiperów, ale postanowiliśmy znaleźć słynny złoty środek i umiejętnie zrównoważyć siły w naszym rankingu. Do końca trwała zażarta dyskusja, kogo umieścić w dolnej części zestawienia, a o kim tylko wspomnieć, ale jakbyśmy się tak dalej zastanawiali, to obudzilibyśmy się już w 2020 r.
Kto był najbliżej tej dziesiątki? Możemy wyróżnić Bartłomieja Drągowskiego, Damiana Kądziora, Przemysława Frankowskiego, Sebastiana Szymańskiego. Generalnie wielu polskich piłkarzy miało i lepsze, i gorsze okresy gry, czego najlepszym przykładem jest piąty w zestawieniu Krzysztof Piątek.
To był dobry rok dla licznego grona “Biało-Czerwonych”. Większość z nich może zaliczyć ostatnie dwanaście miesięcy do udanych, nawet jeśli zdarzały się im słabsze chwile. Z etatowych reprezentantów Polski najwięcej powodów do zmartwienia mogli mieć Kamil Glik i Piotr Zieliński. Z kolei najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem nie cieszącym się uznaniem Jerzego Brzęczka jest oczywiście Kamil Wilczek.
Najlepszym gratulujemy, do tych, którzy byli blisko, puszczamy z uznaniem oko, a tym w słabszej formie życzymy powrotu do wysokiej dyspozycji, bo do Euro 2020 zostało niespełna pół roku.
10. Mateusz Klich
Długo wydawało się, że “Clichy” od sierpnia będzie biegał po boiskach Premier League, ale Leeds koncertowo zawaliło końcówkę sezonu i znów musi bić się o awans do najwyższej ligi. Nowy sezon sytuacji Klicha nie zmienił. Polak dalej jest kluczowym puzzlem w układance Marcelo Bielsy i gra od deski do deski, dzielnie dowodząc środkiem pola “Pawiów”. Co jakiś czas dodaje też od siebie coś “ekstra”, na przykład piękne bramki, po których ręce same składają się do oklasków.
Biorąc pod uwagę wiosenny “wyczyn” Leeds, nie chcemy zapeszać, ale wszystko wskazuje na to, że tym razem drużyna z Klichem w składzie uzyska awans. A jeśli tak, to nie widzimy przeciwwskazań, by polski pomocnik dalej stanowił o sile zespołu.
Kamyczkiem do jego ogródka jest postawa w barwach reprezentacji Polski. Dostawał od Jerzego Brzęczka sporo szans, ale ani razu nie nawiązał do udanych występów klubowych. Gdyby z orzełkiem na piersi grywał lepiej, pewnie i w naszym rankingu zawędrowałby wyżej.
9. Łukasz Fabiański
Ile znaczy Łukasz Fabiański dla West Hamu, wszyscy mieli okazję się przekonać w ostatnim kwartale 2019 r. Kontuzja odniesiona przez “Fabiana” spowodowała błyskawiczny zjazd “Młotów” w dół tabeli Premier League. Po licznych błędach zastępcy polskiego bramkarza, Roberto Jimeneza, kibice błagalnie domagali się jak najszybszego postawienia Fabiańskiego na nogi. I trudno im się dziwić.
“Fabian” to dalej uznana marka w Anglii, a jego świetną formę docenił też Jerzy Brzęczek, który wręczył mu przysłowiową bluzę z numerem jeden na jesienne mecze kadry. Tym bardziej doświadczony golkiper może żałować, że odniósł pechowy uraz.
Nie pierwszy raz w karierze los dał mu po głowie, ale mamy nadzieję, że Fabiański jeszcze się odkuje. Jesteśmy o tym przekonani. Na emeryturę były bramkarz Arsenalu jeszcze się nie wybiera. I bardzo dobrze.
8. Kamil Grosicki
Niech przemówią statystyki. “Grosik” zanotował w 2019 r. czternaście goli i trzynaście asyst na boiskach Championship. A przypomnijmy, że gra w często przeciętnym Hull, które raczej nie ma co myśleć o awansie do Premier League.
Grosicki to w zespole “Tygrysów” piłkarz-instytucja, motor napędowy i kluczowy zawodnik ofensywny. Przyzwoity zespół Championship jest dla niego idealnie skrojony na miarę, dlatego nie odnosimy wrażenia, że polski skrzydłowy się w Hull zasiedział. Robi swoje, drużyna na tym zyskuje, kibice go szanują, a sam piłkarz też wydaje się być zadowolony.
