To on może być kluczowym Polakiem na EURO. Wskoczy do składu last minute?
Jak Polska spisała się przeciwko Turcji w teście generalnym przed EURO 2024? Czy kontuzje napastników pokrzyżowały plany Michała Probierza? Okazuje się, że gra nie znosi próżni i kreuje nowych pretendentów do wyjściowej jedenastki.
Polakom od pierwszych minut spotkania z Turcją przyświecał ten sam cel, co w meczu z Ukrainą: narzucić przeciwnikom presję, zmusić ich do błędu i przejąć posiadanie piłki. Niestety, podobnie jak trzy dni wcześniej, już w dwóch początkowych minutach i dwóch ”skokach pressingowych” przydarzył się biało-czerwonym poważny błąd. Znów podeszli do rywali wysoko i kryli ich indywidualnie, lecz napotykali na problem, gdy jeden z przeciwników wbiegł pomiędzy strefy dwóch Polaków. Do nieporozumienia w przekazaniu krycia doszło pomiędzy Bartoszem Sliszem i Jakubem Kiwiorem, linie pomocy i obrony zupełnie się załamały i niepilnowany napastnik mógł otrzymać bezpośrednie, długie podanie za linię obrony. Z pewnością sztab szkoleniowy zwróci na to uwagę w analizie, gdyż nie można tak łatwo dopuszczać przeciwników do zdobycia najważniejszych przestrzeni na boisku.
W obronie niskiej Polacy szczelnie wypełniali pole karne dwoma formacjami, lecz w strefie środkowej również nie obyło się bez błędów. Momentami brakowało jasnych komunikatów między napastnikami i pomocnikami co do tego, kto ma kryć ”szóstkę” Turcji, podczas gdy ta zdołała obrócić się z piłką przodem do bramki Wojciecha Szczęsnego i znaleźć wolnego zawodnika między liniami. Na grafice Jakub Piotrowski ani nie doskakuje do rywala z futbolówką, ani nie zamyka drogi podania do gracza ustawionego za plecami. Warto dodać, że w systemie 1-3-5-2 wykorzystywanym przez biało-czerwonych zarówno Piotrowski, jak i druga ”ósemka” bardzo często zaangażowani są w pressing pod samymi napastnikami. W związku z tym od ich skuteczności i przede wszystkimi podejmowania dobrych decyzji zależy to, czy jedyny defensywny pomocnik będzie miał do zaasekurowania bardzo dużą przestrzeń w środku pola, czy nie będzie już czasem musiał oglądać pleców rywali. Na tym przykładzie jedno podanie niekrytego Hakana Calhanoglu mogło zostawić za linią piłki aż sześciu Polaków.
O ile pressing biało-czerwonych od pierwszego gwizdka miał być intensywny i spójny, o tyle ten w wykonaniu Turcji rzeczywiście taki był. Z ich wyjściowej formacji 1-4-1-4-1 lub 1-4-2-3-1 w obronie nie zostawało praktycznie nic, gdy doskakiwali do Polaków indywidualnie pod ich własnym polem karnym. Piłkarze Michała Probierza, aby ominąć krycie jeden na jednego Turcji, nieco zmieniali swoje ustawienie. Z trójki w linii obrony tworzyła się czwórka, gdy swoją pozycję obniżał wahadłowy Przemysław Frankowski, a Jakub Kiwior stawał się ”klasycznym” lewym obrońcą. Dzięki temu w przestrzeń, którą opuścił rywal wyciągnięty przez Frankowskiego mógł wbiec jeden z pomocników…
…a jeśli pomocnik był kryty i obrońca był wolny, pojawiała się możliwość do posłania dłuższej piłki za linię obrony, gdzie pojawiało się bardzo dużo miejsca z uwagi na wysoką obronę Turków. Pomiędzy ich bocznych a środkowych obrońców mogli wbiegać dwaj polscy napastnicy, Robert Lewandowski i Karol Świderski, których wspólna akcja przyniosła gola otwierającego wynik spotkania. Tymczasem po pół godziny gry obu nie było już na boisku w związku z odniesionymi urazami, dlatego proces przeglądu kadry przez Michała Probierza wyraźnie przyspieszył.
