To on wygryzł Szczęsnego. Już imponuje. Fantastyczne słowa Buffona

To on wygryzł Szczęsnego. Już imponuje. Fantastyczne słowa Buffona
cristiano barni / Shutterstock.com
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 08:30
Wojciech Szczęsny ma godnego następcę. I nie mamy na myśli reprezentacji Polski, gdzie wciąż trwa walka o bluzę z numerem jeden. To Juventus już wybrał nowego szefa między słupkami. Jest nim Michele Di Gregorio.
Zero. Dokładnie tyle bramek wpuścił Juventus w czterech pierwszych kolejkach Serie A. “Stara Dama” jest jedynym zespołem w TOP5 ligach europejskich, który jeszcze nie stracił gola w tym sezonie. Swoją cegiełkę do tego wyniku dołożył nowy nabytek turyńczyków. O odejściu Wojciecha Szczęsnego z Allianz Stadium powiedziano już praktycznie wszystko. Warto jednak pochylić się nad tym, kto próbuje wejść w buty i rękawice Polaka. Michele Di Gregorio nie mógł wymarzyć sobie lepszego startu w stolicy Piemontu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Idole dzieciństwa

Di Gregorio ma już 27 lat, ale dopiero po raz pierwszy otrzymał szansę w topowym klubie. Karierę rozpoczynał w Interze, jednak nigdy nie było mu dane zadebiutować w pierwszym zespole. Samo przebrnięcie przez szczeble młodzieżowe trzeba jednak nazwać małym sukcesem. W dzieciństwie Michele nie wydawał się bowiem szczególnie zainteresowany futbolem. Właściwie tylko dzięki ojcu postanowił spróbować swoich sił w ekipie “Nerazzurrich”.
- Kiedy miałem 6 lat, Inter zaprosił mnie na treningi. Na początku nie chciałem tam jechać, ale mój ojciec, Marcello, mnie przekonał. Zostałem w akademii, ale później myślałem o odejściu. Nasza drużyna wygrywała wieloma bramkami, ja nie miałem wiele do roboty, nudziło mnie to. Tata powiedział jednak, że nadejdą większe wyzwania, mecze z trudniejszymi rywalami, które będą dla mnie testem. W wieku 13 lat straciłem ojca. To był dla mnie ogromny cios. Trzy lata później wytatuowałem sobie jego imię na przedramieniu. To zostanie ze mną na zawsze - opowiedział w dzienniku La Stampa.
Z biegiem lat Di Gregorio zakochał się w mediolańskiej ekipie. Przede wszystkim docenił możliwość treningów z Samirem Handanoviciem, którego wielokrotnie nazywał swoim największym idolem. W jego oczach Słoweniec wyrósł na bramkarski ideał. Cenił go wyżej od Gianluigiego Buffona, Ikera Casillasa czy Manuela Neuera. Dla Włocha “Handa” znaczył świętość.
- Inter to mój dom, chciałbym tam wrócić i grać, to byłoby spełnienie marzeń. Samir Handanović jest moim idolem, możliwość trenowania z nim była czymś niesamowitym. Jest małomówny, ale i tak mogłem się wiele od niego nauczyć. W dzieciństwie bardzo lubiłem też Julio Cesara - mówił kilka lat temu przywoływany przez Sempreinter.com.
Handanović był mentorem, ale jednocześnie przekleństwem Di Gregorio. Niedoświadczony wychowanek nie miał bowiem żadnych szans na przebicie się do pierwszego składu Interu. W efekcie rozpoczął tułaczkę po całym Półwyspie Apenińskim. Mediolańczycy rozrzucali go po wypożyczeniach do Renate, Avellino, Novary czy Pordenone. W wieku 23 lat nawet nie ocierał się on o poziom zbliżony do Serie A. Na szczęście w końcu został wypożyczony do odpowiedniego klubu z aspiracjami. Monza uratowała mu karierę.