Powrót do Premier League pozostaje pewnie w sferze marzeń 31-latka, ale ten pociąg chyba już mu odjechał bezpowrotnie. Musimy jeszcze docenić “Grosika” za grę w barwach narodowych, bo lata mijają, młodsi konkurenci do gry naciskają, a reprezentację Polski trudno sobie bez gracza Hull wyobrazić.
7. Rafał Gikiewicz
To był jego rok. Gikiewicz miał wymierny wkład we wprowadzenie Unionu Berlin do krajowej elity, a po awansie kontynuował swoje show przeciwko najlepszym drużynom w Niemczech.
“Giki” błyskawicznie urósł w oczach kibiców za naszą zachodnią granicą. Już na zapleczu najwyższej ligi bronił rewelacyjnie, a teraz należy do ścisłej czołówki golkiperów w Bundeslidze. Jeśli spojrzymy na statystyki obronionych strzałów, to polski bramkarz jest zdecydowanym numerem jeden. Dobrze się też sprawdził w walce z... chuliganami, przez co stał się bohaterem niemieckich mediów.
Gikiewicz ma ten problem, że “polska szkoła bramkarska” to nie pusty frazes, a realny stan posiadania naszej piłki. W innym wypadku golkiper Unionu mógłby liczyć na grę w reprezentacji. Nie mamy jednak wątpliwości, że na razie wycisnął ze swojej kariery maksa. A na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Duża klasa.
6. Kamil Wilczek
Kapitan duńskiego Broendby strzela dla tej drużyny z regularnością szwajcarskiego zegarka. Wilczek przeszedł niedawno do historii klubu, bo stał się jego najlepszym ligowym strzelcem w dziejach. Polak wyprzedził legendarnego snajpera, Ebbego Sanda i samodzielnie objął prowadzenie w tej zaszczytnej klasyfikacji. Nie byłoby to możliwe bez bardzo udanego 2019 r. w jego wykonaniu. Były król strzelców Ekstraklasy wpakował w tym roku ponad trzydzieści bramek, z czego większość w okresie letnio-jesiennym.
Gdyby chociaż część drużyny dostosowała się poziomem do doświadczonego napastnika, może Broendby znów liczyłoby się w walce o tytuł najlepszego zespołu w Danii. A sam Wilczek ma pewnie nadzieję, że jeszcze kiedyś ubierze koszulkę z orłem na piersi i zagra w barwach reprezentacji. Dotychczas Jerzy Brzęczek wolał Dawida Kownackiego, który przez ostatnie pół roku może poszczycić się imponującym bilansem zera goli i zera asyst w Fortunie Dusseldorf.
5. Krzysztof Piątek
Najchętniej zakończylibyśmy podsumowanie gry Piątka w momencie przejęcia przez niego “dziewiątki’ w Milanie. A zupełnie poważnie, bo w klątwy nie wierzymy, to wielka szkoda, że druga połowa roku w wykonaniu 24-latka wyglądała tak, jak wyglądała. Z nowego bohatera całego Mediolanu stał się osobą, której, delikatnie mówiąc, kibice “Rossoneri” kazali spadać na drzewo po fatalnych występach i kontrowersyjnym wywiadzie.
Z powodu letnio-jesiennego kryzysu formy, Piątek ląduje dopiero w połowie naszego zestawienia. Doceńmy jednak, że były snajper Genoi bezkompromisowo wyważył mediolańskie drzwi i szybko skradł serca wiernym fanom Milanu. Trochę tych bramek jednak nastukał, wzrosła jego wartość, a pociechę z gry snajpera miała też reprezentacja Polski.
Wszyscy chcielibyśmy, by ta piękna historia pt. “Piątek w Milanie” zakończyła się happy-endem. Odnosimy jednak wrażenie, że są lepsze kluby do rozwoju dla polskiego napastnika niż bezbarwny, powolny, apatyczny, nieprzekonywujący, zwyczajnie słaby team z Lombardii.
4. Arkadiusz Milik
Najpierw odruchowo umieściliśmy Milika za Piątkiem, ale po chwili przyszła całkiem słuszna refleksja i zabraliśmy się za dokładną analizę statystyk. A tutaj napastnik Napoli wypada lepiej od młodszego kolegi, pomimo tego, że gdzieś tam w tle niemal zawsze zmagał się z problemami zdrowotnymi. Umówmy się, jakby Milik był zdrowy, to przewaga nad snajperem Milanu byłaby zapewne jeszcze większa.
