To on zaskoczy Szczęsnego? Wielką szansę już zmarnował. Aż łapano się za głowę
Nie byłoby awaryjnego kontaktu z Wojciechem Szczęsnym, zrywania z kanapy świeżo upieczonego emeryta, gdyby Barcelona miała w kadrze solidnego rezerwowego bramkarza. Inaki Pena robił nadzieje jej kibicom, ale po serii niefortunnych wpadek zaufanie do niego spadło niemal do zera. Czy dostanie czas na odbudowę?
Nie czekano ani chwili. Zanim Marc-Andre ter Stegen przeszedł testy, mające określić rozmiar kontuzji kolana doznanej podczasu meczu z Villarrealem, pierwsze telefony zostały wykonane. W tym scenariuszu nie mogło być mowy o lawirowaniu, szukaniu budżetowych rozwiązań, bądź tych najprostszych. Sztab sportowy ruszył od razu do poszukiwania bramkarza, który miałby zastąpić Niemca do końca sezonu.
Wojciech Szczęsny, Keylor Navas, Loris Karius - te nazwiska wymieniano jednym tchem już w pierwszych godzinach operacji “nowa jedynka”. I chociaż na konferencjach i w wywiadach Hansi Flick podkreślał, że wierzy w umiejętności rezerwowego bramkarza, to niewielu ufało jego zapewnieniom. Inaki Pena nie jest golkiperem stworzonym do reprezentowania “Dumy Katalonii” przez dłuższy czas. Swoją szansę przegapił w zeszłym sezonie. Mimo że na samym początku miał świetną prasę - podobnie jak inni gracze, wchodzący z akademii do pierwszego składu Barcelony.
Być jak Victor Valdes
- W moich drużynach bramkarz będzie zawsze pierwszym atakującym, a napastnik pierwszym obrońcą - zwykł mawiać nieżyjący już Johan Cruyff, twórca filozofii gry Barcelony, jej swoistego DNA. “Blaugrana” zawsze była dumna z jedynego w swoim rodzaju stylu gry. Każdy piłkarz musiał się dostosować do schematu. I dotyczyło to zarówno graczy defensywnych, środka pola, jak i ofensywnych. A w późniejszych czasach również i bramkarzy. A może nawet szczególnie ich. Każdy chcący strzec bramki Barcelony musiał nie tylko być ponadprzeciętnym w bronieniu strzałów, ale też w rozgrywaniu piłki od własnego pola karnego.
Inaki Pena jako wytwór słynnej akademii La Masia oczywiście to wszystko miał. Dość szybko ustalono, że wyróżniający się gracz rezerw, a wcześniej juniorskich drużyn, ma w sobie coś, co pozwoli mu zrobić wielki krok do seniorskiego teamu i stać się pierwszym od czasów Victora Valdesa bramkarzem-wychowankiem z papierami na wielkie granie. Jego droga na Camp Nou rozpoczęła się, gdy miał pięć lat i założył koszulkę Alicante CF, a następnie Villarrealu. Do Katalonii przybył w 2012 roku i powoli przechodził każdy szczebel La Masii. Pierwsze trofeum zdobył dla drużyny U-14. Największy skok w karierze odnotował cztery lata później, gdy jako bramkarz rezerw rozegrał fantastyczny sezon pod wodzą obecnego trenera Sevilli, Xaviera Garcii Pimienty.
Stylem gry przypominał to, co prezentowali niemieccy bramkarze, na których się wzorował. Marc-Andre ter Stegena i Manuel Neuer kochają wychodzić daleko poza pole karne, ale nie po to tylko, by jako ostatni obrońca ratować zespół przed utratą gola, ale też pomóc w przeniesieniu futbolówki z defensywy do ofensywy. Bezpieczne podanie do najbliższego kolegi nigdy nie należało do jego wachlarza zagrań. Podejmował ryzyko i często się to opłacało. W 2018 roku po raz pierwszy został powołany do pierwszej drużyny, a cztery lata później, po powrocie z wypożyczenia w Galatasaray, gdzie wystąpił w sześciu spotkaniach, na dobre zagościł w dynamice kadry Barcelony. Sporadycznie zdarzało mu się wskakiwać na “jedynkę”, aż do wielkiej szansy, jaką otrzymał w zeszłym sezonie.