Najlepszy

- Bardzo dobrze czuję się w Monzy. Mamy tu niesamowitą grupę ludzi, każdy jest gotowy poświęcić się dla dobra drużyny. Naszym celem jest awans do elity. A później zobaczymy, co się stanie - podkreślał po przenosinach na Stadio Brianteo. - Podjęliśmy decyzję o pozostaniu w Monzy ze względu na przedstawiony projekt. Klub ma ambitne cele, a my szukaliśmy ciągłości. W grze Michele widać maksymalną determinację, która przekłada się na jego poziom. Myślę, że już teraz jest jednym z najciekawszych bramkarzy we Włoszech - przyznał dwa lata temu jego agent Carlo Alberto Belloni w wywiadzie dla TVPlay.
W ekipie “Biancorossich” wreszcie talent golkipera objawił się w całej okazałości. W sezonie 2021/22 zachował 15 czystych kont, pomagając drużynie w uzyskaniu pierwszego w historii awansu do Serie A. Po takim sukcesie Monza zdecydowała się zatrzymać go na stałe, co kosztowało ją 6 mln euro. W tamtym momencie Di Gregorio stał się trzecim najdroższym zakupem w dziejach klubu. Ale z perspektywy czasu wiemy, że cena ta była prawdziwą okazją.
W ostatnich miesiącach Di Gregorio wyrósł na prawdziwą gwiazdę całej ligi. W poprzednim sezonie wielokrotnie ratował Monzę, popisując się spektakularnymi umiejętnościami. Na przestrzeni całych rozgrywek obronił 126 strzałów, najwięcej w Serie A. Według modelu oczekiwanych goli rywale wykreowali sobie okazje, które powinny przełożyć się na 45 trafień. Włoch wpuścił tylko 35. Z nim w składzie zespół tracił średnio, 1,06 gola na mecz, bez niego 2,4. Miał skuteczność interwencji na poziomie 79,9%. Dodatkowo wyjął dwa rzuty karne, zatrzymując Alberta Gudmundssona i Dusana Vlahovicia, obecnego kolegę z szatni.
Do największych zalet 27-latka należą refleks i szybkość w działaniu. Sam przyznał, że podgląda grę tenisistów, którzy też muszą reagować w ułamku sekund, jakość ich gry jest uzależniona od pozycjonowania na korcie. Bramkarze teoretycznie stanowią element większej całości, ale często są pozostawieni sami sobie, toczą swoje własne mecze. Kiedy stają oko w oko z napastnikiem rywali, nie mogą liczyć na wsparcie. Di Gregorio tak samo niemal w pojedynkę ratował Monzę w konkretnych spotkaniach. Choćby z Napoli potrafił zaliczyć aż dziewięć skutecznych interwencji. Niektórymi występami nawiązywał do popisów swojego tenisowego idola, Jannika Sinnera, obecnego lidera rankingu ATP i świeżo upieczonego triumfatora US Open.

