"To ostatni gwizdek, czuję się gotowy". Gwiazda Widzewa mówi o powołaniu do reprezentacji [NASZ WYWIAD]
- Spotkanie odbyło się na naszych warunkach, bo dwa razy dać się zepchnąć Legii na 10-12 minut pod swoje karne w trakcie całego meczu, to żaden wstyd. Pokazaliśmy, że możemy się postawić. Były już takie mecz z teoretycznie lepszymi zespołami, jak z Lechem, kiedy potrafiliśmy wyjść obronną ręką. Musimy teraz potwierdzić to w kolejnym spotkaniu i dać do zrozumienia, że to nie są przypadki, że coś nam się udaje - mówi nam czołowy piłkarz Widzewa Łódź, Bartłomiej Pawłowski.
Widzew Łódź to klub, wokół którego w ostatnim czasie dzieje się bardzo dużo. Nieszczęśliwe odpadnięcie z Pucharu Polski z Wisłą Kraków, kontrowersje sędziowskie po porażce ligowej ze Śląskiem Wrocław i wyczekiwane grubo przez ponad dwie dekady zwycięstwo nad Legią Warszawa. Dlatego porozmawialiśmy z kapitanem łódzkiego zespołu, Bartłomiejem Pawłowskim. Pytamy także o jego nadzieje związane ze zbliżającymi się powołaniami do reprezentacji Polski. Oto zapis wypowiedzi zawodnika Widzewa.
O wygranej z Legią
Zacznę od tego, że jest to kamień z serca dla kibiców, bo spadł z nas wszystkich niechlubny rekord. Mnie też to ciążyło, jako kibicowi Widzewa. Z drugiej strony, fajnie, że obroniliśmy się sportowo na tle świetnego przeciwnika. W ostatnim czasie Legia regularnie gubi punkty, ale to mimo wszystko jest Legia. Co do naszej sytuacji, to bym nie dramatyzował, bo niedawno wygraliśmy dwa mecze z rzędu, a potem przez pewne sytuacje, na które nie mieliśmy wpływu, odpadliśmy z Pucharu Polski, w którym powinniśmy grać dalej.
Czego Widzew spodziewał się po Legii?
Patrząc na to sportowo, to był zwyczajny mecz o trzy punkty. To spotkanie nie wpływa ostatecznie na to, że my się utrzymujemy, a Legia nie gra o puchary. Podsumowanie tego odbędzie się na koniec sezonu. Co do oceny meczu, pamiętam dwie groźne sytuacje Legii w tym meczu - chyba w 13. sekundzie i 90. minucie. Mieliśmy porównywalne posiadanie piłki, choć było takie 10 minut, kiedy rzeczywiście było trochę chaosu, a Legia nieco bardziej opanowała środek pola. Jednak długofalowo nie wpływało to na losy spotkania, bo nie klarowało to szczególnie groźnych sytuacji.
Spotkanie odbyło się na naszych warunkach, bo dwa razy dać się zepchnąć Legii na 10-12 minut pod swoje karne w trakcie całego meczu, to żaden wstyd. To jest Legia, czyli klub, który w ostatniej dekadzie bardzo mocno narzucił poziom sportowy całej naszej lidze. Pokazaliśmy, że potrafimy się postawić. Były już takie mecze z teoretycznie lepszymi zespołami, jak z Lechem, kiedy potrafiliśmy wyjść obronną ręką. Musimy teraz potwierdzić to w kolejnym spotkaniu i dać do zrozumienia, że to nie są przypadki, że coś nam się udaje.
O preferowanej pozycji na boisku
Do 20. roku życia grałem tylko na ataku. Tak było w reprezentacjach młodzieżowych, w Warcie Poznań w pierwszej lidze, czy też wcześniej w drugiej. Gdy wchodziłem za Tomka Frankowskiego w mojej pierwszej potyczce w Ekstraklasie, to też był to atak. Najwygodniej czuję się teraz, gdy jestem bardziej pod grą, czyli na tej pozycji, która jest dzisiaj - na “10”. W kadrze U-21 też tam grałem. To pozycja, która jest, z uwagi na moje doświadczenia sportowe i umiejętności jakie posiadam, dość komfortowa, by grać między napastnikiem i linią pomocy.
