To oni niedługo mogą być warci miliony euro. Kolejne młode gwiazdy Ekstraklasy czekają, by odpalić fajerwerki
Francuska Ligue 1 przypięła sobie łatkę “ligi talentów”. Być może o podobne hasło reklamowe powinny zadbać, promując swój produkt za granicą, władze Ekstraklasy. Obiecujących młodych piłkarzy na rodzimym podwórku nam nie brakuje. Kilku z nich na starcie nowego sezonu warto przyglądać się ze szczególną uwagą.
W naszym zestawieniu umieściliśmy sześciu młodych piłkarzy, którzy nie odegrali jeszcze dotychczas bardzo istotnej roli na boiskach Ekstraklasy. Owszem, mieli swoje epizody, dłuższe (Bartosz Slisz) czy krótsze, ale efektywniejsze (Maciej Rosołek), ale mają jeszcze czas, by w pełni rozwinąć skrzydła. Z oczywistych przyczyn automatycznie wykluczyliśmy takich zawodników, jak Michał Karbownik, Jakub Kamiński czy Filip Marchwiński. Równocześnie nie chcieliśmy jednak zawężać zestawienia wyłącznie do graczy ze statusem młodzieżowca. Drogi na najwyższy poziom rozgrywkowy potrafią przecież przybrać różny kształt - jednym zajmą mniej, a innym więcej czasu.
Bartosz Slisz (Legia Warszawa)
Okres stołecznej aklimatyzacji bohatera najdroższego transferu wewnątrz Ekstraklasy w historii zakończony. Czas powiedzieć: sprawdzam. Pochodzący z Rybnika defensywny pomocnik wystąpił zaledwie w siedmiu ligowych meczach na drodze do zdobytego przez Legię raptem kilka tygodni temu mistrzostwa kraju. Nowy sezon - zarówno w Pucharze Polski, jak i eliminacjach Ligi Mistrzów - rozpoczął już jednak w wyjściowej jedenastce.
- To najlepiej wydane pieniądze w historii klubu - mówił na koniec poprzednich rozgrywek o sprowadzonym zimą z Zagłębia Lubin Sliszu trener Legii, Aleksandar Vuković. - Najtańszy transfer, jaki można by sobie wyobrazić. Jestem w 100% przekonany, że wszyscy już niebawem to zobaczą. Nie potrzebujemy żadnych Robertów Carlosów czy Mbappe, tylko takich zawodników, których uznajemy, że mogą nas wzmocnić, sprawić, że zrobimy kolejne kroki.
Poprzeczka została zawieszona wysoko. A Slisz ma przecież za sobą ok. 4000 tys. minut rozegranych w barwach “Miedziowych”. Teraz musi udowodnić jakość w Legii.
Filip Szymczak (Lech Poznań)
Nieczęsto ogląda się na piłkarskich stadionach dziecięcą radość. A właśnie taka towarzyszyła 18-letniemu napastnikowi Lecha Poznań w końcówce otwierającego sezon 2020/2021 meczu Pucharu Polski w Opolu.
- Pierwsza moja myśl była taka, żeby przyjąć piłkę, a potem od razu szybko strzelić prawą nogą - opowiadał po spotkaniu w rozmowie z oficjalną stroną internetową klubu Szymczak. - Kątem oka zauważyłem jednak, że obrońca Odry jest bardzo rozpędzony, więc nawinąłem go sobie, przełożyłem piłkę na lewą nogę i poszukałem uderzenia w kierunku dalszego słupka.
Dla rodowitego poznaniaka było to premierowe trafienie w barwach pierwszego zespołu wicemistrzów Polski. W dorosłym futbolu lewonożny napastnik zdążył jednak już wcześniej zdobyć jedną bramkę na trzecioligowych oraz strzelić aż 12 goli na drugoligowych boiskach. Wszystko reprezentując rezerwy Lecha.
Teraz, po odejściu Timura Żamaletdinowa oraz wypożyczeniu Pawła Tomczyka do Stali Mielec, wszystko wskazuje na to, że to właśnie Szymczak będzie rywalizować i wywierać presję na nowym atakującym “Kolejorza” - Szwedzie Mikaelu Ishaku. Czy to kolejny wielki talent wywodzący się z Akademii Lecha?
Patryk Janasik (Śląsk Wrocław)
Śląsk Wrocław pozyskuje tego lata wyłącznie polskich zawodników. Obok powrotu do kraju Waldemara Soboty czy sprowadzenia młodego Mateusza Praszelika z Legii Warszawa, na szczególną uwagę zasługują transfery wyróżniających się piłkarzy z 1. Ligi. Fabian Piasecki został w poprzednim sezonie królem strzelców rozgrywek na zapleczu Ekstraklasy. Rafał Makowski był jedną z wiodących postaci Radomiaka, którego od awansu do elity dzielił ostatecznie jeden mecz. Michał Szromnik świetnie spisywał się między słupkami jednej z rewelacji drugiej części sezonu, Chrobrego Głogów.
