Jest faworyt do zastąpienia Szczęsnego w kadrze? "Wszystko składa się w logiczną całość"
Pora na nowe rozdanie w bramce reprezentacji Polski. Kto wejdzie w buty Wojciecha Szczęsnego? Michał Probierz sugeruje, że decyzja nie została jeszcze podjęta. Walkę czas zacząć, chętnych jest wielu. Tak wielu, że część mocnych kandydatów może nawet nie łapać się do kadry. Pewniaka nie ma, choć chyba klaruje się najbardziej prawdopodobny, długofalowy wybór.
Trudno powiedzieć, że zakończenie ery Wojciecha Szczęsnego w reprezentacji stanowiło wielkie zaskoczenie. W ostatnich latach wielokrotnie zapowiadał on, że skłania się ku rezygnacji z gry z orzełkiem na piersi (a ostatecznie całkowicie zawiesił buty na kołku). Nie oznacza to jednak, że odpowiedź na kluczowe pytanie dot. zmiany w bramce jest oczywista. Wciąż nie wiemy, kto przejmie schedę po 34-latku. Kandydatów mamy kilku - realnie można mówić nawet o czterech-pięciu nazwiskach. A to, jaki wybór zostanie dokonany w najbliższych meczach, może nakreślić hierarchię na kolejne lata.
Niesprawdzeni
Szczęsny był niekwestionowaną jedynką między słupkami reprezentacji Polski praktycznie od zakończenia kadencji Adama Nawałki, a więc całe sześć lat. Wcześniej grał regularnie w kadrze od 2011 roku, głównie rywalizując z Łukaszem Fabiańskim. Zakończyła się więc era duopolu, trwająca ponad dekadę i przerwana tylko na kilka miesięcy przez Przemysława Tytonia. W ostatnich kilkunastu latach w bramce biało-czerwonych oglądaliśmy głównie dwa nazwiska. Reszta golkiperów stanowiła tło - miejsce między słupkami wręcz zamurowano.
Po odejściu Adama Nawałki rola Fabiańskiego zmalała i z upływem czasu coraz bardziej wyraźnym liderem stawał się Szczęsny. Od 2021 roku i startu kwalifikacji do Mistrzostw Świata 2022 w Katarze ominął tylko dziesięć z 45 spotkań reprezentacji. Ledwie połowę z nich stanowiły mecze o stawkę. Minuty konkurentów były mocno ograniczone. We wspomnianym trzyletnim okresie rozkładały się one następująco:
- Łukasz Fabiański - 147 minut (2 występy)
- Radosław Majecki - 33 minuty (1 występ)
- Łukasz Skorupski - 540 minut (7 występów)
- Kamil Grabara - 90 minut (1 występ)
- Bartłomiej Drągowski - 90 minut (1 występ)
- Marcin Bułka - 45 minut (1 występ)
Trudno więc mówić o dokonanym zawczasu “przeglądzie wojsk” - przynajmniej na poziomie reprezentacyjnym. Podczas aktualnego zgrupowania zwracał na to uwagę Michał Probierz:
- Łukasz Skorupski ma 11 meczów w kadrze, Bartek Drągowski dwa, a Kamil Grabara i Marcin Bułka po jednym. To nowa sytuacja, jeśli chodzi o reprezentację - zauważył, komentując obsadę bramki. - (...) Nie chcemy mieć takiej samej sytuacji, że nie ma drugiego bramkarza, który dużo broni. Łukasz Skorupski debiutował w 2012 roku i przez ten czas rozegrał 11 meczów. Musimy to zmienić - deklarował, sugerując zmianę sposobu zarządzania golkiperami.
W momencie “ustąpienia” Szczęsnego nie mieliśmy wykreowanego “pewniaka” na jego miejsce. Trudno jednoznacznie przewidzieć, kto je zajmie. Akces do wskoczenia między słupki, na ten moment, może zgłaszać tylu bramkarzy, że prawdopodobnie nie wszyscy w miarę realni z dzisiejszej perspektywy kandydaci będą znajdować się na liście powołań. Ba, stało się tak nawet i teraz.
Faworyt Szczęsnego pominięty
Na pierwsze zgrupowanie po EURO 2024 selekcjoner reprezentacji Polski postanowił powołać czterech golkiperów: Marcina Bułkę, Bartłomieja Drągowskiego, Bartosza Mrozka i Łukasza Skorupskiego. Gracza Lecha Poznań, choć nie jest już młokosem, można traktować jeszcze jako zawodnika zbierającego doświadczenie i zapoznającego się z realiami kadry narodowej. Wspomniana obok niego trójka ma jednak za sobą argumenty do przejęcia schedy po długoletniej “jedynce”. A kandydatów mamy przecież więcej.
Powołania nie otrzymał świetnie rozpoczynający przygodę w niemieckiej Bundeslidze Kamil Grabara, w którym zresztą Szczęsny widzi faworyta do roli swojego następcy.
- Nie chcę stawiać selekcjonera w niezręcznej sytuacji, ale uważam, że najlepszy polski bramkarz nie został powołany. Ma potencjał, by być zdecydowanie lepszy od reszty i zostać zawodnikiem światowej klasy - mówił o nim w rozmowie z Meczyki.pl (cały wywiad TUTAJ).