Nie sposób nie docenić postawy wielokrotnie nękanego przez urazy piłkarza. Nigdy się nie poddaje, zawsze wraca, a do tego jak ma strzelać, to strzela. Oczywiście, zdarzają mu się czasem pudła, po których można złapać się za głowę, ale to taki typ napastnika. Jakby wszystko mu wpadało, rywalizowałby z Lewandowskim o miano najlepszej dziewiątki świata.
Licznik Milika zatrzymał się na dziewiętnastu golach w barwach Napoli, a dwa-trzy miesiące stracił z powodu kontuzji. Doceniamy, gratulujemy i mamy jedno życzenie: niech tylko trzyma się go zdrowie, a w barwach czy to Napoli, czy innego klubu (może Borussii Dortmund?), na pewno swoje postrzela.
3. Grzegorz Krychowiak
Wreszcie wrócił stary, dobry “Krycha”, jakiego znaliśmy z czasów gry w Sevilli. A może nawet jeszcze lepszy? Krychowiak prezentował w 2019 r. życiową formę, a ostatnie pół roku to złoty okres w jego karierze. Zawodnik, któremu bliżej zawsze było do cofnięcia się na środek obrony, stał się postrachem innych defensyw. Przesunięty w stronę bramki postanowił na poważnie włączyć się w walkę o koronę króla strzelców ligi rosyjskiej.
Miesiąc w miesiąc Krychowiak pokazywał, dlaczego przenosiny do Moskwy okazały się strzałem w sam środek tarczy. W stolicy Rosji odżył, szybko został centralną postacią zespołu i jednym z najlepszych piłkarzy całej ligi. Co ważne, zyskała też na tym reprezentacja Polski. “Krycha” w prime formie to fundament ewentualnych sukcesów kadry Jerzego Brzęczka na Euro 2020.
Jego bramki to oczywiście sympatyczny bonus do świetnej gry, ale harujący jak wół w środkowej strefie, skuteczny w odbiorze i rozegraniu Krychowiak stanowi niesamowitą wartość dodatnią dla każdego zespołu. A rok zakończył z przytupem... w życiu prywatnym.
2. Wojciech Szczęsny
Golkiper Juventusu na stałe zadomowił się w bramce “Starej Damy” i regularnie udowadnia, że jest godnym następcą Gianluigiego Buffona. Mocno kiedyś wybrzmiewające komentarze podważające wybór Szczęsnego na przejęcie bramkarskiej sztafety od “Gigiego” zniknęły, bo takich tuzów jak Antonio Cassano trudno traktować poważnie.
Po kolejnych wspaniałych interwencjach “Szczeny” media są zalewane peanami na cześć Polaka ze strony zachwyconych kibiców Juventusu. Fani “Bianconeri” nie bez powodu uważają swojego nowego ulubieńca za absolutną bramkarską czołówkę. Szczęsny miewał takie parady, że czapki same mogły spadać z głów.
Być może były golkiper Arsenalu faktycznie bardziej doceniany jest za granicą, aniżeli w Polsce. Fakty są jednak takie, że 29-latek wskoczył i na dobre rozgościł się w ścisłym światowym topie fachowców od bronienia. Pół kroku za kosmitami w osobach ter Stegena, Alissona i Oblaka.
1. Robert Lewandowski
Kapitan naszej reprezentacji strzelał więcej niż Messi, więcej niż Ronaldo, więcej niż [wstaw nazwisko dowolnego ofensywnego piłkarza z najwyższej półki]. To był jego rok, szczególnie ostatnie miesiące można określić mianem majstersztyku w wykonaniu piłkarza Bayernu. Bezcenny dla monachijczyków, bezcenny dla drużyny narodowej. Mamy wyjątkowe szczęście, że żyjemy w czasach, w których najlepszy środkowy napastnik na świecie przywdziewa koszulkę z orzełkiem na piersi.
Gdybyśmy mieli wskazać najwybitniejszy mecz “Lewego” w 2019 r., to postawilibyśmy na wspaniały popis skuteczności w Belgradzie. Może i rywal był słaby, ale cztery gole w niecały kwadrans to Robert Lewandowski show w pigułce.
Polski snajper awansował w minionym roku na trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców Bundesligi. W całej jej historii. I to niech posłuży za puentę, z jak wybitnym piłkarzem mamy do czynienia. Tylko tej “ósemki” w Złotej Piłce szkoda… ale nie można mieć wszystkiego.
Mistrzu, dziękujemy.