To on pogodzi Bellinghama i Lewandowskiego? Może być sensacyjnym królem strzelców. Prorocze słowa Zidane'a
Miał być nowym Raulem Gonzalezem, ale nie zagrzał miejsca w Realu Madryt. Dziś występuje w średniaku i może pokrzyżować szyki Jude’owi Bellinghamowi. Borja Mayoral dość niespodziewanie wyrósł na gwiazdę ligi hiszpańskiej.
Getafe i ofensywna gra to terminy, które bardzo rzadko chodzą w parze. Podopieczni Jose Bordalasa nadal są, eufemistycznie mówiąc, pragmatyczną drużyną, nastawioną głównie na solidną postawę w defensywie. W tym sezonie na Estadio Coliseum Alfonso Perez doszło jednak do przełomu. Po raz pierwszy od wielu lat “Los Azulones” mają do dyspozycji rasowego napastnika osiągającego kapitalne liczby. W 25 kolejek Borja Mayoral zgromadził na koncie 15 trafień i zajmuje zaszczytne drugie miejsce w klasyfikacji strzelców. Liderem pozostaje Jude Bellingham, który wcale nie może być pewny sięgnięcia po Trofeo Pichichi. Przewaga Anglika nad Hiszpanem wynosi zaledwie jednego gola. A snajper Getafe nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w bieżących rozgrywkach. Przy czym samo górowanie nad zawodnikami pokroju Alvaro Moraty (13 goli ligowych), Roberta Lewandowskiego (12) czy Antoine’a Griezmanna (11) trzeba uznać za mały sukces. Szczególnie, że droga Mayorala do wielkiej kariery była kręta i wyboista.
Od korytarza do Santiago Bernabeu
- Pierwszy raz kopnąłem piłkę, kiedy miałem trzy lata, bawiłem się wtedy z bratem na korytarzu. Czasami coś popsuliśmy w domu, wtedy mama nas karciła, ale nie przejmowaliśmy się tym, bo kochaliśmy futbol. Po posiłkach zawsze schodziliśmy na plac, malowaliśmy tam kredą bramki i graliśmy. Każdy wybierał zawodnika, którym jest, ja zawsze chciałem być Raulem. Potem zacząłem grać w futsalowej drużynie z sąsiedztwa. Następnie była piłka siedmioosobowa, gdzie po jednym turnieju zainteresowało się mną kilka drużyn - opowiedział Mayoral w programie Campo de Estrellas.
W 2007 roku Real Madryt złowił zawodnika, który stał się później fenomenem piłki juniorskiej. W piorunującym tempie przechodził przez kolejne szczeble drużyn młodzieżowych, górując nad swoimi rówieśnikami. W ekipach “Królewskich” U-16 i U-18 strzelił aż 102 gole w 77 spotkaniach. Następnie został mistrzem Europy do lat 19 i do lat 21. Madrycka prasa namaściła go jako drugiego Raula Gonzaleza. Wydawało się, że “Los Blancos” wychowują zawodnika, który rzuci Santiago Bernabeu na kolana.
- To napastnik, który zdobywa bramkę za każdym razem, kiedy oddaje strzał - tak opisał go Zinedine Zidane, kiedy prowadził rezerwy Realu.
Przeskok na poziom seniorski był jednak niestety brutalnym zderzeniem z rzeczywistością. W 2016 roku Borja został oddany na wypożyczenie do Wolfsburga, gdzie rozegrał zaledwie 427 minut. Po powrocie do Madrytu miał pełnić funkcję rezerwowego napastnika. I z tego zadania wywiązywał się bez większych zarzutów. W sezonie 2017/18 zaliczył siedem bramek i trzy asysty w ciągu 927 minut. Problem polegał na tym, że klub nie mógł zagwarantować mu stabilnego rozwoju. Karim Benzema był zawodnikiem, którego nie dało się wygryźć ze składu.
- Borja jest częścią składu. Jest bardzo młody, ale wiem, że może odgrywać ważną rolę. Dla niego bardzo ważne są gole, ale ja jestem pod wrażeniem jego pracy, którą wykonuje na boisku, jego ruchy pomagają drużynie - chwalił "Zizou".
Veni, vidi, vici?
Włodarze Realu zdawali sobie sprawę z tego, że nie mogą zagwarantować Mayoralowi wystarczającej liczby minut. Klub chciał mieć jednocześnie kontrolę nad przyszłością zawodnika, więc nie zgadzał się na definitywną sprzedaż. Najpierw snajper został wypożyczony do Levante, gdzie spisywał się co najwyżej poprawnie. Punktem zwrotnym w karierze okazały się tymczasowe przenosiny do Romy.
- Na początku lata odbyło się spotkanie z trenerem, który powiedział, że chce mnie zatrzymać. Odłożyłem decyzję w czasie, ale nadal chciałem odejść, ponieważ czułem, że będę miał więcej szans na grę i rozwój gdzie indziej. Myślę, że klub wysłuchał prośby Zidane'a i próbował mnie zatrzymać, być może zamierzali pozwolić odejść Joviciowi. Ale ostatecznie wyszło mi to na dobre. Dostałem ofertę z Romy i poczułem, że to dla mnie świetna okazja. Jestem młodym napastnikiem z ogromną chęcią odniesienia sukcesu. Potrafię strzelać gole, mogę asystować i pomagać graczom wokół mnie - przyznał Mayoral na powitalnej konferencji prasowej w Romie.
Wychowanek Realu perfekcyjnie wkomponował się w układankę Paolo Fonseki.
Dość ofensywny styl gry promował umiejętności gracza o charakterystyce lisa pola karnego. W sezonie 2020/21 udało mu się zanotować aż 17 goli i siedem asyst. Został królem strzelców Ligi Europy ex-aequo z Gerardo Moreno, Pizzim i Yusufem Yazicim. Po raz pierwszy od 1959 roku i Pedro Manfrediniego tak młody piłkarz zdobył minimum 17 bramek w debiutanckim sezonie na Stadio Olimpico. Wydawało się, że Wieczne Miasto będzie jego ziemią obiecaną.
Problemem okazała się zmiana trenera. Fonseca musiał zwolnić miejsce dla Jose Mourinho, który poukładał skład po swojemu. W pierwszym okienku transferowym pod wodzą “The Special One” rzymianie wydali prawie 60 mln euro na nowych napastników - Tammy’ego Abrahama i Eldora Shomurodova. Tym samym Mayoral spadł na ostatnie miejsce w hierarchii “dziewiątek”. W rundzie jesiennej sezonu 2021/22 spędził na murawie zaledwie 93 minuty w Serie A. Po raz kolejny musiał szukać szczęścia w innym miejscu.
- FIFA nie pozwala wystawiać 12 zawodników. Jemu niczego nie brakuje, Borja to dobry zawodnik i dobry chłopiec, bardzo ciężko pracuje. Grał niewiele, ale spisuje się odpowiednio. To fantastyczny profesjonalista - odpowiadał Mourinho, kiedy był pytany przez dziennikarzy o brak szans dla Mayorala.
Wreszcie w domu
- Pierwszy rok w Romie przebiegł dobrze, osiągnąłem dobre liczby, rozwinąłem się. Ale przyszedł nowy trener i rzadko dostawałem okazje. Spodziewałem się, że będę miał więcej możliwości na grę, biorąc pod uwagę formę, w której byłem - wyznał Mayoral w rozmowie z El Mundo. - Po kilku miesiącach bez gry przychodzę z wielkim entuzjazmem, ale też sportową złością, ponieważ uważam, że zasłużyłem na większą liczbę minut - dodał na konferencji po przenosinach na Coliseum Alfonso Perez.
Ostatnie miesiące pokazują, że Getafe dokonało znakomitej transakcji, płacąc za Mayorala 10 mln euro. Ściągnięto zawodnika, który wszystko, czego dotknie, zamienia w gole. W tym sezonie oddał 22 strzały celne, z czego padło aż 15 bramek. Jest piątym najlepszym zawodnikiem w lidze hiszpańskiej pod kątem “oszukiwania” expected goals. Według tego modelu powinien zanotować około 11,6 trafień, ale wykorzystuje znacznie więcej szans niż powinien. 26-latek samodzielnie tuszuje wady Getafe, które znajduje się w dolnej połowie tabeli, jeśli chodzi o liczbę strzałów i kreowanie okazji. Mimo wszystko ofensywa ekipy spod Madrytu funkcjonuje bez zarzutu. I to w dużej mierze za sprawę jednego gracza, który od miesięcy prezentuje życiową dyspozycję. Wszystko opiera się bowiem na bezgranicznym zaufaniu ze strony trenera. W poprzednich klubach ten sam piłkarz udowadniał przecież, że potrafi gwarantować bramki. Trafiał jednak na szkoleniowców, którzy usilnie preferowali jego konkurentów. Brak regularnej gry i częste zmiany pracodawcy nie pomagały w rozwinięciu skrzydeł. Na szczęście tułaczka po piłkarskiej mapie Europy wreszcie zakończyła się sukcesem.
- To najlepszy moment w mojej karierze. Kiedy sezon się rozpoczynał, nie wyobrażałem sobie, że będzie aż tak dobrze. Jednak w okresie przygotowawczym poczułem bardzo dobrą atmosferę w zespole i teraz wszystko układa się po naszej myśli. Mój styl gry się nie zmienił, ponieważ zawsze charakteryzowało mnie dużo pracy i poświęcenia. Teraz czuję się ważnym piłkarzem w zespole, gole dają dużo pewności siebie. Ale nie lubię analizować meczów tylko na podstawie bramek. Skupiam się na tym, żeby pomagać też drużynie w innych sytuacjach - przyznał na łamach dziennika AS.
Statystyki potwierdzają, że Mayoral stał się niezwykle wszechstronnym zawodnikiem. Wysoka liczba bramek i skromny dorobek asyst mógłby sugerować, że mamy do czynienia z nieco zachłannym napastnikiem. W tym sezonie ligowym zaliczył on jednak 17 kluczowych podań i 47 zagrań w ostatnią tercję boiska. Do tego nie boi się pracy na rzecz kolektywu. Średnio odbiera ponad dwie piłki na mecz, stanowiąc integralny element zwartego bloku obronnego “Los Azulones”.
Misja: EURO
Liga hiszpańska od dłuższego czasu nie widziała takiego zawodnika. Po raz pierwszy od sezonu 2017/18 zawodnik spoza Realu Madryt, Barcelony i Atletico ma na koncie minimum 15 trafień po 25 kolejkach. Brakuje mu jednej bramki, aby zostać najlepszym strzelcem Getafe od czasów Roberto Soldado z 2010 roku. Dodatkowo może być pierwszym Hiszpanem od 15 lat, który sięgnie po Trofeo Pichichi. Wtedy udało się to Danielowi Guizie, który pokonał Luisa Fabiano i Sergio Aguero. Teraz kibice na Półwyspie Iberyjskim wreszcie doczekali się snajpera, który ma papiery na to, aby zdominować rodzime rozgrywki.
- Mayoral nie gra w wielkim zespole, ale już strzelił tyle goli na tym etapie sezonu. To jego wielka zaleta. Gdyby w końcu udało mu się dostać powołanie do reprezentacji, byłoby to czymś wielkim dla niego, dla klubu, dla wszystkich. Selekcjoner na pewno wybierze najlepszych, nie do mnie należy ta decyzja - mówił niedawno Bordalas cytowany przez Estadio Deportivo.
- Nie decyduję o powołaniach, ale oczywiście miałem szczęście, że grałem pod wodzą selekcjonera w reprezentacjach U-19 i U-21. Myślę, że jestem gotowy na pierwszą kadrę, będę uważnie obserwował listę powołanych. To moje marzenie - rzucił sam zainteresowany na antenie El Larguero.
Teraz nadarza się najlepsza okazja, aby 26-latek mógł zadebiutować w seniorskiej kadrze. Konkurencja oczywiście nie śpi, ponieważ Joselu czy Alvaro Morata również prezentują wysoki poziom. Nadchodzące zgrupowanie może być jednak okazją dla Luisa de la Fuente, aby sprawdzić napastnika, który dotychczas nie doczekał się występu w barwach “La Roja”. Jeśli ktoś potrafi strzelić kilkanaście goli w defensywnie usposobionym Getafe, to tym bardziej powinien sobie poradzić, mając za plecami np. Rodriego, Pedriego i Daniego Olmo.
Ewentualne powołanie do reprezentacji byłoby nagrodą za ten sezon, a jednocześnie formą docenienia zawodnika, który nigdy nie złożył broni. Brak szans w Realu Madryt, przestrzelone wypożyczenie do Wolfsburga i zepchnięcie na trzeci plan w Romie. Wszystkie te nieudane epizody mogły podkopać jego pewność siebie. Mimo wielu trudności Borja Mayoral wierzył, że naturalny talent do strzelania goli pomoże w zrobieniu kariery. Z perspektywy czasu nieoczywisty transfer do Getafe okazał się doskonałym ruchem. Wychowanek “Królewskich” po prostu potwierdza słowa Zidane’a. Kiedy oddaje strzał, to prawie za każdym razem trafia do siatki.