Niewykluczone, że najciekawsze z przeprowadzonych wzmocnień dotyczy jednak byłego już bocznego obrońcy Odry Opole, a wcześniej gracza GKS-u Bełchatów. Dysponujący świetnymi parametrami motorycznymi Janasik potrafi robić różnicę swoimi ofensywnymi wejściami. I to niezależnie od tego, czy występuje na swojej nominalnej, prawej czy, z konieczności, na lewej stronie defensywy. 22-latek może teraz okazać się odkryciem rozgrywek również w Ekstraklasie.
Kacper Urbański (Lechia Gdańsk)
Wydaje się wręcz niemożliwe, by obchodzący na początku września swoje dopiero szesnaste urodziny pomocnik mógł już w najbliższym sezonie odegrać istotną rolę na poziomie Ekstraklasy. W poprzednich rozgrywkach Urbański zanotował jednak swoje pierwsze trzy ligowe występy, z czego aż dwa w wyjściowej jedenastce. Do rozpoczynającego się sezonu przystępuje już z kolei jako nowy “numer 10” jednego z czołowych polskich zespołów. Tak, właśnie z takim numerem na koszulce będzie występować teraz w Lechii młodzieżowy reprezentant Polski.
Niezależnie od tego, ile i jak często będzie otrzymywać swoje szanse na przestrzeni rozgrywek 2020/2021 Urbański, w Gdańsku muszą wierzyć, że objawił im się naprawdę wyjątkowy talent. I że nawet “dycha” na plecach nie będzie mu w żaden sposób ciążyć.
Kacper Smoliński (Pogoń Szczecin)
Wcale nie tak wielu młodych piłkarzy wchodzi do Ekstraklasy ze śmiałością, jaką zademonstrował pod koniec poprzedniego sezonu 19-letni wychowanek Pogoni. Lewonożny pomocnik potrzebował zaledwie 59 minut, by strzelić swojego pierwszego gola (i to jakiego!) oraz zanotować swoją pierwszą asystę (w wyjazdowym spotkaniu z Legią) w elicie.
Od kilku lat za największe talenty w akademii szczecińskiego klubu uważani są urodzeni w 2003 roku Hubert Turski i Kacper Kozłowski. Na razie ten pierwszy nadal czeka na swoje premierowe trafienie w pierwszym zespole Pogoni (mimo ośmiu występów, z czego jednego w podstawowym składzie). Ten drugi wraca z kolei właśnie do formy po długiej kontuzji. Kto wie, czy to starszy o dwa lata Smoliński, który jest zawodnikiem “Portowców” od siódmego roku życia, wcześniej nie wywalczy swojego stałego miejsca w zespole prowadzonym przez Kostę Runjaicia.
Maciej Rosołek (Legia Warszawa)
Jeżeli zacząłeś sezon od hat-tricka, a nie skończyłeś jeszcze 19 lat, nie może cię zabraknąć w tym zestawieniu. W odróżnieniu od Slisza, po Macieju Rosołku niekoniecznie oczekuje się na razie stania się wiodącą postacią w ekipie mistrzów Polski. Pochodzący z Siedlec atakujący może pozostać “asem w rękawie” Aleksandara Vukovicia, choć wykorzystywanym bardziej regularnie, niż miało to miejsce w poprzednim sezonie (14 występów i 3 gole w lidze).
Z drugiej strony, efektowny występ w meczu Pucharu Polski w Bełchatowie oraz potencjalnie duża liczba spotkań czekająca Legię mogą sprawić, że kolejny po Michale Karbowniku absolwent akademii stołecznego klubu odegra w pierwszym zespole ważną rolę. Wcześniej, niż można się było tego spodziewać. Przebojowość i zimna krew zachowywana w polu karnym przeciwnika mogą Rosołkowi tylko w tym pomóc.
Nie wszyscy są zwolennikami przepisu o młodzieżowcu. Trzeba jednak przyznać, że ten zapis w regulaminie wpłynął na kształt kadr wszystkich ekstraklasowych klubów. I paru bardzo zdolnych młodych chłopaków albo już z niego skorzystało, albo zaraz skorzysta. A wyżej wymienieni piłkarze mogą okazać się tak dobrzy, że jakakolwiek korzyść będzie im niepotrzebna.