Nieudane zastępstwo
Miał być przełom, a wyszedł niewypał. Od połowy listopada 2023 do początku lutego zastępował Ter Stegena, który zmagał się z bólem pleców. Okoliczności mało komfortowe, bo Katalończycy zaczęli tracić z pola widzenia Real i właśnie przegrali swój pierwszy w tej kampanii Klasyk. Ówczesny trener Xavi przyjął gromy krytyki, w dodatku przymusowo musiał wstawić do bramki niedoświadczonego zawodnika. Inni widzieli w tym zagrożenia, Inaki Pena - wyzwanie, któremu musiał podołać.
Początek wyglądał więcej niż obiecująco. 24-latek miał kilka dobrych interwencji w starciu z Rayo Vallecano, a w hitowym spotkaniu przeciwko Atletico, wygranym 1:0, był nawet decydujący. Podobnie jak w Lidze Mistrzów z Porto na Montjuic. Od tego momentu jednak liczba straconych goli poszła w górę i niekoniecznie z powodu jego błędów. Miała w tym wiele wspólnego wyjątkowa słabość obrony, której Xavi nie potrafił naprawić. Zresztą do samego końca swojej kadencji.
Kapryśny los chciał, że Pena największą wpadkę zaliczył przeciwko “Żółtej Łodzi Podwodnej”, ekipie, w której stawiał pierwsze poważne piłkarskie kroki. Kilka bramek z pięciu wpuszczonych można było spokojnie zaliczyć na jego konto. W niektórych sytuacjach Xavi aż łapał się za głowę. Porażka 3:5 właściwie przekreślała szanse Barcelony na obronę tytułu. Finalnie zmiennik Ter Stegena w dziesięciu meczach 17 razy wyciągał piłkę z siatki, nie przekonał prawie nikogo, chociaż statystyki przemawiały na jego korzyść. Aby ująć to w perspektywie rocznej, wskaźnik procentowy obron strzałów Peni wynosił 50% w sezonie 2022/23 i poprawił się do prawie 60% w zeszłym sezonie. Ale to nie statystyki odgrywają główne role.
Powtórzy historię z Madrytu?
Sytuacja młodego bramkarza łudząco przypomina status Andrieja Łunina w Realu Madryt z początku poprzedniej kampanii. Gdy etatowy bramkarz “Królewskich” Thibaut Courtois zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, działacze madryckiego klubu rzucili się do telefonów, zrobili setki analiz, czego efektem było wypożyczenie Kepy z Chelsea i stworzenie rywalizacji między nim a Ukraińcem. Po kilku miesiącach z pojedynku zwycięsko wyszedł Łunin, który w kilku spotkaniach został bohaterem, a po dwumeczu przeciwko Manchesterowi City w ćwierćfinale Ligi Mistrzów niemal wynoszono go na ołtarze.
Czy Pena będzie w stanie powtórzyć podobny scenariusz w Barcelonie? Czy Szczęsny jest nie tyle zabezpieczeniem przed kolejną kontuzją, a raczej bodźcem, który pozwoli podnieść poziom rezerwowego golkipera? Wyzwaniem dla Hiszpana będzie utrzymanie spójności i regularności przez cały sezon. W krótkich odstępach czasowych pokazywał, że ma potencjał, ale by dłużej zagościć w bramce “Barcy”, potrzebujesz pełnego pakietu: umiejętności, pewności siebie, skuteczności. I utrzymać to na przestrzeni dziesięciu miesięcy. A najlepiej rok w rok.
U Flicka znowu zaczyna z czystą kartą. I z nieco mniejszą presją.
- Pena “jedynką”? Dlaczego nie? Dobrze sobie radzi. W każdym meczu zachowuje czyste konto, co również dla niego i jego pewności siebie jest bardzo dobre - mówił przed spotkaniem z Osasuną niemiecki trener, ale po 90 minutach na El Sadar znów pojawiły się pytania, mimo że większych błędów Inaki nie popełnił. Nie dodał też niczego od siebie, a tego wymaga się od gracza na każdej pozycji w Barcelonie. Przyjście Wojciecha Szczęsnego spowoduje, że konkurencja w bramce stanie się bardziej zażarta, co powinno przynieść korzyści zespołowi. A który z golkiperów wyjdzie z niej, nomen omen, obronną ręką? My trzymamy kciuki za Polaka, ale dla fanów Barcelony na całym świecie nie będzie miało to większego znaczenia. Najważniejsze będą wyniki.