Wreszcie na topie

- Statystyki potwierdzają, że Di Gregorio był najlepszym bramkarzem Serie A. Juventus ściągnął więc najlepszą możliwą opcję. To wszystko zaczęło się w styczniu, kiedy dostałem krótką wiadomość. Cristiano Giuntoli zadzwonił do mnie i powiedział tylko: "Di Gregorio jest mój. Później porozmawiamy o pieniądzach". On właśnie tak działa, to są jego metody - wyznał Adriano Galliani, prezes Monzy.
Kiedy Juventus zarzucił sidła, wiadomo było, że dni Di Gregorio w Lombardii są policzone. Finalnie “Stara Dama” ubiła całkiem niezły interes, ściągając nowego bramkarza za 20 mln euro. Nie jest to astronomiczna kwota za najlepszego zawodnika ligi na swojej pozycji. A fakty są takie, że w minionym sezonie żaden inny golkiper nie dorównywał ostoi Monzy.
- Szanuję Di Gregorio. Mogłem wyobrazić sobie scenariusz, w którym Perin chciałby odejść, a on byłby drugim bramkarzem. Po zakończeniu poprzedniego sezonu słyszałem plotki o jego transferze z Monzy, ale nie sądziłem, że kompletnie wypadnę z projektu. Taki był wybór klubu, nie zgadzam się z nim, ale go akceptuję - wyznał Wojciech Szczęsny w rozmowie z Luką Tosellim.
Juventus mógł, a nawet powinien w inny sposób pożegnać się ze swoją legendą. Działacze nie patrzyli jednak na sentymenty, przeprowadzając ogromną rewolucję w składzie. Priorytetem Giuntolego i spółki było odmłodzenie drużyny przy jednoczesnym zachowaniu lub nawet podniesieniu jakości. W trakcie okienka obniżono średnię wieku całej kadry aż o trzy lata. Najstarszym nabytkiem został właśnie Di Gregorio, który przecież ma tylko 27 lat. Przy dobrych wiatrach czeka go jeszcze wiele sezonów na topowym poziomie. Skoro tak podziwiał Samira Handanovicia, to może też spróbuje pograć do czterdziestki. Chociaż w ostatnim czasie oczywiście przestał chwalić Słoweńca na każdym kroku. W mediach społecznościowych też odciął się od Interu. Marzenia o podboju Giuseppe Meazza widocznie nigdy nie staną się rzeczywistością.
- Już w poprzednich sezonach Di Gregorio wywarł na mnie doskonałe wrażenie. Może brakuje mu jeszcze trochę doświadczenia w grze w topowym klubie, ale mnie to nie martwi. W Serie B przyjmujesz takie same strzały, jak w Serie A. Jeśli jesteś dobrym bramkarzem, to po prostu sobie poradzisz. Juventus jest w dobrych rękach - chwalił ostatnio Dino Zoff na łamach Tuttosport. - Lubię Di Gregorio. Rozegrał dwa niesamowite sezony, potwierdził talent, to jeden z najlepszych bramkarzy ligi włoskiej - dodał Gianluigi Buffon cytowany przez Ilbianconero.com.
Wychowanek Interu notuje udany start w Juventusie. Z Como, Hellasem i Romą zachował czyste konta, chociaż trzeba uczciwie przyznać, że rywale przetestowali go w najmniejszym możliwym stopniu. Łącznie oddali tylko trzy celne strzały. Z PSV zanotował cztery parady, ale stracił przy tym gola w końcówce meczu wygranego 3:1. Zaimponował za to w innych aspektach. Już czuć, że w porównaniu ze Szczęsnym nieco lepiej czuje się z piłką przy nodze. W trzech kolejkach utrzymał celność podań na wysokim poziomie 83%, posłał 14 skutecznych przerzutów. A Thiago Motta podkreślił niedawno, że w swoim zespole chce mieć 11 zawodników broniących i 11 atakujących. Di Gregorio idealnie wpisuje się zatem w kanon nowoczesnego golkipera.
- Trener prosi nas, abyśmy też uczestniczyli w konstruowaniu akcji. Futbol się zmienił i bramkarze muszą się do tego dostosować. Podoba mi się ta zmiana, ponieważ lubię brać udział w rozegraniu piłki. Do tego miejsca doprowadziły mnie praca i wytrwałość. Teraz chcę zapisać się w historii klubu - powiedział na powitalnej konferencji w Turynie.
Di Gregorio nie może jednak spuszczać z tonu. W poprzedniej kolejce Serie A z Empoli zagrał Mattia Perin. Pytany o tę decyzję Motta przyznał, że ma dwóch bardzo dobrych bramkarzy i każdy zasługuje na minuty. Na dłuższą metę trudno jednak wyobrazić sobie, aby gracz ściągnięty z Monzy grzał ławkę. W kolejnych tygodniach raczej powinien otrzymać kolejne szanse na pokazanie wysokich umiejętności. Ciekawym testem będzie nadchodząca rywalizacja z Napoli, obecnym wiceliderem Serie A. Nowa układanka Antonio Conte już zaczyna się zazębiać, co zwiastuje fajerwerki w hicie piątej kolejki.
Juventus vs Napoli, starcie północy z południem, Di Gregorio naprzeciw Romelu Lukaku i Chwiczy Kwaracchelii. Bramkarz, który nie tak dawno temu błąkał się po klubach z Serie B, teraz spróbuje zatrzymać prawdziwe gwiazdy. Włoska robota w najlepszym wydaniu.

Przeczytaj również