Opinia na temat selekcjonera Michała Probierza
Kiedyś współpracowałem z trenerem Probierzem. To człowiek, który dał mi pierwsze szlify w Ekstraklasie, można powiedzieć, że wyciągnął mnie z piłki juniorskiej do seniorskiej. Zanim trafiłem do niego do Jagiellonii, to nie miałem nawet jednego oficjalnego meczu w seniorach. To był dla mnie ogromny przeskok. W momencie, w którym mnie sprowadzał, rywalizacja w Jagiellonii była na bardzo wysokim poziomie. Grali tam Tomek Frankowski, Kamil Grosicki, Marcin Burkhardt. Było bardzo ciężko, by wskoczyć. Swoje minuty złapałem, ale swoje musiałem też po czasie zrozumieć, że będąc młokosem można mieć trochę inne spojrzenie na piłkę, niż doświadczony piłkarz.
Jeśli chodzi o trenera Probierza to dzisiaj mogę ocenić, że pewne rzeczy, które już wtedy u trenera występowały w jego pracy, to do dzisiaj są całkowicie aktualne. Miałem też wtedy okazję poznać Rafała Gikiewicza i on ma podobne zdanie do mnie, że jeśli chodzi o sposób pracy nad założeniami i problemami na treningu, to było dla nas coś nowego. Dzisiaj każdy o tym mówi, ale już w tamtych latach u Probierza było to widoczne. Oceniam go bardzo wysoko.
O nadziejach na powołanie do reprezentacji Polski
Trener nie dawał mi sygnałów. Skończyłem 31 lat, więc jeśli miałbym zagrać w reprezentacji, to w zasadzie ostatni gwizdek. Bardzo bym chciał, czuję się gotowy, ale niestety ja nie mogę sam za siebie decydować. Mogę jedynie pójść na boisko i próbować dostać się do reprezentacji. Jeśli będę miał taką szansę, dam z siebie wszystko.
Czy Daniel Myśliwiec konsultował z nim pozyskanie Rafała Gikiewicza?
Nie. Dowiedziałem się o "Gikim" z medialnych doniesień. Potem napisałem do niego na Instagramie i wypytałem w klubie trenera Woźniaka. Giki to wytłumaczył chyba, że on sam na początku pytał o numer do prezesa, jakoś tak to się stało. Ja nie miałem żadnego wpływu na tę decyzję. Czułbym się skrępowany, gdybym ingerował w to, jakich piłkarzy chce zatrudnić Widzew.
Przemyślenia na temat ostatnich wydarzeń sędziowskich i wpisu, za który przepraszał
Po meczu (ze Śląskiem - red.) widzieliśmy pewne ujęcia z CANAL+ Sport, które sugerowały błąd sędziego. Na tej podstawie, biorąc pod uwagę to co wydarzyło się kilka dni wcześniej (mecz z Wisłą - red.), jak niefortunne zdarzenia wpłynęły na nasze odpadnięcie z Pucharu Polski, byliśmy pod emocjonalną presją. To, co działo się w szatni, to, co mówili do siebie piłkarze, a to jak ja to wyraziłem w tamtym momencie, to było najdelikatniejsze ujęcie tej sytuacji.
Czułem się w obowiązku, by sprostować to, bo użyłem niefortunnych słów, które mogły sugerować, że sędzia robił to z premedytacją. Przeprosiłem za to, bo nie o to mi chodziło, ale jeśli chodzi o błąd w meczu z Wisłą Kraków, to on bardzo mocno wpłynął na to co się stało. Emocje wzięły górę, a dzisiaj jesteśmy już na kolejnym naszym etapie, zamknęliśmy to za sobą.