Wśród zawodników, którzy pojawili się na placu gry w końcówce pierwszej oraz w drugiej połowie meczu, należy wyróżnić nie tylko nowy duet napastników, Krzysztofa Piątka i Kacpra Urbańskiego, lecz także Jakuba Modera. Piłkarz Brighton błyskawicznie zapewnił grze biało-czerwonych to, czego brakowało jej w pierwszej części gry. Przy każdym podaniu do tyłu w wykonaniu Turków i podejściu wyżej przez Polaków gotowy był do szybkiego doskoku i przerwania akcji…
…oraz odbiorów piłki na połowie Turcji i przejścia do ataku.
To jego prostopadłe podania zaraz po przejęciu przez Polaków futbolówki dały początek szybkim kontrom, po których do okazji bramkowych doszli nie kto inny jak Piątek i Urbański. Dzięki niemu trzykrotnie między 54. a 57. minutą biało-czerwoni odebrali przeciwnikom piłkę na wysokości od koła środkowego wzwyż i zdominowali ich przez kolejne minuty. Moder w pomeczowej rozmowie z TVP Sport przyznał, że taki sposób gry był konkretny i - można odnieść wrażenie - zaplanowany:
- Będąc na boisku wydawało mi się, że w defensywie byliśmy solidni. Może i Turcja w drugiej połowie utrzymywała się przy piłce, ale nie stwarzała sobie z tego groźnych sytuacji, a my w momencie, kiedy odbieraliśmy piłkę, to dwie stuprocentowe, a może nawet trzy-cztery dobre okazje bramkowe sobie stworzyliśmy. Wydaje mi się, że jest bardzo dużo pozytywów po tym meczu oraz spotkaniu z Ukrainą.
Ponadto trener Probierz poproszony na konferencji prasowej o opinię na temat występu swojego pomocnika przypomniał jedną ważną kwestię:
- Zależało mi na tym, żeby [Moder] zagrał dłużej, bo jest to dla niego okres, w którym musi się wdrożyć. Trzeba pamiętać, że w klubie grał na innej pozycji i to też w jego przypadku się zmienia, ale każdy z zawodników który jest [w kadrze meczowej] ma okazję wystąpienia w pierwszym meczu z Holandią.
Źródło: WyScout
Zawodnik Brighton, powracając do składu swojego zespołu po ciężkiej kontuzji kolana, rozegrał w minionym sezonie Premier League 715 minut, z czego sześć razy wybiegł na boisko w pierwszym składzie, m.in. na Anfield przeciwko Liverpoolowi, kiedy pełnił rolę najniżej ustawionego pomocnika. Wobec tego strefy, w których interweniował w defensywie, nieco różniły się od tych z meczu z Turcją, lecz i to nie przeszkodziło mu zająć wysokiego (w kontekście czasu spędzonego na boisku) 20. miejsca spośród wszystkich piłkarzy ligi angielskiej pod względem liczby odbiorów piłki w najwyższej tercji boiska (źródło: WyScout).
Szczególnie zwracać uwagę mogą żółte kropki na mapie odnoszące się do udanych kontrpressingów Modera, czyli sytuacji, w których polski pomocnik reagował zaraz po stracie futbolówki. Takiej intensywności będą wymagały również spotkania reprezentacji Polski Michała Probierza, która mocno i wysoko pressuje najczęściej od czasów Paulo Sousy. Moder to zresztą piłkarz sprawdzony w bojach właśnie za kadencji Portugalczyka, gdy brylował m.in. w meczach z Anglią na Wembley i Hiszpanią na EURO 2020.