- Taką postanowiliśmy podjąć decyzję. Czasami słucham waszych programów i zawsze jest taki fajny cytat, gdzie na niektóre pozycje mówicie, że tego powinien trener powołać, a na niektóre pozycje mówicie, że to trzeba zostawić, bo decyzja trenera jest taka i on ma do tego prawo. No i takie prawo ma trener do powoływania i takie powołania akurat zrobiliśmy, ustalając to z trenerem bramkarzy - argumentował swój wybór Probierz.
Kontuzja wykluczyła też z gry (zgodnie z doniesieniami L’Equipe na około dwa miesiące) Radosława Majeckiego, ale po wskoczeniu do podstawowej jedenastki AS Monaco w drugiej połowie ostatniego sezonu, z pewnością również i on będzie liczył na dostrzeżenie przez Probierza. I nawet jeśli w jego przypadku pozostaje znak zapytania, dotyczący utrzymania chyba jeszcze nie do końca ugruntowanego miejsca w składzie klubu po urazie, to pole manewru - zwłaszcza w kontekście spotkań biało-czerwonych w kolejnych miesiącach wygląda na duże. A pewniaka, jak już wspominaliśmy, brakuje. Sytuację mają wyklarować spotkania w Lidze Narodów.
- W tej chwili nie ma "jedynki". Mamy teraz Ligę Narodów i chcemy przygotować bramkarza, który będzie na lata w reprezentacji i żebyśmy mieli na eliminacje do mistrzostw świata golkipera, który jeśli będzie zdrowy, to będzie bronił - deklarował selekcjoner na konferencji prasowej.
Bułka logicznym wyborem?
Kto więc zajmie miejsce między słupkami przeciwko Szkocji i Chorwacji? W ostatnich latach najczęściej Szczęsnego zastępował Skorupski, najbardziej doświadczony z powołanych bramkarzy - zarówno pod względem występów w kadrze, jak i w klubie. Ma za sobą udany sezon w Bolonii, zwieńczony awansem do Ligi Mistrzów. W samej Serie A zachował w nim aż 13 czystych kont w 32 meczach. Pod względem czysto sportowym taki wybór w pełni by się bronił. Probierz sugerował jednak wybór bramkarza “na lata”, a wychowanek Górnika Zabrze liczy sobie przecież aż 33 wiosny.
Te słowa, w połączeniu z listą “obecności” na zgrupowaniu, formą poszczególnych kandydatów i siłą reprezentowanych klubów, zdają się więc wskazywać na młodszego o niemal dekadę Bułkę. 24-latek przed startem poprzednich rozgrywek wygryzł z bramki Nicei doświadczonego Kaspera Schmeichela i zbierał świetne recenzje za występy na murawach Ligue 1. W 34 kolejkach 17 razy zagrał na zero z tyłu. Portal FBref podaje, że jego skuteczność interwencji na poziomie ponad 78% plasuje go w dziewięciu procentach najlepszych golkiperów czołowych lig europejskich. Wydaje się, że to zawodnik gotowy, aby zrobić krok do przodu i przejąć rolę umownej “jedynki” między słupkami.
Absolutnie topowe liczby notuje też Majecki (top 1%, jeśli chodzi o “wybronione” xG na 90 minut czy skuteczność obron). Grabara pod względem “cyferek” wypada gorzej, ale w środowisku panuje zgodna opinia, że to również materiał na klasowego bramkarza, o ile już nie możemy go takim nazwać. Skreślać nie można również Drągowskiego. Choć kariera 27-latka nie potoczyła się chyba do końca tak, jak się to zapowiadało jeszcze kilkanaście miesięcy temu, w Spezii pokazywał, że też jest prawdziwym “fachurą”, a z greckiego Panathinaikosu może jeszcze wrócić do czołowych lig europejskich.
Zapowiada się więc emocjonująca rywalizacja o przejęcie pałeczki na stałe, w dłuższej perspektywie. Brak powołania dla nowego gracza Wolfsburga oczywiście może budzić wątpliwości co do tego, czy znajduje się on w planach Probierza, ale rozwiać je pomogą nam dopiero kolejne zgrupowania. Na ten moment mamy przyszłościowy “kwartet”, w którym najstarszy Drągowski ma 27 lat, a także czekającego od ponad dekady na prawdziwą szansę Skorupskiego.
Patrząc krótkofalowo zarówno wybór piłkarza Bolonii, jak i Bułki się obronią. Jeśli jednak mówimy o budowaniu bramkarza na lata - co zresztą deklarował sam selekcjoner biało-czerwonych - z opcji dostępnych na starcia ze Szkocją i Chorwacją na najlepszy wybór wygląda golkiper Nicei. Wiek, perspektywy, dobra forma - tu wszystko składa się w logiczną całość.
Jak jednak zdecyduje Probierz? A może, zgodnie z zapowiedzią, w najbliższym czasie - w przeciwieństwie do poprzednich lat - zadba o to, aby minuty łapało co najmniej dwóch bramkarzy? Pora się przekonać. Kilka, kilkanaście najbliższych meczów kadry może okazać się kluczowe dla obsady jednej z najważniejszych pozycji na przyszłość. Kto wskoczy między słupki i pokaże stabilną, dobrą formę, może nie oddać miejsca nawet przez kilka lat, przy okazji utrzymując konkurentów z dala od składu. Dlatego ważne, żeby wykorzystać szansę, która teraz się nadarzyła. Walka o rolę reprezentacyjnej “jedynki” się zaczyna. I tylko selekcjoner oraz jego sztab wiedzą, kto już na tym etapie ma przewagę.