Biorąc jeszcze raz pod uwagę możliwość gry Modera na pozycji numer 6, można porównać jego umiejętności budowania akcji względem innych pomocników w kadrze, np. Bartosza Slisza. Piłkarz amerykańskiej Atlanty w meczu z Turcją po raz kolejny nie pokazał się z najlepszej strony w rozegraniu, znów odgrywając piłkę do partnerów ustawionych niżej, choć pojawiała się szansa do zdobycia z piłką wolnych przestrzeni za plecami. Często wystarcza zaledwie jeden ruch głową za siebie, by zauważyć szanse do napędzenia ataku zespołu.
Właśnie te elementy gry gwarantuje Moder. Pomimo tego, że w spotkaniu z Turcją nie był najniżej ustawionym graczem drugiej linii, potrafił obniżyć pozycję, gdy wymagała tego sytuacja. Jego kolejny ruch? Głowa do góry i szukanie kolejnego podania do przodu. Dzięki temu w akcji z 87. minuty zostawił w tyle połowę graczy Turcji z pola, a wsparcie okazał mu następny zawodnik wnoszący powiew świeżości do gry biało-czerwonych. Mowa o Kacprze Urbańskim, który w drugim meczu z rzędu zastąpił kontuzjowanego kolegę i swobodnie odegrał swoją rolę w systemie Probierza. Jako jeden z dwójki napastników często schodził do piłki, gdy w jej posiadaniu byli pomocnicy, wyciągał obrońcę ze strefy i obracał się z piłką przez ramię. W ten sposób wypracował okazję bramkową Krzysztofa Piątka, jak również sam mógł pokonać bramkarza rywali w sytuacji sam na sam.
Praca Urbańskiego przyczyniła się ostatecznie do gola, choć nie bezpośrednio. W 89 minucie po zmianie strony gry przez Sebastiana Szymańskiego Nicola Zalewski w swoim stylu ściął z piłką do środka od razu po przyjęciu, wpadł w pole karne i ustalił rezultat meczu na 2:1 dla Polski, lecz miałby przed sobą o jednego obrońcę więcej, gdyby nie ruch bez piłki Urbańskiego w przeciwną stronę. To drugi mecz z rzędu, w którym współpraca tych dwóch piłkarzy na lewej flance przyniosła akcję na gola (analizę starcia z Ukrainą znajdziecie TUTAJ).
Źródło: WyScout
Zalewski z kolei w następnym już spotkaniu potwierdził, że jest skrojony pod system i sposób gry reprezentacji Probierza. Podczas ataków może złamać grę do środka na swoją bardzo dobrą prawą nogę i przenieść ciężar gry na prawe skrzydło, gdzie zazwyczaj czeka osamotniony drugi wahadłowy, jak i samemu otrzymać piłkę i toczyć pojedynki z obrońcami. W ich liczbie zajmuje wysokie piąte miejsce wśród lewych obrońców/wahadłowych ligi włoskiej, podobnie jak w klasyfikacji dryblingów, po których jego Roma oddaje strzały (czarne kropki) i zdobywa bramki (niebieskie prostokąty).
Bronić szczelnie, strzelać celnie
To popularne stwierdzenie używane przez Michała Probierza może nieco nawiązywać stylem do czasów Kazimierza Górskiego, kiedy piłka była okrągła, a bramki dwie. Przyglądając się natomiast grze biało-czerwonych w przededniu EURO 2024 można odnieść wrażenie, że jest tak samo prosta, jak funkcjonalna.
Polacy chwile niskiej obrony przeplatają z wysoką, a wciąż nie do końca sprawne ataki pozycyjne z grą bezpośrednią długim podaniem. To wszystko w wykonaniu zawodników, którzy czują się w tym swobodnie, bo tak grają na co dzień. Dryblują jak Zalewski, podają jak Zieliński, są przebojowi jak Urbański, tylko wciąż brakuje strzałów z dystansu. Kto może je zapewnić? Trener Probierz jednego specjalistę wywołał już do tablicy: